„Przyjaciółka męża kopała pode mną dołki i ingerowała w nasz związek, a ten idiota tylko jej bronił. Nie widział, że chce mi go odebrać”

Dziewczyna wnuka to weganka fot. Adobe Stock, Friends Stock
„– Nastawia go przeciwko mnie, stara się mnie upokorzyć. Robi to w białych rękawiczkach, wtrąca aluzje… Ostatnio podsunęła mi doskonałą dietę odchudzająco-odmładzającą i zrobiła to w jego obecności. Innym razem zaczęła wyrażać zdanie na temat mojej relacji z naszym synem i tłumaczyć Markowi, dlaczego jestem złą matką”.
/ 27.10.2022 16:30
Dziewczyna wnuka to weganka fot. Adobe Stock, Friends Stock

Dominika i Marek tak dali mi się we znaki, że zapamiętam ich na całe życie. Pary, z którymi miałam do czynienia, przychodziły na terapię, żeby podzielić się problemami, chętnie o sobie opowiadały, przekrzykiwały się, bywało, że skakały sobie do oczu, a ci nic. Rozmowa kulała, żadne z nich nie miało wiele do powiedzenia, wchodzili do gabinetu, siadali na kozetce i nie puszczali pary z ust. Na pytania odpowiadali krótko i uprzejmie, bez zaangażowania, jakby omawiane sprawy ich nie dotyczyły. Po pierwszym spotkaniu wiedziałam o nich niewiele więcej niż na początku, szczególnie małomówna była Dominika, z Marka czasem dawało się coś wyciągnąć, ale i on skąpił słów.

Powoli traciłam do nich cierpliwość

To dziwne, że byli tacy oporni, nikt ich nie zmuszał do terapii, sami zdecydowali, że bez mojej pomocy nie rozwiążą problemu, który miał na imię Aleksandra. Olka była wieloletnią przyjaciółką Marka. Wiem, jak to brzmi, ale nic z tych rzeczy, Marek przysięgał, że łączy ich tylko przyjaźń, trwała, bo sięgająca czasów dzieciństwa i wspólnych zabaw w piaskownicy. Nie zamierzał z tej przyjaźni rezygnować i nie miał sobie nic do zarzucenia, twierdził, że żona bezpodstawnie uprzedziła się do Aleksandry.

– Małżeństwo z Dominiką i przyjaźń z Olką to dwie różne sprawy, nie można ich porównywać – przekonywał mnie. – Żonę kocham, natomiast przyjaciółkę… – zacukał się lekko, nie potrafiąc zdefiniować swoich uczuć.

Dokończ, chętnie posłucham – zachęciła go przewrotnie Dominika.

Odzywała się z rzadka, każde jej słowo łowiłam chciwie, próbując wyrobić sobie zdanie o tym, co myśli.

– Olka jest dla mnie prawie jak siostra, tyle razy ci tłumaczyłem, a ty wciąż swoje. Nie powinnaś być o nią zazdrosna, to tylko przyjaźń, nic więcej – zniecierpliwił się Marek i zamilkł.

Dominika otworzyła usta i czym prędzej je zamknęła. Poczułam, że zaraz wybuchnę, co byłoby niewybaczalnym błędem, byłam ich terapeutką i musiałam nad sobą panować. Żeby się uspokoić, zaczęłam liczyć oddechy, cisza przedłużała się. Marek zerknął na zegarek.

– Zostało jeszcze tylko dziesięć minut, może dzisiaj wcześniej byśmy skończyli? – zaproponował.

Pożegnałam ich z ulgą, ale długo nie nacieszyłam się spokojem, odezwały się wyrzuty sumienia. Tym razem nie popisałam się. Nie potrafiłam do nich dotrzeć, otworzyć, jak mawiamy w fachowym żargonie. Marek ukrywał prawdziwą naturę kontaktów z Aleksandrą, Dominika trzymała na wodzy uczucia, które nią miotały, ograniczając się do krótkich, ironicznych uwag, oboje robili, co mogli, żeby utrzymać w sekrecie to, z czym przyszli.

