„Przez perfekcjonizm mój związek zawisł na włosku. Martwię się, że mąż ze mną nie wytrzyma”

kobieta, która została oszukana przez koleżankę fot. Adobe Stock, alfa27
„Jestem bardzo poukładana i lubię mieć nad wszystkim kontrolę. Planując ślub wiedziałam, że musi być idealny. Niestety, całkiem zapomniałam, że nie jest on tylko moim świętem. Nieomal zniszczyłam swój związek”.
/ 12.08.2023 19:43
kobieta, która została oszukana przez koleżankę fot. Adobe Stock, alfa27

Od wczesnego dzieciństwa miałam wrażenie, że nie pasuję do świata, który mnie otacza. Zawsze chciałam, żeby wokół mnie panował porządek, nie znosiłam niespodzianek i osób, które nie dotrzymywały obietnic.

Miałam z tego powodu wiele problemów, bo nie były to wartości uważane za przesadnie istotne przez osoby znajdujące się w moim otoczeniu. Z czasem zdobyłam sobie jednak garstkę znajomych, którzy akceptowali mnie taką, jaką jestem, choć i oni nie rezygnowali z drobnych żartów z moich dziwactw.

Mama podejrzewała, że moje zachowanie może mieć źródło w tym, że zawsze wychowywałam się bez ojca. Ojciec był zresztą asem, jakich mało. Podobno zostawił nas, gdy miałam trzy miesiące, bo nie radził sobie z chaosem, jaki wprowadziłam do jego życia pojawiając się na świecie.

– Ale nie miej do siebie pretensji – dodawała zaraz mama – Jakoś pół roku później związał się z inną kobietą, po roku urodziło im się dziecko i wiesz co? Też ich zostawił, z tego samego powodu! Widocznie w jego świecie nie było miejsca dla nikogo poza nim samym.

Przerażała mnie myśl, że będę taka, jak ojciec, że nie zniosę żadnego odstępstwa od reguły. Może właśnie dlatego pozwalałam znajomym na niewinne żarty? Byłam przekonana, że z ich pomocą stanę się nieco mniej porządna, bardziej spontaniczna. Niestety, przed samą sobą musiałam przyznawać, że naprawdę dobrze czułam się przede wszystkim wtedy, gdy wszystko szło zgodnie z planem. Każde odstępstwo doprowadzało mnie do złości, którą z trudem hamowałam.

Ten jedyny

Może i nie miałam młodości usłanej różami, ale skłamałabym, gdybym napisała, że przez cały czas byłam nieszczęśliwa. Oczywiście, miałam troski, podobnie jak każda inna dziewczyna. Martwiłam się nie tylko tym, że inni ludzie, na czele z moją własną mamą, wprowadzają chaos do mojego świata. Przejmowałam się również tym, że nie jestem tak szczupła, jak koleżanki, że mam pryszcze i że baba od fizyki się na mnie uwzięła.

Miałam jednak Darię – przyjaciółkę stojącą u mojego boku, nawet, gdy byłam najbardziej nieznośna –, mamę, sprawdzone grono znajomych, a od pewnego momentu także Filipa.

Na początku nie byłam w stanie uwierzyć, że ten przystojny chłopak z sąsiedniego bloku zwrócił na mnie uwagę. Randki z nim nie odwołałam chyba tylko dlatego, że uznałam, że byłoby to dalece niestosowne. Z czasem jednak uwierzyłam, że mogę się podobać komuś, kto podoba się mi, a nasz związek stawał się coraz silniejszy. Gdy rok temu Filip spytał, czy nie zostanę jego żoną, nie miałam żadnych wątpliwości.
W tym miejscu zresztą mogłaby zacząć się moja historia.

Ślub jak ze snów

Czy można mnie obwiniać, że marzyłam o idealnym ślubie, niczym z najpiękniejszych bajek i komedii romantycznych? Jestem przekonana, że każda dziewczyna, która ma dwadzieścia trzy lata, fantastycznego chłopaka i odważne plany na przyszłość, ma podobne podejście do tego szczególnego dnia.

