„Przyjaźń z byłym mężem prawie zniszczyła moje obecne małżeństwo. Radek ciągle mnie wykorzystywał i brał na litość”

Kobieta z telefonem fot. Getty Images, yacobchuk
„Radek wciąż przewijał się przez moje życie, nie potrafiłam się od niego uwolnić. Daliśmy sobie słowo, że nadal będziemy kumplami. Próbowałam nie pokazywać Konradowi, gdy dzwonił do mnie eks, bo zdawałam sobie sprawę, jak bardzo go to wkurzało”.
/ 16.05.2024 20:00
Kobieta z telefonem fot. Getty Images, yacobchuk

Gdy kilka lat temu braliśmy z Radkiem ślub, wydawało nam się, że to, co nas łączy, to prawdziwa miłość. Niestety, szybko okazało się, że pomyliliśmy zauroczenie z głębszym uczuciem, a nasz związek okazał się dość przeciętny – ani dobry, ani zły, po prostu nijaki.

Gdybyśmy dali sobie trochę więcej czasu, może wszystko potoczyłoby się inaczej, ale cóż, stało się. Trudno przyznać przed samym sobą, że nasze małżeństwo nie wypaliło, zwłaszcza że Radek to naprawdę w porządku gość i zawsze mogłam na niego liczyć. Problem w tym, że kompletnie nie odnajdywał się w roli męża i nie pasowało mu życie u boku żony. Niestety, czasem nawet najlepszy kumpel nie sprawdza się jako życiowy partner.

Życie z nim okazało się niemożliwe

Miał awersję do wszelkich ograniczeń, a co więcej, potrzebował mnóstwa własnej przestrzeni. Żył w swoim własnym świecie, do którego nie miałam wstępu. Nie zamierzałam narzucać się tam, gdzie nie byłam pożądana, ale jak można dzielić życie z kimś, skoro prawie nic nie robi się razem?

Rzecz jasna, poza łóżkiem – do tego Radek nie potrzebował specjalnych namów. Mnie to jednak nie wystarczało. Marzyłam o poczuciu bezpieczeństwa i wspólnych planach na przyszłość, a Radek był po prostu fajnym współlokatorem, którego obecność nie wiązała się z żadnymi zobowiązaniami czy oczekiwaniami.

Radek przyznał mi rację, że powinniśmy dać sobie szansę na szczęście w związku. Nie mieliśmy na myśli ratowania naszego małżeństwa, ale rozwód. Chcieliśmy się rozstać w przyjaźni, jak dwie bliskie osoby, które popełniły błąd, biorąc ślub, i teraz pragną odzyskać swoją niezależność.

Zdaję sobie sprawę, że to nie zdarza się często, kiedy dwoje ludzi po prostu postanawia pójść własnymi drogami, bez zaciętości czy pretensji. Gdy już sfinalizowaliśmy rozwód, daliśmy sobie słowo, że będziemy dalej przyjaciółmi. Czułam dumę, że potrafimy okazać taką klasę i dojrzałość.

„Czemu by nie?” – zadumałam się. Koleżeńskie relacje z eks to super opcja, łączyło nas przecież tyle wspólnych doświadczeń i nie ma co udawać, że da się o tym z dnia na dzień zapomnieć. Mąż na zawsze pozostawia ślad w pamięci, niełatwo go całkiem usunąć z historii naszego życia.

Rodzice chcieli nas ze sobą pogodzić

Identyczne stanowisko prezentowała moja matka, jednak postanowiła je wyrazić w bardziej stanowczy sposób.

– Córeczko, małżonek jest na zawsze. Może i zdradził, ale się opamięta. Zobaczysz, jeszcze się dogadacie i osiągniecie szczęście – namawiała.

– Radek nie ma kochanki – wtrąciłam z irytacją.

– No proszę, jak go bronisz. To miłość, kochanie – uradowała się rodzicielka.

– Wzięliśmy rozwód – zaznaczyłam dobitnie.

Mama niedbale wymachiwała dłonią.

– Ślub jest najważniejszy, a dokumenty rozwodowe spokojnie mogą wisieć przybite pinezką w toalecie. Pogodzicie się, wybaczając sobie nawzajem, i będzie git. Zaproponuj Radosławowi wspólny obiad w weekend, a tatuś z nim pogada. Kiedy małżonkowie nie potrafią się dogadać, rodzice muszą wziąć sprawy w swoje ręce – stwierdziła matka.

Tego było mi trzeba jak dziury w moście!

– Mamo, razem z Radkiem zdecydowaliśmy, że to koniec. Uczucie między nami wygasło.

– Co ty opowiadasz, nie wierzę własnym uszom! – Tata z impetem cisnął gazetę na stół.

– Spokojnie, kochanie. – Mama próbowała załagodzić sytuację. – W tej sprawie potrzebna jest subtelność.

