Mateusz i ja wybieramy się dziś do klubu. Będzie grała fajna kapela. Pójdziesz z nami? – spytała przyjaciółka.
– Trochę boli mnie głowa – wymówiłam się szybko. – I pomogę mamie piec ciasto. Ona nie ma już siły wszystkiego robić sama.
Gosia spojrzała na mnie badawczo.
– Iza... Wiem, że nie przepadasz za moim narzeczonym – wypaliła. – Ale naprawdę nie chcę, że przez to popsuło się między nami. Mati ma wiele zalet i naprawdę zyskuje przy bliższym poznaniu. Przekonasz się!
Poczerwieniałam jak burak.
„Mam go poznać jeszcze bliżej? – pomyślałam. – Jak bardzo? Nie wystarczy, że z nim sypiam od trzech miesięcy?!”.
Gosia chyba wzięła moje zakłopotanie za dobry znak, bo objęła mnie serdecznie.
– Zobaczysz, wszystko się między wami ułoży. Oboje jesteście dla mnie ważni. Mam nadzieję, że jednak znajdziesz trochę czasu i przyjedziesz do klubu. Zamówimy twoje ulubione piwo i będziemy czekać.
Ucałowała mnie i pognała do samochodu, który właśnie podjechał. Znałam go dobrze, to była mazda Mateusza. Wykręcił teraz z piskiem opon, wychylił się przez otwarte okno i krzyknął do mnie: „Cześć!”, a potem mrugnął znacząco, czego Gosia już nie mogła widzieć. Nie lubiłam tego samochodu, bo był mały i ciasny. Niezbyt wygodnie było się w nim kochać, chociaż nasz pierwszy raz zaliczyliśmy właśnie w ten sposób.
Wcześniej uważałam, że daleko mi do femme fatale. Owszem, jestem dość atrakcyjna i lubię mieć czerwone paznokcie, szczególnie u stóp. Ale nie zauważyłam, abym emanowała jakimś zdradliwym urokiem działającym na mężczyzn. Od wąskich spódnic z astronomicznym rozcięciem do połowy uda wolę stroje sportowe. Owszem, czasem zdarza mi się nie nosić stanika, lecz za to nie podkreślam biustu obcisłymi bluzkami z wielkim dekoltem.
Mateusz miał mnie tylko podwieźć
Tamtego wieczoru byłam jednak naprawdę seksownie ubrana, bo wracałam ze służbowego przyjęcia. Było już ciemno, ale ponieważ nie miałam kasy, nie zdecydowałam się na taksówkę. Szłam więc na wysokich obcasach po nierównym chodniku, przeklinając w duchu, że nie wzięłam płaskich butów na zmianę. Chociaż niby gdzie je miałam schować? Do tej kopertówki?! Nagle za plecami usłyszałam szum silnika samochodu, który zaczął zwalniać, a potem zatrzymał się tuż obok mnie.
– Dokąd to, laleczko? – zawołał kierowca.
Już miałam rzucić się do ucieczki, kiedy za kierownicą rozpoznałam Mateusza.
– Wsiadaj, podrzucę cię – zaproponował.
Jechał właśnie do Gośki. Jeszcze wtedy nie byli zaręczeni, a nawet kłócili się dość często i oboje przebąkiwali o rozstaniu. Ja się nie usprawiedliwiam – naprawdę tak było, chociaż wiem, że nie powinnam była rzucać się w ramiona Mateusza. Jednak to zrobiłam. A raczej to on rzucił się na mnie, gdy podjechaliśmy pod mój dom. Wcześniej przez całą drogę pożerał mnie wzrokiem!
To było silniejsze od nas
– Powinnaś zawsze chodzić tak ubrana – powiedział, gdy tylko wsiadłam do auta.
– Jasne – prychnęłam. – Żeby faceci zaczęli się do mnie ślinić.
– A jeśli już się ślinią? – spytał i spojrzał mi głęboko w oczy!
Potem ruszył nieśpiesznie. W milczeniu trawiłam to, co mi przed chwilą powiedział. Kiedy przejeżdżaliśmy pod blokiem Gośki, oboje odruchowo spojrzeliśmy w górę. W żadnym z pokojów nie paliło się światło.
– Jeszcze nie wróciła – mruknął Mateusz.
– A może już poszła spać? – odparłam, ale oboje wiedzieliśmy, że to nieprawda: Gośka była nocnym markiem.
– Może poczekasz na nią u mnie? – spytałam Mateusza, gdy dojechaliśmy pod mój blok.
– Nie wiem, czy… – odwrócił się do mnie i nagle zamarł, wpatrzony w mój dekolt.
Chwilę później całowaliśmy się jak szaleni. Na tym pocałunku powinniśmy byli zakończyć! Pewnie potem i tak przez jakiś czas zachowywalibyśmy się sztywno, może krew by w nas jeszcze buzowała, ale była szansa... Tylko że myśmy z niej nie skorzystali.
– Ja… – zająknęłam się, gdy znowu siedziałam na swoim miejscu, usiłując doprowadzić garderobę do porządku.
– Musisz wiedzieć, że ja naprawdę bardzo kocham Gośkę – przerwał mi Mateusz, jakby bał się usłyszeć z moich ust jakieś niestosowne wyznanie.
– Ja też ją kocham – wyrwało mi się. – To znaczy… jak siostrę – dodałam.
– No to wszystko sobie wyjaśniliśmy – odetchnął z ulgą.