Istna paranoja

Wiedziałam tylko tyle, że Dominice przeszkadza bliska więź łącząca Olkę i jej męża, a Marek nie potrafi powiedzieć, co naprawdę czuje do Aleksandry. Przyjaźń męsko-damska to zawsze trudna sprawa, zdarza się, ale tak rzadko, że powinna być objęta ochroną. Ktoś powiedział, że to idealny związek dwóch dusz, jeśli miał rację, to rozumiałam Dominikę. Nie chciałabym, aby mój partner miał koło siebie kogoś tak bliskiego, bliższego niż żona i w dodatku niewymagającego od niego niczego, ale zawsze gotowego, by go wysłuchać. Czy Marek zwierzał się przyjaciółce, rozmawiał z nią o małżeństwie z Dominiką? Tego właśnie chętnie bym się dowiedziała, gdyby dał mi szansę…

Telefon zadzwonił wieczorem, nie spałam jeszcze, więc odebrałam, chociaż nie znałam numeru, który wyświetlił się na ekranie.

– Przepraszam, że tak późno, dopiero teraz mam chwilę czasu, Olek poszedł spać, a Marek wyszedł z psem na spacer – usłyszałam.

Dominika!

Zdecydowała się pani mówić? – spytałam z przekąsem.

Nieładnie, ale terapeuta też człowiek, a ona nadużywała mojej cierpliwości.

Ma pani fantastyczną intuicję – pochwaliła Dominika, nie wyczuwając ironii. – Jasne, że musimy porozmawiać, inaczej terapia nie będzie miała sensu. Opowiem pani o Olce, ta kobieta konsekwentnie od lat niszczy nasze małżeństwo, nastawia Marka przeciwko mnie, stara się mnie upokorzyć. Robi to w białych rękawiczkach, podsuwa mu pomysły, na które sam by nie wpadł, wtrąca aluzje, które tylko druga kobieta zrozumie, prowadzi grę obliczoną na zagarnięcie Marka. Urabia go. Od lat go kocha, tylko on o tym nie wie, jest zdesperowana i gotowa na wszystko.

– Dlaczego nie mogliśmy porozmawiać o tym w gabinecie? – zerknęłam na zegar i z trudem powstrzymałam ziewnięcie.

Byłam zmęczona i miałam na dzisiaj serdecznie dość Dominiki i Marka.

– Nie wie pani? – zdziwiła się. – Myślałam, że to oczywiste, on nie może się o tym dowiedzieć. To tylko facet, na razie nie przyszło mu do głowy, że ona się w nim kocha, i ja wolałabym, żeby tak zostało. Jeszcze by się nią zainteresował, ona tylko na to czeka, nie podsunę jej własnego męża na tacy! Swoją drogą, biedna kobieta, ulokowała uczucie w strasznie niedomyślnym człowieku, Marek jest ślepy, nie znam jej całe życie jak on, ale dokładnie widzę, co ją dręczy.

– Domysły nie zawsze są prawdziwe – powiedziałam dyplomatycznie.

– Kobieta kobietę rozumie i potrafi przejrzeć na wylot, dla mnie Olka nie ma tajemnic – prychnęła lekceważąco Dominika. – Jakkolwiek by patrzeć, żyjemy w trójkącie od wielu lat.

Podejrzewa pani męża o romans?

– O bliski związek z tą modliszką, a to więcej niż seks. Olka kopie pode mną dołki, zwraca uwagę Marka na niedostatki mojej urody, oczywiście, wyimaginowane. Ostatnio podsunęła mi doskonałą dietę odchudzająco-odmładzającą i zrobiła to w jego obecności. Wredne z jej strony, prawda? Marek tego nie zauważył, naiwnie uważa, że ta małpa dba o moje zdrowie. Nie jestem gruba, ale przecież zawsze mogę lepiej wyglądać, prawda? – w głosie Dominiki zabrzmiała gorycz. – Kiedy powiedziałam, co myślę o jej staraniach, obraził się w jej imieniu. Powiedział, że stałam się przewrażliwiona i jestem dla Olki niesprawiedliwa.

Kobieta naprawdę miała problem

– Niedobrze – powiedziałam szczerze.

– Prawda? Stanął po jej stronie, nie pozwolił złego słowa na nią powiedzieć. Nawet kiedy doczepiła się do naszego syna, słuchał jej jak wyroczni. Przy okazji, wie pani, jak młody ma na imię?

