„Przyjaciółka męża była zakałą. Tylko czekała, aż powinie mi się noga i będzie mogła wskoczyć mu do łóżka”

Kobieta, która jest zazdrosna fot. Adobe Stock, Pixel-Shot
„Jej obecność była dla mnie ciężarem. Ciągle łapałam się na tym, że czuję na sobie jej wzrok. Miałam wrażenie, że tylko czeka na moje potknięcie, aby potem obgadać mnie przed Adamem. Czułam się jak ten latawiec na wietrze, targana emocjami”.
/ 20.03.2022 06:49
Kobieta, która jest zazdrosna fot. Adobe Stock, Pixel-Shot

–Przyjaźń między kobietą a mężczyzną zawsze jest podszyta erotyką – przeczytałam w babskiej gazecie. – Mężczyzna przyjaźni się tylko z tymi kobietami, które uważa za atrakcyjne seksualnie.

Poczułam, jak sztywnieję. A więc to tak! Od dawna to podejrzewałam… Kiedy poznałam mojego męża, wiedziałam, że ma przyjaciółkę, z którą jest bardzo związany. Nie ukrywał, że znają się od szkoły podstawowej i tyle lat się przyjaźnią.

– Aga jest dla mnie jak siostra – mówił.

– Kiedy zmarła jej mama, przylgnęła do naszej rodziny. Wychowywała ją babcia. Ojca nigdy nie było w domu, bo jako inżynier pracował na budowach rozsianych po całej Polsce. Pewnie dlatego Aga uwielbiała moich rodziców, a i oni traktowali ją serdecznie. Wiesz, zawsze wiele dla nich znaczyła.

Wiedziałam. Było widać na pierwszy rzut oka, że Agnieszka jest kimś ważnym dla mojego męża i dla jego matki (jego ojciec już nie żył, gdy poznałam Adama). W pierwszym momencie sądziłam nawet, że nie mam u niego żadnych szans, bo są z Agnieszką parą.

Zachowywali się, jakby świata poza sobą nie wiedzieli. Jedna, druga prywatka u wspólnych znajomych, a on rozmawiał i tańczył tylko z nią… Potem tłumaczył mi, że chociaż od razu mnie zauważył, to jeszcze nie był gotowy na nowy związek. Rozstał się właśnie z poprzednią dziewczyną, Aga pomagała mu dojść do siebie.

– Nie chciałem wiązać się na nowo, zanim nie przepracowałem starego związku – powiedział mi, a ja uwierzyłam, bo potem Adam wyraźnie zaczął o mnie zabiegać.

Zachowywał się jak zakochany mężczyzna. Kupował mi kwiaty, zapraszał na randki. Już podczas naszej pierwszej wspólnej nocy powiedział, że chciałby mieć ze mną dzieci. Czułam, że jestem dla niego ważna, że mnie kocha. Ale jednocześnie ciągle w naszym związku pojawiała się ona.

Reagowałam na to alergicznie, jak każda świeżo zakochana kobieta. Robiłam Adamowi wyrzuty. Z jednej strony chciałam  wierzyć, że Aga jest tylko koleżanką, z drugiej nie mogłam się powstrzymać, aby go nie tropić, nie sprawdzać. „Znowu się z nią spotkał na kawie…” – notowałam. „Znowu z nią rozmawiał przez telefon. Czterdzieści minut! O czym?” – dręczyłam się.

– Agnieszka znowu ma problem z chłopakiem. Chyba się rozstaną – usłyszałam.

Zmroziło mnie. Choć widziałam tego jej chłopaka tylko raz w życiu, sprawiało mi ulgę, że w ogóle istnieje. „A teraz zostanie sama… Co ją powstrzyma przed tym, żeby odebrać mi Adama?” – martwiłam się. Tym bardziej że… matka mojego ukochanego też ją uwielbiała. Niestety!

– Zawsze myślałam, że oni się pobiorą – wyznała mi kiedyś, gdy zainteresowałam się wakacyjnym zdjęciem Agnieszki i Adama, które stało u jego rodziców w salonie. – To u nas na działce – wyjaśniła. – Aga w dzieciństwie spędzała tam z nami całe tygodnie. To bardzo fajna dziewczyna. Wiesz, traktuję ją trochę jak córkę…

Czy trzeba było więcej, aby mnie zranić?

Abym zaczęła się zastanawiać, czy mój związek z Adamem ma sens?!

– Myślę, że powinniśmy się rozstać – oznajmiłam mojemu ukochanemu, gdy odkryłam, że na koncert swojego ulubionego zespołu pojechał z Agnieszką.

To dlatego powiedział, że zatrzyma się w hotelu, zamiast wracać po nocy z innego miasta… Pewnie spali razem!

– Kochanie, dlaczego?!

