„Przyjaciółka podrywała >>dla sportu<< zajętych mężczyzn. Przymykałam na to oko, póki nie wzięła się za faceta mojej siostry”

kłótnia przyjaciółek fot. Adobe Stock, djoronimo
„Lilka miała podejrzenia, że Łukasz ją zdradza. Ostatnio zostawał w pracy jeszcze dłużej niż zwykle, nagle spadł mu entuzjazm do ślubnych przygotowań, a kilka razy w nocy dostał sms-y, które natychmiast odebrał i na pytanie kto to, odpowiedział, że pomyłka i błyskawicznie skasował”.
/ 17.09.2022 16:30
kłótnia przyjaciółek fot. Adobe Stock, djoronimo

Poznałam ją, gdy była skromną, szarą myszką. A potem nagle rozkwitła, ale nie wpłynęło to dobrze na jej charakter. Chciała uchodzić za kobietę fatalną, i podrywała wszystkich zajętych facetów, którzy stawali jej na drodze. Tolerowałam to do czasu, aż zarzuciła sieci na nieodpowiednią osobę.

Zapowiadała się na spokojną, ułożoną dziewczynę. W liceum jako ostatnia z klasy zaczęła się malować. Do matury nie założyła krótkiej spódniczki, a na studniówkę przyszła w czymś, co przypominało habit. Śmiałyśmy się z dziewczynami, że zamiast na studia, Iza pójdzie w tym prosto do zakonu.

Myliłyśmy się. Iza nie tylko szybko zmieniła garderobę, ale też zaczął imponować jej styl życia, który wcześniej nazywała „pustym”. Kiedy poszła na studia, przefarbowała włosy na blond, doczepiła sztuczne rzęsy, zaczęła chodzić na solarium. No i odchudziła się co najmniej z dziesięć kilo. Wyglądała naprawdę atrakcyjnie, ale zupełnie nie w swoim dotychczasowym stylu. Z koleżanek z klasy tylko mnie jeszcze dopuszczała do siebie. Reszta poszła w odstawkę. Wolała spotykać się z dziewczynami, których największą ambicją było chodzenie na zakupy do galerii handlowych, wypatrywanie promocji na markowe ciuchy i podrywanie facetów w klubach.

Traktowała to jak zabawę albo sport

– Ona chyba próbuje sobie odbić czasy liceum, kiedy była szarą myszką i pies z kulawą nogą się za nią nie obejrzał – powiedziała Mariola, moja koleżanka ze szkolnej ławki. – Zobaczysz, pewnego dnia wpadnie w ręce jakiegoś łysego głupka z dyskoteki, który pobawi się nią i rzuci jak zużytą zabawkę i dopiero wtedy się dziewczyna obudzi.

Mariola bardzo się myliła. Izka okazała się być cwańsza, niż którejkolwiek z nas przyszłoby do głowy. To ona stawiała facetom warunki. Miała w sobie jakiś piekielny talent do podrywania facetów, którego wcześniej nie ujawniała. Przychodziła do klubów jak po swoje. Już w progu robiła szybki przegląd parkietu i selekcjonowała kandydatów. Bezpardonowo podchodziła do swojej ofiary, czarowała uśmiechem, głębokim dekoltem i krótką spódniczką, i już za chwilę nieznajomy stawiał jej drinka. Kończyło się to różnie. Zwykle Iza wychodziła z klubu z jakimś nowym mężczyzną. Czasem była to akcja na jedną noc, czasem zaliczała z nim jeszcze kilka randek.

Mówiłam Izie wprost, co o tym myślę. Że zachowuje się trochę jak prostytutka, że w ten sposób nigdy nie znajdzie wartościowego człowieka i szybko wyrobi sobie fatalną opinię na mieście. Ale ona miała to gdzieś. Nie zerwałam z nią kontaktów, bo oprócz tego, że odbiło jej na punkcie facetów, nadal była inteligentną dziewczyną, na której można było polegać. Nadal się przyjaźniłyśmy.

Poza tym miałam nadzieję, że po studiach, kiedy zacznie już dorosłe życie, zmieni podejście.

Każdy musi się wyszumieć, a ona ten etap po prostu przechodzi później niż my wszystkie – mówiłam do Lilki, mojej młodszej siostry, która po każdej sobocie, gdy natknęła się w którymś ze studenckich klubów na Izę, wracała do domu zniesmaczona.

– Nie wierzę, że ona kiedykolwiek się zmieni – mówiła Lilka. – Nie znam jej, ale z twoich opowiadań wynika, że to niereformowalny typ, non stop musi z jakąś kobietą rywalizować o mężczyznę. Nie zauważyłaś, że ją interesują wyłącznie zajęci faceci?

Na to nie zwróciłam wcześniej uwagi. Wydawało mi się, że dla Izki liczy się tylko to, czy facet ma gruby portfel i czy jest w jej typie.

– Chyba żartujesz? – naskoczyła na mnie Mariola. – Przecież ona zagaduje do różnych, ale później wybiera tylko takich facetów, którzy już są zajęci. Powiedziała mi kiedyś, że lubi wyzwania, a stałe związki ją nie interesują, więc zajęci faceci są dla niej idealni do krótkich romansów.