– Olek – przypomniałam sobie.

– Czyli Aleksander, mąż bardzo nalegał, żeby tak go nazwać, ustąpiłam dla świętego spokoju.

– Niedobrze – powtórzyłam zafrasowana, odruchowo pocierając czoło.

– Dlatego nastawałam na terapię, chciałam, żeby ktoś uświadomił Markowi, jakim Aleksandra jest turkuciem podjadkiem, ale potem zrozumiałam, że otwarta rozmowa może tylko zaszkodzić. Wiele nauczyłam się od tej podstępnej zołzy, ona nigdy nie działa wprost, wtrąca mimochodem aluzje, dobrodusznie żartuje, daje do zrozumienia. Nie skrytykowała naszego syna, o nie. Wtedy Marek usadziłby ją, ale kiedy opowiadała o rzekomych dzieciach nieistniejących koleżanek, które podobnie jak Olek były jej zdaniem przesadnie wydelikacone przez matki, słuchał jej z zapartym tchem. Trafiła w czuły punkt, dobrze zna Marka, wie jak go podejść. Olek bynajmniej nie jest maminsynkiem, tylko normalnym czterolatkiem potrzebującym opieki i czułości. Ona tego nie czuje, nie ma dzieci, próbowałam powiedzieć to Markowi, ale nie dotarło, wolał wersję Olki. Ta kobieta chce rozbić nasze małżeństwo i zabrać mi męża, a ja nie wiem, jak się bronić. Pomoże mi pani?

– Zastanowimy się wspólnie…

– Tylko nie na terapii, nie w pani gabinecie, Marek nie może o niczym wiedzieć – przerwała pospiesznie Dominika. – Muszę kończyć, właśnie wrócił. Odezwę się w bardziej sprzyjającej chwili.

Przerwała połączenie, zostawiając mnie z głupią miną. Czy właśnie powiedziała, że zamierza nadal milczeć w gabinecie, a rozmawiać wyłącznie przez telefon?

Czego ode mnie oczekiwała?

Nie mam rady na każdą okazję, małżeństwo to sztuka kompromisu, a nie próba przechytrzenia drugiej osoby. Chyba że nie znam się na swojej robocie. Zadzwoniła dwa dni później, również wieczorem.

– Marek dał Aleksandrze do ręki potężną broń, zwierzył jej się, że korzystamy z terapii małżeńskiej – powiedziała bez zbędnych wstępów. – Powiedział mi o tym i strasznie się zdziwił, że zrobiłam awanturę. On naprawdę niczego nie widzi i nie rozumie, dobrze, że mam panią. Teraz ta zaraza przypuści atak, muszę być przygotowana, co mam robić?

– Nie mam pojęcia – odparłam szczerze. – Jestem terapeutką, nie strategiem planującym skuteczny kontratak na rywalkę. Jeśli Aleksandra zrobi coś, co panią urazi, proponuję przedyskutować to z mężem w mojej obecności, podczas kolejnego spotkania. Na pewno znajdziemy rozwiązanie, na tym właśnie polega terapia par.

Dominika sapnęła z irytacją, ale opanowała się, podziękowała i zakończyła rozmowę. Kilka dni później usiadła z mężem na kozetce, żeby trochę pomilczeć. Chętnie dowiedziałabym się, czy przyjaciółka Marka wykorzystała zdobytą informację, ale przecież nie mogłam spytać wprost, Dominika by mi tego nie darowała. Zadzwoniła jeszcze tego samego dnia, oczywiście wieczorem. Zaczynałam się orientować w rozkładzie dnia jej rodziny.

– Ona pociesza Marka, jakby był rozwodnikiem – wypaliła zdenerwowana Dominika. – Nie powiedziała tego wprost, ale wyraźnie dała mu do zrozumienia, że nasze małżeństwo się skończyło. Urządziła mu pranie mózgu, jeszcze trochę nad nim popracuje i Marek uwierzy. Muszę znaleźć na nią sposób.

