„Poszłam na randkę z dobrą partią, a on mnie upokorzył. Przez cały wieczór kazał mi marynować paprykę i robić dżemy”

zmęczona kobieta fot. Getty Images, Maskot
„Mogłam udawać, że nic się nie wydarzyło, potraktować to jak niewinny żart. Ale nie chciałam, miałam swoją godność. Wiedziałam, że muszę mu jakoś odpowiedzieć na tę zaczepkę”.
/ 22.03.2024 18:30
zmęczona kobieta fot. Getty Images, Maskot

Moje najbliższe koleżanki za punkt honoru postawiły sobie znalezienie mi faceta. Żebym nie skończyła jak stara panna ze stadem kotów – tak mówią. Nie dociera do nich to, co mówię. Nie potrzebuję faceta, mnie jest dobrze tak, jak jest.

Wcale nie były szczęśliwe

Obydwie moje przyjaciółki są w stałych związkach i obydwie bardzo narzekają na facetów. Asię od wielu lat mąż zdradza i nie jest to tajemnica w naszym towarzystwie. Ona też ma tę świadomość, jednak udaje, że nic nie wie. Bo według niej tak jest lepiej.

– Po co ci facet, który zmienia kobiety jak rękawiczki? – zapytałam jej kiedyś po kilku kieliszkach wina.

– Kiedyś mu się znudzi i będzie spokój. Póki co ma robić tak, żeby nic do mnie nie docierało.

– Ale przecież ty o wszystkim wiesz!

– Nic konkretnego – odparowała od razu.

– Nie rozumiem tego. Ty nie chcesz się dowiedzieć?

– Nie jestem głupia. Nie chcę cierpieć, więc udaję, że nie wiem. Nie chcę o tym myśleć, zadręczać się, zastanawiać… Mam na niego swój sposób.

To prawda, Asia potrafi się odegrać na swoim mężu. Kiedy spotykamy się w większym towarzystwie, kpi z Tomka, robi sobie z niego żarty, dogryza mu. On traktuje to wszystko ze spokojem, jakby była to dla nich gra. Taki życiowy teatr i przedstawienie, wet za wet. Gdy na nich patrzę, wydaję mi się, że to są dla siebie całkiem obcy ludzie, którzy pałają do siebie nienawiścią. Strach pomyśleć, że mogłabym trafić do podobnego układu.

Kasia, moja druga koleżanka, też niezbyt dobrze trafiła.

– Wyobrażacie sobie, że Michał jest takim skąpcem, że czasami każe mi zapalać świeczki, żeby nie marnować prądu? Bo ceny poszły do góry! Siedzę w tych ciemnościach i gotuję obiad albo myję łazienkę z małą świeczuszką. Bynajmniej nie jest to nastrojowa chwila. „Kiedyś tylko świeczki były i ludzie sobie radzili” – opowiada, udając ton głosu męża.

– Nie możesz się zbuntować? Przecież pracujesz i dokładasz się do rachunków. Masz w domu po omacku chodzić? – staramy się ją trochę zbuntować.

– Dajcie spokój, to nic nie da. On jest strasznym sknerą, który liczy każdy grosz – mówi Kasia. – Jak wracam z zakupów, to kontroluje paragony, czy przypadkiem nie kupiłam czegoś po zawyżonej cenie. Bo a nuż masło było w lepszej cenie, a ja wzięłam to droższe. Z wiekiem mu się pogarsza.

W związku z tym, gdy dziewczynom zachciało się swatanie mnie, nieco się przestraszyłam. Trudno było mi zaufać, że uda im się trafić dla mnie dobrego faceta, skoro w przypadku ich wyborów się to nie udało. Naprawdę lubiłam swoje życie singielki, zwłaszcza że miałam już na koncie nieudane małżeństwo i straszny rozwód.

Jego mieszkanie robiło wrażenie

Pewnego razu opowiadały mi o pewnym mężczyźnie, którym się po prostu zachwycały. Uległam ich namowom i zdecydowałam się na spotkanie z nim.

– On też ma za sobą rozwód, ale to nie była jego wina – chwaliła go Asia. – Jego żona zdradziła go z ich przyjacielem, bo znudziło jej się życie z Markiem. Ma syna, płaci na niego alimenty. Po rozwodzie zostało mu przepiękne mieszkanie z wielkim tarasem. Dobrze zarabia, stać go na wszystko.

