„Przyjaciółka męża kleiła się do niego jak rzep, ale on nie reagował. Otrzeźwiał dopiero, gdy zrobił jej dziecko”

zdradzona kobieta fot. iStock, Zinkevych
„Byłam już tym wszystkim bardzo zmęczona. Jeszcze do niedawna wydawało mi się, że pasujemy do siebie i bardzo się kochamy, dobrze nam razem, chcemy mieć wspólny dom, rodzinę, dziecko. Dzisiaj w kółko się kłóciliśmy i niczego już nie jestem pewna”.
/ 12.10.2023 21:15
zdradzona kobieta fot. iStock, Zinkevych

Marzena wkurzała mnie od pierwszej chwili, kiedy ją poznałam. Mieszkała tuż obok moich teściów. Kiedy tylko pojawialiśmy się u nich, natychmiast przybiegała przyjaciółeczka męża. Witała się z moim Rafałem tak wylewnie, że aż wszystko się we mnie gotowało. Co gorsza, Rafał nie widział w tym nic niestosownego, według niego wszystko było jak najbardziej w porządku. Kiedy próbowałam z nim rozmawiać, patrzył na mnie zdumiony.

 Zazdrosna i wściekła

– O co ci chodzi? – nie rozumiał, albo udawał, że nie rozumie.

– Jak to o co? – denerwowałam się.

– Ona się zachowuje, jakby była dla ciebie bliższa niż ja.

– Przesadzasz – krzywił się. – Zresztą – dodawał natychmiast – Marzenka jest dla mnie jak siostra, a nawet bliższa, bo jesteśmy w jednym wieku. Wychowaliśmy się razem, nasze matki były zaprzyjaźnione, odkąd pamiętam.

– I co z tego? – złościłam się coraz bardziej. – Czy ty nie widzisz jak ona na ciebie patrzy? – zapytałam.

– Niby jak? – zaśmiał się.

– Jakby chciała cię zjeść!

– Baśka, ty jesteś zazdrosna – zachowywał się, jakby się z tego cieszył.

A ja rzeczywiście byłam zazdrosna. Zazdrosna i wściekła. Wkurzałam się, kiedy sąsiadka-przyjaciółka całe popołudnia spędzała w naszym ogrodzie. Siedzieli z Rafałem w altance i wspominali dzieciństwo, wczesną młodość czy diabli wiedzą co.

Kiedy przysiadałam się do nich Marzena natychmiast kierowała rozmową, tak abym nie miała pojęcia, o czym mówią. Wyciągała z niepamięci jakichś wspólnych znajomych ze szkoły podstawowej, a czasem jeszcze z przedszkola, uparcie nawiązywała do szkolnych wycieczek, wyjazdów albo wakacji spędzanych wspólnie w dzieciństwie. Rafałowi czasem wcale się to nie podobało, ale nigdy się jej nie sprzeciwił.

– A pamiętasz, jak byliśmy z rodzicami w Ustce, po skończeniu piątej klasy? – zapytała któregoś razu.

– Nie pamiętam – miałam wrażenie, że Rafał się zaczerwienił i uciekł wzrokiem gdzieś w bok.

– No co ty, jak możesz nie pamiętać? – Marzenka była oburzona.

– Bo wiesz… – zwróciła się do mnie, a ja nie wytrzymałam.

Nie miałam ochoty słuchać o wakacjach sprzed lat, w ogóle nie miałam ochoty jej słuchać.

– Wydaje ci się, że wakacje sprzed tylu lat mogą mieć dla kogoś jakieś znaczenie? – zapytałam, mając już dość słodkiej Marzenki udającej moją przyjaciółkę.

Byłam niemal pewna, że jest zakochana w moim Rafale, tylko nie rozumiałam, dlaczego nikt oprócz mnie tego nie dostrzega. Najchętniej kazałabym jej się natychmiast wynosić z naszego ogrodu i nie pokazywać tu więcej.

Ten spacer był dla mnie męką

– A ty uważasz, że nie mają? – odpowiedziała, patrząc na mnie zaczepnie. – Zapewniam cię, że się mylisz.

– Przestańcie dziewczyny – Rafał wstał. – Chodźmy na spacer.