No i muszę dodać, że w moim przypadku chodziło o coś jeszcze. Mogłam znieść to, że czasem coś nie szło po mojej myśli. Mogłam wybaczyć, że mama spóźniła się na moje absolutorium, a Daria zniszczyła moją ulubioną sukienkę, gdy na imprezie wpadła na pomysł, że będzie tańczyć w niej tango argentyńskie pod wpływem nie tylko oranżady. Mogłam znieść nawet to, że znajomi modyfikowali moje plany śmiejąc się w głos, że nie są to plany końca świata. Ale ślub to było moje święto i postanowiłam zrobić wszystko, aby był idealny.

Wszyscy, dosłownie wszyscy utrudniali mi życie

Z mamą kłóciłam się od samego początku. Nie tylko nieustannie podpowiadała mi bezsensowne rozwiązania, ale nie potrafiła pomóc mi nawet w tym, do czego sama się zobowiązała. Zawsze działała chaotycznie i o wszystkim trzeba jej było przypominać. I o ile zawsze to w niej kochałam, teraz dostawałam szału na myśl o tym, że zachowuje się dziecinnie.

Daria wcale nie była lepsza. Nie tylko nie podzielała żadnych moich obaw, ale nieustannie próbowała mnie przekonać, że dramatyzuję. Ja dramatyzuję? Ciekawe, jak ona będzie się zachowywać, gdy ustali w końcu datę ślubu ze swoim facetem. O ile ustali, bo może nie myślą o małżeństwie właśnie dlatego, że on doskonale widzi jej nieodpowiedzialność.

W pewnym momencie nawet ukochany Filip zaczął mnie irytować. Jak mógł być taki spokojny, skoro garnitur nie leżał na nim idealnie, a jego chrzestna, z myślą o której przesunęliśmy ślub o tydzień, żeby mogła przyjechać z Kanady, napisała, że niestety, ale nie da rady. No przecież mógłby jakoś z nią porozmawiać. Co to za ślub, jak nie ma nawet najbliższych osób młodej pary! Przecież nie bierzemy go w ukryciu, wiadomo o nim od roku, można się bardziej postarać.

Wstrząs i zrozumienie

I z pewnością złość rosłaby we mnie z dnia na dzień aż pękłabym, jak balon, gdybym idąc przez miasto i wykłócając się przez telefon z jedną z ciotek nie stanęła jak wryta przed oknami kawiarni. Sama kawiarnia nie była w stanie mnie zaszokować. Stała tu od dziesięciu lat i była niemym świadkiem niejednej mojej randki.

Tym razem jednak to, co zobaczyłam przez szybę było tym, co sprawiło, że przestałam słyszeć głos ciotki w telefonie. Przy stoliku siedzieli Filip i Daria. Znacznie bliżej niż powinni. Niemal się dotykając, z głowami przechylonymi w swoją stronę. Byli tak zajęci ożywioną rozmową, że nawet nie zauważyli, że wpadłam do kawiarni. Dostrzegli mnie dopiero, gdy stanęłam przed nimi i zaczęłam szarpać Darią.

– Ty podła żmijo! – darłam się ściągając zaciekawione spojrzenia obsługi i kilku gości, którzy pili popołudniową kawę. – Nie dość, że chcesz zniszczyć moje wesele to jeszcze próbujesz odebrać mi narzeczonego! Jesteś potworem. Nienawidzę cię!

Ku mojemu zaskoczeniu Daria, po chwili szoku, po prostu zaczęła się śmiać.

– Tak jak ci mówiłam. Czas się z nią skonfrontować. Tylko nie sądziłam, że sama się pojawi.

Filip był chyba bardziej skonsternowany.

– Usiądź, Natalio – poprosił, a ja usiadłam. Miałam ochotę nadal potrząsać Darią, ale jakiś cichy głosik w mojej głowie zaczynał przypominać mi, że jest coś kompromitującego w robieniu scen w miejscach publicznych. Doskonale się z nim zgadzałam.

