Wiele razy słyszałam, że powinnam nauczyć się asertywności. Gdybym wtedy odmówiła Agacie wyjazdu na grzyby, dziś pewnie wciąż byłabym bezdzietną singielką. Stało się jednak inaczej.
Wie, jak postawić na swoim
Jestem dziewczyną z dużego miasta, która lepiej niż w leśnej głuszy czuje się w miejskim zgiełku. To nie tak, że jestem całkowicie niewrażliwa na piękno natury. Po prostu to nie mój świat. Agata bywa jednak uparta i czasami naprawdę trudno jej odmówić.
– Anka, zakładaj gumiaki i jedź z nami na grzyby. Zobaczysz, będzie super. Wyrwiesz się z tego szarego betonu i poobcujesz z naturą – zaproponowała tonem nieznoszącym sprzeciwu.
Ona i jej mąż, Dawid, to moi najlepsi przyjaciele, jednak nasze zainteresowania są zgoła inne. Ja lubię muzea, teatry, kina i restauracje. Oni, gdy tylko mogą, pakują plecaki i zostawiają miasto za sobą. Mamy taki mały układ: czasami jadę z nimi na łono przyrody, innym razem robimy wspólnie rajd po najciekawszych miejscówkach w mieście. Tym razem nie miałam jednak ochoty na żadne wycieczki, jakby kierowała mną intuicja.
– Dziewczyno, a skąd ja niby wezmę gumiaki? Dziś wszystkie sklepy są pozamykane, a chyba nie sądzisz, że w szafie mam choćby jedną parę?
– Ja za to mam dwie albo nawet trzy i bardzo chętnie pożyczę ci którąś – natychmiast storpedowała moją wymówkę.
– Ale ja nie odróżnię kani od muchomora. Poza tym nie mam ochoty narażać się na ukąszenia komarów i kleszczy...
– Mam dobry preparat przeciwko tym małym draniom, poza tym i tak musisz założyć kurtkę i długie spodnie, więc będziesz bezpieczna. I uprzedzając twoje kolejne obiekcje, nie ma tam wilków, niedźwiedzi ani żadnej wielkiej stopy – przerwała mi bezpardonowo. – Zbieraj się, wyjeżdżamy najpóźniej za pół godziny. Pozwolę ci nawet wybrać kolor kaloszy.
Wiedziałam, że nie mam nic do powiedzenia, więc zrobiłam to, co musiałam zrobić – uległam.
Dobrze mieć przy sobie przyjaciół
Mimo braku chęci na grzybobranie byłam wdzięczna Agacie, że nie pozwoliła mi siedzieć samej w domu. Siedem miesięcy temu rozstałam się z Adrianem, z którym tworzyłam parę od czterech lat. Właściwie to nie ja rzuciłam jego, a on mnie. „To już nie ma sensu. Nie czuję do ciebie tego, co czułem na początku. Będę z tobą szczery, zakochałem się i chcę ułożyć sobie życie od nowa” – usłyszałam od niego w przeddzień walentynek.
To był dla mnie bolesny cios. Zamknęłam się w sobie i wypisałam się z życia towarzyskiego. Zamiast wychodzić i przebywać wśród ludzi, wolałam siedzieć w domu i oglądać kolejne sezony seriali. Agata i Dawid byli przy mnie przez cały ten czas. Dobrze wiem, jak bardzo ich to męczyło. Oni jednak nie skarżyli się na nic. Gdyby nie ich pomoc, nie wiem, jak przebrnęłabym przez ten trudny czas. Jeżeli więc to grzybobranie było dla nich takie ważne, jak mogłam im odmówić?
– Ej, miałaś pozwolić mi wybrać kolor kaloszy – powiedziałam z udawaną irytacją. – Koralowy nie pasuje do mojej bladej cery.
– Ale pasuje do kurtki, którą dla ciebie przygotowałam, bo zakładam, że nie masz nic przeciwdeszczowego.
Kochana Agata. Jak zawsze apodyktyczna, ale przy tym uroczo opiekuńcza. Zapakowaliśmy się do ich samochodu, a po godzinie byliśmy już na miejscu.
Czułam się jak dziecko we mgle
– Anka, ty idziesz na lewo. Tam rośnie mnóstwo podgrzybków. Ja idę między brzózki, na kozaki. Dawid idzie w przeciwnym kierunku. Za jakieś pół godziny dotrzesz do dużej polany. Będę tam na ciebie czekała, a z moim ślubnym spotkamy się przy samochodzie – zadysponowała moja przyjaciółka.
