„Przyjaciel uważał, że żona jest mu winna małżeńskie zbliżenia. Dałam mu radę i bardzo tego pożałowałam”

Mąż uważał, że zbliżenia to powinność żony fot. Adobe Stock, Melinda Nagy
„– Konkretnie to chodzi o łóżko – westchnął Jarek – Nie dostaję tego, co mi się należy.
 – Słucham? – wymownie podniosłam brwi. – Nie po to się żeniłem, żeby żyć w celibacie! Joaśce całkiem już nie zależy, pozwala na zbliżenie od wielkiego dzwonu. Robi to, bo musi. – Musi? To jakiś obowiązek?”.
/ 30.10.2022 15:15
Mąż uważał, że zbliżenia to powinność żony fot. Adobe Stock, Melinda Nagy

Jarka znałam od lat, studiowaliśmy razem, ja skończyłam, on nie, co nie przeszkodziło nam nadal się kumplować. Nie byliśmy przyjaciółmi, ale lubiliśmy się i to wystarczyło. Koledzy z młodości są jak wino, im jesteśmy starsi, tym bardziej ich cenimy. Znamy się jak łyse konie, nie musimy przed sobą nawzajem udawać lepszych i mądrzejszych niż jesteśmy. Nie tylko nie musimy, ale nawet nie możemy, oni i tak wiedzą jacy jesteśmy naprawdę.

Mnie to pasowało

Dbałam o znajomych z dawnych lat, nie chciałam ich zagubić w codziennym pędzie. Dlatego, kiedy wieczorem zadzwonił Jarek, ucieszyłam się.

– Siemasz, stary koniu! – powitałam go radośnie, szykując się do miłej pogawędki.

– Przypominam ci, że jesteśmy z jednego rocznika – odciął się przyjaźnie. – Na ciele mam się dobrze, dusza jęczy. Jesteś już w domu?

– Od kwadransa – powiadomiłam go.

To zaraz wpadnę, jestem w pobliżu – zaskoczył mnie i zanim zdążyłam zareagować, wyłączył się.

W panice pomyślałam, że nie mam czym go przyjąć, ale potem przypomniałam sobie, iż nie ma się czym martwić, to tylko stary kumpel Jarek, z którym jadłam na spółkę puszkę przeterminowanych sardynek, wykłócając się, żeby nie podbierał moich rybek i nie przekraczał wyznaczonej widelcem linii. Dawno to było, ale wspomnienia wciąż żyły cementując nasze koleżeństwo. Nie musiałam się szczypać, Jarek zrozumie braki w lodówce kobiety wiecznie zajętej. Ogarnąwszy temat kulinariów, przeszłam do znacznie bardziej interesującego, pomyślałam, że taka niespodziewana wizyta to coś nowego. Jarek nigdy nie wpadał do mnie sam, zawsze towarzyszyła mu Joanna, z którą zdołałyśmy się polubić, co znacznie uprościło wzajemne kontakty. W ogóle nie spotykaliśmy się we dwójkę, jeśli bez Joanny, to zawsze w większym gronie znajomych ze studiów.

Skąd więc ta nagła wizyta?

Byłam zaintrygowana, ale spokojna, nie przewidywałam kłopotów. Cieszyłam się, że go zobaczę, powygłupiamy się, chwilę pogadamy i rozejdziemy z nieśmiertelnym „musimy kiedyś to powtórzyć”. Przebrałam się szybko w wygodne dżinsy i podkoszulek, porzucając oficjalny kostium, który kojarzył mi się z pracą, i już byłam gotowa na przyjęcie kumpla. Nie musiałam długo czekać, Jarek rzeczywiście był w pobliżu.

– Przepraszam, że tak nagle, ale w kryzysowej sytuacji tylko ty przyszłaś mi do głowy. Mieszkasz sama i jesteś w temacie, a ja potrzebuję jednego i drugiego.

Parsknęłam śmiechem, Jarek słynął z dziwnych żartów, które można było zrozumieć dopiero po czasie.

– Za cienka w uszach jestem na twoje metafory – wyznałam. – Powiedz to jakoś jaśniej.

– Kiedy mi głupio – burknął Jarek.

Nie wyglądał na rozśmieszonego, raczej na zdenerwowanego.