– Co wy najlepszego wymyśliliście? – kontynuował ojciec, już nieco łagodniejszym tonem. – Dopiero co dorośliście, buzują w was hormony, ale w końcu się ustatkujecie, wyciszycie i…

– I tak będą mijać lata, prawda? Ani ja, ani Radek nie mamy na to ochoty. Zdecydowaliśmy się na rozstanie i rozpoczęcie wszystkiego od zera.

– Więc po co braliście ślub, skoro nie dbacie o małżeńską przysięgę? – zapytała mama.

Radek nie planuje zostać ojcem, twierdzi, że nie czuje się na siłach, by udźwignąć taką odpowiedzialność. I kto wie, czy kiedykolwiek będzie na to gotowy – postanowiłam użyć najmocniejszego argumentu.

Matka przestała mówić.

– Czy chce, czy nie chce… – niespodziewanie z sofy dobiegł głos taty. – Na co te pytania? Powinien zostać postawiony przed gotowym faktem i tyle.

– Cicho bądź – odparła mama, widząc moją minę.

– Tak? No to działajcie według własnego uznania i nie pytajcie mnie o zdanie – nadąsał się ojciec.

Przez blisko dwa lata borykaliśmy się z tym problemem, aż któregoś dnia poznałam Konrada. Moi rodzice uznali go za intruza, który bezprawnie wkroczył na ich terytorium. Trzeba było mnóstwo wyrozumiałości i dobrej woli, żeby wreszcie zaprzestali traktować go z rezerwą.

Umawiałam się z nim, bo tak wypadało

Polubili Konrada, kiedy urodził się Olaf. Zaimponował im tym, jak bardzo dba o maleństwo i że doskonale wie, czego potrzebuje niemowlak. Nie mieli pojęcia, że przed rozwiązaniem wkuwał na pamięć jakiś wiekowy poradnik o opiece nad bobasami, który gdzieś wyszperał.

Czułam ogromną radość, gdy los zetknął mnie z Konradem. Okazał się wspaniałym partnerem życiowym i tatą, moją przyszłością. Zastanawiałam się, czy nie powinnam czuć wdzięczności wobec Radka za to, że zniknął z mojego życia, umożliwiając mi spotkanie prawdziwej miłości. Trochę mi go było szkoda, bo został sam jak palec. Taką podjął decyzję. Radek, jak to on, korzystał z damskiego towarzystwa, ale specjalnie się nie angażował.

– Nie zrobię drugi raz takiej głupoty. Jestem samotnikiem z wyboru i już nikogo nie wpuszczę do swojej jaskini – chichotał, gdy opowiadał mi o swoim życiu.

Zgodnie z obietnicą nasza przyjaźń przetrwała. Sporadycznie rozmawialiśmy przez telefon, a niekiedy spotykaliśmy się przez przypadek u wspólnych znajomych. Kiedy na świat przyszedł mój synek, nie mogłam poświęcać Radkowi tak dużo uwagi jak wcześniej, ale on dbał o naszą relację.

Za każdym razem dopytywał, czy nie sprawia mi kłopotu. Kłamałam, mówiąc, że nie, ale wszyscy wiedzą, ile obowiązków ma się przy małym dziecku. Przekładając nogę na nogę i zerkając na zegarek, cierpliwie słuchałam o nieporozumieniach Radka z szefem, pocieszałam go, że przeziębienie go nie wykończy, i radziłam, jaki prezent wybrać dla jego dziewczyny na urodziny.

Radek wciąż przewijał się przez moje życie, nie potrafiłam o nim zapomnieć. Prawdę mówiąc, nawet nie próbowałam, bo czułam się niezręcznie. Daliśmy sobie słowo, że nadal będziemy kumplami, nie mogłam go tak po prostu olać. Robiłam co w mojej mocy, żeby Konrad nie dowiedział się o połączeniach od eks, bo zdawałam sobie sprawę, jak bardzo się wkurzał, gdy z nim gadałam.

– Czy ten człowiek nie może dać ci świętego spokoju? – marudził mąż. – Wcale nie jestem zazdrosny, po prostu mnie to irytuje. Ten przeklęty Radzio cię wykorzystuje. Czy kiedykolwiek zdałaś sobie sprawę, że kontaktuje się z tobą wyłącznie w momencie, gdy oczekuje wsparcia lub potrzebuje porady? Gość ciągle gada, że nie jest gotowy na poważną relację, a tak naprawdę lubi, gdy w pobliżu jest ktoś bliski. No i tak się złożyło, że padło akurat na ciebie, a mnie to zwyczajnie wkurza. Dziwisz się temu?

– Nie bardzo. Ale co powinnam zrobić w takiej sytuacji?

Spław typa raz a dobrze – rzucił szczerze Konrad.

Mówi się łatwo, pewnie on by dał radę, ale ja miałam z tym niezły problem.

Wkrótce pojawiła się szansa

Nadszedł telefon od Radka z prośbą o zaopiekowanie się jego psem podczas wyjazdu.