– I powiem ci, że prawdziwy z niego przystojniak. Lubi o siebie dbać, chodzi na siłownię. Myślę, że będzie w stanie cię zadowolić, jeśli wiesz, co mam na myśli – wybuchła śmiechem Kasia.

– Zaprosił nas w weekend do siebie. Robi jakąś małą imprezkę, będą jego znajomi. Myślę, że będziemy się dobrze bawić, a i ty może skorzystasz z tego dodatkowo! – dodała Asia.

Zawsze starałam się słuchać intuicji, kilka razy uchroniła mnie przed katastrofą. W tym przypadku też czułam jakiś niepokój, ale ostatecznie nie zapaliło mi się światełko ostrzegawcze. Bardzo dobrze przygotowałam się na to spotkanie. Poszłam do fryzjerki i kosmetyczki, kupiłam nową sukienkę i eleganckie szpilki. Pomyślałam sobie, że raz się żyje i może rzeczywiście warto spróbować.

Mieszkanie Marka było przestronne i nowocześnie urządzone. Panował w nim niesamowity porządek, taki, że w zasadzie można było jeść z podłogi. A jeśli o niej mowa, to gospodarz przygotował dla wszystkich gości kiczowate bambosze, żeby nikt przypadkiem nie uszkodził obcasami jego parkietu. Nic mnie tak nie obrzydza, jak chodzenie w takich obleśnych kapciuszkach. Niestety, nie miałam możliwości chodzić na bosaka, bo wymuszono na mnie założenie rozlazłych kapci w kolorze zgniłych liści. Ze swoją elegancką sukienką i starannie ułożoną fryzurą poczułam się jak brzydactwo.

Gospodarz oprowadził nas po wszystkich pomieszczeniach. Wszędzie panował ład i porządek niemal pod linijkę. Marek z lubością i zachwytem w głosie opowiadał, gdzie kupił poszczególne meble, ile pieniędzy wydał na remont, skąd zamawiał armaturę i płytki kuchenne. O nim też można powiedzieć, że był z wyższej półki. Wysportowany, z przyciętą u barbera brodą, lubiący inwestować w siebie. Ciągle mówił, co nieco mnie męczyło, natomiast moim koleżankom absolutnie to nie przeszkadzało.

– Dajcie spokój, nie jest taki idealny – powiedziałam im, gdy na chwilę wyszłyśmy na taras zaczerpnąć świeżego powietrza. – Jest zapatrzony w siebie i nie potrzebuje, żeby ktoś mu wtórował.

– Po co się go czepiasz? – zapytała Asia. – Sama chętnie bym go bliżej poznał, gdybym tylko nie miała męża. Taki facet to skarb, bierz się za niego, póki jest wolny!

W olbrzymim salonie zostałyśmy poczęstowane kawą i ciastem, gospodarz obdarował nas też nalewkami. Po chwili Marek oznajmił, że przygotował dla nas atrakcję na ten wieczór.

– Zapraszam, pokażę wam – powiedział z radością. – To niespodzianka dla kobiet, dla panów wymyśliłem coś innego.

Nie wiedziałam, co powiedzieć

Zaprowadził nas do spiżarni, w której na podłodze stały pudełka z jabłkami, śliwkami, porzeczkami, papryką i pomidorami. Na dużym stole stały słoiki i pojemniki z przyprawami, na roboczej kuchence grzała się pachnąca octem zaprawa. Zamurowało mnie.

– Drogie panie, wiem, że lubicie zadania domowe – powiedział z lekką ironią. – Wymyśliłem dla was zadanie kulinarne najwyższych lotów. Proszę, aby każda z was przygotowała to, co najbardziej lubi. Przyznacie, że własnoręcznie zrobione przetwory są o niebo lepsze, niż te kupione w delikatesach! Będziecie mogły sobie wziąć słoiczek papryki albo dżemu, na co macie ochotę.

Gdy zamknęły się za nim drzwi, wykrzyknęłam pełna złości.

– Czy to jakiś żart? On robi sobie z nas jaja? Co za bezczelny typ!

– O co ci chodzi Justyna? – Kasia była zdziwiona. – Przecież to całkiem ciekawy pomysł. Zobacz, jakie te owoce są świeże i soczyste! I jak tu czysto! Ja zajmę się porzeczkami. A wy co wybieracie?