– Żartujesz sobie? Wysyłasz mnie samą do tego strasznego lasu? – odpowiedziałam pytaniem.
– Nic ci nie będzie, tutaj nie można się zgubić. Po prawej stronie będziesz miała drogę pożarową, po lewej gminną asfaltówkę. Możesz iść tylko prosto, a w ten sposób wyjdziesz na polanę z amboną myśliwską – zapewniła mnie.
– Musimy się rozdzielić. Zobacz, zaczynają zjeżdżać się inni grzybiarze i za chwilę nie zostanie nic dla nas.
– Mam nadzieję, że masz rację – westchnęłam.
Według mojego zegarka, od momentu rozdzielenia się z przyjaciółmi minęła godzina, a ja nadal nie widziałam przed sobą niczego poza drzewami. Zaczęłam nawoływać Agatę i Dawida, ale bez rezultatu. „Po prostu wiedziałam, że tak będzie. Miało być fajnie, a błądzę tu jak dziecko w gęstej mgle” – pomyślałam. Po kolejnych 20 minutach zaczęłam wpadać w panikę, ale nagle usłyszałam męski głos, nakazujący mi zostać tam, gdzie jestem. Byłam pewna, że to nie Dawid, ale nie wiedziałam, co robić.
Po kilku chwilach dotarł do mnie młody mężczyzna.
– Coś mi się wydaje, że potrzebujesz pomocy – stwierdził.
– Tak, przyjechałam na grzyby z przyjaciółmi i chyba się zgubiłam. Mieliśmy spotkać się na jakiejś polanie z amboną myśliwską.
– Niech zgadnę, parę kilometrów temu przechodziłaś przez zagajnik?
– Skąd wiesz? – zapytałam zdziwiona.
– Zboczyłaś z kursu i ominęłaś nieznacznie miejsce spotkania, teraz musisz wrócić – odpowiedział, ignorując moje pytanie. – Zanosi się na ulewę i niełatwo będzie ci znaleźć drogę powrotną – dodał.
– Pięknie, a mi padła bateria w telefonie, skończyła mi się woda i trzęsę się z zimna – wymamrotałam sama do siebie.
– Telefon zostawiłem w swojej daczy, to niedaleko. Zapraszam na herbatę. Będziesz mogła ogrzać się i zadzwonić do swoich przyjaciół. Lepiej chodźmy, za chwilę będzie lało jak z cebra.
Nie mogłam mu się oprzeć
Jak na zawołanie, z nieba lunęła ściana wody. Mimo że z natury jestem nieufna w stosunku do obcych, pogoda przeważyła szalę decyzji.
– Miło mi cię poznać, jestem Daniel – powiedział mój wybawca, gdy biegliśmy w strugach ulewnego deszczu.
– Anka, mi też jest miło, mimo okoliczności przyrody.
Domek Daniela rzeczywiście był blisko, ale zanim dotarliśmy na miejsce, mój nowy znajomy był przemoczony do suchej nitki.
– Zrzucę z siebie te mokre ciuchy i już wstawiam wodę na herbatę – powiedział.
Gdy zdjął T-shirt, odsłonił idealnie wyrzeźbiony brzuch i klatkę. Nagle poczułam, że uginają się pode mną nogi.
– Przyjeżdżasz tu sam? – zapytałam, chcąc opanować swoje myśli.
– Tak, to takie moje miejsce odosobnienia, do którego uciekam przed światem – odparł.
Chyba zorientował się, że pożeram go wzrokiem, bo zanim dokończył zdanie, zbliżył się do mnie i zaczął rozpinać zamek mojej pożyczonej kurtki.
– Zrzuć to z siebie, bo jeszcze się przeziębisz – wyszeptał, zbliżając swoje usta do moich.
To było dla mnie za dużo. Choć nigdy się tak nie zachowywałam, uległam magii tej chwili. Kilka sekund później byliśmy już w łóżku. Po wszystkim było mi wstyd, ale to uczucie szybko zagłuszyła obawa.
– Agata i Dawid! Oni na pewno zamartwiają się teraz o mnie.
– Zadzwoń do nich i powiedz, że nic ci nie jest. Mam tu auto terenowe, odwiozę cię na parking, pod wasz samochód.
