Pracowałem, by zapewnić rodzinie stabilność, a Kasia była domowym centrum dowodzenia. Podzieliliśmy życie na role, a może na obowiązki. Ja dbałem o finanse, ona o dom. Tylko że w ostatnich tygodniach coś się zmieniło. Kasia była inna. Zamyślona. Milcząca. A ja? Udawałem, że wszystko jest w porządku, choć jej telefon, który nie opuszczał jej dłoni, zaczynał mnie irytować.
Pewnego wieczoru, siedząc przy stole, nie wytrzymałem.
– Czemu ostatnio tak często siedzisz w telefonie? – rzuciłem, niby mimochodem, ale obserwując jej reakcję.
– Przeglądam coś na Instagramie, nie przesadzaj – odpowiedziała spokojnie, jakby moja uwaga była śmieszna.
Spojrzałem na nią, ale nie naciskałem
Jeszcze nie. W głowie zadrżała mi myśl: To nic. Pewnie tak jest. Ale… coś tu nie gra. Wspomnienia moich dawnych romansów zaczęły wracać jak upiorne cienie. Były przecież „nic nieznaczące”, tak to sobie tłumaczyłem. Ale teraz? Może sam byłem winny, że zasiałem w naszym związku nieufność. Czy to, co uważałem za niewinne epizody, wracało do mnie jak bumerang?
Wieczór był spokojny, a w domu panowała cisza. Siedziałem na kanapie, próbując się skupić na jakimś filmie, który leciał w tle. Kasia była w kuchni, zmywała naczynia po kolacji. Telefon zostawiła na stole w salonie – to było niezwykłe, bo ostatnio rzadko się z nim rozstawała. Przez chwilę patrzyłem na urządzenie, jakby mogło samo wyjaśnić tajemnicę jej dziwnego zachowania.
W końcu ciekawość zwyciężyła. Sięgnąłem po telefon, czując przy tym dziwne ukłucie w klatce piersiowej. Ekran nie był zablokowany. Po prostu tam leżał, jakby czekał, aż go odblokuję.
Zacząłem przeglądać wiadomości
Większość z nich była zwykła – koleżanki, reklamy, powiadomienia z aplikacji. Ale jedna rozmowa przyciągnęła moją uwagę. Nieznany numer, kilka krótkich wiadomości. Otworzyłem czat, serce zaczęło mi bić szybciej.
„Było niesamowicie. Kiedy znów się zobaczymy?” – przeczytałem.
Dłoń, którą trzymałem telefon, zaczęła drżeć. Przewinąłem ekran w górę. Krótkie wiadomości, wysyłane w przerwach między kolejnymi dniami. Kilka serduszek. I jedno zdjęcie – Kasia w sportowym stroju, uśmiechnięta, wyraźnie po treningu.
Zacisnąłem szczęki. Próbowałem to zracjonalizować. To pewnie nic. Jakaś koleżanka z siłowni. Ale… kto tak pisze? Zrobiłem zdjęcie jej ekranu i zapisałem numer. Telefon odłożyłem na miejsce, dokładnie tak, jak leżał wcześniej, po czym opadłem na kanapę. Myśli kotłowały się w mojej głowie, a ja nie mogłem ich uciszyć.
– Co oglądasz? – zapytała, zerknąwszy na ekran telewizora.
– Nic ciekawego – odpowiedziałem, unikając jej wzroku. – Co robisz tak długo?
– Przeglądam Instagrama, przecież mówiłam – rzuciła, biorąc telefon do ręki. Jej twarz była niewzruszona, ale ja widziałem coś więcej – cień niepokoju, który mignął jej w oczach.
Chciałem ją zapytać
Chciałem od razu rzucić to wszystko na stół. Ale coś mnie powstrzymało. Ciekawość, lęk… A może to, że chciałem znać prawdę, zanim wytoczę działa. Wiedziałem jedno – muszę dowiedzieć się, kim jest ten ktoś. I dlaczego pisze do mojej żony.
