Mateusza poznałam trzy lata temu. Był bratem ciotecznym mojej przyjaciółki ze studiów, Julity. Już po kilku randkach wiedziałam, że to z nim chcę spędzić resztę życia. Był taki przebojowy, zaradny. Czułam, że przy nim nie zginę. Robiłam więc wszystko, by odwzajemnił moje marzenie. Nie było łatwo, bo twierdził, że nie zamierza wiązać się na stałe z żadną kobietą, ale w końcu poprosił mnie o rękę. Byłam taka szczęśliwa!
Julita od razu mnie ostrzegła
Z dumą prezentowałam wszystkim pierścionek zaręczynowy. Julicie oczywiście też go pokazałam, gdy tylko pojawiła się na zajęciach.
– Prawda, że piękny?
– Tak – odparła, ale jakoś tak bez przekonania.
Zdziwiłam się. Myślałam, że będzie szczęśliwa, a ona wyglądała na zatroskaną.
– Co jest? Nie cieszysz się, że będziemy rodziną? – zapytałam zawiedzionym głosem.
– Nie, nie cieszę się – wypaliła.
– Jak to? Masz coś do mnie? Myślisz, że wasza rodzina jest lepsza od mojej? – nastroszyłam się.
– Przestań się wściekać. Nie chodzi o ciebie czy twoich bliskich. Jesteście w porządku.
– Nie? To o co?
– O Matiego.
– Nie rozumiem…
– Lubię go i chcę dla niego jak najlepiej, ale wiesz co? Uważam, że kompletnie nie nadaje się na męża. Zresztą nie tylko ja tak sądzę. Nawet ciotka po cichu współczuje dziewczynie, która kiedyś za niego wyjdzie.
– A to dlaczego?
– Jakby ci to powiedzieć… Otóż Mati ma tylko jedną, ale za to bardzo denerwującą słabość: kobiety. Nie potrafi się oprzeć. Gdy tylko zobaczy jakąś atrakcyjną, a do tego chętną panienkę, od razu diabeł w niego wstępuje.
– Chyba żartujesz! Jesteśmy razem od trzech lat i ani razu mnie nie zdradził!
– Tak ci się tylko wydaje… – mruknęła pod nosem.
– Że co?! – nie byłam pewna, czy dobrze słyszałam.
– Nic, nic… Chciałam tylko powiedzieć, że jak człowiek jest zakochany, to nie widzi, że obiekt jego westchnień nie jest takim ideałem, na jaki wygląda… – zawiesiła głos.
– O czym ty do cholery mówisz?! Chyba pomyliłaś Mateusza z innym facetem. To najwspanialszy człowiek pod słońcem. I kocha mnie nad życie. Prawie codziennie mi to powtarza. Daruj więc sobie te głupie gadki i powiedz, o co ci naprawdę chodzi.
– O nic. Po prostu bardzo cię lubię i nie chcę, żebyś w przyszłości cierpiała, gdy przyłapiesz go na zdradzie…
– Dzięki za troskę, ale nie będę. Możesz być tego pewna! – odparłam z mocą i ostentacyjnie wsadziłam nos w książkę.
Nie miałam zamiaru dłużej wysłuchiwać tych bzdur. Chyba to zrozumiała, bo popatrzyła na mnie ze współczuciem i zamilkła. I całe szczęście, bo gdyby próbowała ciągnąć temat, to chyba bym się obraziła do końca życia.
Byłam zła, ale musiałam sprawdzić...
Rozmowa z Julitą porządnie mnie wkurzyła, ale też dała do myślenia. Choć bardzo się starałam, nie potrafiłam zapomnieć o tym, co mi powiedziała. Nie chodziło o to, że nie ufałam Mateuszowi. Wierzyłam w jego miłość i wierność bezgranicznie. Zastanawiałam się tylko, dlaczego przyjaciółka sprzedała mi te rewelacje. Czyżby miała do niego jakiś żal? A może to mnie wzięła na celownik? Do tej pory wydawało mi się, że jest lojalną kumpelką, ale kto wie, co tam chodziło jej po w głowie.
Tak mnie to męczyło, że po zajęciach postanowiłam pojechać do Mateusza i spróbować wybadać, w czym rzecz. Tamtego wieczoru nie planowaliśmy spotkania, bo miał pracować nad jakimś ważnym projektem, ale pomyślałam, że jak się dowie, z czym przychodzę, to nie będzie zły, że mu przerwałam. Nie wiem, dlaczego nie zadzwoniłam, że przyjdę. Chyba tak byłam zaaferowana całą sprawą, że do głowy mi nie przyszło, by się zapowiedzieć. Mateusz był bardzo zaskoczony, kiedy pojawiłam się w drzwiach…
– Co tu robisz?! – wybałuszył oczy.
– Musimy pogadać – chciałam wejść do mieszkania, ale mnie zatrzymał.
– Koniecznie dzisiaj? Przecież mówiłem ci, że będę zajęty – wycedził.
– Nie wygłupiaj się. Nie będziemy przecież gadać na klatce! To bardzo ważna sprawa, inaczej bym nie przychodziła!- zdenerwowałam się, że nie chce wpuścić mnie do środka.
– To może wpadniesz za godzinę?
– A to czemu? Ukrywasz tam kogoś?