Nie mogłam jej pomóc, była bardzo rozczarowana moim brakiem zaangażowania, oczekiwała czegoś więcej. Jak się okazało, świetnie poradziła sobie sama, przyznam, że nie wpadłabym na taki pomysł. Dominika, szukając pomocy, poprosiła o radę kolegę, słusznie uważając, że jeśli ona doskonale odczytuje intencje Aleksandry, on będzie wiedział, co myśli i czuje Marek, pomoże znaleźć sposób na obrzydzenie mu przyjaciółki. Piotr bardzo się ucieszył, zapewnił, że może na niego liczyć, jasno wyraził się o Marku, który nie potrafił docenić kobiety takiej jak Dominika, i obiecał coś wykombinować. Od razu zaproponował miłe spotkanie we dwoje, na osobności.

Zaczęła regularnie wydzwaniać

– Powiedział, że niezobowiązujący związek z prawdziwym mężczyzną pomoże mi spojrzeć na Marka z innej perspektywy – chichotała w słuchawkę Dominika.

Wieczorne telefony weszły jej w nałóg, dzieliła się za mną każdą myślą.

– Był bardzo zdziwiony, kiedy odmówiłam, on serio myślał, że prośba o radę była tylko pretekstem, bo po co kobieta miałaby proponować spotkanie mężczyźnie? Wiadomo, że chodzi o seks – Dominika śmiała się cichutko, żeby nie obudzić Olka. – Uważam, że wszyscy faceci myślą właśnie jak Piotr, nie ma przyjaźni między dwiema płciami. Jeżeli Marek nadal będzie wmawiał mi, że z Olką łączy go coś innego, opowiem mu o Piotrze. Ciekawe, czy mu się to spodoba.

Kryzys nastąpił podczas trzeciego spotkania, Dominika wyciągnęła na światło dzienne sprawę diety jako przykład złych intencji Olki, Marek się rozzłościł. Spojrzała na niego z namysłem i nagle się rozgadała.

– Na pewno rozumiesz, o czym mówię, Piotr uważa tak samo jak ja. Powiedział, że kręcisz i ukrywasz prawdziwe uczucia, bo żaden facet nie jest tak głupi, by nie pojąć, o co chodzi Olce.

– A o co? Przybliż mi mądrości Piotrka – Marek naindyczył się, gotów do kłótni.

On też się rozkręcił, terapia ruszyła z miejsca, małżonkowie zaczęli rozmawiać. Zanim zdążyłam się ucieszyć, Marek zamilkł i spojrzał bystro na Dominikę.

– Chwila, widziałaś się z Piotrem? Od kiedy spotykasz się z nim sam na sam i dlaczego ja nic o tym nie wiem?

– Od niedawna – odparła lekko. – Jakie to ma znaczenie?

Jesteś moją żoną, twoje randki mnie interesują – wycedził przez zęby Marek. – Spotykasz się z Olką, więc powinieneś mnie zrozumieć. Z Piotrem łączy mnie tylko przyjaźń, nie musisz być zazdrosny. To twoje słowa, prawda, kochanie?

Dominika grała znaczonymi kartami, jej intencje były czytelne nawet dla tak niedomyślnego człowieka jak Marek. Zrozumiał. O dziwo, pochlebiło mu, że żona postarała się wzbudzić w nim zazdrość.

Uśmiechnął się i wziął ją za rękę

– Nie musisz tego robić, nic nam nie grozi. Olka i ja jesteśmy tylko…

– Dokładnie tak samo, jak ja i Piotr – nie dała mu dokończyć Dominika.

Mówiła łagodnie, ale nie żartowała, Marek to wyczuł i przestał się upierać. Jest szansa, że wreszcie odstawi Aleksandrę na boczny tor, ale Dominika musi być czujna, tamta zna go dłużej i wie, jak do niego trafić, istnieje niebezpieczeństwo, że wymyśli na niego nowy sposób. O sprawie Dominiki i Marka myślę rzadko i niechętnie, niewiele dla nich zrobiłam. Zawsze wtedy przychodzi mi do głowy Piotr, nie poznałam go, ale myślę, że to zdolny facet. Powinien siedzieć na moim miejscu i prowadzić terapię, wyszłoby mu lepiej niż mnie. 

Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”

Redakcja poleca

REKLAMA