„Poskąpiłam kasy na nocleg w hotelu i omal nie wpadłam w łapy przestępców. O mały włos, a ślad by po mnie zaginął...”

dziewczyna, która nie może spać fot. Adobe Stock, stokkete
„Podczas kąpieli ogarnął mnie dziwny niepokój. Nasilił się, gdy położyłam się na łóżku z książką w ręku. Odnosiłam wrażenie, że… nie jestem tu sama, że ktoś mnie obserwuje. Rozejrzałam się dookoła – w dwudziestoparometrowej kawalerce, szumnie zwanej apartamentem, na dodatek dość ascetycznie urządzonej nikt nie mógłby się przecież ukryć”.
/ 08.10.2022 16:30
dziewczyna, która nie może spać fot. Adobe Stock, stokkete

– Pani na nocleg? Pani Agata? – zapytał mnie facet, który czekał na mnie pod blokiem, żeby przekazać mi klucze do apartamentu, w którym miałam spędzić najbliższą noc.

– Tak, to ja rezerwowałam apartament – potwierdziłam.

– Zaprowadzę panią na górę – przepuścił mnie w drzwiach.

Podążyłam za nim, dźwigając walizkę. Po chwili staliśmy w progu niewielkiej kawalerkiRozejrzałam się i stwierdziłam, że  apartament prezentuje się nieco gorzej niż na zdjęciu w internecie. No ale to bez znaczenia, skoro będę tu tylko spała, i to jedną noc. Skinęłam głową facetowi od kluczy na znak, że reflektuję. Wydawał się zadowolony. Do tego stopnia, że się rozgadał – wypytywał, skąd jestem, jak mi minęła podróż i dziwił się, że przyjechałam sama.

Odpowiadałam monosylabami, więc załapał, że nie mam ochoty na rozmowę, podsunął mi formularz umowy i skasował dwie stówy. Zanim się ulotnił, życzył mi miłego pobytu.

Przez cały czas czułam się obserwowana

Rozpakowałam przybory toaletowe i poszłam wziąć prysznic. Podczas kąpieli ogarnął mnie jakiś dziwny niepokój. Nasilił się jeszcze bardziej, gdy położyłam się na łóżku z książką w ręku. Odnosiłam wrażenie, że… nie jestem tu sama, że ktoś mnie obserwuje. Rozejrzałam się dookoła – w dwudziestoparometrowej kawalerce, szumnie zwanej apartamentem, na dodatek dość ascetycznie urządzonej nikt nie mógłby się przecież ukryć! Na wszelki wypadek podeszłam jeszcze do drzwi i sprawdziłam, czy nie zostawiłam ich otwartych. Były zamknięte.

Włączyłam telewizor, żeby zająć uwagę czymś innym, ale nieprzyjemne uczucie nie mijało. Na szczęście szybko zasnęłam…

Rano wzięłam szybką kąpiel, zawinęłam włosy ręcznikiem i zajrzałam do miniaturowej kuchenki. Na blacie stał czajnik elektryczny, więc zaparzyłam sobie mocną kawę. Moją ulubioną, w każdą podróż zabieram niewielką porcję przesypaną do małego słoiczka. Delektując się nią, sprawdzałam na mapie, gdzie znajdują się obiekty, które planowałam zobaczyć. Apartament znajdował się prawie w samym centrum, więc na starówkę miałam zalewie piętnaście minut drogi. Fajnie. Wyschną mi włosy i mogę ruszać.

– Hej, dojechałam szczęśliwie – w międzyczasie zadzwoniłam do przyjaciółki. – Idę zwiedzać miasto.

– Super! I jak ten nocleg, który ci znalazłam? – spytała Aśka.

– Nie do końca, bo wiesz… sorry, ale zrezygnowałam z tego lokum, które mi poleciłaś – przyznałam się. – Znalazłam coś tańszego, nie pensjonat czy hotel, ale kawalerkę, którą można wynająć na jedną noc…

– Czyli nie zatrzymałaś się na Lipowej? – podniosła głos. – Ty chyba oszalałaś! Dla paru dych ryzykujesz spanie w niesprawdzonym miejscu, w jakiejś kawalerce? Na jakim świecie żyjesz?! – krzyczała. – Podaj mi ten adres. I gadaj, skąd go wzięłaś!