– Nie wygłupiaj się. Po prostu muszę skończyć tę cholerną robotę. A wiesz, że przy tobie to niemożliwe. Nie dam rady się skupić, będę myślał tylko o jednym… – uśmiechnął się przepraszająco.
– No dobrze. Przejdę się po sklepach – odparłam udobruchana. I wtedy…
– Kochanie! Co tak długo odbierasz tę pizzę? Umieram z głodu! – dobiegł mnie z sypialni damski głos.
Po chwili w przedpokoju pojawiła się długonoga brunetka. Miała na sobie tylko koszulę Mateusza. Zamurowało mnie. Czy to co widzę jest prawdą, czy koszmarnym snem? Szczypałam się w rękę w nadziei, że się obudzę.
– Kto to jest?! – wykrztusiłam wreszcie.
– Moja koleżanka z pracy, Magda. Pomaga mi w przygotowaniu projektu – Mateusz nie stracił rezonu.
– W takim stroju? Masz mnie za idiotkę?! Nie wierzę! Wczoraj mi się oświadczyłeś, a dziś… To obrzydliwe! – ryknęłam i zanim zdążył coś powiedzieć, odwróciłam się na pięcie i pobiegłam do samochodu. Bałam się, że jeśli zostanę tam choćby minutę dłużej, to oszaleję. Zabiję ją, jego, a na końcu siebie…
Byłam taka głupia i ślepa
Przez całą drogę do domu płakałam. Cud, że nie spowodowałam wypadku, bo nic nie widziałam. Na zmianę wyłam i wyzywałam Mateusza. Gdy w końcu walnęłam się na łóżko, obiecałam sobie, że choćby błagał mnie o wybaczenie na kolanach, to się nie złamię. Rzucę mu pierścionek zaręczynowy w twarz i wywalę na zbity pysk!
Minął dzień, potem drugi i trzeci, a Mateusz się nie odzywał. Żadnego telefonu, maila, esemesa. Nie rozumiałam, co się dzieje. Byłam przekonana, że przyjedzie do mnie jeszcze tego samego dnia. Będzie się tłumaczył, przepraszał, obiecywał poprawę. Tymczasem zniknął. Byłam coraz bardziej zdezorientowana i… załamana.
Tak, złapałam się na tym, że tęsknię za Mateuszem. Ciągle go kochałam. Próbowałam wmówić sobie, że jest inaczej, ale się nie udawało. Po tygodniu byłam mu nawet gotowa wybaczyć zdradę. Byle tylko obiecał, że to się już nigdy nie powtórzy…
W końcu się pojawił. Nie padł jednak na kolana, tylko usiadł w fotelu i patrzył na mnie wyczekująco. Zbiło mnie to z tropu.
– Nie masz mi nic do powiedzenia? – zapytałam, siląc się na spokój.
– A co byś chciała usłyszeć? – zapytał z niewinną minką. Aż poczerwieniałam.
– Żartujesz?! Przyłapałam cię z panienką!
– Nie rozumiem, czemu się denerwujesz. Przecież nic wielkiego się nie stało. Tamta kobieta chciała się rozerwać, ja też, no to zaprosiłem ją do siebie – tłumaczył.
– I uważasz, że to w porządku?
– Pewnie, że nie!
– Przynajmniej w jednym się zgadzamy…
– Właśnie. Dałem się głupio przyłapać i sprawiłem ci przykrość…
– Co proszę?!
– O rany, co jesteś taka zdziwiona? Gdybyś uprzedziła, że przyjedziesz, to bym ją spławił.
– Chcesz powiedzieć, że to ja zawiniłam? – dopytywałam się, bo wciąż nie wierzyłam.
– Coś w tym rodzaju. Jak mówi przysłowie: czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal – zachichotał.
– Człowieku, czy ty słyszysz, co mówisz?! A gdzie miłość, wierność… – jęknęłam.
– Ależ Izuniu, to ciebie kocham. Do tamtej kobiety nic nie czuję. To był tylko seks. A wierność? Wybacz szczerość, ale nie wyobrażam sobie, że przez resztę życia miałbym się kochać jedynie z tobą. To wbrew naturze!
– Słucham?!
– Jestem prawdziwym facetem, a więc łowcą. Muszę czasem wybrać się na polowanie. Chyba to rozumiesz, prawda? – patrzył mi w oczy.
Policzyłam do dziesięciu.
– Wiesz co, kochanie? Nie lubię myśliwych. Zabieraj się więc razem ze swoją pukawką i poluj do woli. Byle z dala ode mnie! – rzuciłam mu pierścionek zaręczynowy. Wyszedł, ale miał taka minę, jakby naprawdę nie rozumiał, dlaczego mu go zwróciłam. Minęły dwa miesiące. Wciąż leczę się z miłości do Mateusza. Nie spotkałam się z nim, choć wydzwaniał i błagał o wybaczenie. Nie wierzę mu. Jak ktoś lubi polować, będzie to robił. Wolę być sama, niż dzielić się nim z innymi kobietami. A jak znudzi mi się samotność, to poszukam sobie jakiegoś ekologa.
Czytaj więcej prawdziwych historii:
Śmierć psa przeżyłam bardziej, niż śmierć matki
Matka odbiła mi faceta, w którym byłam zakochana
Mąż ukrywał przede mną choroby psychiczne w rodzinie