Po tym dramatycznym pytaniu Adam popłakał się i stwierdził, że nie wyobraża sobie życia beze mnie, a potem wyszedł i… wrócił z zaręczynowym pierścionkiem.

– Jesteś miłością mojego życia. Błagam cię, zostań moją żoną – poprosił.

Byłam w szoku. A więc jednak mnie kocha, moje podejrzenia były bezpodstawne!

– Oczywiście! Aga jest moją kumpelką! Poza tym ona spała u koleżanki, a ja w hotelu. W życiu bym cię nie skrzywdził, głuptasie – powiedział Adam i mnie przytulił.

Pewnie byłby to najpiękniejszy dzień w moim życiu, gdyby nie to, że naszą świadkową była Agnieszka. Niby się śmiała i cieszyła naszym szczęściem, a jednak… jej obecność była dla mnie ciężarem. Ciągle łapałam się na tym, że czuję na sobie jej wzrok.

„Obserwuje mnie. Dlaczego?” – myślałam z niepokojem. Miałam wrażenie, że tylko czeka na moje potknięcie, aby potem obgadać mnie przed Adamem. Byłam pewna, że nie jest mi życzliwa. Ale nie chciałam stawiać sprawy na ostrzu noża, nie mając argumentów. Zwłaszcza że Adam, gdy tylko dawałam mu do zrozumienia, że nie przepadam za Agnieszką, zawsze mówił:

– A ona tak cię lubi!

Czułam się jak ten latawic na wietrze, targana emocjami. Może trochę przesadzałam, ale nie potrafiłam przestać. Byłam o Agę zazdrosna i czułam się niepewnie w swoim małżeństwie, gdy ona była obok.
Kiedy zaszłam w ciążę, szaleliśmy z Adamem ze szczęścia. Agnieszka wyraźnie przycichła. Im miałam większy brzuch, tym mniej u nas bywała, zupełnie jakby zrozumiała, że teraz już nie odbije mi męża.

Niestety, ostatni miesiąc ciąży musiałam spędzić w szpitalu, leżąc, bo ciąża była zagrożona. Bałam się o dziecko, Adam zaś martwił się o nas oboje. Przyjeżdżał do mnie codziennie, siedział do nocy przy moim łóżku. A gdy nadszedł dzień porodu, przez cały czas był przy mnie. Przecinał pępowinę, widziałam w jego oczach wzruszenie i miłość.

Czułam się wtedy taka pewna, że jest mój!

Do czasu, aż wróciłam z dzieckiem do domu i zobaczyłam w drzwiach swojego mieszkania Agnieszkę… w moim starym podkoszulku! Wyglądała na zmęczoną.

– Ledwie zdążyłam wszystko posprzątać – powiedziała. – Mam nadzieję, że ci się spodoba, jak wymalowałam pokój małego.

Ona wymalowała?!

– Ja nie miałem na to czasu, ciągle siedziałem w szpitalu – usłyszałam od Adama.

Gdy weszłam do pokoju Sylwusia i zobaczyłam postaci z kreskówek, którymi ozdobiła ściany, zrobiło mi się słabo. Wiedziałam, że mały je pokocha, a ja będę musiała patrzeć na nie codziennie przez wiele lat!

Mijały kolejne miesiące. W ciąży sporo przytyłam, czułam się ociężała i nieatrakcyjna. A obok mnie przyjaciółka mojego męża kusiła nienaganną figurą… Jestem pewna, że gdyby nie Agnieszka, nie wzięłabym się za siebie od razu. A tak – w porozumieniu z lekarzem, bo przecież karmiłam syna piersią – szybko przeszłam na rozsądna dietę.

– Świetnie wyglądasz! Macierzyństwo ci służy! – słyszałam od ludzi.

Byłam zadowolona. Widziałam także uznanie i miłość w oczach Adama. „Znowu cię pokonałam!” – myślałam, patrząc na Agnieszkę. Gdy była obok nas, specjalnie przytulałam się do męża i podkreślałam, jakim cudownym jest ojcem.

„Niech widzi, jakim udanym jesteśmy małżeństwem” – mówiłam sobie z satysfakcją, bo widziałam, że kiedy Agnieszka widzi nasz szczęśliwych, to sama jakoś gaśnie. Kiedy Adam zaproponował, aby została chrzestną naszego synka, zaprotestowałam.

– Była naszą świadkową! Teraz chciałabym, aby chrzestną została moja przyjaciółka. Wiesz, jak jestem związana z Martą – powiedziałam i Adam się zgodził.

Agę wyraźnie to ubodło. Przez kolejne miesiące ewidentnie nas unikała.

– Aga coś dawno u nas nie była… – zauważył w pewnym momencie Adam.

– Ma swoje życie. Wreszcie – mruknęłam.

