„Przekonałem się, że w zranionej kochance budzi się nieobliczalna harpia. Paulina wplątała w zemstę tabun koleżanek”

rozczarowany mężczyzna fot. Adobe Stock, Elnur
„Zaniepokoił mnie ton jej głosu i to ciągłe „panowanie”. Oczekiwałem raczej płaczu albo wściekłości, ale ten chłód kompletnie mnie zdezorientował. Miała prawo się trochę zdenerwować, nie przeczę – w końcu wydawało jej się, że nasz związek zmierza do ślubnego przyrzeczenia wierności, miłości i tym podobnych dyrdymałów”.
/ 15.09.2023 06:44
rozczarowany mężczyzna fot. Adobe Stock, Elnur

Ocknąłem się dzięki zapachowi… Nie pomyliłbym tych perfum z niczym innym. „Chloe” – woń kwiatów i cholera wie czego jeszcze. W każdym razie podniecały mnie do szaleństwa, dlatego właśnie kupowałem je Paulinie. Do tanich nie należały, ale od tego ma się w końcu kochankę, żeby trochę poszaleć, prawda?

Myślałem, że to sen

Udawałem, że nadal śpię, a tymczasem dziewczyna pochylała się nade mną, poprawiając poduszkę. Jędrna pierś otarła się o mój policzek. Żyć nie umierać…

– Jak on się czuje, siostro? – dotarł do mnie nagle głos mojej żony.
A ona co tutaj robi?! Próbowałem znaleźć wytłumaczenie dla tej całej sytuacji, ale nic sensownego nie przychodziło mi do głowy.

– Kto panią wpuścił? – w głosie Pauliny wyczułem irytację. – Pacjentowi nie wolno teraz przeszkadzać. To nie pora odwiedzin!

Mimo narastającej paniki byłem ciekaw, co się dzieje, tym bardziej że nie mogłem sobie przypomnieć, gdzie właściwie jestem. Czy żona wtargnęła jakimś cudem do mieszkania Pauliny? A może leżymy w hotelowym pokoju? Do diabła, gdzie kładłem się do łóżka?! Jedynym wyjściem było otwarcie oczu, lecz na to nie byłem jeszcze gotowy.

– Jesteśmy rodziną – odpowiedziała Hanna. – Bardzo bliską rodziną.
Aż mi ciarki przeszły po plecach, tak bliską rodziną mi była, jednak Paulina nie miała o tym bladego pojęcia, dlatego zapytała:

– Siostra? Jesteście nawet podobni.

Hanna prychnęła gniewnie.

– Bardzo zabawne. Jestem żoną, od dziesięciu lat, w tym roku mija okrągła rocznica. Dowiem się w końcu, jaki jest jego stan?

Cisza… Co jest grane?!

– Jeszcze oddycha, proszę pani – Paulina cedziła słowa bardzo wolno i z namysłem.

Paulina była zaskoczona

– Ale… różnie to bywa. Najlepiej niech pani spyta lekarza. Dla mnie pacjent to pacjent. Jak każą, żebym wyniosła kaczkę, to wyniosę, a jak trzeba wywieźć do kostnicy, to też mogę. Nie mam z tym problemu…
Usłyszałem stłumiony szloch mojej żony, a potem lekką szamotaninę nad moją głową. Nie mogłem wytrzymać z ciekawości.

Lekko uniosłem powieki, ale tak, żeby rzęsy ocieniały powstałą szczelinę. Obok łóżka, na którym leżałem, ujrzałem Paulinę w stroju służbowym, to znaczy w pielęgniarskim fartuchu, i moją ślubną, która usiłowała wcisnąć jej stówę do kieszonki.

– Co, co mi tu… – warknęła Paulina.

– Niech siostra przyjmie, proszę. Ktoś się nim musi zaopiekować…

Moja seksowna przyjaciółka znieruchomiała nagle i stówa sama wpadła jej do fartucha. Nie wyjęła jej. Myślała o czymś, patrząc na mnie. Wyczuła, że jestem przytomny? W końcu, z dziwnym grymasem na twarzy, zgodziła się odpowiednio mną zająć.

Nie podobał mi się ten grymas ani ton, jakim to powiedziała, ale żona zaczęła już dziękować za okazaną nam życzliwość. Naiwna klępa! Paulina zapewniła, że Hanna może być spokojna, i stanowczo zaczęła ją wypychać z pomieszczenia, strasząc ordynatorem, który może się pojawić lada chwila.