– Nie panikuj i nie strasz mnie – poprosiłam, bo w jej ustach brzmiało to tak, jakbym dobrowolnie zakładała sobie stryczek na szyję.

– Agata, nie straszę cię, tylko się o ciebie martwię. Różnie bywa, więc podaj ten cholerny adres.

Dla świętego spokoju podałam jej namiary na kawalerkę i na stronę internetową, na której ją znalazłam. O tym, że czułam się tak, jakby mnie ktoś podglądał, nie powiedziałam. Dopiero by miała używanie! Pogadałyśmy jeszcze chwilę, na koniec obiecałam, że zadzwonię jutro. Potem wyszykowałam się, zabrałam aparat, torebkę i ruszyłam w miasto. Z zachwytem przyglądałam się kamieniczkom na starówce, zaglądałam na podwórka, spacerowałam wąskimi uliczkami.

Nie zostanę tu ani chwili dłużej!

Wcześniejszy dziwny niepokój wreszcie gdzieś się ulotnił. W tłumie turystów czułam się bezpieczna i zadowolona. Odwiedziłam miejscowe muzeum, a na koniec zostawiłam sobie okazałą barokową świątynię, której piękno i przepych mnie olśniły. Chodząc wzdłuż naw, odczytywałam stare epitafia, podziwiałam nieco przyblakłe polichromie na ścianach. I nagle… znowu poczułam się obserwowana. Rozejrzałam się. Parę osób pogrążonych w modlitwie, nikogo podejrzanego. Ale nie mogłam pozbyć się wrażenia, że czyjś wzrok przewierca mnie na wylot.

Kiedy opuściłam kościół, już zmierzchało. Wstąpiłam do jednej z licznych kawiarenek. Gorąca herbata i solidny kawał tortu przywróciły mi dobry nastrój. To wszystko z głodu i zmęczenia, myślałam. No i z nadmiaru wrażeń. Pora odpocząć. Jutro czeka mnie dalsza droga.

Na kwaterze już od progu ogarnął mnie znajomy niepokój. Wyczuwałam jakiś obcy zapach, którego wcześniej nie było. A gdy zauważyłam, że słoik z kawą stoi trochę inaczej, niż gdy go zostawiłam, byłam bliska paniki. Boże, ktoś tu był pod moją nieobecność! Nie zostanę tu! Za nic na świecie! – zdecydowałam. Sprawnie zgarnęłam swoje rzeczy do plecaka i błyskawicznie opuściłam apartament. Dopiero w aucie zastanowiłam się, co robić dalej. Wiedziałam, że w mieście jest przyzwoity hotel. Trudno, tam przenocuję, już mniejsza o cenę, uznałam. A jak nie będą mieli wolnych pokoi? Może najpierw zadzwonię?

Sięgnęłam po komórkę i zmartwiałam. Cztery nieodebrane połączenia od Aśki. No tak, wyłączyłam dźwięk, jak wchodziłam do kościoła. Ciekawe, co ją tak przypiliło? Zatrzymałam samochód na pierwszym napotkanym parkingu i oddzwoniłam do przyjaciółki.

Jezuuuu… Agata! Żyjesz! – usłyszałam jej spanikowany głos. – Dzwonię do ciebie i dzwonię!

– Miałam wyciszoną komórkę. Dlaczego dzwoniłaś?

– Jesteś w niebezpieczeństwie!  Przejrzałam wszystkie oferty noclegów i adresu, jaki podałaś, nie ma w tym mieście.

– Jak to nie ma? Przecież właśnie w internecie go znalazłam.

– Teraz wyparował. Proszę, nie nocuj tam, to szemrana sprawa.

– Szczerze mówiąc, doszłam do podobnego wniosku i zwiałam stamtąd. Zanocuję w hotelu…

– Uff… I bardzo dobrze. Nie chcę jeszcze bardziej cię straszyć, ale poczytałam trochę i okazuje się, że w tym pięknym mieście zaginęły ostatnio trzy turystki. Każda młoda i samotna. Błagam, uważaj na siebie!

