„Przez synową 20 lat nie widziałam wnuczek. Myślałam, że umrę z tęsknoty, ale okazały się mądrzejsze niż ich matka”

smutna kobieta fot. iStock by Getty Images, Thanasis Zovoilis
„– Piotr, ani minuty dłużej tu nie zostanę! – wykrzyczała Irena. Jej głośny głos wystraszył niemowlaka, który zaczął płakać. – Mam serdecznie dosyć tych ciągłych uwag i wtryniania się w cudze sprawy! Jestem matką i doskonale wiem, co będzie odpowiednie dla moich dziewczynek!”.
/ 21.09.2024 21:15
smutna kobieta fot. iStock by Getty Images, Thanasis Zovoilis

Minęło 20 lat, odkąd ostatni raz miałam okazję spotkać się z wnuczkami. Nie dane mi było obserwować, jak zmieniają się z małych dziewczynek w dorosłe kobiety. Kompletnie nie rozumiem, co się wydarzyło. Dlaczego nie utrzymywałyśmy kontaktu? Zastanawiam się, czy to moja wina.

Przeszło 20 lat temu syn wraz z małżonką opuścili dom, z hukiem zamykając za sobą drzwi. Pozornie nieistotna sprzeczka przerodziła się w długotrwałą ciszę i skrywaną urazę. Przez ten czas nie dane mi było ujrzeć mojego jedynaka ani wnuczek. Gdy zdarzyło nam się wpaść na siebie przypadkiem na ulicy, syn lub synowa błyskawicznie chwytali córki za dłonie i przechodzili na drugą stronę.

Piotrek szybko założył rodzinę

Nigdy specjalnie nie przejmował się naszymi radami czy oczekiwaniami. Robił to, co uważał za słuszne, nie bacząc na opinię innych. Marzyłam o tym, żeby kontynuował naukę na uczelni wyższej, ale nic z tych planów nie wyszło. Dość wcześnie zdecydował się na założenie własnej rodziny. Nie byłam zbytnio zadowolona z takiego obrotu spraw, ale mąż uświadomił mi, że nasz syn powinien podążać za głosem serca i realizować swoje zamierzenia, a nie nasze.

Półtora roku po ślubie na świat przyszła Patrycja –córeczka mojego syna i synowej. Dziewczynka była absolutnie cudowna! Zupełnie straciłam dla niej głowę. Pojawienie się wnusi sprawiło, że poczułam się młodsza przynajmniej o dekadę. Tryskałam energią oraz chęcią do życia. Jako że nie byłam aktywna zawodowo, byłam przekonana, że gdy tylko Irena zacznie z powrotem pracować, zostanę poproszona o opiekę nad Patrysią. Jak się później okazało, moje dzieci wolały jednak zapłacić obcej osobie za doglądanie maluszka.

– Mamuś – cierpliwie wyjaśniał mi Piotrek – razem z Ireną nie chcemy cię wykorzystywać. Zasługujesz na to, by w końcu odpocząć. Minęły już czasy, gdy musiałaś non stop zmieniać pieluchy i opiekować się niemowlakiem...

Synowa nie dawała dotknąć wnuczki

Odwróciłam wzrok w przeciwnym kierunku, starając się ukryć napływające do oczu łzy i zamaskować, jak mocno dotknęły mnie te słowa. Gdy syn z żoną przychodzili do nas w każdą niedzielę, synowa nie dopuszczała mnie do opieki nad wnusią. Kompletnie nie potrafiłam zrozumieć jej postępowania. Moje serce przepełniała tęsknota za tym malutkim bobaskiem, podczas gdy jego mama... Ona zwyczajnie nie pozwalała mi zbudować relacji z moją własną wnuczką!

– Patrysia nie przepada za nieznajomymi – tłumaczył Piotrek kiedy jego małżonka szła do sąsiedniego pomieszczenia, by nakarmić córeczkę.

Z biegiem czasu sytuacja uległa jeszcze większemu pogorszeniu. Żona mojego syna zabroniła mi zabierać wnuczkę na spacery, twierdząc, że za mocno ją ubieram i narażam na przeziębienie. Nie pozwalała mi nawet przygotowywać dla niej posiłków, bo jej zdaniem dodawałam za dużo soli do dań. Cokolwiek nie zrobiłam, wszystko było nie tak...

Niedługo później na świat przyszła druga córka Ireny i Piotrka. Mała Natalka była jak bliźniacza siostra Patrycji. Pokochałam ją całym sercem, tak samo mocno jak jej starszą siostrę. Niestety, los chciał, że nie dane mi było długo cieszyć się jej towarzystwem i bliskością.

Ciągle była zła

Moja wnuczka Natalka była malutkim, może trzymiesięcznym bobaskiem, kiedy po raz pierwszy zawitała w nasze progi razem z rodzicami i starszą siostrą. Od jej narodzin nie mieliśmy okazji ich gościć. Przedtem spotykaliśmy się regularnie, właściwie w każdy weekend. Kompletnie nie mogę pojąć, czemu mój syn i synowa z dnia na dzień zdecydowali trzymać się od nas z daleka.

