„Przygarnęłam pod swój dach drugą żonę mojego byłego męża. Połączyła nas niechęć do tego samego mężczyzny”

Kobiety w potrzebie fot. iStock by GettyImages, nortonrsx
„Kiedy przed moimi drzwiami pojawiła się nowa partnerka mojego ex-męża – z małą dziewczynką w ramionach i siniakiem pod okiem – patrzyłam na nią zaskoczona. Zaprosiłam ją do środka, pomogłam położyć dziecko spać, a następnie przygotowałam herbatę i razem usiadłyśmy przy stole w kuchni”.
/ 13.12.2023 20:30
Kobiety w potrzebie fot. iStock by GettyImages, nortonrsx

Chcę rozwodu. Kiedy słyszysz to po raz pierwszy, krew odpływa od głowy. Wydaje ci się, że zemdlejesz, a nogi odmawiają posłuszeństwa. Mój były mąż oznajmił, że małżeństwo ze mną stało się dla niego monotonne. Nie chce też realizować się jako ojciec. Dlatego zdecydował się złożyć wniosek o rozwód.

Ku mojemu zaskoczeniu sąd przychylił się do jego wniosku. Po siedmiu latach małżeństwa zostałam sama. Musiałam nauczyć się karmić, ubierać i wychowywać dziecko za trzysta złotych alimentów. A właściwie nawet i bez tych pieniędzy, ponieważ zaraz po wydaniu wyroku, nasz wspólny samochód niespodziewanie stał się własnością matki mojego byłego męża, a jego firma, która dotąd świetnie prosperowała, przestała przynosić jakiekolwiek dochody. Nie pozostaje mi nic innego jak machnąć na nich ręką. W końcu droga od miłości do nienawiści jest bardzo krótka.

Zapłaciłby choćby te 300 złotych

Oczywiście komornik nie zdołał niczego ściągnąć z majątku i konta mojego byłego męża. Nie wiedziałam, za co wyżywię nasze dziecko. Skąd wezmę pieniądze na ubrania. Za co kupie wszystko, co jest mu potrzebne do szkoły. Przecież ołówków, zeszytów, podręczników, nikt nie rozdaje za darmo.

Pracowałam na dwóch zmianach, widywałam swoje dziecko tylko na chwilę i zasypiałam wyczerpana po północy. Jak tylko uporałam się z obowiązkami domowymi. Budzik dzwonił o 4:30 i był sygnałem, że czeka mnie kolejny, wyczerpujący, pracowity dzień. Następnie przyszedł kolejny cios – podział majątku.

Jeśli chciałam zatrzymać niewielki dom po rodzicach, musiałam zwrócić byłemu mężowi pieniądze za remont. No cóż, gdzieś musiałam mieszkać. Jak trzeba, to trzeba.

Zdecydowałam się wziąć kredyt, aby uregulować dług wobec mężczyzny, który zalegał z zapłatą kilkunastu tysięcy złotych za alimenty dla swojego dziecka... Cóż. Pracowałam tak ciężko, jak nigdy. Spałam maksymalnie cztery godziny dziennie, pracowałam więcej, co niestety oznaczało mniej czasu spędzanego z synem, ale wszystko po to, aby pozbyć się długu.

Miesiące przemijały, zamieniając się w lata. W końcu, po powrocie do domu po weekendzie spędzonym u ojca, mój syn przekazał mi wiadomość: tata bierze ślub. Ciekawe, pomyślałam. On umawia się na randki, zakochuje się, a ja tylko pragnę się wyspać. Choć raz w tygodniu przespać więcej niż sześć godzin. Cóż, los bywa niesprawiedliwy.

Zrozumiałam to dobitnie, kiedy mój były mąż został po raz drugi ojcem i złożył wniosek o obniżenie alimentów, których i tak nie płacił. Sąd zdecydował jego korzyść, obniżając alimenty o sto złotych, tłumacząc, że drugie dziecko również powinno otrzymać od niego wsparcie. Nie miałam już siły do walki z tym absurdalnym systemem. Odpuściłam, skupiając się na swoim życiu, mimo iż każdego wieczoru padałam z wyczerpania.

Co ona tu robi na Boga!?

Kiedy przed moimi drzwiami pojawiła się nowa partnerka mojego ex–męża – z małą dziewczynką w ramionach i siniakiem pod okiem – przez moment patrzyłam na nią zdumiona całą sytuacją. Nic wówczas nie mogło mnie bardziej zaskoczyć. Zaprosiłam ją do środka, pomogłam położyć dziecko spać, a następnie przygotowałam herbatę i razem usiadłyśmy przy stole w kuchni, która jest jednocześnie salonem.