Nie mogłem sobie nic przypomnieć

W końcu wyszły obie i mogłem swobodnie rozejrzeć się po otoczeniu. W szeroko otwarte ze zdumienia oczy po pierwsze rzuciła mi się podczepiona do wymyślnego wyciągu noga. Bez wątpienia moja.
Może to jakaś inscenizacja? Chciałem to sprawdzić i… Niestety, nie miałem czym, bo moja prawa ręka, aż po bark, była unieruchomiona w gipsie. Po drugiej stronie pokoju znajdowało się miejsce na jeszcze jednego pacjenta, z identycznym zestawem do tortur jak u mnie.

Najwyraźniej byłem w szpitalu. Coś złego musiało mi się przytrafić, tyle że niczego nie pamiętałem. Pustka. Wiedziałem tylko, jak się nazywam, gdzie mieszkam, kto jest moją żoną, kto seksowną kochanką, wszystko było jasne – oprócz ostatnich kilku godzin.

Gdy próbowałem je zrekonstruować, drzwi otworzyły się i weszła Paulina. W pielęgniarskim kitlu wyglądała bardzo apetycznie. Pechowo trafiłem do szpitala, w którym pracuje.

Gdyby nie mój stan, pewnie próbowałbym ją namówić na mały numerek. Jednak są chwile, kiedy przyjemności muszą zejść na dalszy plan. Zamknąłem więc szybko powieki, pragnąc uniknąć kłopotliwych pytań.

No! – usłyszałem jej głos. – Widzę, że się pan przebudził. Żona strasznie się o pana martwiła. Strasznie.  Mam nadzieję, że pamięta pan żonę, bo przed wypadkiem to jakoś niekoniecznie...

Nie było sensu dalej udawać, otworzyłem więc oczy, wykrzywiając twarz w grymasie bólu i posłałem jej uśmiech biednego misia. Zrobiłem to specjalnie. Zawsze na nią działał, ale tym razem coś poszło nie tak.

– Nic pana jeszcze nie powinno boleć. Środki przeciwbólowe przestaną działać dopiero wieczorem, będzie mógł się pan krzywić całą noc…
Pańska żona prosiła, żebym się panem zajęła. Absurdalna sytuacja, nie uważa pan? Zamierzam się przychylić do prośby tej biednej kobiety. Co pan na to?

Miała nie wiedzieć

Zaniepokoił mnie ton jej głosu i to ciągłe „panowanie”. Oczekiwałem raczej płaczu albo wściekłości, ale ten chłód kompletnie mnie zdezorientował. Miała prawo się trochę zdenerwować, nie przeczę – w końcu wydawało jej się, że nasz związek zmierza do ślubnego przyrzeczenia wierności, miłości i tym podobnych dyrdymałów.
Tyle że ja już miałem je za sobą i nie zamierzałem niczego zmieniać, bo po co? Źle nam było? Tak, nie chwaliłem się, że jestem żonaty, ale poświęcałem Paulinie tyle samo czasu co małżonce. Jeszcze poprzedni wieczór spędziłem u niej, a nie z rodziną. No i proszę, pamięć zaczęła wracać.

Wieczór spędziłem u Pauliny. Wcześniej dzwoniłem do domu, że wrócę późno z pracy i żeby na mnie nie czekali. Około dwudziestej drugiej, pod pretekstem służbowego wyjazdu skoro świt, pożegnałem kochankę i wsiadłem do samochodu.

Przede mną było pięćdziesiąt pięć kilometrów i pamiętam, że ucieszyłem się, że będę w domu jeszcze przed północą… Chyba nie dojechałem. Musiałem mieć wypadek.

– Co ja tu robię, Paulinko? – spytałem swoją kochankę drżącym głosem.

– Dla pana jestem od teraz tylko siostrą i tak proszę się do mnie zwracać. – warknęła rozeźlona. – A co do pańskiego pytania: chyba życie postanowiło pana ciężko doświadczyć. Ale to nic, wszystko się zarośnie i zagoi, chociaż pewnie nie będzie już takie jak dawniej. Zupełnie jak z tą nogą.

Stała się wredna

Mówiąc to, szturchnęła moją wystającą z gipsu stopę tak mocno, że przeszył mnie ból aż w okolicach podudzia. Mimo woli krzyknąłem, a ona spojrzała na mnie z politowaniem, po czym prychnęła:

– Niech się pan zachowuje jak mężczyzna! Jak pan teraz tak wrzeszczy, to co będzie w nocy? Nikt przy panu nie zaśnie! Mam pomysł… Najlepiej przewieziemy pana do pokoju, gdzie nikomu nie będzie pan przeszkadzał. Jedyny lokator jest nieprzytomny, więc może pan się tam wydzierać do woli…

Jakoś nie natchnęło mnie to otuchą, ale przecież znajdowałem się w państwowym szpitalu, a Paulina była zaledwie szeregowym pracownikiem… Uznałem więc, że należy tylko zawiadomić jej przełożonego, a wtedy dziewczyna będzie mogła mi nagwizdać. 

