Byłam pewna, że znam ludzi i potrafię rozpoznać tych, którym można zaufać. Niestety, okazało się, że w moim przypadku ta pewność była złudna. Zaufałam mojej dobrej koleżance z pracy, Izie, która obiecała mi oddać pożyczone ode mnie pieniądze z dużą nawiązką. Jaka byłam głupia. Moja „kumpela” okazała się zwykłą naciągaczką. Nigdy nie powinnam jej była wierzyć. A teraz mam za swoje!
Uważałam się za pewną siebie kobietę
Iza to była moja najlepsza koleżanka z pracy. Zawsze byłyśmy blisko, spędzałyśmy razem dużo czasu i często rozmawiałyśmy o wartościach, które współdzieliłyśmy. Obydwie bardzo ceniłyśmy sobie przedsiębiorczość, niezależność i budowanie wolności finansowej.
Nic dziwnego, bo w końcu ja, mając dwadzieścia kilka lat, uzbierałam samodzielnie na wkład własny i uważałam się za pewną siebie kobietę, która potrafiła zadbać o stan własnego portfela.
Inwestycja miała przynieść niesamowite zyski
Był taki czas, kiedy Iza zaczęła mi opowiadać o swoim wielkim planie biznesowym. Miała rzekomą fantastyczną inwestycję, która miała przynieść niesamowite zyski. Była pełna entuzjazmu i przekonywała mnie, że jeśli tylko pożyczę jej pieniądze, to zaraz po pierwszych zyskach od razu mi je odda, a nawet z nawiązką. Jej słowa brzmiały obiecująco, a ja wierzyłam w naszą znajomość.
– Nina! To inwestycja życia, której nie mogę przepuścić. – Przekonywała mnie znajoma – Jeśli tylko mi pomożesz, będziemy mogły się cieszyć ogromnymi zyskami. Serio, to żadna ściema. Zresztą, kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana, nie?
– Jasne, że tak. Przecież wiesz, że myślimy o finansach w podobny sposób. Ale...– zająknęłam się – Obiecujesz mi, że to jest pewne i że oddasz mi te pieniądze? To nie to, że ci nie wierzę...
– Słuchaj, na początek wystarczy pięć tysięcy. A możesz zyskać osiem. I to w kilka tygodni. To jest pewna sprawa. Masz moje słowo. Zaraz po pierwszych zyskach twoje świeżo zarobione pieniądze zawitają na twoje biurko.
Wtedy wierzyłam Izie. Jej słowa brzmiały przekonująco, a nasze koleżeństwo i wspólne miejsce pracy wydawały się wystarczającą gwarancją. Następnego dnia przelałam więc pieniądze na konto Izy, z nadzieją na obiecane zyski i ich późniejszy zwrot.
Tygodnie mijały, a ja nie widziałam żadnych zysków
Potem była kolejna taka rozmowa. Tym razem moja koleżanka poprosiła mnie o podwojenie inwestycji. Przekonywała, że to kwota na depozyt, którą po prostu trzeba zapłacić pro forma, ale to jedynie chwilowa formalność, którą trzeba wypełnić.
Tygodnie mijały, a ja nie widziałam żadnych zysków ani śladu po moich pieniądzach. Iza cały czas mnie uspokajała, mówiąc, że wszystko idzie zgodnie z planem, że musi jeszcze poczekać na pewne dokumenty, na decyzje inwestorów. Wierzyłam w nią, choć w głębi serca zaczynałam czuć niepokój.
– Nina, co ja ci będę mówić, przecież dobrze to wiesz. Zyski nie przychodzą od razu. Czasem trzeba być jak ten cierpliwy rybak i czekać na ławicę.
– Coś długo ona nie przypływa. A przynęta rzucona dawno temu – mruknęłam skonsternowana, ale Iza tylko przewróciła oczami.
– Rozumiem twój niepokój. Ale czy ja kiedykolwiek cię oszukałam? Za kogo mnie masz?
Nasze relacje stopniowo zaczęły się ochładzać.
No nie, jeszcze jedna pożyczka?!
Pewnego wieczora Iza zadzwoniła do mnie zdenerwowana.
– Nina, jestem w wielkim kłopocie. Potrzebuję pilnie trzech tysięcy na naprawę samochodu, a w tym miesiącu już mi zabrakło. Obiecuję ci, że oddam ci tę sumę zaraz po otrzymaniu wypłaty, za dwa tygodnie. Naprawdę, bez twojej pomocy nie ruszę z miejsca. I to dosłownie.
No nie, jeszcze jedna pożyczka?!
Słysząc jej prośbę, odczułam mieszane uczucia. Byłam świadoma, że Iza miała już wcześniej problemy z oddawaniem pożyczonych pieniędzy. Jednakże w głębi serca nadal tkwiła we mnie ta nadzieja, że może tym razem jest inaczej.
– Eee, Iza... Sama nie wiem.
– To tylko tymczasowe, obiecuję ci, że oddam ci te pieniądze jak najszybciej. Tym razem to nie inwestycja z powolnym zyskiem, tylko pilna rzecz, na już. No proszę cię, nie bądź taka.
