Z Alicją znaliśmy się od dziecka. Jako sześciolatki bawiliśmy się na wspólnym podwórku, a kiedy ona później się przeprowadziła, i tak utrzymywaliśmy kontakt, bo chodziliśmy do tej samej klasy. Kiedy coś planowaliśmy, to zawsze wspólnie. Wszędzie jeździliśmy razem, bawiliśmy się razem i dbaliśmy o siebie nawzajem. Przez ten cały czas nie zdarzyło mi się spojrzeć na nią inaczej jak na najlepszą kumpelę.
To tylko przyjaźń
Traktowałem ją jak siostrę, której nigdy nie miałem. Ona też nie czuła do mnie pociągu fizycznego i z tego się cieszyłem. Nie chciałem, żebyśmy popsuli to, co nas połączyło. Bo taka przyjaźń nie zdarza się często.
Oczywiście, dopingowałem Alę we wszystkich miłosnych podbojach. A trochę ich było na przestrzeni liceum i na studiach. Sam raczej się nie garnąłem do poszukiwania dziewczyny. Uważałem, że mam jeszcze na to czas. Fakt, były tam jakieś pojedyncze znajomości, ale nigdy nic na poważnie. Nie marzyła mi się wielodzietna rodzina, więc naprawdę się nie spieszyłem.
Tymczasem Ali szło nieźle. Miała nawet na dłużej jednego takiego Arka. W sumie to się lubiliśmy i myślałem, że coś z tego będzie. Ona jednak nagle z nim zerwała bez podawania jakiejkolwiek przyczyny. Arek próbował mnie dopytywać o powód, ale naprawdę nie wiedziałem. Kiedy starałem się z kolei przycisnąć Alę, kategorycznie odmówiła rozmowy na ten temat. Odpuściłem więc, zwłaszcza że na wspomnienie byłego chłopaka momentalnie robiła się nerwowa.
Zaskoczyła mnie
Od czasów Arka Ala nikogo nie miała. Trochę mnie zastanawiało, bo nie wychodziła z nikim innym i nie zależało jej na poznawaniu nowych facetów. Gdy ją o to zapytałem, przyznała, że ma dosyć związków. Nie uśmiechało jej się już szukanie tego jedynego, bo była tym najzwyczajniej w świecie zmęczona. Rozumiałem ją, choć dziwiła mnie taka nagła zmiana. Zwłaszcza w obliczu tego, co zaproponowała mi potem.
Kiedy zapytała, czy zechciałbym postarać się z nią o dziecko, w pierwszej chwili myślałem, że się przesłyszałem.
– Ale my się nie kochamy, Ala – zacząłem powoli. – To znaczy… nie tak. Nie moglibyśmy uprawiać seksu.
– Nie rozumiesz, Patryk – przerwała mi. Uśmiechnęła się ciepło, a potem spojrzała mi głęboko w oczy. – Nie chcę mieć dziecka z tobą. Chcę mieć dziecko… po prostu. Ale nie z jakimś przygodnym chłopakiem. Ci wszyscy mężczyźni to jakaś porażka. A z tobą… Ty nie będziesz robić problemów i dasz mi dziecko.
Popatrzyłem na nią bezradnie.
– Chyba nie łapię.
Chwyciła mnie za rękę.
– O nic się nie martw – powiedziała uspokajająco. – W nic cię nie wmanewruję. Chciałabym po prostu zostać matką, a nie czekać w nieskończoność na księcia z bajki. – Jej mina wyrażała głęboką nadzieję. – To jak, pomożesz mi?
Opiekowałem się nią, bo tak wypadało
Wszyscy zawsze opowiadali, że starania o ciążę tyle trwają i wiążą się z mnóstwem wyrzeczeń. Tymczasem nam udało się prawie od razu. Nigdy nie zapomnę tej radości wymalowanej na twarzy Ali, gdy przybiegła do mnie, by obwieścić, że jest w ciąży. Nic wtedy nie poczułem. Nie podzielałem jej radości, bo i nie miałem się z czego cieszyć. Mnie to dziecko po prostu nie ruszało. Nie czułem się ojcem. I nie chciałem nim być. Nie uważałem też, że oddanie nasienia mnie nim czyni. Miałem nadzieję, że ona nie zacznie mnie namawiać do wzięcia odpowiedzialności.
Naturalnie, towarzyszyłem jej w trakcie ciąży. Robiłem zakupy, kiedy nie miała siły wyjść z domu, pomagałem wybierać te wszystkie śmieszne rzeczy do dziecięcego pokoju i spełniałem jej zachcianki. W końcu byłem jedynym facetem w jej życiu, a to do czegoś zobowiązywało. Widziałem jej radość, zwłaszcza gdy dotykała swojego rosnącego brzucha, więc starałem się nie narzekać i wspierać ją w każdej decyzji. W końcu niecodziennie zostaje się matką.
Zaczynałem się poważnie martwić
Nie byłem przy porodzie. Ala tego chciała, ale ja się zgrabnie wymigałem. Takie rzeczy zupełnie mnie nie interesowały. Zresztą, nie chciałem sobie narobić obciachu, gdybym tam przypadkiem zemdlał. Kumpel kiedyś opowiadał mi, że całe takie doświadczenie jest straszne, a kobieta potwornie cierpi. Nie wiem, czy chciałbym oglądać, jak Ala się męczy. Nie byłem jakimś sadystą, a dzieci… no, takie noworodki i tak wyglądały wszystkie tak samo. Równie dobrze mogłem zobaczyć je później.
