Mina Bogusi wyrażała całkowity zachwyt. Skupiła wzrok w oddali, zupełnie jakby szukała tam wskazówki albo podpowiedzi, w jaki sposób najlepiej scharakteryzować swoją przyjaciółkę.
– Ona jest po prostu wyjątkowa – oznajmiła w końcu. – Nigdy nie spotkałam kogoś takiego. Potrafi poradzić sobie w każdej sytuacji! No i jest taka mądra!
Zupełnie oszalała na jej punkcie
Moja żona oszalała na punkcie odświeżonej relacji ze swoją dawną przyjaciółką. Znają się jeszcze z czasów nauki w szkole średniej, kiedy razem z innymi dziewczynami tworzyły zgraną paczkę. Znam te historie jedynie z opowiadań mojej Bogusi, ale faktycznie musiały być dość osobliwym towarzystwem: sporo czytały i już na samym początku liceum założyły własny teatrzyk.
Utalentowana artystycznie Bogusia odpowiadała za przygotowywanie dekoracji. Zośka natomiast pełniła jednocześnie funkcję scenarzystki, reżyserki oraz odtwórczyni głównych ról.
Nigdy nie miałem okazji jej spotkać. Zaraz po zdaniu matury, jeszcze przed tym, jak poznałem Bogusię, wyjechała do Paryża. Skończyła tam studia, znalazła pracę, wyszła za mąż, a potem wzięła rozwód. Całkiem niedawno postanowiła wrócić do kraju i przez sieć społecznościową odnowiła kontakty z dawnymi koleżankami.
Wygląda na to, że tylko Bogusia dała się skusić na spotkanie po latach. Być może innym paniom zabronili tego ich mężowie? Czyżby okazali się bardziej rozsądni ode mnie?
I się zaczęło. Rozmowy telefoniczne w najbardziej niewłaściwych momentach, niekończące się SMS-y, maile, wieczne spotkania. Mnie od razu wykluczyła z tego wszystkiego.
Nie mogłem już o niej słuchać
– Wynudzisz się z nami, mamy multum babskich tematów do omówienia – powtarzała moja małżonka za każdym razem, kiedy szykowała się do wyjścia, wystrojona jakby szła na randkę.
Bogusia momentalnie reagowała, gdy tylko Zosia dała jej znać. Nieważne, czy padała z nóg, miała nawał roboty albo ból rozsadzał jej głowę. Z przerażeniem obserwowałem, jak moja małżonka powoli przestaje być moją żoną, a coraz bardziej staje się przyjaciółką Zosi.
Co Zosia powiedziała, co jej przyszło do głowy, jaka jest jej opinia – to się właśnie liczyło. Reszta koleżanek odeszła w zapomnienie. Ale ta jedna, odnaleziona po latach niewidzenia, robiła na niej piorunujące wrażenie.
– Słuchaj, sporo rozmawiam z nią o naszej relacji i ona twierdzi, że brakuje nam w związku oddechu. Jesteśmy praktycznie non stop razem. Dobrze by było mieć nieco więcej swobody, luzu w małżeństwie.
– Odnoszę wrażenie, że ta pani stała się dla ciebie wyrocznią. W każdym aspekcie życia. Zastanawiam się, czy faktycznie zna się na związkach, biorąc pod uwagę fakt, że wróciła do kraju sama jak kołek w płocie?
– Przecież to psycholog z doświadczeniem w terapii par, zna się na rzeczy!
– Nie braliśmy udziału w jej sesjach. To tylko twoja przyjaciółka, więc…
– No tak, ale chce dla mnie wszystkiego, co najlepsze.
– Wesprzeć w czym? Jakiego wsparcia ci trzeba? Bo ja zdecydowanie go nie potrzebuję!
– Jesteś tego taki pewien?
I tak ciągle. Znienawidziłem babkę do tego stopnia, że dałem słowo – sobie i Bogusi – że przenigdy się z nią nie zobaczę.
