Najlepsze przyjaciółki poznaje się w trudnych chwilach. Agata nigdy mnie nie zawiodła. A teraz, kiedy najbardziej potrzebowałam jej wsparcia, zostawiła mnie na lodzie! Kompletnie nie wiem czemu tak postąpiła.
Zawsze konsultowałam się z Agatą
Agata jest mi bardzo bliska. Przyjaźnimy się od czasów liceum. Zaraz na początku pierwszej klasy usiadłyśmy razem w jednej ławce. I tak już zostałyśmy aż do końca. Potem każda z nas ruszyła w swoją stronę – ja zdecydowałam się na studia historyczne, a Agata na polonistykę. Ale nasza przyjaźń dalej trwała. I całe szczęście, bo nie mam pojęcia, jak poradziłabym sobie bez niej. Jestem raczej niezdarna życiowo – Agata pocieszała mnie miliardy razy, kiedy wychodziłam potłuczona z kolejnych przelotnych miłostek.
Każda zmiana wywołuje u mnie lęk. Ona z kolei zawsze umie rzucić na problem trzeźwe spojrzenie i błyskawicznie odnajduje wyjście z sytuacji. Ilekroć więc coś mnie gryzło, dręczyły mnie jakieś niepewności, za każdym razem pędziłam do niej. To ona udzielała mi wskazówek, nadawała kierunek moim działaniom. Zabrzmi to może absurdalnie, ale nawet gdy zaczęłam chodzić z Rafałem, moim obecnym małżonkiem, konsultowałam się z Agatą, co o nim myśli. A potem czy powinnam powiedzieć „tak” na jego propozycję małżeństwa.
Gdy zastanawiałam się nad kolejnymi krokami w życiu, to właśnie ona była tą osobą, do której zwracałam się po radę. Mogłam na nią liczyć przy podejmowaniu istotnych decyzji. Mam do niej stuprocentowe zaufanie. Jestem pewna, że zawsze chce dla mnie jak najlepiej. Nikogo zatem nie zdziwiło, że również w tej sprawie postanowiłam zasięgnąć jej zdania i upewnić się, czy postępuję właściwie.
Mniej więcej rok temu dowiedziałam się czegoś szokującego – mój małżonek spotykał się za moimi plecami z inną kobietą. Oczywiście, klasycznie, z koleżanką z roboty. Prawda wyszła na jaw całkiem przypadkiem.
Pewnego ranka zaspał i zostało mu dosłownie kilka minut na wyjście. Wypadł z mieszkania jak oszalały. Umówił się w mieście z ważnym kontrahentem i nie mógł pozwolić sobie na choćby sekundę spóźnienia. W tym całym pędzie zapomniał zabrać swojej komórki. W normalnych okolicznościach nigdy nie wpadłabym na pomysł, żeby grzebać w jego telefonie, czytać SMS-y, ale ona ciągle piszczała i dawała znać, że przyszła nowa wiadomość.
Pomyślałam, że chodzi o jakąś istotną sprawę, pewnie dotyczącą kwestii zawodowych. Nie potrafiłam jednak powstrzymać ciekawości. I co się okazało? Jakaś laska wypisywała, że mój facet to niesamowity ogier w łóżku i już nie może się doczekać, kiedy znowu się z nim zobaczy…
Dałam mu drugą szansę
Minęły zaledwie cztery lata, odkąd wzięliśmy ślub, a mój mąż już rozglądał się za innymi kobietami? Nie zamierzałam puścić mu tego płazem – bez wahania wyrzuciłam go z mieszkania. Nawet nie chciałam słuchać jego tłumaczeń. Tak mnie to rozzłościło, że spakowałam wszystkie jego rzeczy do walizek, postawiłam je za drzwiami i wrzeszcząc oświadczyłam, że nie chcę go więcej znać. Zaraz potem, rzecz jasna, wykręciłam numer do mojej przyjaciółki Agaty.
Jako pierwsza usłyszała tę wiadomość. Byłam kompletnie załamana i nie dałam rady streścić jej całej sytuacji. Po prostu szlochałam do telefonu. W mgnieniu oka stawiła się u mnie. Uspokajała mnie, dodawała otuchy, wycierała moje łzy, aż w końcu uważnie wysłuchała, gdy byłam już w stanie sklecić jako tako logiczne zdania. A na sam koniec stwierdziła, że postąpiłam słusznie.
Mimo że od naszego rozstania minęły zaledwie dwa miesiące, zaczęłam odczuwać ogromną tęsknotę za moim ukochanym mężem. W końcu to z miłości zdecydowałam za niego wyjść! Nie byłam w stanie ot tak wyrzucić go z pamięci. Tym bardziej, że on ciągle mi o sobie przypominał. Praktycznie każdego dnia dzwonił, zasypywał mnie mailami. Ciągle powtarzał, że to był tylko chwilowy kryzys, że tamta kobieta zupełnie nic dla niego nie znaczy, że jego serce bije tylko dla mnie. Doszłam do wniosku, że powinnam dać mu jeszcze jedną szansę, przebaczyć to, co się wydarzyło.
Stwierdziłam, że to prawdopodobnie nic wielkiego. I że tamta laska jest bez wątpienia wszystkiemu winna. Przyssała się do niego jak pijawka, wabiła go, kręciła przed nim tyłkiem, a on, jak przystało na typowego faceta, skorzystał z nadarzającej się sposobności. Zanim jednak zgodziłam się, żeby wrócił, pogadałam o tym z Agatą. Stwierdziła, że prawdopodobnie podejmuję dobrą decyzję.