– Wybacz, że przyszłam właśnie do ciebie – powiedziała nieśmiało – ale nie miałam innej opcji...

– Bartek ci to zrobił? – zapytałam, wskazując na jej podbite oko.

Opuściła głowę. Westchnęłam z niedowierzaniem. Co za drań… To ma być ojciec mojego dziecka? Wygląda na to, że miałam szczęście, bo przynajmniej nigdy nie podniósł na mnie ręki. Czy może się bał? Wiedział, że zamiast uciekać z dzieckiem, wzięłabym do ręki patelnię, a potem łopatę.

– Możesz zostać tutaj. Będziesz spała na sofie, nie mam pokoju dla gości.

– Dziękuję... – rozpłakała się.

– Nie płacz. To nie jest twoja wina. Choć uważam, że powinnaś skontaktować się z policją, zgłosić się do szpitala na obdukcję lekarską. Chyba że decydujesz się na dalsze bycie z nim, mimo wszystko...

– Nie, nie chcę! – szlochała. – Od dawna nie układało się między nami. Często dochodziło do kłótni, ale sądziłam, że to chodzi o naszą córkę, że jesteśmy oboje przemęczeni... Liczyłam na to, że kiedy Amelka dorośnie, skoncentrujemy się na sobie i wszystko wróci do normy.

– Ale nie wróciło.

Ze smutkiem kiwnęła głową. Po nocy spędzonej u mnie, rano wróciła do swojego domu.

Traktował ją dokładnie tak, jak mnie

Z opowieści syna dowiedziałam się, że mój były mąż ponownie się rozwodzi. Chociaż apelowałam do niego, aby nie mieszał dziecka w swoje kłopoty z nową małżonką. Chłopiec miał dziesięć lat, był jego dzieckiem, a nie kolegą od zwierzeń. Na miłość boską!

Kiedyś wpadłam w szał, gdy dowiedziałam się, że przez cały weekend maluch musiał słuchać, jak to jego macocha jest okropna, bo odważyła się złożyć wniosek o rozwód, tylko dlatego, że on raz przesadził, a teraz ona jeszcze pragnie alimentów. Opowiadał mojemu dziecku, jak to nie zamierza płacić alimentów. I że skoro los postawił przed nim dwie „baby”, które chcą od niego alimentów, aby mogły hulać na jego koszt z kochankami, to on zrobi wszystko, aby z nimi walczyć.

Postanowiłam pójść do niego i się z nim rozmówić. Zrobiłam awanturę na całą kamienicę i postarałam się, aby moje krzyki słyszeli wszyscy sąsiedzi. Ostrzegłam go, że jeśli jeszcze raz nasz syn usłyszy podobne historie, zażądam zerwania między nimi wszelkich kontaktów ze względu na psychiczne dręczenie dziecka.

Następnie skontaktowałam się z Anetą, pytając, czy nie potrzebuje wsparcia. Ta rzekomo okropna macocha była młodą dziewczyną, która doświadczyła takiego samego haniebnego traktowania jak ja, a nawet gorszego. Była wówczas samotną matką z malutkim dzieckiem, a teraz będzie musiała walczyć z nim o alimenty, aby zapewnić dziecku godne życie, aby nie czuło się gorsze, uboższe i pozbawione miłości rodzicielskiej.

Była w potrzebie. Przepełniał ją strach, nie miała pojęcia, jak postępować, gdy jej partner groził, iż zostawi ją bez środków do życia, odejdzie z ich córeczką, uniemożliwi jej spotkania z nią. Manipulował nią, tak jak kiedyś mną, tylko na Anetę to działało. Tak samo, jak na mnie, na samym początku. Dlatego solidaryzowałam się z nią i chciałam jej pomóc.

Zaprosiłam ją do mojego domu. Przestrzeń była ograniczona, ale byliśmy w stanie podzielić ją tak, aby każdy miał swoje miejsce. Mateusz stanął na wysokości zadania i troszczył się o przybraną siostrę jak prawdziwy starszy brat. Aneta przede wszystkim płakała, nie potrafiąc zaakceptować faktu, że jej wymarzone małżeńskie życie właśnie się skończyło. Rozwód to jedno, ale fakt, że jej partner zamierzał również opuścić, porzucić ich wspólne dziecko, nie mieściło się jej w głowie.

– Musiałaś przewidywać, że to nastąpi, patrząc na to, jak nas, mnie i Mateusza, potraktował – powiedziałam do niej pewnego dnia.

– Tak, powinnam – przyznała płacząc, ze wstydem i poczuciem winy, choć to nie ona powinna czuć się winna. – Widząc, jak was traktował, powinnam była trzymać się od niego na dystans, ale...

