Czasami gdy patrzę na Elizę, wydaje mi się, że ona wie, że to ja zniszczyłem rodzące się w niej uczucie. A ja, mimo upływu kilku lat i dwójki dzieci, wciąż nie mam pewności, czy wtedy moja żona przeżyła tylko chwilowe zauroczenie, czy poczuła coś więcej… I choć tamten mężczyzna dawno zniknął z naszego życia, nie przestałem o nim myśleć.
O romansie Elizy dowiedziałem się przypadkiem. Zajęty własnymi sprawami nie zauważyłem, kiedy moja żona wyładniała, zaczęła się stroić i śpiewać podczas kąpieli. Myślałem, że to awans w pracy tak poprawił jej humor. Pochłonięty prowadzeniem własnej firmy nie dostrzegłem, jak wyszczuplała, zamieniła dżinsy na sukienki, a bawełniane majtki na lekką, koronkową bieliznę. Dopiero natrętnie powtarzająca się melodyjka w jej komórce wyrwała mnie z letargu.
Tamtego poranka, spiesząc się do pracy, Eliza zapomniała swojego telefonu. Zawinięty w piżamę leżał sobie w pościeli i co jakiś czas wygrywał fragment sonaty Mozarta. Nie znosiłem muzyki klasycznej, więc wkurzony, że muszę oderwać się od komputera, wyszedłem z gabinetu, żeby go poszukać. Już miałem zadzwonić do pracy Elizy i zbesztać ją za roztargnienie, gdy na wyświetlaczu telefonu zobaczyłem imię jakiegoś Przemka.
Przypomniałem sobie, jak z podnieceniem mówiła mi o swoim nowym przełożonym, który chyba tak właśnie miał na imię. Telefon zamilkł. Zajrzałem do niego. Moim oczom ukazała się lista porannych połączeń i esemesów. Wynikało z nich, że ów Przemek od godziny próbował się skontaktować z moją żoną na wszelkie możliwe sposoby. „Chyba bardzo jej potrzebuje… Ale przecież Eliza dawno już powinna być w biurze, po co więc do niej wydzwania?” – pomyślałem, klikając w pierwszą lepszą ikonkę zamkniętej koperty.
Nie mogłem w to uwierzyć...
„Nawet nie wiesz, jak za Tobą tęsknię. Jeszcze tylko ostatnia umowa i wracam jak najszybciej. Jaką pamiątkę mam Ci przywieźć z Gdańska? Mam obsypać Cię bursztynami czy kwiatami?”.
Zdębiałem, czytając te słowa i jeszcze raz spojrzałem w nagłówek esemesa. Nie myliłem się, pochodził od Przemka. „Może się pomylił i wysłał go do niej przez przypadek” – przebiegło mi przez głowę. Z bijącym sercem otwierałem kolejne wiadomości, dowiadując się coraz intymniejszych szczegółów z ich relacji. „Kocha ją od roku i wreszcie na nią zasłużył?! Marzy o niej, ceni ją, zrobi dla niej wszystko…” – czytałem, uświadamiając sobie coraz dobitniej, że to nie sen, i że moja wierna, kochająca żona naprawdę pożąda tego mężczyzny…
Nie miałem też, niestety, wątpliwości, że jest kochana przez człowieka wierzącego i prawego, któremu ciąży fakt, że zadurzył się w zamężnej kobiecie i rozbija związek, ale jak sam wyznawał, to uczucie było ponad jego rozsądek i dobre wychowanie.
– Bogobojny sk.......! – zakląłem wściekły.
Zapragnąłem roznieść w pył nasze małżeństwo, a także mieszkanie urządzane z takim entuzjazmem przez Elizę. Wrzeszczałem, bijąc pięściami w ściany, a kiedy uszła ze mnie energia i padłem na podłogę, rozpłakałem się jak dziecko.
– Jak ona mogła mi to robić?! Jak? – łkałem rozpaczliwie.