Numer, który zapisałem, nie dawał mi spokoju. Wprowadziłem go do wyszukiwarki i w jednej chwili wyskoczyło mi imię: Łukasz. Trener personalny. W opisie profilu na stronie siłowni był wysportowanym, pewnym siebie mężczyzną, który promieniał energią. W głowie zaczęło mi się układać – treningi Kasi, jej podekscytowanie nowymi zajęciami, te „zajęcia specjalne”, o których wcześniej nie wspominała.
Nie mogłem już dłużej siedzieć bezczynnie. Po pracy wsiadłem do samochodu i pojechałem pod siłownię. Wszedłem do środka, mówiąc sobie, że to tylko sprawdzenie, ale tak naprawdę chciałem zobaczyć to na własne oczy.
Karolina była tam. Stała w kącie sali z Łukaszem. Rozmawiali. Uśmiechali się. Jej ręka spoczywała na jego ramieniu, kiedy on coś opowiadał. Potem nachylił się i coś jej powiedział, co wywołało kolejny uśmiech – ten szeroki, beztroski, który kiedyś był zarezerwowany dla mnie.
Poczułem, jak wzbiera we mnie gniew
Każdy gest, każdy uśmiech był jak kolejne uderzenie. W głowie tłumiłem chęć podejścia do nich, zrobienia sceny, ale coś mnie powstrzymało. Wiedziałem, że to jeszcze nie ten moment.
Wycofałem się cicho z siłowni i wróciłem do samochodu. Siedziałem tam, patrząc na wejście, aż w końcu zobaczyłem ich wychodzących razem. Łukasz odprowadził Kasię do auta, dotykając jej pleców, a potem odwrócił się i wrócił do środka.
Przez całą drogę do domu tłukły mi się w głowie te same pytania: Dlaczego? Jak mogła? Ale gdzieś w tym wszystkim pojawiło się też inne pytanie: Czy ja sam byłem lepszy?
Wieczorem, gdy wróciła do domu, próbowała rozmawiać ze mną jak zawsze, ale nie mogłem się na niczym skupić. Każde jej słowo brzmiało jak kolejne kłamstwo.
– Jak było na siłowni? – zapytałem niby mimochodem.
– Dobrze. Wprowadziłam nowy plan treningowy – odpowiedziała z uśmiechem, nieświadoma, że już wiem.
Patrzyłem na nią, czując rosnącą wściekłość, ale nie mogłem nic powiedzieć. Jeszcze nie. Nie chciałem, by cokolwiek mogła wyprzeć lub obrócić w żart. Chciałem prawdy. A ona była coraz bliżej.
Nie spałem prawie całą noc
Myśli kłębiły się w mojej głowie, a każde kolejne wspomnienie – gest, uśmiech, słowo Karoliny – zdawało się nabierać nowego znaczenia. Rano przy stole czułem, że muszę w końcu coś zrobić. Nie mogłem już znieść tej gry, tych udawanych rozmów.
Kiedy przekroczyła próg, wyglądała na zmęczoną, ale zadowoloną. Miała ten promienny uśmiech, który kiedyś był dla mnie. Teraz czułem, że to tylko maska.
– Musimy porozmawiać – powiedziałem bez zbędnych wstępów.
Karolina spojrzała na mnie zaskoczona, jakby nie spodziewała się niczego szczególnego.
– Okej. O co chodzi? – zapytała, siadając przy stole.
Nie odpowiedziałem od razu. W głowie układałem słowa, które mogłyby sprawić, że prawda wyjdzie na jaw. W końcu podniosłem wzrok i spojrzałem jej prosto w oczy.
– Kim dla ciebie jest Łukasz? – zapytałem.
Jej reakcja była natychmiastowa. Na ułamek sekundy zamarła, jakby złapana na gorącym uczynku. Potem wzruszyła ramionami, próbując nadać swojej odpowiedzi lekkości.
– Trener. Pracuje na siłowni, na którą chodzę. Przecież ci o nim mówiłam. Dlaczego pytasz? – Jej głos był spokojny, ale coś w jej spojrzeniu zdradzało niepokój.