Tyle tylko, że Ala przestała odbierać ode mnie telefony. Podejrzewałem, że pewnie się obraziła za ten poród. Uznałem, że dam jej trochę czasu i dopiero później ją odwiedzę. W końcu pewnie ekscytowała się teraz nowo narodzonym dzieckiem. Nie chciałem się mieszać i psuć taką chwilę.
Ponownie zadzwoniłem do niej za jakiś czas, a ona znowu nie odebrała. Zacząłem się już trochę martwić, więc najpierw wysłałem jej SMS-a z prośbą o kontakt, a potem nagrałem się jeszcze na pocztę głosową. Mimo to, nie otrzymałem żadnej odpowiedzi. Zdeterminowany, postanowiłem ją odwiedzić w domu. Chociaż się dobijałem, nikt mi nie otworzył. Nadsłuchiwałem chwilę pod drzwiami mieszkania, ale w środku panowała cisza. W końcu jakaś sąsiadka zauważyła, że nie ma co tak walić, bo właścicielki nie było tu już prawie tydzień.
Uznałem wtedy, że Ala może być tylko w jednym miejscu – u swojej matki. I tam też się natychmiast wybrałem.
Prawda była brutalna
Otworzyła mi matka Ali. Jak od razu zauważyłem, miała bardzo ponurą minę. Myślałem, że to przez moje zachowanie i jakąś chwilową niechęć przyjaciółki, więc od razu zacząłem się tłumaczyć. Kobieta machnęła ręką, ale nie chciała mnie wpuścić.
– Dlaczego? – nie ustępowałem. – Chodzi o ten poród? No co ja takiego zrobiłem?
– Nic nie zrobiłeś, Patryk – mówiła jakoś tak bez przekonania. – Po prostu odpuść i jedź do domu. Z tej rozmowy i tak dzisiaj nic nie będzie.
Nie rozumiałem, o co jej chodzi. Co się właściwie stało, że Ala zaszyła się w mieszkaniu matki i nie chciała się z niego ruszyć? Naprawdę odstawiłaby taką scenę z powodu mojej nieobecności podczas porodu? A może ta chwila była dla niej aż tak ważna, że teraz nie potrafiła mi wybaczyć?
– Proszę mnie wpuścić ‒ nalegałem. – Ja Alę przeproszę. Nie wiedziałem, że to dla niej tak istotne. Gdybym mógł do niej wejść…
– Alicja jest… bardzo chora – powiedziała jej matka, nie patrząc mi w oczy. Czułem, że wszyscy coś ukrywają i te tajemnice powoli doprowadzały mnie do szału. – Ona umiera, Patryk. I nie zostało jej zbyt wiele czasu.
– Jak to umiera? – zapytałem cicho.
– To długa historia – odpowiedziała.
Jednak będę ojcem
Matka Ali nie kłamała. Moja przyjaciółka miała nowotwór. Dowiedziała się o nim ponad rok temu i wiedziała, że nie będzie już żyła zbyt długo. Lekarz powiedział, że został jej rok, może dwa lata. Nie powiedziała nic, bo jak to ona, nie chciała mnie martwić. I chociaż pogodziła się ze swoim losem, zapragnęła spełnić swoje największe marzenie, zanim odejdzie – zostać matką.
To dlatego tak nalegała na ciążę ze mną. Z Arkiem zerwała, bo nie chciała dawać mu głupiej nadziei. Poza tym bała się, że kiedy dowie się prawdy, porzuci ją. Gdy udało mi się z nią porozmawiać w jednej z chwil, gdy jeszcze lepiej się czuła, przyznała ze łzami, że egoistycznie uznała, że dzieckiem przecież zajmę się ja. W duchu przeczuwała, że będę świetnym ojcem, nawet jeśli się przed tym tak zawzięcie wzbraniam.
Nie wiem, czy miała rację. W każdym razie nie porozmawiamy już na ten temat, bo zmarła trzy miesiące temu. Po długiej rozmowie z jej matką doszedłem do wniosku, że dam dom naszemu dziecku.
Kacperek będzie miał ojca. Nie wiem, czy tak dobrego, jak wymarzyła sobie Ala, ale zdeterminowanego, by zapewnić mu wszystko, co najważniejsze. To fakt, nie będzie łatwo, bo nie mam pojęcia ani o niemowlakach, ani o wychowywaniu dzieci. W życiu warto jednak podejmować ryzyko i walczyć o to, co naprawdę ważne. Zrobię to dla Ali.
Czytaj także: „Mimo choroby nie chcę od razu kłaść się do trumny. Mąż się mnie wstydził, więc zostawiłam go dla innego” „Mąż był królem domu, a ja gosposią uganiającą się za bandą dzieci. Miałam dość. Spakowałam walizki i uciekłam”
„Mąż chciał udowodnić, że jest samcem alfa i zdradził mnie z jędrną sekretarką. Tylko czekałam, aż wróci na kolanach”