„Przyjaciel zabawił się w swatkę, żeby dodać mi wiatru w skrzydła. Udało się, dziś mam wielką miłość, o której marzyłem”

Mężczyzna, który odnalazł miłość fot. Adobe Stock, LIGHTFIELD STUDIOS
„Przeczucie mnie nie myliło, od siedmiu lat jesteśmy szczęśliwym małżeństwem, dbamy o siebie nawzajem i cieszymy się z każdej spędzonej wspólnie chwili. Żadne problemy nie są straszne, gdy ma się u boku właściwego człowieka”.
/ 10.06.2022 18:15
Mężczyzna, który odnalazł miłość fot. Adobe Stock, LIGHTFIELD STUDIOS

Mój kumpel Paweł zawsze ze strachem czekał na swoje urodziny. Atrakcje wymyślone przez jego żonę Żanetę trochę go przerażały, ale o tym wiedziałem tylko ja. Paweł nigdy jej tego nie powiedział, dla Żanety był gotów na wszystko. Stanowili uroczą parę, trochę im zazdrościłem, dobrali się idealnie, kochali i szli przez życie ramię w ramię jak dwoje najlepszych przyjaciół.

Siedziałem z Pawłem w pubie i z rozbawieniem wysłuchiwałem jego obaw.

Nie lubiłem, gdy ktoś przypominał mi o Uli

– Skok ze spadochronem przeżyłem, lot szybowcem dotąd mi się śni – wyliczał na palcach, próbując przewidzieć, na jaki pomysł tym razem wpadnie jego żona.

Nie miałem zamiaru mu zdradzać, że może być spokojny. Żanetka w końcu się zorientowała, że jej mąż nie lubi takich atrakcji, i zorganizowała imprezę niespodziankę, zatajoną przed jubilatem do ostatniego momentu. Surowo nakazała mi trzymać go z dala od domu, dopóki nie zbiorą się goście.

– Nie jęcz, szczęściarzu. Masz najlepszą żonę, niejeden by się chciał zamienić.

– To niech sobie poszuka gdzie indziej, Żaneta jest moja – zjeżył się żartobliwie Paweł. – Dobra, zrozumiałem. Łyso ci, bo jesteś sam, zgadłem?

– Poniekąd – teraz ja się najeżyłem.

Nasz związek miał być na wieki, ale się rozpadł, bo nie dorosłem do jej oczekiwań. Byłem za mało ambitny, nie walczyłem o awans, za kiepsko zarabiałem, za to lubiłem malować obrazki, za które nikt nie chciał zapłacić. Niepoważne hobby, tak nazwała moje artystyczne zrywy, raniąc mnie do żywego.

– Nie łam się, jeszcze spotkasz właściwą kobietę – Paweł odgadł, co mi chodzi po głowie.

– A po czym ją rozpoznam?

– Po tym, że pokocha cię takim, jakim jesteś. Razem z twoim niepoważnym hobby.

– Lepiej nie. Ulka jest zołzą, ale miała rację. Nie umiem malować – powiedziałem.

Chciałbym, żeby ktoś tak dbał o moje uczucia

Spojrzałem na telefon, dochodziła 19. Najwyższy czas zaciągnąć Pawła do domu.

– Na nas, eee, to znaczy na mnie już czas. Chodź, odprowadzę cię do domu, pogadamy po drodze o zaletach dziewczyn. Facet, któremu udało się wyłowić z tłumu Żanetę, jest dla mnie autorytetem.

– Ty coś knujesz – nie uwierzył Paweł, ale dał się pociągnąć na przystanek.

Zrobił się jeszcze bardziej podejrzliwy, kiedy nagle sobie „przypomniałem” o niecierpiącej zwłoki sprawie do jego żony.

– Będę udawał zaskoczonego, żeby nie zrobić przykrości Żanetce – obiecał mój domyślny przyjaciel, kiedy stanęliśmy pod jego drzwiami.