Wolałabym iść na spacer z mężem bez towarzystwa Marzenki, ale ona wcale nie zamierzała nas opuścić. Mogłam zrobić dwie rzeczy, albo puścić ich samych, albo iść razem z nimi. Wybrałam tę drugą opcję. Ten spacer był dla mnie prawdziwą męką. Nieustanne wspominki Marzenki tak mnie zdenerwowały, że wieczorem pokłóciłam się z Rafałem i następnego dnia wyjechaliśmy do domu obrażeni na siebie.

Mam tej baby dosyć – zwierzałam się przyjaciółce. – Ona tylko czeka na okazję, żeby uwieść Rafała.

– Chyba trochę przesadzasz… – Agata próbowała mnie uspokoić, ale ja oczywiście wiedziałam swoje.

– Mówisz tak, bo nie widziałaś, jak ona na niego patrzy – odparłam. – Dziwię się tylko, że on jest taki ślepy .

Agata miała wątpliwości do czasu, dopóki kiedyś nie spotkała Marzenki, która „wpadła do nas przypadkiem”. Kto by tam wierzył w takie przypadki. Dobrze wiedziała, że nie ma mnie w domu. Jestem tego pewna. Po powrocie od fryzjera, obie z Agatą stanęłyśmy w drzwiach jak wmurowane. Marzenka, siedząc na kanapie, niemal przytulona do mojego męża, oglądała jakiś album ze zdjęciami, którego chyba nigdy nie widziałam.

– O jesteś! Witaj, Basiu! – poderwała się z kanapy z wyrazem twarzy, jakbym to ja przyszła do niej w odwiedziny, a nie zastała ją u siebie. – Napijesz się z nami herbaty? Właśnie oglądamy z Rafałem… – zaczęła.

– No właśnie – przerwałam jej wpół słowa. – Ciekawe, co oglądacie? – wyjęłam album z rąk speszonego męża.

Nigdy wcześniej nie widziałam tych zdjęć. Przerzucałam kartki, zastanawiając się, dlaczego mi ich nie pokazał.

– Rafał, co to jest? – w albumie były zdjęcia mojego Rafała z Marzenką, od dzieciństwa, przez szkołę podstawową do liceum. Fotki z różnych imprez, wycieczek, szkolnych zabaw.

– Ten album był u mnie – odezwała się Marzena, zanim Rafał zdążył otworzyć usta – wiesz, to taki nasz wspólny.

– Rafał nie ma już z tobą nic wspólnego – odezwałam się zimno.

Najchętniej wytargałabym ją za włosy

– No wiesz! – prychnęła. – Zawsze byliśmy z Rafałem przyjaciółmi i zawsze będziemy, prawda Rafciu?

Usłyszałam za sobą prychnięcie Agaty i jej stłumiony chichot.

– A dajcie mi wszystkie święty spokój! – wrzasnął Rafał, chwycił kurtkę i wybiegł z domu. Byłam zaskoczona zachowaniem męża. Marzena wzruszyła ramionami, schowała album do torby i oznajmiła spokojnie:

– To ja już sobie pójdę. A ty, Baśka, nie musisz być o mnie tak zazdrosna – dodała w drzwiach. – Przecież my z Rafałem tylko się przyjaźnimy.

– Przyjaźnimy? – prychnęła Agata, kiedy za Marzeną zamknęły się drzwi. – Ona jest jakaś nienormalna czy co?

– Sama nie wiem – zrezygnowana usiadłam w fotelu. – Rafał przy niej też zachowuje się jak nie on.

Może oni coś ze sobą… – zaczęła ostrożnie Agata.

– Nie – mruknęłam. – Chyba nie, nie mieliby kiedy. Rafał nigdzie się nie szlaja i nie wychodzi beze mnie.

– A do rodziców nie jeździ sam?

– Raczej nie, jak jedziemy, to razem.

– Ale ona przecież go rwie – stwierdziła moja przyjaciółka.

Przynajmniej teraz byłam pewna, że nie tylko ja tak myślę. Niech mi Rafał więcej nie wciska kitu, że wymyślam, że mi się wydaje i takie tam. Wieczorem oczywiście znowu pokłóciłam się z mężem. Zaczęło się niewinnie, ale chciałam wiedzieć, dlaczego nigdy wcześniej nie widziałam ani albumu, który przywiozła Marzena, ani zdjęć, które w nim były.

– Bo ja takiego albumu nie mam – stwierdził zdecydowanie Rafał.