Pamiętam, że wtedy pierwszy raz naprawdę pomyślałam, że Izka jest niespełna rozumu.

– Ty się powinnaś leczyć – powiedziałam jej w końcu prosto w oczy. – Nie rozumiesz, że ranisz innych ludzi, rozbijasz związki, niszczysz te kobiety, którym zabierasz facetów?

– Przecież ja im ich nie zabieram – zaśmiała się Iza. – Ja ich im najdalej po miesiącu oddaję, jak już wiem, że są moi. Byłabym złym człowiekiem, gdybym faktycznie każdego z tych facetów zaciągała przed ołtarz. A ja ich tylko pożyczam. Jestem młoda, atrakcyjna, chcę sobie trochę poużywać życia. Co, tylko facetom wolno?

W końcu dałam spokój. Każdy człowiek ma jakieś wady, pomyślałam. Widocznie Izka ma akurat tę.

Przyszedł czas, że obie skończyłyśmy studia, szukałyśmy pracy. Iza swoją znalazła bardzo szybko. Ja miałam kłopoty. Nie mogłam znaleźć nic ciekawego, a musiałam spłacać kredyt studencki, którym pokrywałam wcześniej studia wieczorowe. Izka bez słowa prośby mi pomogła.

– Wiesz, że mój stary ma pieniądze i mi nie odmówi – powiedziała, pożyczając mi dwanaście tysięcy od ręki. – Oddasz, jak będziesz mogła, a teraz skup się na szukaniu porządnej roboty, nie bierz byle czego tylko dlatego, że jesteś pod presją – poradziła.

Taka właśnie była Izka. W temacie facetów nie mogłam się z nią dogadać, ale w innych sprawach zawsze można było na nią liczyć.

To niemożliwe. Nie byłaby aż tak okrutna

To od innych koleżanek dowiedziałam się, że Izka po dwóch miesiącach w pierwszej pracy zbajerowała prezesa tej firmy tak, że tamten zastanawiał się, czy nie zostawić dla niej żony i trójki dzieci. Sprawa na szczęście rozeszła się po kościach, bo Iza uznała, że robi się niebezpiecznie i lepiej brać nogi za pas. Znalazła sobie nową pracę. Ale tam też już po kilku tygodniach zaczęła spotykać się z jakimś przystojnym menadżerem. Była w swoim żywiole.

Wtedy nie miałam z nią kontaktu przez jakieś dwa miesiące, chociaż wyciągała mnie na kawę, bo cały wolny czas spędzałam z Lilką, na jej przygotowaniach do ślubu. Moja młodsza siostra wychodziła za mąż, a ja jako starsza druhna miałam całą masę roboty z pomaganiem jej przy organizacji. Oboje z Łukaszem wymarzyli sobie wielkie wesele, na ponad dwieście osób. Skoordynowanie takiej imprezy to naprawdę wyzwanie zwłaszcza, że Łukasz całe dnie siedział w tej swojej nudnej korporacji.

Średnio co drugi dzień przepraszał Lilkę, że niestety znów nie będzie mógł jej pomóc, bo musi zostać po godzinach w biurze. Rehabilitował się tylko w weekendy, ale to było mało. Gdyby nie ja, Lilka nic by nie przygotowała do wesela. Pierwszy raz zorientowałam się, że coś jest nie tak na przymiarce sukni ślubnej. Lilka była wyraźnie zgaszona i miała takie szkliste oczy. W ogóle nie cieszyła się z tej sukni, chociaż naprawdę wyglądała w niej jak gwiazda filmowa na gali oscarowej.

– Siostra, co się dzieje? – zapytałam ją w przebieralni, gdy byłyśmy same.

– Nic, wszystko okej, jestem po prostu trochę zmęczona tą organizacją – powiedziała wymijająco, a ja czułam, że kłamie.

– Mamę oszukasz, Łukasza oszukasz, ale starszej siostry nie oszukasz – powiedziałam jej, gdy siedziałyśmy po męczących przymiarkach w kawiarni obok salonu i odpoczywałyśmy przy herbacie. – Mów, co się dzieje. Coś z Łukaszem, tak? Wkurza cię to, że jest takim pracoholikiem i wszystko co związane ze ślubem jest na twojej głowie?

– Może on tam tyle siedzi wcale nie dlatego, że jest pracoholikiem – powiedziała w końcu Lilka i zobaczyłam, że siłą powstrzymuje się, żeby nie wybuchnąć płaczem.

Lilka miała podejrzenia, że Łukasz ją zdradza. Ostatnio zostawał w pracy jeszcze dłużej niż zwykle, nagle spadł mu entuzjazm do ślubnych przygotowań, a kilka razy w nocy dostał sms-y, które natychmiast odebrał i na pytanie kto to, odpowiedział, że pomyłka i błyskawicznie skasował.