Nagle poczułam, jak z wielką siłą krew uderza mi do głowy. Wiedziałam, że tę imprezę odpłacę migreną. Myślałam, że zaraz wpadnę w szał. Chciałam stamtąd wyjść i trzasnąć drzwiami, ale zobaczyłam za oknem, że zbiera się na sporą ulewę, ja nie mam parasola i nie bardzo wiedziałam, jak stamtąd dojechać do domu. Musiałam tam zostać. Na kilka godzin zamieniłam się w służącą, która kroi, przeciska, miesza, pakuje do słoików, pasteryzuje. Bolały mnie nogi i plecy, ubrudziłam nową kieckę, byłam krok od wybuchu.

W tym samym czasie panowie oglądali mecze żużlowe, bo sport ten był pasja pana domu. On odwiedzał nas co jakiś, w coraz weselszym nastroju z powodu spożytego alkoholu, ciesząc się, że tak dobrze nam idzie!

– Ależ z was udane gospodynie! Szkoda, że facet nie może mieć trzech żon za jednym razem. Od razu bym się wam oświadczył!

Asia i Kasia były po prostu zachwycone! Chichotały jak idiotki. Nie mogłam patrzeć na ich miny, gdy wpatrywały się z Marka.

– Bierz się za niego, bo będziesz tego żałowała! – mówiły do mnie z rękami ubrudzonymi po łokcie. – Taki facet! Z pieniędzmi, z apartamentem, z drogim autem. Zobacz, jak potrafi zadbać o dom.

Ten widok był niesamowity

Nie chciałam się z nimi kłócić. Nie było sensu prowadzić z nimi żadnej dyskusji. Być może ugryzłabym się w język, gdyby gospodarz nie postanowił postawić „kropki nad i” podczas tego spotkania. Już niemal skończyłyśmy pracę przy domowych przetworach, gdy w drzwiach spiżarni pojawił się Marek. Był wyraźnie rozochocony, podpity i wyluzowany. Nie dziwię mu się, w końcu dzięki naszej darmowej pracy miał całą spiżarnię zastawioną zimowymi zapasami.

Podszedł do mnie i klepnął mnie w pośladki. Z zadowoleniem na twarzy, z wyższością, lekko, niemal niezauważalnie. Mogłam udawać, że nic się nie wydarzyło, potraktować to jak niewinny żart. Ale nie chciałam, miałam swoją godność. Wiedziałam, że muszę mu jakoś odpowiedzieć na tę zaczepkę. Podeszłam do stołu, na którym stały wszystkie słoiki, lekko go uniosłam – w tym momencie wszystko zsunęło się na podłogę. Każdy słoik po kolei spadał i z hukiem roztrzaskiwał się na czyściutkiej podłodze z włoskich kafli. Wprost pod jego nogami!

Cieszyłam się, że miałam na sobie te obrzydliwe kapcie, bo dzięki nim mogłam zrobić ślady w całym mieszkaniu. Gdy byłam przy wyjściu, zauważyłam, że cały parkiet pokryty jest mieszanką jabłek, podgrzybków i pomidorów. Żaden z uczestników imprezy mnie nie zatrzymał, Aśka i Kasia nie rozumiały, co się stało. Śmierdziałam octem i czosnkiem, więc ludzie w autobusie przyglądali mi się z dziwnymi minami. Gdy wróciłam do domu, długo stałam pod prysznicem i zmywałam z siebie smród tego wieczoru i upokorzenia, które mnie spotkało.

Od tamtej pory nie mam kontaktu z dziewczynami. Są na mnie strasznie obrażone. Nie dzwonią, nie piszą. Zero prób. Pewnie uważają, że wszystko to moja wina, że obraziłam Marka, nie wiadomo z jakiego powodu. Dla nich on jest ideałem, który zachowywał się w stosunku do nas bardzo dobrze. Podobno plotkują o mnie, że oszalałam i nie umiem korzystać z okazji, by przygruchać sobie taką dobrą partię. Według nich mogłam żyć jak królowa w bajce, a postąpiłam jak idiotka. Niech gadają, co chcą. Ja znam swoją wartość, by być szczęśliwą kobietą, nie potrzebuję faceta przy boku.

Czytaj także:
„Moje rajskie wakacje skończyły się tragedią. W jednej chwili straciłam męża, córkę i sens mojego życia”
„Żal mi było tej starowinki, bo dręczyły ją choroby i samotność. Zdziwiłam się, gdy lepiej ja poznałam”
„Na szkolny zjazd pojechałam po to, by spotkać dawną miłość. Na jego widok zrobiło mi się gorąco i miałam grzeszne myśli”

Redakcja poleca

REKLAMA