„Przy opłatku brat życzył mi zdrowia i wiernego męża. Rodzinna atmosfera spaliła się jak sernik teściowej”

Rodzina opłatek fot. Adobe Stock, Kalim
„Zapadła cisza, a spojrzenia wszystkich skierowały się na mojego męża. Filip roześmiał się, jakby właśnie rzucił niewinny dowcip, ale jego wzrok zdradzał niepewność. Robert odchrząknął, udając, że nie zrozumiał”.
/ 13.12.2024 14:30
Rodzina opłatek fot. Adobe Stock, Kalim

Zapach pierników i goździków mieszał się z aromatem świeżo ugotowanego barszczu. Wigilia zawsze była u nas czymś więcej niż tylko tradycją. Matka pilnowała, by wszystko było idealne – biały obrus, sianko pod talerzem i dwanaście potraw, choćby miały być symboliczne.

Siedząc przy kuchennym stole, patrzyłam, jak Robert układa opłatek na półmisku. Zastanawiałam się, czy zauważył, że ostatnio coraz częściej milczę. Może i dobrze, że Wigilia to czas składania życzeń – zmusza nas do mówienia, choćby w kilku zdaniach.

– Wszystko gotowe? – spytał, spoglądając na zegar.

– Jeszcze tylko śledzie. Filip już jest? – odpowiedziałam, wkładając ostatnią miskę do lodówki.

Filip to mój brat, wiecznie spóźniony, wiecznie w tarapatach. Nigdy nie miał głowy do odpowiedzialności, ale kochałam go jak nikogo innego. Robert patrzył na mnie z odrobiną niechęci, zawsze powtarzał, że jestem dla niego zbyt wyrozumiała. Dzwonek do drzwi przerwał moje myśli. Jak zawsze, Filip wpadł z rozpędem, przynosząc zimne powietrze i wielki pakunek.

– Spóźniony, ale z prezentami! – oznajmił z uśmiechem.

To miał być niewinny żart

Przy wigilijnym stole rozmowy początkowo toczyły się zwyczajnie. Sentymentalne opowieści teściowej, śmiech dzieciaków, a Ewa, moja siostra, jak zwykle komentowała wszystkie potrawy. Filip, usiadłszy z kieliszkiem wina, sypał anegdotami o swoich przygodach. Jego żarty wydawały się lekkie i przyjemne, aż do momentu, gdy padły słowa, które zmieniły wszystko:

– Robert, mam nadzieję, że tamta blondynka w galerii to była tylko koleżanka!

Zapadła cisza, a spojrzenia wszystkich skierowały się na mojego męża. Filip roześmiał się, jakby właśnie rzucił niewinny dowcip, ale jego wzrok zdradzał niepewność. Robert odchrząknął, udając, że nie zrozumiał.

– Co? Filip, o czym ty mówisz? – spytałam, próbując utrzymać spokój, choć czułam, jak ściska mi się żołądek.

– Oj, no nie udawaj, Robert. Widziałem was razem przy kawiarni. Pewnie tylko coś załatwialiście – dodał, wyraźnie zaskoczony reakcją.

Robert milczał. Powietrze zrobiło się ciężkie jak przed burzą.

Jego reakcja była wymowna

Nie mogłam oderwać wzroku od Roberta. Siedział tam, sztywny jak posąg, z twarzą, która nie zdradzała nic. Nie odpowiedział. Widziałam, jak jego szczęki zaciskają się mocniej, a ręka pod stołem ściska serwetkę.

– Filip, to chyba nie miejsce na takie żarty – próbowała interweniować moja mama. Zawsze starała się łagodzić sytuacje, ale tym razem jej ton był niepewny.

– Żart?! – Filip roześmiał się nerwowo. – Nie wiedziałem, że to temat tabu. Olga, powiedz coś! – spojrzał na mnie, jakby naprawdę nie rozumiał, co właśnie zrobił.

– Robert? – odezwałam się cicho, próbując ukryć drżenie w głosie. – O czym on mówi? Możesz to wyjaśnić?

Mój mąż spojrzał na mnie, a jego oczy były pełne napięcia, jakby szukał w mojej twarzy czegoś, co mogłoby dać mu ulgę. Ale nic nie powiedział. Milczenie wybrzmiało głośniej niż jakiekolwiek słowa.

