Stał się dziwnie skryty i przestał okazywać mi uczucia. W łóżku nam się nie układało. Zaczął znikać na całe dnie, tłumacząc się ważnymi spotkaniami lub szkoleniami w pracy. I jeszcze te wszystkie prezenty bez okazji… To musiało wzbudzić moje podejrzenia.
Takie rzeczy mogą przydarzyć się innym, ale na pewno nie mnie. Tak człowiek myśli, dopóki nie dotknie go nieszczęście.
I trudno się dziwić, bo gdyby nieustannie spodziewał się najgorszego, nie dałoby się żyć…
Nie miałam żadnych wątpliwości...
Mąż mnie zdradzał. Byłam tego pewna! W ostatnich miesiącach bardzo dziwnie się zachowywał. Był jakiś skryty, przestał okazywać mi uczucia jak jeszcze kilka miesięcy temu. Nawet w sprawach łóżkowych zrobiło się mdło i nieciekawie, a właściwie w sypialni to już w ogóle się nie dogadywaliśmy. Znikał też nieraz na cały dzień, tłumacząc się jakimiś szkoleniami czy pilnymi sprawami. Tych szkoleń miewał ostatnio stanowczo za dużo. O wiele więcej niżw niedalekiej przeszłości. To chyba najbardziej mnie zastanawiało. No i to, że schudł dobre dziesięć kilogramów…
Zawsze był przy kości i o siebie specjalnie nie dbał, choć tyle razy mu mówiłam, że powinien coś ze sobą zrobić. A teraz nagle taka zmiana! A na dodatek zaczął przynosić mi co jakiś czas kwiaty i robić drobne prezenty bez okazji. Zupełnie jakby chciał zagłuszyć wyrzuty sumienia.
Przypomniałam sobie pewien artykuł z damskiego magazynu, w którym pisali, jak rozpoznać, że mężczyzna ma inną kobietę. Wszystkie dziwaczne zachowania mojego męża pasowały jak ulał. Były ewidentnymi dowodami jego zdrady.
– Michał, musimy poważnie porozmawiać – zagadnęłam go pewnego jesiennego wieczoru, kiedy pogoda za oknem doskonale odpowiadała mojemu nastrojowi, a dzieci rozeszły się po znajomych.
– O czym? – udał, że nie rozumie.
Sztukę uników opanował do perfekcji.
– Nie udawaj! – prychnęłam. – Masz kogoś! Przynajmniej zdobądź się na odwagę, żeby mi o tym powiedzieć, co?
Spojrzał na mnie jak zwykle z miną skrzywdzonego dziecka. Dotychczas tej niewinnej mince nie potrafiłam się oprzeć. Dochodziłam do wniosku, że jestem niesprawiedliwa i przesadzam. „Wszystko w porządku” – mówiłam sobie.
Ale tym razem wiedziałam, że nie jest.
– Chcesz rozbić rodzinę? Proszę bardzo – stwierdziłam jadowicie. – Dzieciaki już praktycznie odchowane, możesz mnie wymienić na młodszy model.
Myślałam, że jak zwykle albo wybuchnie gniewem, albo zamknie się w łazience, albo wyjdzie z domu. Tym razem nic podobnego nie nastąpiło.
– To nie tak, jak myślisz – powiedział.
– A niby jak?! Wytłumacz mi to, z łaski swojej! – wrzasnęłam wkurzona.
– Inaczej – nie silił się na wyjaśnienia.
A potem ze zdumieniem zobaczyłam, że jego oczy wypełniają się łzami. Ten twardziel, który nawet na pogrzebie ukochanego ojca nie uronił łezki, teraz płakał! To też pasowało do opisu symptomów zdrady. Wzmożona wrażliwość... Otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, a wtedy on niespodziewanie odwrócił się na pięcie i wybiegł z domu. Zostałam sama ze swoimi ponurymi myślami. Postanowiłam, że nie odpuszczę. Michał korzystał z naszego samochodu, ja nie miałam nawet prawa jazdy, więc siłą rzeczy nadążyć za nim nie byłam w stanie ani tym bardziej kontrolować, gdzie jeździ i co robi. No i nie mogłam zrezygnować z nieźle płatnej pracy i poświęcić się śledzeniu mojej drugiej połowy. Lecz co za dużo, to niezdrowo. Przegiął.
Wreszcie podjęłam decyzję i wzięłam zaległy urlop. Dwa tygodnie powinno wystarczyć. Zabawię się w detektywa. Chociaż sformułowanie „zabawię się” brzmiało w tym wypadku jak kpina.
Tymczasem minął tydzień, a Michał nigdzie się nie wybierał, nie opowiadał o szkoleniach i jakichkolwiek wyjazdach. Straciłam już nadzieję, że czegoś się dowiem, kiedy w końcu mi oznajmił:
– We wtorek nie będzie mnie do późna. Mam wyjazd do Poznania. Szlag jasny, kolejne szkolenie mi wtrynili w robocie.