Wysiadłam oszołomiona i powlokłam się do domu. Potem jeszcze wiele razy zastanawiałam się, czy my naprawę wtedy wierzyliśmy, że to się nigdy nie powtórzy. To nasze zbliżenie, szał ciał, nieposkromiona żądza…
Byliśmy bardzo naiwni
Po tym wieczorze miałam straszliwe wyrzuty sumienia. Wydawało mi się, że Gośka w lot zauważy, co się zdarzyło między mną a Mateuszem. Żyłam w takim napięciu i poczuciu winy, że nawet kilka razy sama miałam zamiar jej powiedzieć, czego się dopuściłam. Nie zrobiłam tego, bo zdawałam sobie sprawę, że to byłby definitywny koniec naszej przyjaźni. A tego za nic nie chciałam!
Zastanawiałam się także czasami, czy Mateusz może też chce zrzucić kamień z serca i przyznać się do wszystkiego. Jednak on tego nie zrobił. Na szczęście! Za to oboje najwyraźniej tęskniliśmy za dotykiem naszych ciał. Zaledwie dwa tygodnie później, gdy tylko nadarzyła się okazja, z równym ogniem zrobiliśmy to samo. Tym razem na działce u rodziców Gośki. Pojechaliśmy tam w kilka osób, ale tylko ja i Mateusz zostaliśmy w domku, gdy inni postanowili popływać łódką. Musiałam przejrzeć kilka raportów i zdecydowałam się na wyjazd tylko pod takim warunkiem, że będę mogła popracować.
A Mati twierdził, że musi zrobić coś przy swoim aucie. Oczywiście z naszych planów nic nie wyszło, bo gdy tylko rozbawione towarzystwo zeszło nad rzekę, wręcz rzuciliśmy się na siebie. I znów wiedzieliśmy, że zrobimy wszystko, aby to powtórzyć. Spotykaliśmy się potem wiele razy poza miastem. U mnie byłoby zbyt niebezpiecznie: Gośka mieszkała ledwie dwa bloki dalej. Po dwóch miesiącach, gdy leżeliśmy w skotłowanej pościeli w jakimś motelu, Mateusz pokazał mi eleganckie puzdereczko.
– Co to? – zainteresowałam się, nie domyślając się niczego i nawet przez sekundę nie oczekując, że przyniósł prezent dla mnie.
Był to pierścionek zaręczynowy dla Gośki. Naprawdę piękny diamencik. Mateusz musiał się wykosztować… Zrobiło mi się trochę głupio, ale nadrabiałam miną. Co za idiotyczna sytuacja! Leżę
w łóżku z facetem i pomagam mu zaplanować zaręczyny z moją najlepszą przyjaciółką!
Rzeczywiście pomogłam mu wybrać restaurację, doradziłam kwiaty. Kiedy więc Gośka kilka dni później z ogniem w oczach opowiadała mi o wymarzonych zaręczynach, siedziałam z głupią miną. A potem padła propozycja, której się obawiałam najbardziej na świecie, chociaż wiedziałam, że jest nieunikniona.
– Zostaniesz moją druhną? – zapytała moja przyjaciółka.
Jak mogłabym jej odmówić?
To jakiś absurd
– Musimy to przerwać – oznajmiłam Mateuszowi.
Spuścił głowę, a potem miękko przyciągnął mnie do siebie i… namiętnie pocałował. Ta historia nauczyła mnie jednego: nie potrafię już powiedzieć złego słowa o kobietach, które pełnią rolę tej drugiej. Wiem, co czują. A przecież one nie znają zdradzanej partnerki swojego kochanka… Tymczasem ja to robię swojej najlepszej przyjaciółce – dziewczynie, którą znam od prawie trzydziestu lat! Dziesięć razy dłużej niż Mateusza!
Czy to samotność pchnęła mnie w ramiona Mateusza? Nie. Poznałam na czacie całkiem fajnego chłopaka, ale… Szybko zrozumiałam, że nie w tym rzecz! Mogłabym kochać się z dziesięcioma facetami, a i tak, gdyby obok mnie znalazł się Mateusz… Za takie reakcje podobno odpowiedzialne są feromony i rozsądek nie ma tu nic do rzeczy. Żaden mężczyzna nie będzie w stanie mnie powstrzymać przed spotykaniem się z Mateuszem.
Dlatego od kiedy wiem o ślubie Gosi, staram się nigdzie nie chodzić z nią i jej narzeczonym. Unikam wspólnych spotkań jak ognia. Boję się, że ona w końcu zauważy te iskry przebiegające między mną a jej facetem. Tymczasem termin ślubu zbliża się nieubłaganie i wygląda na to, że ksiądz poświęci nasz tajemny grzeszny związek. W czasie przysięgi będę przecież stała tuż za panną młodą i razem z nią mogę powtarzać słowa: „Nie opuszczę cię aż do śmierci”.
Izabela, 35 lat
Czytaj także: „Rodzina się mnie wyrzekła, bo wolałem brudzić ręce smarem, niż przerzucać akta spraw sądowych. Jeszcze do mnie wrócą”
„Teściowa przed ślubem musztruje mnie jak w wojsku. Muszę zdać test białej rękawiczki i egzamin z klepania kotletów”
„Gdy wyjechałam na studia mój chłopak uznał, że w mieście znajdę życie bez niego. Udowodniłam mu że jestem konsekwentna”