Nacisnąłem przycisk wzywający personel i z nadzieją spojrzałem na drzwi. Paulina nie przejmowała się za bardzo, szykowała moje łóżko do przeprowadzki. Czekałem chyba z dziesięć minut, zanim drzwi się otworzyły i stanęła w nich inna pielęgniarka.

– O! Dobrze, że jesteś, Asiu, kochanieńka – powiedziała Paulina. – Pomożesz mi pchać to ustrojstwo. Wiesz gdzie…

Asia, nie zaszczycając mnie nawet jednym spojrzeniem, stanęła z drugiej strony posłania, chwyciła za poręcz i łóżko ruszyło ku wyjściu. Stanowczym tonem zażądałem, by wezwały ordynatora, ale nie zwracały na mnie uwagi. Zawiozły mnie do pokoiku na dwa łóżka. Na jednym spoczywał nieprzytomny mężczyzna podłączony do mrugającej kolorowymi światełkami aparatury, drugie miejsce zostało przeznaczone dla mnie.

Boże, wszystko wskazywało na to, że chcą mnie wykończyć gdzieś po kryjomu!

– Ratunku! – wrzasnąłem rozpaczliwie w stronę otwartych drzwi. – Niech mi ktoś pomoże! Panie doktorze! Paulinko, wszystko ci wytłumaczę… – zacząłem błagalnie.

Kobiety spojrzały na siebie i wybuchnęły śmiechem. Prawdziwe psychopatki!

– Doktor zajrzy do pana wieczorem – powiedziała Asia, kiedy już się uspokoiły.

I wyszły z pokoju, zamykając drzwi.

Byłem zdany na jej opiekę

Odetchnąłem z ulgą. Należało teraz cierpliwie poczekać na obchód i uzmysłowić lekarzowi, jak niebezpieczny personel zatrudnia. Wszystko będzie dobrze, chyba że… Może przeklęte baby robiły ze mnie wała? Specjalnie wywiozły mnie do tego pomieszczenia, bo pies z kulawą nogą tu nie zagląda? Po co odwiedzać nieprzytomnego pacjenta, którego pilnują elektroniczne czujniki? Nacisnąłem na alarmowy brzęczyk, ale nikt się nie pojawiał. Na dodatek czułem, że zbiera mi się na sikanie. Jak, na Boga, miałem się teraz wysikać?!

Raz po raz naciskałem zakichany przycisk, który miał wezwać pielęgniarkę, i zgrzytałem zębami z bezsilnego gniewu. Może nikt nie zajrzy tu do rana, a jutro przez radiowęzeł ogłoszą, że dorosły chłop zlał się w gacie! No a środki przeciwbólowe? Jeżeli ich nie dostanę na noc, chyba zwariuję. Już czułem, że uśpiony do tej pory ból od czasu do czasu pulsuje w moim barku i złamanej nodze…

Nie miałem pewności, ale chyba narastał. Z każdą minutą stawał się bardziej wyraźny i dokuczliwy. Tak przynajmniej czułem. W końcu stał się cud. Drzwi otworzyły się i do sali wszedł facet koło czterdziestki, w zielonkawym fartuchu. Plakietka dyndająca mu przy kieszonce informowała, że jest lekarzem. Odetchnąłem z ulgą: mężczyzna, i do tego przełożony tych zwariowanych bab, udających siostry miłosierdzia.

Opowiedziałem mu, że zostałem wykradziony wbrew swej woli z sali, w której czułem się bezpiecznie, i ukryty w pokoju, którego nikt chyba nie odwiedza. Poskarżyłem się na narastający ból i chęć oddania moczu, a on tylko skinął głową i obiecał, że zaraz przyjdzie pielęgniarka. A jeżeli chodzi o ból, nie powinienem go jeszcze odczuwać.

Zacząłem się bać tych bab

Cholera, będzie mi wmawiał, że czuję się świetnie! Też jakiś sadysta…  Jęknąłem  więc głośno, żeby mu pokazać, że jednak mnie boli, i to bardzo, a on spojrzał i zapisał coś na karcie, którą trzymał w ręku.