– Skarbie, babcia jeszcze nie zdążyła się tobą nacieszyć! – zagruchałam radośnie do wnusi kiedy Piotruś wyplątał ją z puchatego pajacyka.

Irka fuknęła z niezadowoleniem.

– Mamo, no wiesz przecież – zaczął niezdarnie wyjaśniać mój pierworodny. – Natalcia przyszła na świat jesienią, a to nie jest najlepszy okres na wizyty, w powietrzu krąży cała masa wirusów…

– Zawsze mówiliście, że maluchy powinny być zahartowane – stwierdziłam.

– Piotr, ani minuty dłużej tu nie zostanę! – wykrzyczała Irena. Jej głośny głos wystraszył niemowlaka, który zaczął płakać. – Mam serdecznie dosyć tych ciągłych uwag i wtryniania się w cudze sprawy! Jestem matką i doskonale wiem, co będzie odpowiednie dla moich dziewczynek!

– Irenko, posłuchaj… – odezwałam się łagodnym tonem. Synowa nie pozwoliła mi dokończyć zdania.

Idziemy stąd! – zadecydowała stanowczo.

Piotrek odruchowo wstał i zaczął ubierać zapłakaną córeczkę.

– Patrysia, chodź tutaj, mama nałoży ci kurteczkę! – zawołała Irena.

Tęskniłam za nimi

Kiedy opuścili mieszkanie, ja i Lucjan popatrzyliśmy po sobie zdezorientowani i osłupiali. Zastanawialiśmy się, o co mogło chodzić synowej i czemu Piotrek dał się tak łatwo przekonać do jej argumentów. W końcu jeżeli istniał jakiś kłopot, powinniśmy go przedyskutować wspólnie!

W każdą następną niedzielę wypatrywałam odwiedzin mojego syna. Spokojnie mógł się tu pojawić bez Ireny, skoro nie chciała… Tak strasznie zależało mi na zobaczeniu moich kochanych wnuczek. Nie mogłam pojąć, czemu nagle straciłam taką szansę. Niczym sobie na to nie zasłużyłam, żeby tak się męczyć.

Syn o nas zapomniał

Na pewnym etapie życia każdy z nas odczuwa silną potrzebę bliskości i więzi z najbliższymi. Bez tego człowiek popada w samotność, która staje się nie do zniesienia. Nikomu nie życzyłabym, żeby na starość przeżywał to, co ja i Lucjan. Nasz syn przestał nas odwiedzać. Czas płynął nieubłaganie, a miesiące niepostrzeżenie zamieniały się w lata. Wciąż miałam nadzieję, że pewnego dnia Piotrek zjawi się u nas, zapukawszy do drzwi, i wszystko będzie tak, jak dawniej. Niestety, ten moment nie nadszedł.

Nadzieje prysnęły jak bańka mydlana, kiedy niespodziewanie wpadłam na Piotrka, Irenę i ich córki podczas robienia zakupów. Prędzej czy później musiało do tego dojść, w końcu dzieliło nas raptem parę przecznic. Piotrek zerknął na mnie i szepnął coś swojej żonie. Jej wzrok powędrował w moim kierunku, a potem czym prędzej zabrała dzieciaki i wyszła z marketu. Przeszedł mnie dreszcz. Miałam wrażenie, że ktoś strzelił mi prosto w twarz.

Z płaczem przekroczyłam próg mieszkania. Tamtego feralnego dnia porzuciłam wszelkie marzenia o odnowieniu relacji. Wciąż analizowałam w głowie ten niespodziewany incydent. Dziewczynki tak wyrosły od ostatniego razu.

Najtrudniej znosiłam okres Bożego Narodzenia, kiedy tylko Lucjan dotrzymywał mi towarzystwa przy wigilijnym stole. Wtedy ogarniało mnie przytłaczające poczucie osamotnienia!

Zostałam prababcią

Mijające lata coraz bardziej dawały mi się we znaki, zdrowie szwankowało, a energia gdzieś uciekła. Mój mąż wprawdzie trzymał się trochę lepiej, ale ząb czasu i jego nadgryzł. Nie było wyjścia, trzeba było to przyznać –starość nie radość, a my mogliśmy liczyć tylko na siebie nawzajem. Aż tu któregoś dnia mąż wraca od lekarza jakiś taki ożywiony.

– Naszą Patrycję widziałem na spacerze! – powiedział zaraz po wejściu do mieszkania. – Pchała przed sobą wózek z bobasem! Najwyraźniej została już mamą…

Aż się wzruszyłam tą nowiną. Moja kochana, maleńka Patrycja mamą! Najwidoczniej minęło więcej czasu niż myślałam. Poczułam się jeszcze smutniejsza. Zostałam prababcią i nawet nie dane mi było zobaczyć mojego prawnuczka… A może prawnuczki? Nie miałam pojęcia, czy Patrycja ma synka, czy córeczkę!