Być może, gdybym tamtego popołudnia zmusił Elizę do wyzwania prawdy o romansie, po naszym małżeństwie nie byłoby śladu. Jednak ja postanowiłem wziąć się w garść i spokojnie zastanowić się, co robić dalej. Kochałem Elizę, ceniłem jej mądrość i opanowanie, zawsze podobała mi się jako kobieta. Lubiłem jej poczucie humoru, łączyło nas podobne spojrzenie na świat i podobne wartości, w tym również przekonanie, że o małżeństwo walczy się do końca...
Mimo bólu jeszcze raz przeczytałem wiadomości od niej. Pisała do niego, że bardzo mnie kocha i czuje się za mnie odpowiedzialna, nigdy też nie skrzywdziłaby tak dobrego człowieka, jakim jestem, lecz ona również poczuła coś, czego nigdy wcześniej nie zaznała – namiętność. Wariowała na samą myśl o dotyku jego dłoni, gorących pocałunkach i pieszczotach.
Zadrżałem. Namiętność i żar zawsze kojarzyły mi się z erotycznymi filmami, wyuzdaniem i pornografią. Wcześniej wydawało mi się, że potrafię dać kobietom, w tym Elizie, to, czego potrzebowały. A ona zburzyła moje dobre samopoczucie, wyznając obcemu facetowi, że udaje w łóżku orgazm, żeby mnie nie ranić!
– Dziwka! – wrzasnąłem, rzucając telefon w pościel.
„A może jednak nie? – przywołałem się do porządku. – Może to ja jestem skupionym na sobie neandertalczykiem?”.
Zaprosiłem go na przyjęcie
Zamiast więc postawić sprawę na ostrzu noża, uznałem, że muszę Elizę odzyskać. Nie wiem, skąd – mimo młodego wieku i zranionego ego – wziąłem siłę i rozsądek, by walczyć o żonę. Od tego dnia starałem się być lepszym, czulszym, bardziej romantycznym mężem, a nie tylko przyjacielem swojej żony.
Nie było mi łatwo wręczać jej róże, obsypywać pocałunkami, przyrządzać kolacje i w blasku świec ciągnąć ją do łóżka mimo jej wyraźnych oporów. Czułem jednak, że z każdym tygodniem topnieje mur między nami. Z esemesów Elizy wynikało, że ma coraz więcej wątpliwości, czy jestem tylko jej przyjacielem. Wtedy w tajemnicy przed żoną postanowiłem zorganizować przyjęcie z okazji naszej piątej rocznicy ślubu.
Wiedząc, że mam do czynienia z porządnym człowiekiem, postanowiłem pójść na całość. Zaprosiłem na to przyjęcie także Przemka i kilka osób z ich pracy, żeby Eliza nie nabrała podejrzeń. Zrobiłem to poprzez dziewczynę, z którą Eliza najbardziej zaprzyjaźniła się w pracy. Poprosiłem ją przy tym, żeby nie zdradzała znajomym, do kogo jadą w sobotnie popołudnie.
– Wiesz, jak ona was lubi i ceni, staliście się jej drugą rodziną. Więc zaproś ich, ale tak ogólnie. I żeby się nikt nie dowiedział, u kogo ta impreza i z jakiej przyczyny – tłumaczyłem Ali.
Wiedziałem, że stanie na głowie, żeby ściągnąć też ich szefa.
Mama i teściowa stanęły na wysokości zadania: zrobiły pyszne ciasta, desery i koktajle. Ja u rodziców upiekłem pieczenie; mięso to moja specjalność. W dniu imprezy po południu wręczyłem Elizie nową, seksowną sukienkę, prosząc, by się w nią przebrała. Spytała dlaczego, lecz zamknąłem jej usta pocałunkiem. Spełniła moją prośbę…
Przyszło mnóstwo gości. Eliza zaskoczona przyjmowała gratulacje. Zrobiła mi nawet małą „awanturę” za to, że tak sprytnie ją podszedłem. Promieniejąc, krążyła między gośćmi. Zbladła dopiero, gdy zobaczyła znajomych z pracy i... Przemka.