– Olga, przestań dramatyzować. Może Robert tylko pomagał koleżance. Znam go, nie dałby ci powodu do niepokoju – Ewa weszła w rolę obrończyni. Jak zawsze, musiała wtrącić swoje pięć groszy.

– Robert? – powtórzyłam, tym razem głośniej. Wstałam od stołu, żeby złapać oddech. – Filip, mów wprost, co widziałeś.

Brat, widząc moją determinację, poczuł, że to nie przelewki. Uspokoił się i spojrzał na mnie, po czym niepewnie odezwał się:

– Byłem w galerii jakieś dwa tygodnie temu. Zobaczyłem Roberta, siedział z jakąś kobietą w kawiarni. Blondynka, elegancka. Myślałem, że to może ktoś z pracy, więc nie podchodziłem. Ale… byli blisko. Rozmawiali jak... no, wiesz.

To był jakiś koszmar

Czułam, jak serce wali mi w piersi. Jednocześnie usiłowałam przypomnieć sobie, co Robert robił dwa tygodnie temu. Czy mówił coś o wyjściu? A może wrócił później z pracy? Nic nie przychodziło mi do głowy.

– To głupstwo, Filip! Co ty sobie wyobrażasz? – Robert w końcu się odezwał, ale jego głos był bardziej rozdrażniony niż stanowczy. – Byłem na spotkaniu służbowym. Tak, z kobietą. Blondynką. I to wszystko!

– A co to za spotkanie? – Ewa natychmiast podchwyciła temat. Jej oczy błyszczały, jakby wyczuwała sensację.

Nie muszę się tłumaczyć ze wszystkiego! – podniósł głos Robert. – Przecież powiedziałem – to nic ważnego.

Patrzyłam na niego z niedowierzaniem. O co chodziło z tym dziwnym napięciem? Dlaczego unikał mojego wzroku? Czułam, że coś we mnie pęka, ale nie mogłam tego pokazać.

– No dobrze – zaczęłam powoli. – Jeśli to było nieważne, to dlaczego nie powiedziałeś mi o tym wcześniej?

Robert wstał gwałtownie, odsuwając krzesło.

– Dość tego! Nie będę się tłumaczył przed tobą, przed Filipem ani przed nikim innym. Zobaczył coś i resztę sobie dopowiedział, jak zawsze. Nie pozwolę, żeby taka głupota zepsuła nam Wigilię! – Jego głos był stanowczy, ale coś w nim brzmiało jak desperacja.

Filip milczał, najwyraźniej zdając sobie sprawę, że przekroczył granicę. Mama zaczęła zbierać talerze, mamrocząc coś pod nosem, a Ewa patrzyła na Roberta, jakby próbowała przeniknąć go wzrokiem.

Nie mogłam tego znieść. Wybiegłam do kuchni, by się uspokoić. Łzy cisnęły mi się do oczu. W głowie kłębiły się pytania bez odpowiedzi. Coś było nie tak, czułam to. Ale jeszcze bardziej bolało mnie to, że Robert nie starał się mnie uspokoić. Nie próbował przekonać mnie, że wszystko jest w porządku.

Nagle za mną pojawiła się Ewa.

– Musimy porozmawiać – powiedziała chłodno. – Olga, to coś poważniejszego. Nie widziałaś, jak on się zachowuje? Coś ukrywa.

Spojrzałam na nią, a jej słowa jeszcze bardziej zabolały. Nie miałam pojęcia, co robić.

Nie doczekałam się wyjaśnień

Wróciłam do salonu. Robert siedział zgarbiony, jakby próbował zniknąć. Filip unikał mojego wzroku, a Ewa podgrzewała atmosferę:

– Robert, przestań się wymigiwać. Olga ma prawo wiedzieć.

Nie mam nic do powiedzenia! – rzucił, a ja poczułam, jak ogarnia mnie furia.

– Naprawdę? – wyrwało mi się. – Jeśli nic się nie stało, dlaczego nie patrzysz mi w oczy?

Mama próbowała ratować sytuację:

Ludzie, jest Wigilia! Zostawcie to na później.

– Właśnie – odparł Robert, wstając. – Mam dość tych przesłuchań!