Chciałbym, żeby ktoś tak dbał o moje uczucia – pomyślałem, wkraczając do ciemnego wnętrza.

– Niespodzianka! – ogłuszający okrzyk urodzinowych gości zastał mnie w okolicy kanapy. Rozbłysło światło, na Pawła rzucił się tłum, obsypując go życzeniami.

– Stoisz na mojej spódnicy – grzeczny głosik dobiegał gdzieś z dołu.

Spuściłem wzrok. Na podłodze siedziała niepozorna okularnica i próbowała wyrwać spod mojego buta fragment garderoby.

Cóż, może Ula naprawdę miała rację

– Przepraszam – podałem jej rękę i postawiłem na nogi. – Co tu robisz?

– Żaneta mnie zaprosiła…

– Pytałem, co robisz na podłodze za kanapą – zaśmiałem się.

– Chowaliśmy się tam przed jubilatem i nie zdążyłam się podnieść, po przyszpiliłeś mnie do ziemi – dziewczyna poprawiła zsuwające się z nosa oprawki. Wyglądała bezbronnie jak mała szara myszka.

– Witaj, Maciek – znajomy głos spowodował u mnie żywsze bicie serca.

To była Ula – kobieta, którą kiedyś kochałem do szaleństwa i która uważała, że zasługuje na kogoś lepszego niż ja.

– Przedstaw mi swoją dziewczynę – zażądała, patrząc z ironicznym uśmieszkiem na okularnicę.

– Patrycja – szara myszka nie przejęła się obecnością rajskiego ptaka. Bez kompleksów wyciągnęła rękę do eleganckiej Uli.

– Aha – skwitowała jej gest moja była i odeszła, mijając Patrycję bez jednego spojrzenia.

– Nazwałabym to chamstwem – okularnica poprawiła zsuwającą się oprawkę. – Kim była ta wypacykowana piękność?

– To osoba o wielkich ambicjach, do których nie dorosłem – scharakteryzowałem krótko Ulę. – Załatwiła mnie podobnie jak ciebie przed chwilą – odebrała swoją uwagę i pożeglowała ku bardziej obiecującym lądom.

– Współczuję, musiało boleć – powiedziała to zwyczajnie, bez zadęcia.

– Tak, chyba tak – nie zamierzałem się przyznawać do nieprzespanych nocy.

– Zaszczepiła we mnie przekonanie, że jestem do niczego.

– A jesteś? – zielonkawe oczy błysnęły zza szkieł prowokacyjnie.

Rzeczywiście, była źródłem moich kompleksów

Zastanowiłem się uczciwie.

– Nigdy tak o sobie nie myślałem, dopiero kiedy Ula… – …przestała być z ciebie zadowolona?

– Patrycja trafiła w sedno.

Rzeczywiście, źródłem moich kompleksów była nieprzychylna ocena Uli.

– Dobrze mi się z tobą rozmawia – powiedziałem szczerze. – Może usiądziemy? Przynieść ci coś do picia? Czy wolisz zatańczyć? – zarzuciłem ją pytaniami, byle tylko zatrzymać przy sobie.

– Nie umiem tańczyć we dwoje, rzadko mam okazję – wyznała otwarcie, a moje biedne serce zalała fala wzruszenia.

Musiałem jakoś temu zaradzić, facet nie może być miękki.

– Jeszcze nie spytałaś, gdzie pracuję – rzuciłem cierpko. – Dziewczyny zwykle interesują się, jak zdobywam pieniądze.

– Dlaczego postanowiłeś mnie obrazić? – spytała ciekawie, bez śladu urazy.

– Przepraszam, to odruch obronny – zmieszany potarłem czoło – Już raz się sparzyłem, dlatego próbuję być ostrożny.

Powiedziałem coś, co chyba ją ucieszyło i jednocześnie zawstydziło, bo oblała się rumieńcem. Coś podobnego! Dawno nie widziałem takiej reakcji! Patrycja coraz bardziej mnie interesowała. Już nie widziałem okularów i bezkształtnej spódnicy, tylko dziewczynę o wdzięku małego zajączka. Albo szarej myszki, jak kto woli.