– To chyba ta nowa dziewczyna, która jest asystentką zarządu, zawraca mu głowę – przypuszczała Lilka. – Kilka tygodni temu dużo o niej opowiadał. Że chociaż nowa, łapie wszystko w lot, że jest inteligentna, zabawna. I nagle przestał o niej mówić. Jakby miał coś do ukrycia.

W najodważniejszych i najbardziej absurdalnych scenariuszach nie przyszło mi do głowy, że może chodzić o Izkę. Przecież ona znała moją siostrę, powinna kojarzyć jej narzeczonego, nie byłaby aż tak okrutna i bezmyślna. Poza tym mieszkamy w sporym mieście. Nawet jeśli Lilka miała rację i jakaś dziewczyna z pracy Łukasza przystawiała się do niego, mogła to być każda jedna z ulicy.

Kiedy dwa tygodnie później Iza podała mi adres restauracji, w której chciała koniecznie zjeść ze mną lunch, zadrżało mi serce. To była stołówka firmowa, która jest w biurowcu korporacji Łukasza. „To niemożliwe, żeby ona tam teraz pracowała” – pomyślałam. Poszłam na ten lunch, bo Iza wierciła mi dziurę w brzuchu od kilku dni.

– Nie mam nikogo, z kim mogłabym o tym pogadać – powiedziała wprost. – Wszystkie koleżanki powyjeżdżały na urlopy czy delegacje, a muszę się komuś mądremu zwierzyć, bo zwariuję. Potrzebuję rady.

Nie zostawiłam na niej suchej nitki

Gdy czekałam na nią przy stoliku o umówionej godzinie modliłam się tylko, żeby Izka nakarmiła mnie zaraz głupkowatą opowieścią o kolejnym facecie z dyskoteki i żeby kamień spadł mi z serca.

– Cholera, chyba pierwszy raz w życiu się zakochałam – wypaliła zanim zdążyła usiąść. – To jest facet z mojej nowej pracy. Musiałam odejść z poprzedniej, bo jeden koleś nie dawał mi tam spokoju, odkąd po firmowej imprezie wylądowaliśmy w łóżku. Ale ten tu to zupełnie co innego – przekonywała mnie. – Po raz pierwszy mam ochotę kontynuować tę znajomość, zależy mi na nim. Wiesz, ile czasu i trudu zajęło mi zaciągnięcie go do łóżka? Ten facet jest na miesiąc przed ślubem. Jest z tych porządnych, ale tak wszedł mi do głowy, że nie mogłam go sobie odpuścić. Coś jest ze mną nie tak, że zaczynam kierować się uczuciami?

– A jak nazywa się ten mężczyzna? – zapytałam tylko, choć przypuszczałam, co usłyszę i miałam ochotę wziąć widelec, który leżał obok mojej ręki i wbić go Izce prosto w oko.

Myślę, że podobnej sceny ta stołówka jeszcze nie widziała. Nie pamiętam, czy po tym idealnie skrojonym seksownym damskim garniturze pierwsza spłynęła zupa czy buraczki, które zamówiła Iza, ale w finałowym momencie wyglądała jak klaun.

– Teraz pójdziesz na górę i dosadnie powiesz Łukaszowi, że to była pomyłka i że nigdy więcej się z nim nie spotkasz oraz poszukasz sobie nowej pracy. A jeśli tego nie zrobisz, wszyscy w twoim biurze i okolicy dowiedzą się, że puszczasz się z każdym – nie przebierałam w słowach, a miałam sporą publiczność, bo to był akurat szczytowy moment, kiedy pracownicy zeszli na obiad. – Nie chcę cię znać, nigdy więcej do mnie nie dzwoń i nie kontaktuj się ze mną! – wykrzyczałam jej.

Łukasz nie przyznał się Lilce do zdrady, a ja nie powiedziałam jej prawdy. Izka napisała mi tylko SMS-a, że Łukasz już dla niej nie istnieje i że przeprasza za wszystko. Prosi mnie, żebym jej wybaczyła, że nie miała pojęcia, że to facet mojej siostry. Ale dla mnie ta dziewczyna już nie istnieje.

Najważniejsze, że Łukasz przyszedł po rozum do głowy i zrozumiał, jak wiele mógł stracić. Odpokutował winy, zaczął grać pierwsze skrzypce w przygotowaniach do wesela. Wziął sobie nawet miesiąc urlopu, żeby więcej czasu spędzić z narzeczoną. Teraz są z Lilką już prawie rok po ślubie i na razie wszystko układa się tak, jakby nigdy w ich życiu nie pojawiła się ta żmija w kobiecym ciele.

Czytaj także:
„Przyjaciółka bezczelnie wplątała mnie w swoją żałosną intrygę. Gdy ja przeżywałam katusze, ona smażyła tyłek na plaży”
„Siostra ani myślała pomagać przy chorej mamie, ale spadek od niej wyłudzić potrafiła. Cóż, chyba spotkamy się w sądzie”
„Powiedziałem żonie i dzieciom, że mój ojciec nie żyje. To nieprawda, ale chyba lepiej dla wszystkich, żeby tak myśleli”

Redakcja poleca

REKLAMA