Na grzybach się nie skończyło
– Dziękujemy za ocalenie naszej zguby – powiedziała Agata, wyciągając dłoń do Daniela.
– Nie ma za co, ratowanie dam z opresji to właśnie moje zadanie – zaśmiał się Daniel.
Poprosiłam Agatę i Dawida, żeby dali nam chwilę.
– Nie mieliśmy czasu, żeby porozmawiać. Słuchaj, ja naprawdę nie wiem, co mnie opętało. Zwykle...
– ...nie zachowujesz się w taki sposób? – dokończył moją wypowiedź. – Nie musisz się tym przejmować. Jestem wolnym facetem i jeżeli ty nie zostawiłaś nikogo w mieście, nie stało się nic złego – kontynuował.
– Czy to była jednorazowa sprawa?
– Och, mam nadzieję, że nie – odpowiedział, podając mi dyskretnie swoją wizytówkę. – Chcę cię lepiej poznać, więc zadzwoń do mnie, gdy znajdziesz chwilę.
Gdy zobaczyłam podekscytowaną minę Anki, wiedziałam, że droga powrotna upłynie mi pod gradem pytań. Takt nigdy nie był jej mocną stroną. Musiała jednak trafnie odczytać mój wzrok w stylu „nie teraz”, bo nie wspomniała nawet słowem o Danielu.
Postanowiłam do niego nie dzwonić. Zabawiliśmy się, było miło i na tym koniec. Nie chciałam teraz wchodzić w żaden związek. Moja przyjaciółka widziała to jednak inaczej.
– Umów się z nim na kawę, co ci szkodzi? – przekonywała mnie. – Wygląda na miłego faceta.
Miała rację, Daniel rzeczywiście był miły. Stwierdziłam, że zaryzykuję. Spotkaliśmy się na obiedzie, później jeszcze raz. Czułam się w jego towarzystwie tak dobrze, że byłam skłonna mu zaufać.
Trzy tygodnie później dotarło do mnie, że spóźnia mi się okres. Wcześniej miesiączkowałam jak z zegarkiem w ręku, więc wiedziałam, co to oznacza. „Nie zabezpieczyliśmy się, a ja nie biorę pigułek” – pomyślałam.
Powiedziałam Danielowi, że jestem z nim w ciąży. Jego słowa do dziś odbijają się echem w mojej głowie.
– Skąd wiesz, że to moje dziecko? – zapytał ze spokojem.
– Bo od rozstania z moim byłym spałam tylko z tobą.
– I mam ci uwierzyć? Wskoczyłaś mi do łóżka na pierwszym spotkaniu, które nie było nawet randką. Skąd niby mam wiedzieć, co robisz z innymi?
Na chwilę zaniemówiłam, za to on nie zamierzał przestać mówić.
– Widzę, że chcesz mnie wrobić w dziecko, ale to ci się nie uda. Po prostu zniknij z mojego życia.
W tym momencie odzyskałam trzeźwość umysłu i przystąpiłam do kontrataku.
– W nic nie chcę cię wrabiać ani niczego od ciebie nie chcę, skoro ty nie chcesz mieć ze mną nic wspólnego. Nie myśl jednak, że unikniesz odpowiedzialności. Czy ci się to podoba, tkwimy w tym we dwoje – powiedziałam twardo – A teraz wyjdź z mojego mieszkania, dalsze rozmowy będziemy prowadzić przez prawników.
– Nie zrobisz mi tego...
– Przekonasz się – przerwałam mu, wskazując na drzwi.
Nie mam żadnych wątpliwości, że badania dowiodą ojcostwa Daniela. Skoro nie chce uczestniczyć w wychowaniu dziecka, nie zamierzam go do tego zmuszać, ale weźmie na siebie przynajmniej część ojcowskich obowiązków. Jeżeli nie dobrowolnie, to z nakazu sądu.
Czytaj także:
„Mam 20 lat i zamiast imprezować, łażę z wózkiem wokół akademika. Jak ostatni frajer dałem się wrobić w bachora”
„Wrobiłam chłopaka w dziecko, chociaż na to nie zasłużył. Gdy zdradziłam mu prawdę, pokazał swoją prawdziwą twarz”
„Odkąd puszczalska cizia chciała mnie wrobić w dzieciaka, nie ufałem babom. Do czasu gdy poznałem kobietę inną niż wszystkie”