– Wiem o waszych spotkaniach. Widziałem was razem – powiedziałem. – I widziałem twoje wiadomości. Karolina, przestań udawać.
Nie próbowała już zaprzeczać. W końcu podniosła głowę i spojrzała na mnie z czymś, co wyglądało na zmęczenie.
– Tak – powiedziała. – Spotykam się z nim.
– Jak długo? – zapytałem cicho.
– Od kilku miesięcy – odpowiedziała. – Ale Adam, to nie jest takie proste, jak myślisz.
– Nie jest proste? – powtórzyłem, podnosząc głos. – Zdradzasz mnie z trenerem, a ja mam uwierzyć, że to nie jest takie proste?!
– To nie chodzi o niego – przerwała, a jej głos stał się ostrzejszy. – To nigdy nie chodziło o Łukasza. Chodzi o ciebie.
Zamarłem. Nie wiedziałem, co powiedzieć.
– Myślałeś, że nie wiem o twoich „spotkaniach po pracy”? – powiedziała z goryczą. – O tych SMS-ach, które zawsze kasowałeś? O zapachu obcych perfum na twoich koszulach?
– To było dawno – próbowałem się bronić. – I nic nie znaczyło.
– Nic? – wybuchnęła. – A wiesz, co to znaczyło dla mnie? Udawanie, że niczego nie widzę. Że wszystko jest w porządku. Że jestem twoją żoną, ale nie dość dobrą, by cię zatrzymać.
Wstała od stołu, jakby nie mogła już usiedzieć w miejscu. Zaczęła chodzić po pokoju, a jej słowa stały się jeszcze ostrzejsze.
– Łukasz... on był tylko sposobem, żebyś poczuł to, co ja czułam przez te wszystkie lata. Żebyś zrozumiał, jak to jest być tą drugą. I wiesz co? Teraz już wiesz.
To nie była tylko zdrada
To była zemsta. Patrzyłem na nią, na kobietę, z którą spędziłem tyle lat, i nie potrafiłem jej rozpoznać.
– Czy ty to w ogóle przemyślałaś? – zapytałem cicho. – Zniszczyłaś nas. Nasze życie.
– A ty? – spojrzała na mnie, a w jej oczach błyszczały łzy. – Myślisz, że to, co ty robiłeś, było mniej niszczące? To była tylko kwestia czasu, Adam. Nasze życie już dawno było ruiną.
Nie wiedziałem, co powiedzieć. Karolina stała przy oknie, odwrócona do mnie plecami, jakby chciała uciec od wszystkiego, co zostało powiedziane. Cisza wypełniła pokój, ciężka i duszna. W końcu zebrałem się na odwagę, by ją przerwać.
– Karolina, czemu nic nie mówiłaś wcześniej? – zapytałem, starając się, by mój głos nie drżał. – Gdybyś tylko… powiedziała, że coś jest nie tak, że coś cię boli…
Odwróciła się do mnie, a w jej spojrzeniu była mieszanina gniewu i rozpaczy.
– Powiedzieć? – prychnęła gorzko. – A ty byś co? Przyznał się, przeprosił? Nie, Adam. Ty nigdy nie słuchałeś. Byłeś tak pewny siebie, tak przekonany, że masz wszystko pod kontrolą. A ja… ja nie chciałam, żeby nasza rodzina się rozpadła.
– Więc udawałaś? Przez te wszystkie lata? – zapytałem, a w moim głosie zabrzmiała nuta goryczy.
– Nie, nie udawałam – odpowiedziała ostro. – Próbowałam. Próbowałam ratować to, co jeszcze z nas zostało. Ale każdy twój kłamliwy uśmiech, każdy wieczór, kiedy wracałeś późno, każde ukradkowe spojrzenie na telefon – to wszystko było jak gwoździe wbijane w moje serce. A ja… ja się bałam, że jeśli to poruszę, to wszystko się rozpadnie.