Co ta baba nagadała mojej Bogusi?!
– Ale czemu nie? Widzisz ją w złym świetle tylko dlatego, że nigdy jej nie spotkałeś.
Momentami nie byłem pewien, czy ona faktycznie jest prawdziwa. Może to wszystko jedna wielka ściema i Bogusia wcale nie spotyka się z Zośką, ale z jakimś przystojniakiem z nieziemsko bystrym umysłem?
Raz odebrałem komórkę mojej żony kiedy akurat była pod prysznicem, a na wyświetlaczu zobaczyłem imię „Zosia”. Zaciekawiło mnie to. W telefonie usłyszałem niezwykle miły, kobiecy głos, taki naprawdę uwodzicielski.
– O, domyślam się, że rozmawiam z panem Ryszardem? Sporo o panu słyszałam, choć osobiście się nie znamy. Ale szkoda, nie sądzi pan?
Coś tam mruknąłem, niezbyt zadowolony z tej sytuacji. Ale przynajmniej faktycznie gadałem z jakąś Zośką, a nie z kimś zupełnie innym.
– Zosia mnie zaprosiła, żebym przyjechała do jej domku na wsi na dwa dni. Mamy taką cudną pogodę – Bogusia nie mogła ukryć swojego podekscytowania.
– Dwa dni? Chyba ci odbiło! I co ja mam niby robić tu w domu bez ciebie?
– Nikt nie powiedział, że musisz siedzieć sam. Wyjdź gdzieś, dotlenisz się i odstresujesz. Zosia twierdzi, że nasze życie to niezły kierat.
To jakaś szarlatanka
– O czym ty gadasz?
– Panuje tu taka niezdrowa atmosfera. Wiesz, nawet nie miałabym nic przeciw temu, gdybyś umówił się z jakąś znajomą, kobiety mimo wszystko są bardziej ogarnięte. Ale skoro nie masz na oku żadnej chętnej, to przynajmniej wybierz się z kolegami na piwo. Miej trochę własnego życia!
Byłem przekonany, że należę do grona wzorowych małżonków, bo nie włóczę się z kumplami po barach i nie funduję kieliszków obcym panienkom. A tu nagle się okazuje, że robię źle. Że powinienem się właśnie włóczyć i fundować i pewnie jeszcze romansować na boku!
Cały dzień spędziłem w domu. W końcu mogłem nadrobić zaległości w moim ulubionym serialu sci–fi, którego Bogusia nie znosi. Obejrzałem dwa sezony pod rząd. Przynajmniej nie musiałem słuchać niczyich pretensji.
Któregoś dnia chciałem się do niej przytulić. Wtedy Bogusia niespodziewanie rzuciła:
– Przepraszam, ale czasem mam wrażenie, że zrobiłeś ze mnie jakąś nimfomankę.
– Słucham???
– Pewnie sobie wyobrażasz, że mnie podniecasz, że rozbudzasz we mnie szalone pragnienia. A prawda jest taka, że seks nie należy do moich ulubionych aktywności. Udaję, aby sprawić ci radość. Mnóstwo kobiet tak postępuje. Obawiają się, że ich partner może odejść, dlatego odstawiają to przedstawienie w sypialni.
Ona chyba oszalała!
– Zośka ci to powiedziała?!
– Owszem, pogadałyśmy sobie sporo na ten temat. Jest zdania, że za bardzo ci się podporządkowuję. Cokolwiek robię, również w łóżku, ma na celu zadowolenie ciebie.
– Żartujesz sobie ze mnie? Nie mogę w to uwierzyć!
– Sporo o tym myślałam i… Wygląda na to, że chyba się z nią zgadzam.
Kiedy sobie wyobraziłem, jak we dwie siedzą i rozmawiają o naszym pożyciu, po prostu mnie krew zalała. Niech się widują, niech nawet sobie wysyłają jakieś słodkie wiadomości, ale żeby opowiadać Zośce o tym, co się dzieje w naszej sypialni?