– Miłość ma swoje prawa – wzruszyłam ramiona. – Wszystko będzie dobrze. Dasz radę. Jak ja.

Rozwód Anety ciągnął się przez wiele miesięcy. Byłam świadkiem na tej rozprawie. Zeznawałam przeciwko jej byłemu małżonkowi. Opisałam sytuację, kiedy Aneta pojawiła się na progu mojego domu, posiniaczona, złożyłam zeznanie, że zmuszona jest zamieszkać u mnie, ponieważ jej mąż zostawił ją bez środków do życia.To właśnie on namówił ją, aby po urlopie macierzyńskim nie wracała do pracy, lecz zajmowała się dzieckiem aż do momentu, kiedy te nie pójdzie do przedszkola.

Tym razem sędzia nie okazał się tak łaskawy dla mojego byłego męża, jak poprzednio. Uzasadnienie wyroku, prawdziwa nagana, jakiej udzielił mu sędzia, sprawiła, że poczuł się mały. Wręcz jakby próbował się schować w sobie.

Ma firmę, ale nie płaci alimentów

Obecnie żadna z nas nie otrzymuje alimentów od naszego byłego współmałżonka, który uporczywie utrzymuje, że nie dysponuje środkami do ich zapłacenia, mimo że doskonale wiemy, że jego biznes funkcjonuje bardzo dobrze. Tymczasem komornik ciągle udaje, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, ojciec jest ubogi, a my jesteśmy leniwymi żonami marudami.

Nie przestajemy walczyć o to, co jest należne naszym dzieciom. Bo im się to po prostu należy. Dzieci nie powstają przez podział komórek. Co prawda ich ojciec z pewnością nie zostanie nigdy tatą roku, ale na szczęście mają matki, które wzajemnie się wspierają.

Aneta to naprawdę wartościowa osoba. Obie popełniłyśmy ten sam błąd, związałyśmy się z nieodpowiednią osobą. Na razie wspólnie zamieszkujemy. Dzielenie się zadaniami i godzenie pracy z opieką nad dziećmi jest łatwiejsze we dwójkę. Aneta, jako dobra księgowa, szybko znalazła pracę, ponieważ osoby o takich umiejętnościach są zawsze na wagę złota.

Rozważamy powiększenie mojego domu o dwa pokoje, aby polepszyć nasze warunki bytowe. Mimo przeciwności losu naprawdę zaprzyjaźniliśmy się ze sobą. Często słyszę, że nasza sytuacja, to niecodzienne zjawisko nawet dla rodziny patchworkowej, bo teoretycznie powinnyśmy się nawzajem nie cierpieć, a nie żyć razem w zgodzie i razem wychowywać dzieci.

– To naprawdę dziwne, że ostatecznie jesteśmy przyjaciółkami, prawda? – Aneta również była zaskoczona. – Powinnam być na ciebie zła.

– Dlaczego? – odpowiedziałam. – W końcu spotkałaś Bartka po tym, jak zakończyliśmy nasze małżeństwo. Oba doświadczyłyśmy negatywnych skutków tej znajomości. Powinnyśmy być złe na niego i na system, który zamiast wspierać dzieci w takich okolicznościach, pozostawia je na pastwę losu.

Sama byłam zła, że tak potoczyło się moje życie. To, że Aneta wraz z córką na dobre zostały w moim życiu, to nie jedyna niespodzianka. Przechodziłam przez etapy beztroskiej satysfakcji i frustrujące okresy, kiedy otarłam się o nieszczęście. W moim życiu nie brakowało łez, złości, bezsilności i braku nadziei...

Nie chcę już o tym mówić. Obecnie odnalazłam swoje miejsce, osiągnęłam równowagę i coś, co można określić jako kontrolowane szczęście. Nie ma takiej rzeczy, której nie zrobiłabym dla swojego dziecka. To mój syn jest tym, co napędza mnie do działania, moim motywatorem, dzięki któremu mogę się uśmiechać. Ponadto, zdobyłam przyjaciółkę, na której mogę polegać, a ona na mnie. To naprawdę budujące doświadczenie.

Czytaj także:
„Mój brat odebrał mi wszystko - uczucie rodziców, majątek, żonę i dzieci. Nienawidzę go z całego serca”
„Zostawię miejsce dla zbłąkanego wędrowca. To mój genialny plan, by zasiąść do wigilijnego stołu z kochankiem”
„Poprosiłam siostrę bliźniaczkę, żeby poszła za mnie na randkę. Kawaler się zorientował i najadłam się wstydu”

Redakcja poleca

REKLAMA