„Przez dzieci i wnuki straciłam męża. Nie miałam czasu o niego dbać, więc na starość ktoś inny gotuje mu rosołek”

starsza kobieta fot. iStock by Getty Images, Catherine Ledner
„– Byłaś kiepską żoną, a ja nie zamierzam się męczyć – powiedział. Zatkało mnie. Nie miałam pojęcia, jak zareagować. Nie poznawałam go. się jak ktoś zupełnie obcy. Co mu tak niespodziewanie do łba strzeliło?”.
/ 25.09.2024 08:30
starsza kobieta fot. iStock by Getty Images, Catherine Ledner

Zawsze uważałam, że jestem dobrą żoną. Mąż miał uprane, posprzątane, ugotowane i pod nos podane. Pilnowałam, żeby niczego mu nie brakowało. I jak mi się teraz odwdzięcza za te wszystkie lata poświęceń? Wczoraj oznajmił, że się wyprowadza, bo nie jest w stanie już dłużej wytrzymać ze mną pod jednym dachem.

Byłam w szoku

– Janek, czyś ty oszalał na stare lata? – pytałam z niedowierzaniem, kiedy obwieścił swoją decyzję. – Kto się tobą zajmie?

– Nie martw się, poradzę sobie – burknął, nawet na mnie nie spoglądając.

– Wybacz, ale nie potrafię zrozumieć, co ci nagle odbiło – westchnęłam ciężko.

– Mam już tej szopki po dziurki w nosie – nie ukrywam, że odpowiedź ta okazała się całkowitym zaskoczeniem, ale nie w pozytywnym tych słów znaczeniu.

– Nazywasz nasze małżeństwo szopką? – wykrztusiłam z siebie z wielkim trudem, do oczu cisnęły się łzy.

– Dokładnie tak – w głosie Jana pobrzmiewała nutka satysfakcji, jakby się cieszył, że coś tak okropnego wydostało się z jego ust.

– Jak możesz w ogóle tak myśleć po tym wszystkim, co dla ciebie zrobiłam – czułam, że za chwilę wybuchnę płaczem, z trudem się powstrzymywałam.

Byłaś kiepską żoną, a ja nie zamierzam się męczyć.

Zatkało mnie. Nie miałam pojęcia, jak zareagować. Stałam tylko i wpatrywałam się męża niczym w jakiegoś przybysza z kosmosu. Nie poznawałam go. Zachowywał się jak ktoś zupełnie obcy. Co mu tak niespodziewanie do łba strzeliło?

Pożaliłam się przyjaciółce 

– Nie wierzę, że on to zrobił – mocno przytuliłam się do Ali i ryczałam jak głupia. – On się naprawdę wyprowadził.

Przyjaciółka głaskała mnie po głowie i prosiła, żebym się uspokoiła. Usiadłyśmy na kanapie w jej pięknym salonie. Podała mi paczkę chusteczek higienicznych. Twarz miałam spuchniętą – płakałam od dwóch dni.

– Zaparzę herbaty – jej łagodny głos działał na mnie kojąco.

Zniknęła na parę minut w kuchni, po czym pojawiła się w pokoju z dwoma filiżankami i imbryczkiem pełnym aromatycznego napoju.

– Może masz ochotę coś zjeść? – zapytała Ala.

– Nie, dziękuję, nie jestem głodna.

Cierpliwie czekała, aż się wypłaczę.

– Lepiej ci trochę?

– Chyba tak.

– To teraz możemy porozmawiać.

Sprowadziła mnie na ziemię

Dolałam sobie herbaty, była pyszna.

– Co ja mam teraz począć? Kim mam się zająć? – rozłożyłam bezradnie ręce. – Janek się wyniósł, a dzieci mnie nie potrzebują i świetnie radzą sobie ze swoimi pociechami.

– Nie obraź się, kochana, ale w tym właśnie tkwi twój problem – oznajmiła Ala spokojnie, ale stanowczo.

– Nie pojmuję… – autentycznie nie wiedziałam, o co jej chodzi.

Wszystko i wszystkich traktujesz zadaniowo, jak kolejny punkt z listy rzeczy do zrobienia, który trzeba odhaczyć.

Miałam wrażenie, że oberwałam obuchem w potylicę.

– Sugerujesz, że Janek to zadanie do zrealizowania?

– Postaraj się popatrzeć na to na chłodno – zasugerowała przyjaciółka.

– Ja to widzę tak, że całą uwagę skupiłaś na dzieciach i wnukach, a mąż poszedł w odstawkę.

To, co usłyszałam od Ali, podziałało na mnie niczym kubeł lodowatej wody wylanej wprost na rozgrzaną skórę.