Sytuacja przybierała coraz bardziej niepokojący obrót. Z pozoru nic złego się nie działo, jednak nie potrafiłem pozbyć się odczucia, że Bogusia w zastraszającym tempie zaczyna się ode mnie oddalać. Ilekroć wychodziłem z jakąś propozycją – iść razem do kina, zjeść kolację w restauracji czy spędzić weekend poza miastem – ona padała z nóg ze zmęczenia.
– Przez tę pracę jestem totalnie wyzuta z energii – powtarzała często, ale nagle jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki odnajdywała w sobie wystarczająco dużo sił, żeby pognać na spotkanie z Zośką.
W końcu Zosia powiedziała jej całą prawdę. Przecież Bogusia w życiu by na to nie wpadła sama.
– Wy, panowie, pochodzicie z Wenus, a my jesteśmy z Marsa – oznajmiła z miną zwycięzcy na swojej urodziwej buzi.
Chyba jej się pomyliło
– Słucham?! Byłem przekonany, że jest dokładnie na odwrót.
– Kiedyś faktycznie tak było, ale teraz sytuacja się odwróciła. Spójrz tylko, jacy stali się współcześni mężczyźni, brakuje im zdecydowania, energii. Włóczą się bez celu, smęcą, gnuśnieją i przybierają na wadze. A kobiety? Oprócz tego, że pracują i zajmują się domem, to jeszcze znajdują czas na czytanie, poszerzanie wiedzy, naukę języków obcych i świetnie się prezentują. Ciągle pną się w górę, nie ma dla nich przeszkód.
– Wszystko wskazuje na to, że ty zmierzasz w tym samym kierunku, co nie?
– Dokładnie tak. Dlatego właśnie zdecydowałam, że muszę od ciebie odejść. Czuję się przez ciebie ograniczana, jakbyś trzymał mnie w jakimś ciasnym pudełku. Wiem, że stać mnie na więcej, ale przy tobie nie mam szans, żeby się rozwinąć. Ciągniesz mnie w dół zamiast wspierać. Nie wierzysz w moje możliwości, przez co sama w siebie wątpię. Wiesz, o co mi chodzi? Nie mówię, że to koniec na zawsze, przecież kiedyś znowu możemy być razem, ale teraz chcę dać sobie szansę i skupić się na sobie. Na tym, żeby się rozwijać, iść do przodu.
– Kochanie, co ty opowiadasz? Przecież jesteśmy ze sobą nie od dziś, układało się nam całkiem nieźle…
– Tobie może i tak, ale ja zawsze czułam się ograniczana. Muszę w końcu pomyśleć o sobie. Postaraj się to pojąć, bardzo cię proszę.
Może i mój mózg nieco zardzewiał, ale nie aż tak, żeby nie zrozumieć, że od werdyktu mojej małżonki, przynajmniej na ten moment, nie ma ucieczki. Okej, niech spróbuje swoich sił. Najwyraźniej jest to coś, co po prostu musi zrobić.
Minął tydzień, aż znowu usłyszałem ten charakterystyczny, dobrze mi znany głos w słuchawce. Byłem pewien, że się nie pomyliłem.
– Panie Ryszardzie, myślę, że nadszedł najwyższy czas na spotkanie twarzą w twarz. Sprawy nabrały tempa. Znam przytulny lokal… Co pan powie na jutro o siedemnastej?
Ryszard, 36 lat
Czytaj także:
„Wuj chciał oddać mężowi stary dom >>na piękne oczy<<. Bez spisanej umowy nie dam na remont tej rudery ani grosza”
„Nie daję rady jako samotny ojciec. Muszę zajmować się dziećmi, a po śmierci żony sam ze sobą nie mogę dojść do ładu”
„Żona zrobiła się kłótliwa jak handlara na straganie. Myślałem, że ma romans, ale dokopałem się do czegoś gorszego”