Wydawało mi się, że w końcu mam Agnieszkę z głowy, że już mi nie zagraża. Kiedy nadeszły wakacje, wyjechałam z Sylwusiem na działkę za miasto. Dziecko miało tam spokój i świeże powietrze. Adam pracował, ale przyjeżdżał do nas w każdy weekend. Pewnego razu jednak zadzwonił, że będzie dopiero w niedzielę.

– Muszę skończyć sprawozdanie dla szefa. To pilna sprawa – powiedział.

Kiedy przyjechał, był jednak jakiś rozdrażniony, niespokojny. Ciągle wychodził i gdzieś dzwonił. Widziałam, jak nerwowo chodzi między drzewami z telefonem w ręku. Mój lęk rósł. W końcu nie wytrzymałam i kiedy poszedł pod prysznic, przejrzałam jego komórkę. Zmartwiałam, widząc numer Agnieszki. To z nią tak konferował!

„Może też z nią spędził sobotę? – pomyślałam. – No nie, ona znów wkracza w moje życie! A już myślałam, że się jej pozbyłam!”.

Od tej pory siedziałam na działce jak na szpilkach, zastanawiając się, czy mój mąż nie spotyka się w tajemnicy z Agą. Czułam, że tego nie wytrzymam, że powinnam wrócić i położyć kres tej znajomości, bo inaczej wykończę się nerwowo.

„Guzik mnie obchodzi, co pomyśli o mnie Adam. Może mnie uważać za histeryczkę, ale ma się określić: albo ona, albo ja!” – postanowiłam w końcu. Kładłam się spać z silnym postanowieniem, że następnego dnia pojadę do domu i rozmówię się z Adamem, kiedy usłyszałam szczęk klucza w zamku. Pomyślałam, że to mój mąż.

Ale to była… Agnieszka! Wpatrywałam się w nią jak urzeczona.

– Mam klucze jeszcze z dawnych czasów, gdy przyjeżdżałam tu z rodzicami Adama – powiedziała, odpowiadając na niezadane przeze mnie pytanie. – Mogę wejść?

Nie wiedziałam, jak się zachować.

– Chcę z tobą porozmawiać. To ważne – dodała, a ja pomyślałam, że najchętniej bym ją wyrzuciła, ale przemogłam się.

– Wejdź – mruknęłam.

– Mam wino. Wypijemy? – zapytała Agnieszka, po czym, nie czekając na moją odpowiedź, wyjęła z szafki dwa kieliszki.

– Jeszcze karmię – przypomniałam jej.

Usiadła na kanapie, zdjęła sandałki i podwinęła nogi. Mnie zostało tylko krzesło przy stole. Jakoś głupio…  Nie miałam wyjścia, musiałam usiąść obok niej. Nie patrząc na mnie, zaczęła opowiadać, jaka jest nieszczęśliwa.

Nie miała lekkiego życia, a teraz nie układa jej się w związkach… I ona już wie dlaczego i właśnie o tym chciałaby ze mną porozmawiać… Słuchałam tego i słuchałam, aż w końcu nie wytrzymałam i wypaliłam:

– Czego ty chcesz, dziewczyno? Kochasz Adama i chcesz mnie z nim rozdzielić?

Spojrzała na mnie zdumiona.

– Nic nie rozumiesz… – szepnęła, kręcąc głową. – Kocham, ale… ciebie!

To było jak grom z jasnego nieba… Zszokowana patrzyłam na Agnieszkę, nie rozumiejąc tego, co usłyszałam. Odskoczyłam jak oparzona. Zaczęła mi chaotycznie tłumaczyć, że pociągają ją kobiety, teraz to zrozumiała, a ci wszyscy mężczyźni w jej życiu to była wielka pomyłka.

– Naprawdę nie zauważyłaś, że mi się podobasz? – zapytała.

Miałam mętlik w głowie. W końcu zdobyłam się tylko na to, że powiedziałam:

– Proszę cię, wyjdź z mojego domu.

– Ewa… – znów się do mnie zbliżyła.

– Nie chcę tego słuchać! – krzyknęłam.

– Dobrze już, dobrze – westchnęła, podnosząc się. – Przepraszam. Chciałam tylko, żebyś wiedziała, że nie zamierzam ci odbić Adama. Nie jego kocham…

Aga zniknęła na kilka tygodni, a potem poinformowała Adama, że wyjeżdża za granicę. I dobrze. Im będzie dalej ode mnie i mojej rodziny, tym lepiej dla wszystkich.

Czytaj także:
„Dla Rafała wakacje, samochód i nowe mieszkanie były ważniejsze, niż moje pragnienie bycia mamą. W końcu było za późno”
„Bratowe pożarły się lata temu i same już nie pamiętały, o co. Przez nie omal i ja nie popadłem w konflikt z rodziną”
„Byłam dla ojca workiem treningowym, matka nigdy mnie nie broniła. Teraz chcą ode mnie pieniędzy, bo nie mają za co żyć”

Redakcja poleca

REKLAMA