– Ale zdjęcia pewnie masz.

– Nie.

– Rafał, nie kłam, przecież tam były zdjęcia, na których jesteś.

– Owszem, ale to tylko Marzenka je zbierała. Poukładała sobie w album i stwierdziła, że to na pamiątkę naszej przyjaźni – wyjaśnił.

Coraz ciężej to znosiłam

– Ale wiedziałeś, że ona ma taką pamiątkę – nie ustępowałam.

– No wiedziałem – przyznał.

– Rafał, ona ma na twoim punkcie obsesję – stwierdziłam.

– Przesadzasz – usłyszałam w odpowiedzi. – To tylko moja przyjaciółka.

– A ja sobie nie życzę takich twoich przyjaźni! – podniosłam głos.

– No tu już przeginasz! – Rafał wcale nie pozostał mi dłużny.

– Wcale nie przeginam! Nie chcę jej więcej widzieć w swoim domu!

– O przepraszam, to również mój dom! – przypomniał mi mąż.

Delikatna przepychanka słowna zakończyła się kłótnią. Ja poszłam spać z płaczem, a Rafał wylądował na naszej kanapie w salonie. Przez kolejne kilka dni w ogóle się do siebie nie odzywaliśmy. W końcu stwierdziłam, że czas się pogodzić, ale na mój pierwszy krok do zgody odpowiedzią była taka propozycja Rafała, że mnie normalnie zatkało.

– Masz rację – przyznał mój mąż. – Nie ma co się kłócić. Powinniśmy pojechać w niedzielę do rodziców albo jeszcze lepiej zaprosić Marzenę do nas, żebyście się pogodziły. Chyba powinnaś ją przeprosić – stwierdził.

– Słucham! Ty chyba zwariowałeś? – nie wytrzymałam. – Ja mam ją przepraszać? Możesz mi powiedzieć za co?

– Za to, że ją wyrzuciłaś.

– Wiesz co, mam dość! – wrzasnęłam. – Już ci powiedziałam, że nie chcę jej więcej oglądać – przypomniałam.

– I co? Mam jej powiedzieć, że moja żona nie życzy sobie, żeby nas odwiedzała? – zapytał z dziwną miną.

– O to, to, to! – ucieszyłam się – To właśnie masz jej powiedzieć.

Rafał jednak nie powiedział swojej przyjaciółce z dzieciństwa, że zrywa z nią kontakty. Kiedy pojechaliśmy do teściów, dwie godziny po naszym przyjeździe pojawiła się Marzenka.

– Przecież nie mogę jej wyrzucić z domu rodziców – wysyczał ze złością Rafał, kiedy zwróciłam mu na to uwagę. W sumie miał rację. Ale znowu był wspólny spacerek, wspominki w altance. Coraz ciężej to znosiłam.

– Przestanę tam jeździć, jeśli się jej nie pozbędziesz – zagroziłam Rafałowi, ale on tylko się roześmiał. – Tak ci wesoło?

– Zastanów się, jak to zabrzmiało – znowu zachichotał. – Jeśli się jej nie pozbędziesz… – zacytował mnie.

– Rafał dobrze wiesz, o co mi chodzi.

Byłam już tym wszystkim bardzo zmęczona. Jeszcze do niedawna wydawało mi się, że pasujemy do siebie i bardzo się kochamy, dobrze nam razem, chcemy mieć wspólny dom, rodzinę, dziecko. Dzisiaj w kółko się kłóciliśmy. I to na ogół o Marzenkę. A ona była coraz bardziej nachalna.

Dzwoniła do Rafała z byle drobiazgami, a odkąd przeprowadziła się do mieszkania w mieście, było jeszcze gorzej. Urządzała się, a Rafał był jej po prostu niezbędny, podwieźć, wybrać, kupić, wnieść, naprawić.

– Rafał, ty masz swoją żonę, żeby jej pomagać – złościłam się.

– Oj, Basiu, przecież ci pomagam, a Marzenie zepsuł się kran w łazience. Cieknie cały czas, szybko naprawię i zaraz wrócę – tłumaczył.

– Do zepsutego kranu wzywa się hydraulika, a nie cudzego męża! – nie zamierzałam mu ustąpić.

– Nie przesadzaj. Szybko się uwinę. No jak mam jej odmówić, przecież jest tutaj całkiem sama.