W moim wnętrzu toczyła się wewnętrzna walka między lękiem przed kolejną utratą pieniędzy a chęcią pomocy bliskiej osobie. W końcu, nie mogąc oprzeć się prośbie Izy, zdecydowałam się jej pomóc.
– Ale proszę, nie zawiedź mnie. – Ostrzegłam ją. – Pamiętaj, że to dla mnie również ważne.
Przekazałam jej potrzebną sumę i nałożyłam na nią nadzieję, że tym razem zrealizuje swoje obietnice. Myliłam się...
W końcu stało się coś, czego w głębi serca najbardziej się obawiałam
Po pożyczeniu Izie kolejnej sumy pieniędzy na naprawę samochodu, czekałam z niecierpliwością na nadejście obiecanej kwoty do zwrotu. Minęły dwa tygodnie, a ona nie kontaktowała się ze mną. Początkowo próbowałam docierać do niej przez telefony i wiadomości, ale nie otrzymywałam żadnej odpowiedzi. Zaczęłam czuć się coraz bardziej zaniepokojona.
W końcu stało się coś, czego w głębi serca najbardziej się obawiałam. Gdy pewnego dnia przyszłam do pracy, dowiedziałam się, że Iza... zwolniła się z pracy. I to praktycznie z dnia na dzień, bo nie miała umowy o pracy na czas nieokreślony, więc nie obowiązywał obustronny okres wypowiedzenia.
Byłam w szoku. Nie tylko straciłam zaufaną koleżankę, ale również straciłam jedyny trop, który mogłabym podążyć w celu odzyskania swoich pieniędzy. Zwłaszcza że od kilku dni nie odbierała ode mnie telefonów.
Zrozumiałam, że zostałam oszukana
W desperacji próbowałam skontaktować się z Izą, wysyłałam jej wiadomości, dzwoniłam bezustannie, ale nie otrzymywałam żadnej odpowiedzi. Była kompletnie nieosiągalna. Zrozumiałam, że zostałam oszukana, a moje pieniądze przepadły razem z nią.
To uczucie bezsilności i zdrady było nieznośne. Byłam zła na siebie za moją naiwność, że dałam się tak łatwo oszukać. Czułam się głęboko zraniona, że nie zauważyłam, jak Iza manipuluje mną i wykorzystuje moje zaufanie. Gdyby tylko mogłabym cofnąć czas i nie dać się zwieść jej słodkim obietnicom, wszystko byłoby inaczej.
Pieniądze, które zarobiłam ciężką pracą i determinacją, poszły w próżnię. Na inwestycję, która nigdy nie miała szansy na realizację. Głupia ja! Zdałam sobie sprawę z tego, że chęć zysku to jedno, ale rozsądek też jest ważny. Utrata tych kilkunastu tysięcy bardzo bolała. Ale nie tak bardzo jak świadomość, że osoba, której ufałam, okazała się tak podstępna i fałszywa.
Tego się nie spodziewałam
Po latach, kiedy emocje już nie były tak gwałtowne, spotkałam Izę przypadkowo na ulicy. Tego się nie spodziewałam. Od tamtego czasu minęło wiele lat, a ja starannie układałam sobie życie na nowo. Otworzyłam dobrze prosperujący biznes i odpuściłam walkę o tamte pieniądze. Ale ta nieoczekiwana konfrontacja z Izą wywołała we mnie mieszankę uczuć - od gniewu do ciekawości, co tak naprawdę miała mi do powiedzenia po tylu latach.
Iza wyglądała na zmęczoną i nieco połamaną. Wydawała się być cieniem osoby, którą kiedyś znałam. Nie mogłam oprzeć się chęci, aby zapytać o to, czy odczuwa jakiekolwiek wyrzuty sumienia.
Zawstydzona, wyznała mi, że stchórzyła po tym, jak wpadła w spiralę długów, z której nie potrafiła się wydostać.
– Kiedy wreszcie udało mi się zdobyć trochę pieniędzy, zdecydowałam się zniknąć, bo bałam się, że nie dam rady ich oddać. Byłam załamana i nie wiedziałam, jak ci spojrzeć w oczy po tym, co zrobiłam.
Słuchając jej słów, czułam mieszankę współczucia i rozdrażnienia. Współczułam jej, bo widziałam, że była w bardzo trudnej sytuacji, ale równocześnie bolało mnie to, że dokonała takiego wyboru i zrujnowała naszą znajomość. A przede wszystkim, że oszukała mnie na taką kwotę.
Iza żyła teraz z zasiłków. Za to ja zapracowałam na sukces. Koniec końców, uważam, ze los okazał się sprawiedliwy. I choć życzę Izie, by wyszła na prostą, to od teraz mam zasadę: nie pożyczam.
Czytaj także:
„Ona wykorzystała mnie, by odegrać się na swoim chłopaku, a ja naiwniak myślałem, że będę miał z nią dzieci”
„Mąż zostawił mnie z dziećmi, bo nie byłam dla niego prawdziwą kobietą. Co innego niania naszych córek”
„Syn zrzędzi, że go kontroluję. Mam do tego prawo. Całe życie od ust sobie odejmowałam, by jemu nic nie zabrakło”