Spotkałam wnuczkę na cmentarzu

Któregoś mroźnego poranka postanowiliśmy wraz z Lucjanem odwiedzić miejsce spoczynku naszych bliskich. Od dłuższego czasu nie mieliśmy okazji zapalić znicza na grobach tych, co już od nas odeszli. Pogrążona w zadumie, stałam nad mogiłą ojca mojego męża, gdy nagle poczułam, jak Lucjan energicznie trąca mnie łokciem.

– Spójrz, to Patrysia… – zwrócił uwagę mój mąż.

Natychmiast odwróciłam wzrok we wskazanym przez niego kierunku. Faktycznie, zmierzała ku nam Patrycja w towarzystwie jakiegoś mężczyzny. Prowadziła przed sobą dziecięcy wózek. Początkowo sprawiała wrażenie, jakby chciała zawrócić, jednak jej kompan zdecydowanie pociągnął ją w naszą stronę.

– Witam – zaczęłam rozmowę.

– Dzień dobry –odrzekła moja wnuczka.

Mężczyzna, który jej towarzyszył, bez słowa kiwnął głową na powitanie. Nastała niezręczna, pełna skrępowania cisza. Nagle wnuczka wyrwała się z zamyślenia i wskazując na małą dziewczynkę w wózku, rzekła:

– Pozwól, że przedstawię ci Anię, moją córkę.

– Ale piękna dziewczynka. Zupełnie przypomina ciebie z czasów, gdy byłaś mała – stwierdziłam szczerze.

Na twarzy młodej mamy pojawił się skromny uśmiech.

– Masz rację… Mama również to powtarza.

– A co tam u nich? – zapytałam obojętnym tonem, choć ledwo powstrzymywałam łzy, które cisnęły się do oczu.

– A wiesz, jakoś leci – dziewczyna lekko uniosła ramiona. – Rodzice…

– Obyś nigdy nie musiała zobaczyć swoich staruszków samotnie spędzających jesień życia! – te słowa same wypadły z moich ust.

Zaprosiłam ją do siebie

Patrycja zastygła w bezruchu. Sprawiała wrażenie kompletnie zaskoczonej i oniemiałej.

– Bardzo mi przykro z powodu ich zachowania. Nie potrafię tego wyjaśnić, ale... Od dawna nosiłam się z zamiarem złożenia wam wizyty, jednak zabrakło mi odwagi.

– Skarbie, nasze drzwi zawsze stoją przed tobą otworem – odparłam ze łzami w oczach. – Twoi rodzice też są mile widziani, choć obawiam się, że nie skorzystają z tego zaproszenia...

– Raczej nie – zgodziła się Patrycja z żalem w głosie. – Strasznie mi przykro.

Przysiadła obok mnie na ławeczce nieopodal miejsca spoczynku teścia, czyli swojego praprzodka. Zaczęłyśmy gawędzić. Patrycja pobieżnie streściła mi historię swojego życia. Odchodziłam stamtąd przepełniona otuchą i ufnością w to, co przyniesie jutro. Prawnuczka zapewniła, że zjawi się u nas kolejnego dnia. I tak było.

Znów byłam szczęśliwa

Śmiech dziecka na nowo wypełnił przestrzeń naszego mieszkania. Podczas gdy Patrysia powróciła do swoich zawodowych obowiązków, ja wraz z jej teściową naprzemiennie sprawujemy opiekę nad małą. Ta dziewczynka to niezwykle energiczne dziecko i nigdy nie sądziłam, że będę w stanie podołać wyzwaniu opieki nad nią, a jednak odnajduję w sobie pokłady sił, by to robić.

Od kiedy Patrycja i Ania wkroczyły w moje życie, wszystko nabrało kolorów. Ich obecność sprawiła, że poczułam się jak nastolatka, pełna energii i zapału do działania. Każdego poranka budzę się z uśmiechem, wiedząc, że mam dla kogo żyć. Mimo że Piotr i Irena nie odezwali się do mnie, nie przejmuję się tym zanadto. Liczy się to, co mam –wspaniałą wnuczkę i prawnuczkę u boku. A za kilka dni moja rodzina się powiększy, bo Patrysia obiecała przyprowadzić do nas swoją siostrę!

Jolanta, 72 lata

Czytaj także: „Moja dziewczyna nie chciała gotować obiadów. Liczyłem, że jak się jej oświadczę, obudzę w niej prawdziwą kobietę”
„Córka rzuciła studia, by pracować jako sprzątaczka. Marnuje swoje życie i naszą kasę na czyszczenie cudzych toalet”
„Sądziłam, że żona mojego kochanka to hydra plująca jadem. Wszystko się zmieniło gdy zobaczyłam, z kim naprawdę mieszka”

Redakcja poleca

REKLAMA