– To tylko tydzień, nie znam nikogo innego, komu mógłbym z taką ufnością zostawić Mańka pod opieką. Byłbym ci ogromnie zobowiązany.

– Momencik, muszę to skonsultować z Konradem – powiedziałam „z Konradem” zamiast „z mężem”, bo te słowa jakoś nie mogły mi przejść przez usta.

– Wykluczone – Konrad uciął temat. – Nie będziemy mu wyświadczać takiej grzeczności. Chyba ma kumpli, których mógłby o to samo poprosić?

– Spoko, dam sobie radę, bez obaw – powiedział beztrosko Radek, który najwyraźniej dosłyszał słowa Konrada. – Wybacz, że w ogóle o to pytałem.

– Nie ma sprawy, w każdej chwili możesz… – przerwałam, gdy napotkałam surowy wzrok mojego obecnego męża.

Po jakimś czasie odezwała się do mnie eks-teściowa. Z prośbą.

– Radek podrzucił mi swojego psiaka, zgodziłam się, bo przecież nie odmówię własnemu dziecku, ale jest mi ciężko. Ten pies ma sporo siły, szarpnął mnie tak mocno podczas spaceru, że aż się wywróciłam.

Mamo, nic ci się nie stało? – zapytałam, a Konrad momentalnie nadstawił uszu.

Dało się zauważyć, że był niezbyt zadowolony, ale jak inaczej powinnam się zwracać do byłej teściowej? Wcześniej nazywałam ją „mamo”, a teraz mam mówić per „pani”? W końcu z jej synem rozstaliśmy się polubownie, a z nią samą też nie miałam nigdy żadnych konfliktów, lubiłyśmy się.

Ten chaos zaczynał mnie przytłaczać

Nie pogardziłabym jakąś solidną awanturą, która postawiłaby wszystko na swoim miejscu.

– Trochę mnie poobijało, ale dam sobie radę. Mam tylko prośbę, abyś wzięła do siebie psiaka – oznajmiła, a ja zadeklarowałam, że po niego wpadnę.

Mamy zaopiekować się psem Radosława? – Konrad sprawiał wrażenie podejrzanie opanowanego, ale zdawałam sobie sprawę, że w środku aż się gotuje ze złości.

– Czy widzisz inne rozwiązanie?

Znalazłam się w sytuacji bez wyjścia – z jednej strony zależało mi na spokoju męża, a z drugiej nie wypadało mi odmówić mamie Radka. A nieszczęsny Maniek był całkiem niewinny, ktoś przecież musiał mu zapewnić opiekę.

– No dobra, niech ten pies u nas zostanie – Konrad nagle zmienił zdanie.

Radek zadzwonił, jak tylko wrócił z wyjazdu.

Byłem pewien, że nie zawiedziesz, kochana jesteś – dziękował. – To jak? Spotkamy się gdzieś w mieście? Zajmę się Mańkiem.

– Podrzucę go do ciebie pod wieczór – odparłam zgodnie z tym, co ustaliłam wcześniej z Konradem.

Sprawę z psem wziął w swoje ręce mój mąż

Oddanie zwierzaka prawowitemu właścicielowi odbyło się beze mnie, zajął się tym mój partner. Od tamtej chwili Radek zerwał z nami kontakt, a ja też nie widzę sensu, by dalej pielęgnować tę relację. Największym zaskoczeniem okazała się dla mnie reakcja mojego taty.

– Byłem pewny, że się ze sobą znów zwiążecie. Kręciłaś się wokół niego jak pszczółka – wypalił, gdy tylko wpadłam w odwiedziny.

– Tato, co ty opowiadasz! Jestem szczęśliwa u boku Konrada, kochamy się i mamy syna. Radek to zamknięty rozdział.

Mąż powinien być na dobre i na złe – znów zaczął swoje wywody.

– Konrad jest tym jedynym – ledwo powstrzymywałam się od płaczu.

– E tam, i tak zrobicie po swojemu – szybko spasował.

Dotarło do mnie, że muszę mocno ściskać kciuki, aby mój eks w końcu sobie kogoś znalazł. Bo jak nie, to za chwilę znowu będzie wydzwaniał, w końcu przecież lepsza kumpela od byłej małżonki nie istnieje. I nigdy nie da mi świętego spokoju.

Aneta, 32 lata

Czytaj także:
„Mąż był tyranem i sknerą. Kiedy umarł, wreszcie poczułam ulgę. Nie spodziewałam się jednak, że czeka mnie nowa miłość”
„Mam przeczucie, że mój zięć ma coś za uszami. Taki przystojniak widzi w mojej przeciętnej córce żonę? Nie wierze w to”
„Chciałam życie jak z bajki, a skończyłam w horrorze. Zamiast księcia, dostałam błazna, który uwiódł mi przyjaciółkę”

Redakcja poleca

REKLAMA