– Teraz dopiero widzę, że powinienem wcześniej cię zapytać.

– O co?

Czy mogę u ciebie przenocować? – wyrzucił z siebie. – Na razie tyle mi wystarczy, choć nie wykluczam, że sprawa może się przeciągnąć. Pożarłem się z Joanną i bezmyślnie rzuciłem, że się wyprowadzam. Ona na to „idź”, no to trzasnąłem drzwiami i teraz muszę to jakoś rozegrać. Pomyślałem, że powaletuję u ciebie i pomyślę, co dalej.

– Zachowałeś się jak głupi dzieciak – mruknęłam.

Ucieszył się.

– Właśnie o to mi chodzi, o bezstronne spojrzenie na mnie i Joannę. Jesteś profesjonalistką, doradź mi coś. Mam łapówkę – wyciągnął z reklamówki butelkę wina i pomachał nią zachęcająco.

– Zaskoczyłeś mnie – jęknęłam – ale czego się nie robi dla kumpla. Zostań, będziesz spał na kanapie – nagle tknęło mnie podejrzenie – Joanna wie, że pojechałeś do mnie?

Za głupiego mnie masz? – obraził się. – Ty też z niczym nie wyskocz w przyszłości, Aśka by ci nie darowała.

– O matko – nagle poczułam się winna.

Jeszcze przed chwilą byliśmy zwykłymi kumplami, a teraz okazało się, że mamy wspólny sekret przed jego żoną. Ale co miałam zrobić? Kolega prosił o przysługę, nie mogłam wyprosić go z domu.

– Mów, o co wam poszło – zarządziłam.

Jarek poprosił o otwieracz i kieliszki, najwyraźniej chcąc zyskać na czasie. Rozlał wino, obejrzał je pod światło i spytał, czy przypadkiem nie mam czegoś do żarcia. Poderwałam się gościnnie.

– Zaraz zrobię kanapki, biały ser i pomidory, mam też ogórki kiszone.

– A, to nie – Jarek bez żalu zrezygnował z tych dobroci. – Odchudzasz się, czy co?

Przejdźmy do rzeczy – zirytowałam się. – Powiedz co nawywijałeś.

– Ja? Nic. Od pewnego czasu czuję się sfrustrowany, ale nic nie mówiłem. To Joanna stała się nieznośna, tak się starliśmy, że musiałem zareagować. Ratowałem resztki męskiej dumy nadwerężonej w małżeństwie.

– A konkretnie? – zniecierpliwiłam się.

– Konkretnie to chodzi o seks – westchnął Jarek – Nie dostaję tego, co mi się należy.

– O?! – wymownie podniosłam brwi.

– Nie po to się żeniłem, żeby żyć w celibacie! – wybuchnął. – Joaśce całkiem już nie zależy, pozwala na zbliżenie od wielkiego dzwonu. Robi to, bo musi.

– Zmęczenie odbiera kobiecie ochotę na seks – powiedziałam niezobowiązująco. – Jarek, wolałabym nie omawiać waszych intymnych problemów, nie jestem seksuologiem, a poza tym czuję się zażenowana.

– Seksem? To chyba normalne, że dorośli ludzie uprawiają go od czasu do czasu? Zmęczenie nie jest wymówką, seks działa odprężająco i jest doskonałym relaksem. Chyba nie muszę go zachwalać? Seks małżeński to ja akurat bardzo sobie chwalę, nie wymaga starań i podchodów, obie strony wiedzą, czego chcą. Raz dwa i po wszystkim.

Przyjrzałam mu się z namysłem

– Tak szybko?

– Jasne, że nie, chodziło mi o zgranie partnerów umożliwiające szybkie przejście do sedna sprawy.

A co z grą wstępną? – upiłam szybko wina, licząc że mnie rozluźni.

Małżeński seks kumpla wciąż wydawał mi się tematem dość drażliwym.

– Jest, jest – uspokoił mnie – ale umówmy się, że pieszczoty to tylko przedsionek przyjemności. Wolę od razu przejść dalej.

Milczałam zastanawiając się, jak to powiedzieć. Wolałabym tego nie robić, ale obawiałam się, że jak nie dam mu rady, nigdy ode mnie nie wyjdzie. Odchrząknęłam i skoczyłam na głęboką wodę.