– Nie bądź zła – uśmiechnęła się łagodnie moja bratnia dusza – tylko przemyśl to na spokojnie.

Wzięłam parę głębokich oddechów, żeby nie wybuchnąć. Miałam wystarczająco dużo problemów i nie chciałam dokładać sobie kolejnych. Kłótnia z Alą była w zaistniałych okolicznościach ostatnią rzeczą, jakiej potrzebowałam.

Dotarło do mnie, że mąż miał rację

Po rozmowie z Alą spędziłam w samotności i ciszy kilka dni w pustym mieszkaniu. Pustym, bo nie było w nim Janka, a ja go naprawdę kochałam. Dopiero teraz boleśnie odczułam jego nieobecność i wcale nie chciałam, żeby tak było. Przysłał dwie wiadomości – był ciekawy, czy wszystko w porządku. Zostawiłam je bez odpowiedzi, ponieważ nie miałam pomysłu, co mu odpisać, a poza tym odezwała się moja urażona duma.

Długo jednak myślałam o tym, co przekazała mi Ala i im dłużej się nad tym zastanawiałam, tym bardziej byłam skłonna przyznać jej rację – jej i Jankowi. Kiedy na świecie pojawiły się dzieci, oddałam się im bez reszty, a o mężu całkowicie zapomniałam. Był, bo był.

Wracał z pracy, dostawał obiad, omawialiśmy w biegu rodzinne sprawy, po czym wracałam do swoich obowiązków. Kiedy zbierało mu się na czułości, odpychałam go. Gdy proponował wyjście we dwoje do znajomych czy na spacer, wymawiałam się brakiem czasu. Potem doczekaliśmy się wnuków i to na nie przelałam miłość, niczego nie pozostawiając dla Janka. Nic dziwnego, że w końcu przestał się starać. Nie interesowało mnie, jak on się czuje, a czuł się niedoceniany i odtrącany. Zrobiło mi się strasznie głupio, ale nie miałam już siły płakać.

Musiałam go przeprosić

Mniej więcej po tygodniu miałam dość tej kary. Zebrałam się na odwagę i zadzwoniłam do męża z prośbą o spotkanie. Zgodził się od razu. Przypuszczałam, że i jemu wcale nie jest dobrze, ale za nic w świecie by się do tego nie przyznał. Umówiliśmy się, że przyjedzie do naszego mieszkania. Wyglądał na nieco zdenerwowanego, ale mej uwadze nie umknęło to, że ubrał się elegancko.

– Świetnie wyglądasz – bardzo zależało mi na tym, aby rozładować trochę napiętą atmosferę.

– Dziękuję.

Nie owijałam w bawełnę, tylko przyznałam się do błędu, jaki popełniłam. Nie zamierzałam siebie wybielać, bo po dokładnym przemyśleniu sprawy doszłam do wniosku, że nie mam ku temu żadnych podstaw. Zależało mi wyłącznie na odzyskaniu męża.

Bardzo cię proszę, wróć do domu – poprosiłam. – Obiecuję, że ci to wszystko wynagrodzę.

Nie dałam rady zapanować nad emocjami i się rozpłakałam. Janek przyciągnął mnie do siebie i pocałował w czoło.

– Już dobrze, Jadzia, już dobrze.

– Czyli wrócisz?

– Oczywiście, bo chociaż bywasz jędzą, to strasznie cię kocham.

Dawniej bym się rozzłościła, a teraz zaczęłam się śmiać. Nagle wróciła nadzieja, że jeszcze nie wszystko stracone.

– Wiesz, mam dla ciebie niespodziankę.

– Serio? – nie krył zaskoczenia.

– Co powiesz na weekend w Krakowie? Tylko my, żadnych dzieci i wnuków.

– Wspaniale! Nie mogę się doczekać – był naprawdę zadowolony.

Niewiele brakowało, a straciłabym kogoś, kto jest jedną z najważniejszych osób w moim życiu, o ile nie najważniejszą. Bogu dziękuję za mądrą przyjaciółkę, bo bez niej nie spojrzałabym na swe małżeństwo z innej perspektywy.

Jadwiga, 68 lat

Czytaj także: „Teściowie dali nam 50 tysięcy na mieszkanie i czuli się współwłaścicielami. Ciągle wpadali na obiadki i noclegi”
„Rodzice wyciągnęli nas na grzybobranie. Zamiast na dorodnego prawdziwka w gąszczu trafiłam na przystojnego leśnika”
„Po stracie żony zaszyłem się w leśnej chacie. Z dala od ludzi chciałem na nowo ułożyć swoje życie”


 

Redakcja poleca

REKLAMA