– To może niech ona sobie znajdzie w końcu jakiegoś faceta, a nie wiecznie wisi na tobie – wypaliłam.

Odniosłam wrażenie, że Rafał zesztywniał na te słowa, ale nie odezwał się więcej. Po prostu wyszedł.

– Agata, on mnie chyba z tą Marzeną zdradza – pożaliłam się następnego dnia przyjaciółce.

– Dla mnie to od początku wyglądało podejrzanie – stwierdziła w końcu. – A dlaczego tak myślisz?

Opowiedziałam jej przebieg wczorajszej rozmowy.

– Rafał niby nic nie powiedział, ale wyglądał jakby bardzo mu się nie spodobał mój pomysł.

Po raz pierwszy się przede mną odkryła

– Za to mi przypadł bardzo do gustu – Agata przeciągnęła się na kanapie.

– To byłoby dobre rozwiązanie, znaleźć jej faceta i szlus. Niech zajmie się własnym życiem. U mnie w pracy jest taki jeden, myślę, że by się nadał.

Jednak się nie nadał, bo Marzenka wcale nie była nim zainteresowana. Co myśmy się z Agatą nastarały, naumawiały spotkań. Nic z tego. W końcu Marzena powiedziała nam wprost, że nie jest zainteresowana Andrzejem i żebyśmy się od niej odczepiły.

– Pewnie, bo ty jesteś zainteresowana tylko moim mężem – warknęłam pod nosem. Myślałam, że nie słyszała, lecz słuch miała bardzo dobry.

– Bo on był mój – syknęła, uśmiechając się złośliwie. – I będzie. Nie myśl sobie, że mi go zabrałaś.

Wtedy po raz pierwszy się przede mną odkryła. Pomyślałam, że skoro to robi, musi być bardzo pewna swego. Dotychczas twardo obstawała, że z Rafałem łączy ją tylko przyjaźń. Dwa tygodnie później Rafał wrócił z pracy zupełnie odmieniony.

Cały wieczór przesiedział na kanapie przed telewizorem, w milczeniu gapiąc się w ekran, nie dotykając pilota i nie zmieniając kanałów. A to świadczyło, że wydarzyło się coś ważnego.

Rafał, co się stało? – nie wytrzymałam w końcu.

– Marzena jest w ciąży – powiedział, nie zmieniając pozycji ani nie odrywając wzroku od telewizora.

Zrobiło mi się zimno, ale jeszcze udawałam, że nie rozumiem.

– I co w związku z tym? – zapytałam. – Aż tak bardzo to przeżywasz?

Jest w ciąży ze mną – usłyszałam. – Baśka! – zerwał się gwałtownie. – To było tylko jeden raz, to była pomyłka – zaczął się tłumaczyć, ale nie chciałam go słuchać, nie miałam sił.

Złożyłam pozew o rozwód

Boże, jaka byłam głupia, przecież od początku wiedziałam, że to tak się skończy – myślałam. To znaczy nie sądziłam, że ciążą, ale czułam, że Marzena chce się z nim przespać i chce go zdobyć dla siebie.

– Dlaczego ty się w ogóle ze mną ożeniłeś? – zapytałam cichutko.

– Bo cię kocham.

– Mnie czy Marzenę?

Ciebie, tylko ciebie – zapewniał, ale nie wierzyłam mu już.

Tę noc i następną spędziłam u Agaty, a potem zażądałam od Rafała, żeby się wyprowadził. Mieszkanie było moje, rodzice kupili mi je jeszcze przed ślubem. Rafał bez słowa spakował swoje rzeczy i wyniósł się. Pewnie do Marzeny, ale nie pytałam go o to. Złożyłam pozew o rozwód. Nawet nikt z rodziny nie usiłował nas pogodzić. Przecież miało urodzić się dziecko, które potrzebowało ojca.

Czytaj także:
„Myślałam, że mój facet mnie dopinguje, a on nękał mnie dietami i treningami. Na przeprosiny dostawałam w twarz”
„Miałem być wilkiem morskim, a zostałem chuderlawą foczką. Fala pecha zalała mnie bardziej, niż ta bałtycka”
„Odrzuciłam zaloty Władka, choć ryzykowałam utratą pracy. Nie mogłam znieść obrzydliwego zapachu z jego ust”

Redakcja poleca

REKLAMA