Zdawała sobie sprawę z tego, jak bardzo jestem zakochana w Rafale i że nie umiem wyobrazić sobie przyszłości bez niego u boku. Dała mi jedynie radę, abym nakłoniła go do zmiany pracy. Tak dla świętego spokoju, żeby ta „pokusa” nie kręciła się wokół niego każdego dnia. No bo kto wie, czy przypadkiem pewnego dnia znowu nie zacznie go kusić…
Mówi, że czuje się zaszczuty
Napomknęłam o tym pomyśle, ale stwierdził, że to niedorzeczne.
– Daj spokój, musisz mi zaufać – oznajmił. – Mam porzucić posadę na której tak świetnie zarabiam? To by było kompletne szaleństwo! A jak niczego nie znajdę? Mamy na głowie raty za dom i dwa auta, jakoś musimy sobie z tym radzić. Twoja wypłata nie pokryje wszystkich kosztów.
Ciężko było się z tym nie zgodzić, więc dałam za wygraną. Teraz wiem, że popełniłam błąd… Niby doszliśmy do porozumienia, ale dobrze wiem, że to tylko gra pozorów. Nasze relacje nie są już tak dobre jak dawniej. Kłótnie wybuchają z byle powodu. Zdaję sobie sprawę, że po części jestem temu winna, bo nie umiem wymazać z pamięci jego zdrady. Za każdym razem, gdy zjawia się w domu odrobinę później lub wspomina o wyjeździe służbowym, wpadam we wściekłość. Ale czy można się temu dziwić?
Ta jego koleżanka wciąż jest zatrudniona w tej samej firmie. Skąd mam wiedzieć, że w czasie, gdy powinni uczestniczyć w zebraniu, nie wylegują się we dwoje pod hotelową kołdrą? Mój małżonek wszystkiemu zaprzecza, rzecz jasna. Jest zły i utrzymuje, że mam jakieś urojenia. Ma serdecznie dosyć ciągłego błagania mnie o wybaczenie, powtarza, że od tamtego zdarzenia zachowuje się nienagannie i jest mi całkowicie oddany. Czuje się jak zaszczute zwierzątko. Takie słowa sprawiają, że ja denerwuję się jeszcze bardziej.
Napięcie w naszym małżeństwie wciąż rośnie i obawiam się, że lada moment sytuacja wymknie się spod kontroli. Poruszałam ten problem wielokrotnie podczas rozmów z Agatą. Zapewniała mnie, że pojmuje, jak ciężko mi ponownie obdarzyć męża zaufaniem. Jednocześnie sugerowała, abym trochę odpuściła.
Skoro podjęłam decyzję o ratowaniu naszego związku, nie powinnam bez przerwy wracać do tego, co było i na nowo rozdrapywać te wszystkie rany. W ten sposób zadręczam zarówno siebie, jak i jego. Starałam się postępować zgodnie z jej sugestiami, ale przyznaję, że niezbyt dobrze mi to wychodziło.
Gdy tylko Rafał napomknął o pracy po godzinach albo planował dokądś wyjść, od razu pojawiała mi się w głowie myśl o tamtej kobiecie.
Nie wiedziała co powiedzieć
W związku z tym doszłam do wniosku, że powinnam poszukać jakiegoś rozwiązania, aby tchnąć w nasz związek nowe życie. Intensywnie nad tym rozmyślałam i w końcu wpadłam na pewien pomysł. A przynajmniej tak sądziłam. Zdecydowałam, że najlepszym wyjściem będzie zajście w ciążę.
Kiedy zaczynaliśmy wspólne życie, razem z Rafałem ustaliliśmy, że nie będziemy od razu planować powiększenia rodziny. Chcieliśmy najpierw poprawić naszą sytuację materialną, znaleźć satysfakcjonujące posady i w pełni nacieszyć się swoim towarzystwem. Ten plan bardzo mi odpowiadał.
W innych okolicznościach odwlekłabym moment zajścia w ciążę o kolejne dwa lata. Wprawdzie do magicznej trzydziestki zostało mi jeszcze trochę czasu, jednak stwierdziłam, że nie warto dłużej zwlekać. Babcia od zawsze powtarzała mi, że nic tak nie scala związku dwojga ludzi jak pojawienie się dziecka! Nie zwlekając ani chwili, podzieliłam się swoim pomysłem z Agatą.
Byłam przekonana, że jak zawsze wszystko razem omówimy. Liczyłam na to, że entuzjastycznie poprze mój plan albo podzieli się swoimi obawami. Tymczasem ona zareagowała zupełnie inaczej.
Początkowo milczała, a następnie wzruszyła ramionami mówiąc, że chciałaby mi poradzić jak najlepiej, ale… nie potrafi. Nie mogłam w to uwierzyć! Jak to? Przecież za każdym razem służyła mi radą, a często wręcz decydowała za mnie! Powiedziała, że w tej sytuacji muszę wziąć sprawy w swoje ręce, bo to zbyt ważna kwestia, od której może zależeć moja przyszłość.
Ostatnio nieustannie rozmyślam nad tym, czy mój plan ma sens. I totalnie nie wiem, co robić. Chyba spróbuję jeszcze raz porozmawiać z Agatą. Może uda mi się ją przekonać, żeby mnie jakoś wsparła? W końcu przecież jej zależy, żeby u mnie i Rafała wszystko wróciło do normy.
Paulina, 27 lat
Czytaj także:
„Mąż uważał, że on zarabia prawdziwą kasę, a ja tylko na waciki. Zdziwił się, gdy zobaczył stan konta”
„Dla mojego męża ważniejszy jest komputer niż ja. W końcu odkryłam, co on tam wyprawia wieczorami”
„Kochanka nie mogła pogodzić się z tym, że wróciłem do żony i dzieci. Prześladowała mnie nawet na urlopie”