Nie spotkałem dotąd nikogo takiego

– Szukałem cię, a ty zaszyłeś się z Patrycją – Paweł wyłonił się z rozgadanej gromady gości.

– Rozmawialiście już o obrazach?

– Nie ma o czym – zmierzyłem przyjaciela wymownym spojrzeniem, które znaczyło „milcz i spadaj”.

– Jesteś malarzem? – ożywiła się.

– Amatorem, i wolałbym zmienić temat.

– Jak chcesz – zgodziła się Patrycja, celując w Pawła twardym spojrzeniem.

Chyba zrozumiał, bo wzruszył ramionami i odszedł.

– O co chodzi? To jakaś zmowa? – zainteresowałem się gwałtownie.

– Tak jakby – powiedziała Patrycja po chwili. – Nie chcę cię oszukiwać, powiem, jak było. Zostałam zaproszona właśnie ze względu na ciebie.

– Paweł z Żanetą zabawili się w swatki? – zaśmiałem się, ciesząc się, że tak dobrze trafili.

– Chodziło raczej o podbudowanie twojej samooceny stłamszonej przez tę oto niegrzeczną piękność – pokazała palcem Ulę. – Znam się trochę na malarstwie, jestem historykiem sztuki, więc Żaneta poprosiła, żebym cię poznała i obejrzała twoje obrazy. Zgodziłam się, bo zawsze można coś miłego powiedzieć o amatorskich płótnach, a jeśli w dodatku ma to służyć dobremu celowi…

Z minuty na minutę intrygowała mnie coraz bardziej.

Przeczucie mnie nie myliło

– Zamierzałaś wślizgnąć się do mojego mieszkania i ocenić obrazy?

– Chciałam to wprost zaproponować, a decyzja należałaby do ciebie. Ale stanąłeś na mojej spódnicy i dalej wypadki same się potoczyły.

– Bardzo dla mnie szczęśliwie – przyznałem. – Czy nadal masz ochotę obejrzeć te moje nieszczęsne dzieła?

– Dlaczego zaraz nieszczęsne – zaśmiała się, poprawiając zjeżdżające z nosa okulary. – Mam przeczucie, że są całkiem udane. Jak ich twórca.

– To chodźmy – zerwałem się, ciągnąc za sobą zaskoczoną i rozbawioną Patrycję.

W przelocie złowiłem ironiczne spojrzenie Uli, ale zupełnie mnie to nie obeszło. Zauważyłem za to, że faktycznie miała zbyt ciężki makijaż na powiekach. Zaprowadziłem Patrycję do siebie, posadziłem na krześle i pokazałem płótna.

Jedne jej się spodobały, inne mniej. Dała mi kilka fachowych rad, zachwyciła się niedokończonym pejzażem, wypiła herbatę i pojechała do domu. Kiedy wyszła, poczułem pustkę. Zrozumiałem, że tylko z tą dziewczyną mógłbym spędzić życie.

Przeczucie mnie nie myliło, od siedmiu lat jesteśmy szczęśliwym małżeństwem, dbamy o siebie nawzajem i cieszymy się z każdej spędzonej wspólnie chwili. Żadne problemy nie są straszne, gdy ma się u boku właściwego człowieka.

Czytaj także:
„Kradnę drobne przedmioty. Nie dla zysku, ale by poczuć dreszczyk emocji. Wstydzę się tego, ale nie umiem się powstrzymać”
„Mąż ciągnął mnie do łóżka kilkanaście razy w tygodniu. Koleżanki mi zazdroszczą, a ja już nie daję rady”
„Oświadczyłem się ukochanej po 5 latach związku. Ona błyskawicznie odpowiedziała >>nie<<. Myślałem, że się przesłyszałem”

Redakcja poleca

REKLAMA