– Za chwilę pielęgniarka poda panu mocny środek przeciwbólowy, który powinien działać przez całą noc – oznajmił mi. – Jeżeli zaś chodzi o pokój, nie widzę powodu, żeby grymasić. Dwuosobowy to bardzo dogodne warunki. Życzę spokojnej nocy.

– Niech pan nie wychodzi, panie doktorze! – krzyknąłem prawie z płaczem. – Proszę, żeby pan był obecny przy podawaniu mi lekarstw… Albo niech sam pan mi zrobi zastrzyk czy co tam dajecie…

– Chyba pan żartuje? – prychnął, stając w drzwiach. – Może jeszcze kołysankę panu zaśpiewać? Siostra zaraz się panem zajmie.
Wyszedł, a mnie ogarnęła czarna rozpacz. Byłem bezsilny, skazany na łaskę zazdrosnej i najwyraźniej nieobliczalnej kobiety. Odetchnąłem z ulgą, kiedy w drzwiach pokazała się twarz tej drugiej, Asi czy też Basi. Niestety i ona zniknęła, nie zważając na moje protesty, i znowu zostałem sam na sam z bólem i mocno już nabrzmiałym pęcherzem.

Po kilkunastu minutach weszła Paulina z promiennym uśmiechem na ustach.

– No jak tam, mój bohaterze? – spytała, wyjmując spod łóżka kaczkę. – Zapowiedziałam dziewczynom, żeby się żadna nie dobierała do ciebie, ale co ja widzę! Taki malutki? Czyżby się biedak skurczył ze strachu? No, no, a kiedyś bywało inaczej.

Czułem, że to zemsta

Zacisnąłem zęby i nic nie powiedziałem, żeby nie prowokować dalszej zemsty. Jak na złość, nie byłem w stanie oddać moczu. Cisnąłem i cisnąłem, a Paulina kpiła sobie w najlepsze. Wierzcie mi, to było bardzo upokarzające. W końcu jakoś mi się udało.

– Mam tu dla ciebie lek przeciwbólowy– Paulina z daleka pokazała mi ampułkę. – Ale tak sobie myślę… Po co truć organizm chemią? Zawsze przecież dbałeś o zdrowy tryb życia! Co powiesz na wodę destylowaną?
Podsunęła mi pod nos etykietę, na której jak wół stało: „woda destylowana”. Zawyłem z bezsilnej wściekłości. Zwyzywałem ją od najgorszych, zagroziłem pozwem sądowym, a w końcu zniżyłem się do błagania:

– Kobieto, miej litość w sercu! Przecież ja umrę z bólu… – jęknąłem.

– E tam, od razu, umrzesz – machnęła ręką. – Cierpienie uszlachetnia. Zresztą, rano będzie obchód, to opowiesz ordynatorowi, jak minęła ci noc. Sama jestem ciekawa twoich doznań, ale na dziś mam już trochę dość. Idę do domu. Słodkich snów… kochanie.

Zostałem sam na sam z bólem i migającymi lampkami urządzeń medycznych, stojących przy sąsiednim łóżku. Te światełka działały mi coraz bardziej na nerwy, a przecież noc była jeszcze młoda i ból dopiero zaczynał pulsować w moich połamanych kończynach. Naciskanie guzika alarmowego nie wywoływało żadnych reakcji, więc po kilku próbach przestałem go dotykać.

Migające światełka doprowadzały mnie do szału, unieruchomiona noga nie pozwalała na zmianę pozycji, a wściekłość na mściwą babę w czepeczku siostry miłosierdzia rozsadzała mnie od środka. Do tego to poczucie absolutnej bezsilności.

 

Nie miałem szans nawet na krótką drzemkę tej nocy. A już najgorsze były godziny przedświtu, kiedy czas wydawał się stać w miejscu, a ból rozprzestrzenił się na całe ciało. Jak gdybym nie dość przeszedł tej doby – mój pęcherz znowu był pełen. Przecież nie mogłem zmoczyć łóżka, choć podejrzewałem, że moja przyjaciółka właśnie na to liczyła. Dopiero by miała używanie!

Nie miałem komu naskarżyć

Zacisnąłem zęby i czekałem. Szarość za oknami jaśniała z każdą minutą, aż nastał wytęskniony świt. Szpital powoli budził się do życia. Skrzypnęły kroki na linoleum za drzwiami, jakaś pielęgniarka roześmiała się trochę zbyt głośno jak na wczesną porę, nieznacznie ciszej zawtórowała jej druga.