– Myślałem… że wszystko jest w porządku – wyznałem cicho. – Że to były tylko… epizody. Nic, co miałoby znaczenie.
Karolina zaśmiała się gorzko.
– „Nic, co miałoby znaczenie”? – powtórzyła. – Adam, wszystko ma znaczenie. Każda zdrada, każda rysa na zaufaniu. To nie jest coś, co można wymazać, udawać, że tego nie było.
– A Łukasz? – zapytałem, czując, że muszę znać odpowiedź. – Co on dla ciebie znaczy?
– Nic – odpowiedziała po chwili, a jej głos stał się dziwnie spokojny. – On był tylko sposobem na to, żebyś zrozumiał, jak to jest być po tej drugiej stronie. Nic więcej.
Przez chwilę wpatrywaliśmy się w siebie, jakby każde z nas próbowało zrozumieć, kim jest ta osoba po drugiej stronie pokoju.
– Co teraz? – zapytałem w końcu, czując, że to jedyne pytanie, które miało teraz sens.
Karolina westchnęła i odwróciła wzrok.
– Nie wiem, Adam. Nie wiem, czy jest jeszcze coś, co można naprawić. Ale wiem, że nie mogę dłużej udawać. Potrzebuję czasu, żeby to przemyśleć. Żeby zdecydować, czy chcę w ogóle próbować.
Wieczorem Karolina zaczęła pakować torbę. Patrzyłem na nią, próbując zebrać w sobie resztki odwagi.
– Karolina… – zacząłem, ale przerwała mi, unosząc dłoń.
– Muszę wyjechać na kilka dni – powiedziała. – Potrzebuję przestrzeni, żeby to wszystko poukładać. Ty też powinieneś.
Chciałem zaprotestować, ale wiedziałem, że ma rację. Nasze małżeństwo przypominało statek tonący w powolnym tempie. Może przerwa była tym, co pozwoli nam zdecydować, czy warto jeszcze walczyć o resztki, które zostały.
Dom był dziwnie cichy
Nie słyszałem kroków Kasi, nie czułem jej obecności. Torba, którą zabrała, była niewielka, jakby miała wrócić lada dzień. Ale w tej ciszy coś we mnie mówiło, że to nie będzie takie proste.
Patrzyłem na ekran telefonu. Zdjęcia Łukasza, jego uśmiech i pewność siebie, były teraz jak echo moich własnych błędów. Zdradziłem ją pierwszy. To była prawda, której nie mogłem dłużej ignorować. Moje małe „nic nieznaczące” epizody miały konsekwencje. Może gdybym wtedy inaczej spojrzał na to, co mamy, dziś nie siedziałbym w pustym domu.
Telefon zadzwonił. Przez chwilę patrzyłem na ekran – numer Kasi. Odebrałem.
– Cześć – powiedziała cicho.
– Cześć – odpowiedziałem, czując, że moje serce zaczyna bić szybciej.
– Nie wiem, co dalej, Adam – wyznała. – Ale muszę to przemyśleć. Obiecaj mi, że ty też spróbujesz.
– Obiecuję – powiedziałem, choć nie wiedziałem, czy byłem w stanie to zrobić. Ale to był początek.
Rozłączyła się, a ja odłożyłem telefon na stół. Może była nadzieja, a może to tylko złudzenie. Na razie pozostawało mi jedno – nauczyć się żyć z prawdą o sobie i o nas. Usiadłem z powrotem na kanapie i spojrzałem na nasze wspólne zdjęcie. Może to była iluzja, ale czasem iluzje są wszystkim, co mamy.
Czytaj także:
„Teściowa wpuszcza do łóżka gacha za gachem. Płoniemy ze wstydu, bo zachowuje się, jakby nigdy nie miała faceta”
„Młoda żona namawiała mnie do grzechu nie tylko w sypialni. Żeby sprostać jej wymaganiom, musiałem porzucić uczciwość”
„Rodzina wsadziła mnie do domu starców. W Święta udają, że mnie kochają, bo ktoś musi stać przy garach”