O ile ostatnimi czasy kwitowałam takie jego informacje kwaśnym uśmiechem, teraz wręcz się ucieszyłam. Wreszcie coś! Taksówkarz ani trochę się nie zdziwił na moje życzenie, żeby czekać przed domem dobry kwadrans, a potem, gdy mąż wsiadł do auta – by jechać za nim.
Widocznie był przyzwyczajony do tego typu dziwnych zleceń i dlatego nie pisnął słowa. Dopiero kiedy wyjechaliśmy za granicę miasta, odwrócił do mnie głowę.
– To będzie panią nieźle kosztowało, uprzedzam – powiedział obojętnie.
– Trudno – wzruszyłam ramionami, bo przecież musiałam wiedzieć, co jest grane, a pieniądze to rzecz nabyta. – Proszę jechać. Tylko żeby nas nie zauważył.
Dobrze, że nie trafił mi się taryfiarz gaduła albo złośliwiec. Facet robił swoje, nie próbował rozmawiać nawet o pogodzie. Chyba widział moje zdenerwowanie. Postanowiłam, że nawet jeśli Michał naprawdę pojedzie do samego Poznania, nie odpuszczę. Ale nie. Na pewno nie wybierał się tak daleko, a w każdym razie nie w tamtym kierunku. Do Poznania z naszego miasta nie jedzie się przez centrum…
Serce biło mi tak mocno, jakby zaraz miało wyskoczyć z piersi. Zaraz się przekonamy, gdzie też ma się odbyć to rzekome szkolenie! Już za chwilę… Ale gdy dotarliśmy na miejsce, moja złość ustąpiła zdumieniu. Na pewno nie tego się spodziewałam, jadąc za mężem.
Bo wysiadłam z taksówki i stanęłam przed... budynkiem szpitala. Przez głowę przelatywały mi tysiące myśli na sekundę, lecz żadna z nich nie miała większego sensu. Mogłam więc zrobić tylko jedno. Pobiegłam za Michałem. Kiedy mnie zobaczył, jego twarz wykrzywiło autentyczne przerażenie.
– Co tutaj robisz?! – jęknął.
Zażądałam wyjaśnień. Nie mając innego wyjścia, wreszcie wyznał mi prawdę. I ta prawda była dużo gorsza od domniemanej zdrady… Okazało się, że mąż ma guza na prostacie! To tłumaczyło zarówno brak ochoty na seks, jak i zrzucone kilogramy oraz jego skrytość. A te prezenty? Pewnie miał wyrzuty sumienia, że nic mi nie powiedział… Tylko dlaczego to ukrywał? Czemu nie podzielił się ze mną tą ważną wiadomością?
– Nie mogłeś po prostu powiedzieć, co się dzieje? – spytałam go wprost tego wieczoru. – Wiesz, co sobie myślałam?
– Wiem – skinął głową. – Że cię zdradzam. Ale wolałem, żebyś tak myślała, niż żebyś miała się martwić o moje zdrowie. Zresztą gdybym rozpoczął ostrą chemioterapię albo miał iść na operację, i tak byś się dowiedziała. A tak – miałem nadzieję, że jakoś samo przejdzie…
Zamilkł i zapatrzył się w okno, jakby zobaczył tam coś niezwykle ciekawego. Widziałam, że mu ulżyło, kiedy wreszcie powiedział mi o wszystkim. Do tej pory jeździł na radioterapię, ale jej efekty można tak naprawdę zaobserwować dopiero po pół roku od zakończenia leczenia. Michał właśnie tego dnia był na badaniu kontrolnym. Lekarz niewiele potrafił powiedzieć poza tym, że na razie nowotwór się nie powiększa.
Co będzie dalej, nie wiadomo. Można tylko czekać i mieć nadzieję.
– Wybaczysz mi? – spytał mąż, delikatnie kładąc mi rękę na ramieniu.
Spojrzałam na niego z czułością.
– Michale, szczęście ty moje – oznajmiłam mu uroczyście. – Oświadczam ci, że jesteś kompletnym idiotą. Co ja mam ci wybaczyć? Chorobę? To, że mnie chciałeś uchronić? Głupio, bo głupio, ale udowodniłeś, że nadal mnie kochasz. Przejdziemy przez to razem, skarbie. Zobaczysz, wszystko będzie dobrze...
Nie odpowiedział. Wstał, pochylił się nade mną i wziął mnie w objęcia.
Łzy napłynęły mi do oczu.
– Wszystko będzie dobrze – powtórzyłam z wiarą w głosie.
Więcej prawdziwych historii:
„Wzięłam rozwód w wieku 20 lat. Po 10 latach kobieta, która ukradła mi męża, poprosiła mnie, bym się nim zaopiekowała”
„Mój mąż latami ukrywał swój majątek. Gdy prawda wyszła na jaw, powiedział mi, że to i tak tylko jego własność”
„Jestem nieuleczalnie chora i nie wiem, ile mi zostało. Wolę, by mój mąż ode mnie odszedł, bo nie chcę zmarnować mu życia”
„Mój mąż zabiera mi całą pensję i wydziela 100 zł na miesiąc. Nie mam nawet za co kupić kurtki na zimę”