– Zamierzam – obiecałam.

Na szczęście w hotelu mieli wolną jedynkę. Wzięłam ją, nie zważając na kosmiczną cenę, i resztkami sił dowlokłam się do pokoju. Dopiero wtedy poczułam, jak opada ze mnie napięcie. Wyciągnęłam się na łóżku i usnęłam. Rano, jak zawsze, zaparzyłam sobie kawę z mojego słoiczka. Wypiłam ją, potem poszłam pod prysznic i… więcej nie pamiętam…

Chcieli mnie uśpić, a potem... strach pomyśleć! 

Obudziłam się w szpitalu. Pielęgniarka powiedziała mi, że znalazła mnie sprzątaczka i wszczęła alarm. Nie dało się mnie dobudzić, pracownicy hotelu wezwali pogotowie. Wolałam nie myśleć o tym, ile osób oglądało mnie nagą.

– Jak się pani czuje? – zapytała na koniec pielęgniarka. – Bo ktoś z policji chciałby z panią pomówić.

– Ze mną? A po co?

– W pani krwi znaleźliśmy środki usypiające. Kobyłę by powaliły, a co dopiero taką chudzinę jak pani! Dlatego zawiadomiliśmy policję.

Podkomisarz, który do mnie wszedł, budził zaufanie, więc opowiedziałam mu wszystko, również o moich dziwnych odczuciach.

– Ma pani jeszcze klucze od tej  kawalerki i słoik z kawą? – zapytał.

– Klucze powinny być w torebce, a kawa w hotelu na stoliku. Powie mi pan, o co w tym wszystkim chodzi?

– Najprawdopodobniej ktoś dosypał pani czegoś do kawy.

– Chciał mnie otruć? Po co?

Raczej uśpić – mruknął. – Teraz proszę odpoczywać…

O tym, czego udało mi się uniknąć, dowiedziałam się później. Szajka handlarzy żywym towarem umieszczała adres apartamentu w internecie, który znikał ze strony, gdy ktoś wynajął kawalerkę. Policja znalazła w niej kamery, zwłaszcza w łazience – stąd wrażenie bycia obserwowaną. A oni w ten sposób kwalifikowali kandydatki: na dawcę organów albo do burdelu. Kawa i herbata, znajdujące się w kuchni, naszpikowane były środkami nasennymi i pigułkami gwałtu. Ponieważ nie skorzystałam z ich kawy, kiedy wyszłam, dosypali prochy także do mojej. Nie przewidzieli tylko, że wieczorem ucieknę.

To oni byli odpowiedzialni za zaginięcie trzech dziewczyn, o których mówiła mi Aśka. Dwie z nich udało się odnaleźć w Hamburgu. O trzeciej nic nie wiadomo. Ale podobno to tylko wierzchołek góry lodowej. W domu jednego z bandziorów zabezpieczono kilka sztuk biżuterii, która nie należała do żadnej z tych trzech zaginionych, i dwa telefony bez kart pamięci, ale za to z kryształkami Swarovskiego. Ofiar mogło być dużo więcej. Policja cały czas bada różne poszlaki, ale podobno udało im się już zatrzymać całą bandę.

Od tamtego czasu nie uprawiam turystyki indywidualnej. Nadal lubię zwiedzać, ale teraz tylko w licznych, hałaśliwych grupach, i zawsze pod opieką pilota. Inaczej nie czuję się bezpieczna.

Czytaj także:
„Facet mojej siostry to furiat. Podczas napadów szału bije ją i upokarza. Ewa wie, że powinna go rzucić, ale się boi...”
„Sąsiad zamienił nasz raj w piekło na ziemi. Bezkarnie zatruwa życie połowie wsi. Odpłaciliśmy mu się pięknym za nadobne”
„Gdy poroniłam, mąż odsunął się ode mnie, a przyjaciele bagatelizowali sprawę. Był jednak ktoś, kto rozumiał mój ból…”

Redakcja poleca

REKLAMA