Krzyknąłem w stronę drzwi, licząc, że któraś z nich zareaguje na wołanie pacjenta. Nic z tego. Chichoczące kobiety oddaliły się w stronę dyżurki. Ruch na korytarzu zwiększał się jednak coraz wyraźniej i doczekałem w końcu, że drzwi mojego pokoju otworzyły się i weszła jakaś młoda pielęgniarka. Z ociąganiem pomogła mi się wysikać, ale na ból podobno nic nie mogła poradzić.

– Będzie obchód, to pan poprosi o zwiększenie dawki – powiedziała i uciekła.

Czekałem więc dalej. Pamiętałem, że na porannym obchodzie ma być ordynator oddziału, więc w myślach układałem sobie całą listę skarg i zażaleń, jakie mu przedstawię. Nie ma szans, żeby Paulina utrzymała posadę po tym, co mi zrobiła!

Dostarczono mi jakieś śniadanie, na które nie zwróciłem nawet uwagi. Czekałem na ordynatora. Przyszedł, w otoczeniu całej świty lekarzy i pielęgniarek. Doczekałem się… Cóż z tego, skoro ordynatorem była kobieta! Słowo daję, miałem straszliwego pecha, że trafiłem na taką babską sitwę.

Facet by mnie zrozumiał, ale jakie miałem szanse wobec pokrętnej kobiecej logiki i głupiej lojalności? Byłem na straconej pozycji.

– Ależ, proszę pana – drwiącym tonem przerwała moje wywody pani ordynator i, podtykając mi pod nosy wypiętą z wenflonu ampułkę, dodała: – Czy tu jest napisane „woda destylowana”? Paulina mówiła, że mamy tu małego histeryka, ale pan jesteś czysty paranoik. Boli? Miał pan wypadek, to musi boleć. Czego się pan spodziewał?

Spojrzała jeszcze na migające światełka przy łóżku sąsiada, po czym odwróciła się do mnie plecami i wyszła. Za nią wytoczyła się cała jej babska świta i znowu zostałem sam.

Żona się dowiedziała

Nikt nie reagował na moje krzyki. Paulina już mnie nie odwiedziła, ale kiedy przyjechała żona, do pokoju zajrzała ta Asia.

– Czy może pani podać PESEL męża? – zwróciła się do mojej żony słodkim głosem. – Muszę uzupełnić dokumentację.

Podbródkiem wskazałem szafkę, w której Paulina upchnęła moje ubranie. Żona wyjęła wymiętą marynarkę i z wewnętrznej kieszeni wyciągnęła portfel. Rozłożyła go, a ze środka wyśliznęła się fotografia i sfrunęła na pościel.

Zdziwiłem się, bo nie miałem zwyczaju nosić takich rzeczy w portfelu. Hanna podniosła zdjęcie i spojrzała na nie z zainteresowaniem. Patrzyłem, jak jej twarz tężeje w grymasie niedowierzania, a potem istnej wściekłości. Z rąk wysunęły jej się dokumenty i rozsypały szerokim wachlarzem na kocu, którym byłem przykryty.

Po chwili, zupełnie spokojnie, odłożyła zdjęcie i bez słowa wyszła z pokoju. Spojrzałem na fotografię i zamarłem. Zrobiła ją Paulina, kiedy kąpaliśmy się w jej wannie. Właściwie oprócz obłoków piany widać na nim było tylko mnie i kobiecą stopę z jaskrawo umalowanymi paznokciami, spoczywającą na moim policzku. Podpis na dole informował: „Żebyś zawsze był u mych stóp”.

Spojrzałem bezradnie na Asię, stojącą obok łóżka. Uśmiechała się!

– To koniec– rozłożyła ręce i wyszła z pokoju, nie czekając na żaden PESEL.

Jeszcze zanim pogrążyłem się w czarnej rozpaczy, drzwi znów się uchyliły i weszła Hanna. Miałem nadzieję, że będę mógł jej coś nakłamać albo chociaż błagać o wybaczenie, ale ona sięgnęła tylko po leżącą na kocu fotografię i schowała ją do torebki.

– Przyda się do sądu – rzuciła, wychodząc.

Czytaj także: „Wszyscy unikali Jadzi w pracy, a ja się z nią zaprzyjaźniłam. Nie wiedziałam, że to taka podła intrygantka”
„Tata umarł, a w spadku zostawił sporo kłamstw i nową siostrę. Zabrała nam sporo kasy i jeszcze stroiła fochy”
„Moja córka całe życie myśli, że jest moją młodszą siostrą. Czasem chcę jej powiedzieć prawdę, ale to zniszczy nas obie”

Redakcja poleca

REKLAMA