– Więc wyjaśnij to teraz! – Filip, choć skruszony, znów się odezwał. – Co tam robiłeś?

Mąż rzucił wściekłe spojrzenie, ale milczał. To wystarczyło, by pękła ostatnia bariera.

– Jeśli wyjdziesz bez słowa, już tu nie wracaj – powiedziałam cicho, choć drżałam w środku.

Robert odwrócił się i wyszedł, trzaskając drzwiami.

Cisza, jaka zapadła, była jak zaciśnięta pętla. Wszyscy czuliśmy, że nic nie będzie już takie samo.

W salonie trwała cisza. Filip wpatrywał się w stół, jakby tam znajdował odpowiedzi.

– Może Filip... przesadził? – mama próbowała go bronić.

– Nie przesadziłem! Widziałem ich. Nie chciałem wywołać afery, ale... mówiłem prawdę.

Nie mogłam tego dłużej słuchać. Poszłam do kuchni, by zebrać myśli. Ewa poszła za mną.

– Olga, przestań się bać prawdy. Lepiej wiedzieć, nawet jeśli to boli – powiedziała stanowczo.

Atmosfera do reszty się zepsuła

Robert wrócił po godzinie. Wszedł jak burza, rzucając kurtkę na fotel.

– Naprawdę musimy to roztrząsać teraz? – rzucił, widząc moje gniewne spojrzenie.

Nie wytrzymałam.

– Tak, teraz! Jeśli masz coś na sumieniu, lepiej powiedz mi to wprost.

Spojrzał na mnie, ale jego twarz pozostała nieczytelna.

Nie zdradziłem cię, Olga – powiedział zimno. – A teraz, jeśli pozwolisz, chciałbym spędzić Wigilię w spokoju.

Te słowa tylko bardziej mnie rozwścieczyły. Wiedziałam, że prawda leży gdzieś między wierszami.

Wróciłam do salonu za Robertem, ale atmosfera była już zupełnie inna. Ewa i Filip siedzieli spięci, a mama wpatrywała się w swoje dłonie. Szwagier schował się w kuchni.

– Jeśli nic się nie stało, to czemu uciekasz? – zaczęła Ewa. – Przecież mogliście po prostu porozmawiać przy kawie, prawda?

Robert usiadł, rzucając jej gniewne spojrzenie.

– Naprawdę myślisz, że masz prawo mnie osądzać? Nie zdradziłem Olgi i nie muszę niczego tłumaczyć.

– Nie musisz, ale też nie robisz nic, by rozwiać wątpliwości – powiedziałam, czując, jak mój głos się łamie.

Filip próbował się wycofać:

Może to ja się pomyliłem. Nie chciałem...

– Może? – przerwałam. – Robert, powiedz mi wprost: kim była ta kobieta?

To koleżanka z pracy. To wszystko – rzucił z taką siłą, że aż mnie cofnęło. – Jeśli mi nie wierzysz, to już twój problem.

Wszyscy patrzyli na niego w ciszy. Mama, próbując uspokoić sytuację, dodała:

– Może porozmawiacie jutro? To nie czas na kłótnie.

Ale ja już nie mogłam się wycofać.

Nie wierzę ci, Robert – powiedziałam z goryczą. – Nie patrzysz mi w oczy, unikasz odpowiedzi...

Wstał gwałtownie, rzucając serwetkę na stół.

– Jeśli tak bardzo chcesz zniszczyć te święta, rób to sama. Ja wychodzę!

Tym razem nikt go nie zatrzymał. Gdy drzwi się zamknęły, zapadła głucha cisza. Wiedziałam, że coś we mnie pękło na zawsze. Święta pokazały mi prawdziwą twarz mojego męża.

Olga, 31 lat

Czytaj także:
„Znalazłam rachunek za francuskie perfumy w kieszeni męża. Na próżno szukałam ich pod naszą choinką w Wigilię”
„Tuż przed Świętami moje małżeństwo było kruche jak bombka choinkowa. Wszystko zmienił jednak sprytny plan teścia”
„Myślałam, że mąż dorabiał w Święta jako Mikołaj. Okazało się, że te przebieranki wcale nie były dla dzieci”

Redakcja poleca

REKLAMA