– Słyszałem o panu wiele dobrego – podałem mu rękę, gdy nas sobie przedstawiła.
– Taaak – odparł z wahaniem. – Właściwie nie wiem, czemu zakłócam państwa spokój.
Korciło mnie, żeby odpowiedzieć, że ja też nie wiem. Zamiast tego jednak z uśmiechem oznajmiłem mu, że właśnie obchodzimy piątą rocznicę naszego ślubu, na którą zaprosiłem wszystkich ludzi ważnych dla mojej żony. Trzeba było widzieć jego minę! Najpierw zsiniał, potem cały się zaczerwienił, niewyraźnie bąknął gratulacje, po czym ruszył do stolika z alkoholem i duszkiem wypił pierwszy kieliszek. Tymczasem ja nie zamierzałem poprzestać tylko na słowach.
Nigdy nie wyznam jej prawdy
Gdy już wszyscy się zebrali w dużym pokoju, padłem przed żoną na kolana i wyjąwszy z kieszeni marynarki pudełeczko z pierścionkiem, publicznie zapewniłem Elizę, że kocham ją wciąż tak samo mocno jak wtedy, gdy prosiłem o jej rękę. Znajomi zaczęli klaskać, nasi rodzice popłakali się ze wzruszenia.
– Chcę się z tobą zestarzeć, najdroższa – wyznałem jej.
– Ja też – odparła zmieszana.
Wiedziałem, co jest tego powodem. Czułem na sobie palący wzrok Przemka, ale nie miałem żadnych wątpliwości, że postępuję słusznie.
– Zatańczysz ze mną? – poprosiłem, gdy kumpel na mój znak włączył piosenkę, przy której tańczyliśmy na weselu. – Wyglądasz oszałamiająco – wyszeptałem jej do ucha.
Zarumieniła się jak nastolatka.
Nie wiem, kiedy Przemek wyszedł; nie obchodziło mnie to. Jeżeli naprawdę był porządnym facetem, ta demonstracja uświadomiła mu, że powinien się wycofać. Właśnie po to zorganizowałem tę uroczystość i dlatego milczałem przez te wszystkie miesiące, zdobywając na nowo serce Elizy.
W nocy kochaliśmy się jak szaleni. Ja i moja mocno wstawiona żona. Dużo wypiła… Domyślałem się, że chciała w ten sposób zagłuszyć wyrzuty sumienia, a może i rozpacz, ale nie miało to dla mnie znaczenia. Pragnąłem jej i zrobiłem wszystko, co w mojej mocy, żeby ją zatrzymać. Tamtej nocy poczęła się nasza córeczka. Płakaliśmy z Elizą, widząc na teście ciążowym dwie kreski. Dwa lata później urodził się nam synek.
Od czasu romansu żony bardzo się zmieniłem jako mężczyzna i mąż. No i zostałem ojcem. Dojrzałem. Zrozumiałem, czym jest związek i oddanie ukochanej kobiecie. Może nawet wybaczyłem Elizie, chociaż wciąż przeglądam jej telefon. To jest silniejsze ode mnie. Stąd wiem, że tuż po naszej rocznicy Przemek odsunął się od niej. Potem awansował i został skierowany do centrali. Przeprowadził się. Zniknął z naszego życia, choć nie jestem pewien, czy z serca mojej żony.
Nigdy, przenigdy nie wyznam Elizie prawdy. Bo czy wybaczyłaby mi sposób, w jaki zdobyłem ją ponownie? Czy wciąż byłbym według niej dobrym człowiekiem, za którego wyszła?
Czytaj także:
„Mąż traktował mnie jak mebel, więc znalazłam kochanka. Uwierzyłam w czułe słówka, a ten drań wycyckał mnie z pieniędzy”
„Urodziłam dzieci i mąż zapędził mnie do garów. Padałam na twarz ze zmęczenia, ale to umęczony tatuś zasługiwał na urlop”
„Ojciec zataił, że mama pogrąża się w chorobie. Biedna biegała boso po mieście i nie poznawała własnej rodziny”