Pierwsza odezwała się Daria, nadal nienaturalnie rozbawiona. Nawet tego, że została przyłapana na zdradzie, nie przyjmowała na poważnie.

– Jak ci powiem, że to nie jest tak, jak myślisz, to będzie to chyba aż nazbyt stereotypowe, nie? No ale to nie jest tak jak myślisz, ale trochę jest, bo chcieliśmy z tobą pogadać.

– To znaczy, najpierw ze sobą – doprecyzował Filip. – Chcieliśmy mieć pewność, że żadne z nas nie przesadza i że rzeczywiście przekraczasz już wszystkie granice. No i przekonaliśmy się wzajemnie, że mamy rację, że przekraczasz, a Daria przypomniała mi coś jeszcze. Przypomniała mi, że to jest też mój ślub, bo chyba o tym zapomniałem.

Mój bojowy nastrój zaczął mnie powoli opuszczać. To nie był sposób, w jaki przyłapani na gorącym uczynku kochankowie przyznawali się do zdrady. Nadal miałam problem z logicznym myśleniem, ale powoli zaczęło dochodzić do mnie, że Filip chce przekazać mi coś ważnego, co może nie mieć wcale nic wspólnego z Darią.

– Nie żałuję tego, że poprosiłem cię o rękę – mówił tymczasem mój narzeczony. – Ale żałuję tego, że pozwoliłem ci organizować ten ślub, że nie zaoponowałem już pół roku temu, gdy zaczęłaś wszystkich obrażać i o wszystko mieć pretensje. Natalia, ja nie chcę, żeby to tak wyglądało. Jeśli na tym ślubie ty masz być zadowolona jako jedyna, czy to ma w ogóle sens?

Nieidealny ślub idealny

Nagle zrozumiałam. Uświadomiłam sobie, że nikt poza mną nie wspomina już o tym ślubie z entuzjazmem, że mama chyba nawet ostatnio zasugerowała, że jeszcze jeden mój wyskok, a będę na tym ślubie sama, bo nikt łącznie z nią i Filipem się na nim nie pojawi. Wtedy uznałam, że to jej złośliwość. Teraz uświadomiłam sobie, jak realne było to ostrzeżenie.

Doszło do mnie, że planując swój idealny ślub zapomniałam o tych wszystkich osobach, które chciały cieszyć się ze mną tym wydarzeniem. W pewnym momencie mogło się okazać, że nie mam już dla kogo go organizować.

– Nie macie pojęcia, ile osób muszę przeprosić.

– Poza nami?

Uśmiechnęłam się do Darii.

– Tak, poza wami. Was w pierwszej kolejności.

Oczywiście, że nie wszystko poszło zgodnie z planem. Filipa w dniu ślubu bolał ząb i zjadł znacznie więcej leków przeciwbólowych niż powinien. Jego świadek przyjechał z siostrą, a nie z narzeczoną, bo pokłócili się już jakiś czas temu, a ciocia Filipa w ferworze weselnej zabawy połamała krzesło i poważnie obawialiśmy się, że jej potłuczenia wymagają interwencji lekarza. A moje idealnie dobrane buty obcierały mnie do tego stopnia, że ostatnią godzinę przetańczyłam bez nich!

Ale było wspaniale i wszyscy sprawiali wrażenie zadowolonych. Ja też, bo choć nie był to ślub idealny, był naprawdę wyjątkowy.

Czytaj także:
„Historia jak z telenoweli. Mój chłopak łajdaczył się z moją najlepszą przyjaciółką. Nigdy im tego nie wybaczę”
„Poszłam do ślubu w przeklętej sukni prababci, bo chciałam wyglądać jak anioł. O mały włos, a skończyłoby się to tragedią”
„Przyłapałam ojca na randce, ale nie z moją mamą. Stanęłam przed dylematem, czy powiedzieć mamie, czy kryć tego zdrajcę”

Redakcja poleca

REKLAMA