– Czy ty aby nie jesteś zwolennikiem szybkich numerków? – spytałam cicho.

– Ależ skąd! – odparł urażony – A nawet jeśli tak, to co w nich złego? Przecież są ekscytujące.

– I mechaniczne – uzupełniłam z determinacją. – Raz dwa i po wszystkim, jak powiedziałeś. Nuda, szczególnie po latach.

– Seks nigdy nie jest nudny.

Westchnęłam ciężko.

– Dla ciebie, ale czy Joanna jest nim równie zachwycona?

Spojrzał na mnie jak cielę na malowane wrota. Strasznie był niedomyślny, wszystko musiał dostać wyłożone na ławę.

– Słuchaj – zniecierpliwiłam się. – Zapomnij o grze wstępnej, rozwinięciu i zakończeniu. Nie analizuj tego co robisz, nie korzystaj z wzorców wyniesionych z filmów dla dorosłych. Zauważ kobietę, z którą chcesz się kochać, bądź uważny na jej reakcje, czuły i subtelny. Bez pośpiechu smakuj chwilę, nie żądaj za nią nagrody. Zaskocz kobietę, nie wszystkie czułości muszą prowadzić do seksu.

– To oszukiwanie partnera – rzucił oburzony Jarek.

– Raczej element zaskoczenia. Jest niepewność, nie ma nudy.

Spojrzał na mnie z nagłym uznaniem

Pociągnął łyk wina i zamyślił się.

– Może coś w tym jest, ale ja się do tego nie nadaję.

Zbuntowałam się. Chciał rady, dostał ją, innej nie miałam i nie zamierzałam dłużej rozmawiać o jego seksualnych pragnieniach i doznaniach. Zażądałam zmiany tematu. Zgodził się potulnie, ale rozmowa nie kleiła się. Zrezygnowałam i oznajmiłam, że pora spać. Dałam mu śpiwór, wskazałam kanapę i spytałam, czy chce pierwszy skorzystać z łazienki. Chciał. Doznałam ulgi widząc, jak znika za drzwiami, nadal go lubiłam, ale chwilowo miałam dość jego towarzystwa. Posłałam sobie łóżko i wtedy zjawił się wyświeżony Jarek, ubrany tylko w slipki. Wyjaśnił, że nigdy nie sypia w pidżamie, jednym rzutem oka ogarnął pościel, w jego wzroku zobaczyłam coś jakby pragnienie.

– Dasz mi jasiek? – spytał prosząco. – Masz dwie poduszki, a ja muszę mieć jasiek, inaczej nie zasnę.

Rzuciłam w niego poduszką, złapał ją w powietrzu i poszedł mościć się na kanapie. Długo nie mogłam zasnąć, a kiedy już mi się udało, obudziło mnie gwałtowne dobijanie się do drzwi. Otworzyłam oczy, było już całkiem jasno.

Zaspałam – jęknęłam i pomacałam szukając szlafroka.

Przypomniałam sobie, że zostawiłam go w łazience, do której nie miałam dostępu, bo ktoś w niej urzędował. Nie ktoś, tylko Jarek, przypomniałam sobie. Rano, przed wypiciem kawy myślę opornie, poszłam więc otworzyć drzwi jak stałam. Joanna wtargnęła jak huragan.

No proszę, podejrzewałam, że go tu zastanę – wycedziła przewiercając wzrokiem moją bawełnianą koszulę, wygodną i przyzwoitą, ale mocno przykrótką.

Uświadomiłam sobie, że Joanna wygląda jak rozjuszona tygrysica gotowa rozszarpać przeciwniczkę w obronie swego terytorium. Zaproponowałam, żebyśmy usiadły i spokojnie porozmawiały, ale wyśmiała mnie, zaglądając jednocześnie do sypialni. Rozrzucona pościel powiedziała jej wszystko. Nie mogłam pozwolić na tę komedię pomyłek.

Jarek nocował na kanapie – powiedziałam i pociągnęłam ją do drugiego pokoju.

Spojrzałam i zaklęłam głośno. Kanapa wyglądała na nieużywaną, Jarek zdążył uporządkować swoje łoże.

– Jarek, wyjdź z łazienki! – zawołałam, mając tego wszystkiego dość. – Porozmawiaj z żoną i wyjaśnij tę sytuację.

