Praca, którą znalazłam po długich miesiącach poszukiwań, spełniała wszystkie moje oczekiwania. I tylko jeden mały szczegół wprawiał mnie w pewnego rodzaju zadziwienie: byłam w tej firmie jedyną zatrudnioną kobietą! Nie martwiło mnie to na szczęście, bo mam dwóch starszych braci, a w dodatku, od kiedy pamiętam, byłam sportowym typem. Lubię wysiłek, rywalizację i wygodną elegancję, która w moim wydaniu polegała na tym, że niemal nie rozstawałam się ze spodniami i butami na płaskim obcasie. Na palcach jednej ręki można zliczyć okazje, kiedy robiłam makijaż, wkładałam szpilki i sukienki.
Należałam do męskiego świata
– Wymarzona sytuacja: sami mężczyźni i ty jedna – wzdychała Iwonka, wielbicielka spódniczek mini i jedwabnych apaszek. – Na pewno sobie kogoś znajdziesz – wyrokowała z nutką zazdrości w głosie.
Moja przyjaciółka była przekonana, że z grupy współpracowników prędzej czy później wyłowię kogoś interesującego, kto tak samo jak ja szuka miłości. Szczerze mówiąc, ja też miałam nadzieję, że faktycznie tak się stanie. Jak każda kobieta „w pewnym wieku” marzyłam o tym, że los w końcu postawi na mojej drodze kogoś wyjątkowego. Jednak czas mijał, a nikt taki się nie pojawiał. Koledzy z pracy lubili mnie, lecz żaden nie tracił rezonu na mój widok. Zaczynałam się już coraz bardziej niepokoić.
– Kochana, coś ze mną nie tak – żaliłam się któregoś wieczoru Iwonce. – Przecież pracuję w tłumie facetów, z których ponad połowa to całkiem przyzwoici kawalerowie. Sama mówiłaś, że w kandydatach na męża będę mogła przebierać jak w ulęgałkach, tymczasem ja ciągle jestem sama! Żaden nie zaprosił mnie nawet na kawę i nic nie zapowiada, że dla któregoś mogłabym stać się tą jedną jedyną. Jestem niewidzialna, ot co! – podsumowałam, dolewając sobie czerwonego wina.
Iwonka zrobiła zafrasowaną minę i powiedziała wprost:
– Owszem, jesteś niewidzialna, ale na własne życzenie! Zapominasz, że jesteś kobietą, a mężczyźni to wzrokowcy.
Zamurowało mnie. Szybko wstałam i pomaszerowałam przed lustro.
Co było nie tak?
– Mam długie włosy, biust, wcięcie w talii – wyliczałam na swoją obronę.
– No i co z tego, skoro ukrywasz się pod workowatymi swetrami, a włosy spinasz w nudny kucyk? – Iwonka wydęła usta i z gracją, zakładając nogę na nogę, dodała, że gdyby ona pracowała w takim męskim zespole, to na pewno nie narzekałaby na brak zainteresowania.
Ubodło mnie to. Kiedy wyszła, zabrałam się za przegląd zawartości szafy. Dominowały w niej wygodne spodnie, swetry i mokasyny w różnych kolorach, Nie było za to ani jednej ładnej sukienki, nie mówiąc już o butach na obcasie. Słowa Iwony, choć dotknęły mnie do żywego, były też przysłowiowym kubłem zimnej wody. Doceniłam, że powiedziała mi to wprost. Bez makijażu, w kucyku i luźnych spodniach trzydziestolatka może być superkumplem, ale nie kobietą, z którą chce się iść na randkę. Myślałam, że tak nie jest, ale może się myliłam?
– Pora to zmienić – oznajmiłam zdeterminowana swojemu odbiciu w lustrze.
Już następnego dnia po pracy pobiegłam do fryzjera. Obcięłam się na modnego w tym sezonie boba. Kupiłam też ołówkową spódnicę przed kolano i kozaki na wysokim koturnie. Zmiana nie była jakaś szokująca, kiedy jednak następnego dnia weszłam do firmy, spostrzegłam ukradkowe spojrzenia.
– Jesteś dzisiaj jakaś inna – skomentował koło południa Tomek, który od kilku chwil taksował mnie wzrokiem.
– Nie ma okularów! – krzyknął Sławek z boksu obok, a ja wybuchłam śmiechem.
Co jak co, ale wzrok zawsze miałam jak sokół, a poza okularami słonecznymi nigdy nie używałam innych.
– Pudło, a pamięć do wymiany! – powiedziałam i podpatrzonym u Iwonki ruchem założyłam nogę na nogę.
Buty na platformie i wąska spódnica wymusiły, że poruszałam się teraz zupełnie inaczej niż w dżinsach i adidasach: stawiałam mniejsze kroki i już nie kołysałam się tak nonszalancko na boki.
To chyba robiło wrażenie
Podczas przerwy na lunch podszedł do mojego biurka Tomek. Zebrał się na odwagę i zaprosił mnie do pobliskiego baru, a kiedy po południu sięgałam po płaszcz, zaproponował nawet, że podwiezie mnie do domu.
– Deszcz pada, a ty masz taką krótką spódniczkę – wytłumaczył swoją propozycję, raz po raz zerkając na moje nogi.
Nie spodziewałam się, że za sprawą kilku kobiecych atrybutów – obcasów, dopasowanej spódnicy i szminki – z dnia na dzień w nieśmiałym Tomku obudzę szarmanckiego dżentelmena. Tymczasem, dokładnie tak jak mówiła Iwonka – to zadziałało!
Tomek był wzrokowcem… Na szczęście miał też – tak jak chyba każdy mężczyzna – krótką pamięć. Otwierając przede mną drzwi swojego auta, patrzył na mnie zupełnie inaczej niż poprzedniego dnia, kiedy siedziałam metr od niego w swoich ulubionych dżinsach i flanelowej koszuli. Jakby teraz zobaczył we mnie zupełnie nową osobę. A muszę przyznać, że mnie on też się bardzo podoba… Dlatego zgodziłam się iść z nim na randkę.
Czytaj także:
„Randki traktuję jak przesłuchanie. Bajerantów eliminuję na starcie, szukam tylko bogatych i mądrych kandydatów”
„Zaprosiłem córkę na randkę. Chciałem, żeby pomimo rozwodu rodziców, nadal miała prawidlowy wzorzec męskości”
„Nie wiem, czy dam radę być samotną matką. Może powinnam przymknąć oko na to, że mój facet przespał się z eks?”