A co tu wyjaśniać – zdenerwowała się Joanna – Przyłapałam was na gorącym uczynku, jakbym się pośpieszyła, zastałabym was w łóżku.

– Jarek! – krzyknęłam, nie na żarty przestraszona nieporozumieniem.

Drzwi łazienki otworzyły się, stanął w nich Jarek odziany w mój szlafrok, pewnie nie chciał w tej sytuacji świecić golizną.

– To nie jest tak jak myślisz, kochanie – powiedział uroczyście.

Coś we mnie pękło.

Nagle przestałam się denerwować i czuć winna

Poprosiłam oboje, żeby sobie poszli, najlepiej zaraz. Nie było łatwo się ich pozbyć, Joanna zionęła chęcią zemsty, pragnęła solidnej awantury, przy czym jej gniew obrócił się głównie przeciwko mnie. Jarek przeciągał pobyt w moim domu, bojąc się zostać sam na sam z rozjuszoną żoną. W końcu udało mi się ich pożegnać, na umówioną sesję dotarłam spóźniona i mocno rozkojarzona. Patrzyłam na siedzącą na kozetce parę i zastanawiałam się, co by powiedzieli, gdyby ich wszechwiedząca terapeutka wyznała, co ją przed chwilą spotkało.

Pod wieczór trochę ochłonęłam, poranne zajście wydało mi się łatwe do wyjaśnienia. Poczekam, aż Jarek i Joanna dojdą do porozumienia, dam im czas, by ułożyli swoje sprawy i wtedy się do nich odezwę z propozycją spotkania. Pogadamy i pośmiejemy się z nieporozumienia. Zanim zrealizowałam ten plan, poprosił mnie do siebie kierownik placówki, w której przyjmowałam pacjentów. Długo nie mógł się zdecydować, krążył koło tematu, aż wreszcie wypalił.

Dostałem skargę, w której zarzucono pani niemoralność. To pomówienie, więc wyrzuciłem je do kosza, ale postanowiłem pani o tym powiedzieć. Nie wnikam w życie osobiste personelu placówki, z doświadczenia wiem jednak – nieznacznie mrugnął okiem – że ostrożność w relacjach damsko-męskich bardzo się przydaje.

Nie powiedział, kto napisał skargę, nie musiał. Wiedziałam, że to Joanna, cięta na mnie za uwiedzenie męża, postanowiła mi dopiec. Na fali słusznego gniewu zadzwoniłam do Jarka. Odebrał, ale rzucił zduszonym szeptem, że nie może teraz rozmawiać, oddzwoni. Czekałam, z minuty na minutę robiąc się coraz bardziej zła.

Wreszcie Jarek zadzwonił

– Przepraszam, że się wcześniej nie odezwałem, powinienem ci podziękować – mówił szybko, jakby się spieszył. – Mam tylko kilka minut, wyszedłem wynieść śmieci, muszę zaraz wracać, więc do rzeczy. Miałem wątpliwości co do twoich rad, ale jak spróbowałem, zadziałało. Nie spodziewałem się, że może być tak fajnie, dla mnie to coś nowego, ale ujdzie. Co ja mówię, więcej niż ujdzie. Lubiłem tak jak było, szybko i konkretnie, ale…

– Jarek! – przerwałam mu zwierzenia. – Tym razem nie chodzi o twoje pożycie seksualne, ale o mnie. Joanna wysłała skargę do szefa placówki oskarżając mnie o romansowanie z żonatym pacjentem. Dla osoby zajmującej się terapią małżeństw to spory problem.

– Rozumiem – przygasł Jarek. – Porozmawiam z Joanną, znajdę sposób, tylko potrzebuję czasu, bo wiesz, jesteś u niej na czarnej liście. Jak słyszy twoje imię, ponosi ją, więc na razie wolę się nie odzywać.

Pewnie, tak jest najłatwiej – powiedziałam z goryczą.

Obiecał ponownie, że odkręci nieporozumienie, wyjaśni wszystko żonie i… więcej się nie odezwał. Trochę go rozumiem, a trochę jestem na niego wściekła. On odzyskał żonę, ja straciłam kumpla. Myślę, że to nie jest sprawiedliwe.

Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”

Redakcja poleca

REKLAMA