„Porzuciłam męża dla bajecznie bogatego faceta z Lazurowego Wybrzeża. Szybko okazało się, że ten związek to luksusowa klatka”

smutna kobieta po rozwodzie fot. Adobe Stock, Alliance
„To było urocze garden party. W życiu bym nie wpadła na pomysł, by ubrać moją ośmioletnią córkę w taką samą sukienkę jak moja, ale Mikołaj te sukienki dla nas wybrał i nie było innej możliwości. Ludzie faktycznie na nas zerkali i czułam się odrobinę jak jakiś wystawowy piesek, ale przecież tak naprawdę to było słodkie”.
/ 09.06.2023 21:30
smutna kobieta po rozwodzie fot. Adobe Stock, Alliance

Niby to było jedno zdanie, ale mocno wryło mi się w głowę. Zrozumiałam wówczas, że dziewczyna znikąd, taka jak ja, jeśli chce żyć w luksusie, musi sobie znaleźć bogatego mężczyznę. Dlatego poszukiwania rozpoczęłam już w ogólniaku.

Szło mi marnie, bo serce nie sługa i zakochiwałam się w chłopakach, którzy nie śmierdzieli groszem. Z czasem zdałam sobie sprawę, że identyczny plan jak ja ma wiele młodych kobiet na całym świecie. Dałam więc sobie spokój z polowaniem na bogacza i pogodziłam się z faktem, że będę wiodła całkiem zwyczajne życie w trybie raczej oszczędnym.

Poznałam Michała i zaszłam z nim w ciążę

Pobraliśmy się jeszcze przed narodzinami córki. Mąż był hydraulikiem, nie zarabiał kokosów, ale na chleb i masło to wystarczało. Gdzieś tam, w głębi duszy, cały czas tęskniłam za życiem, jakiego nigdy nie doświadczyłam.

Po kryjomu oglądałam w kolorowych czasopismach pyszne rezydencje celebrytów, wystawałam przed wystawami drogich sklepów, do których nigdy nie miałam śmiałości wejść, przeglądałam katalogi biur podróży, zwłaszcza strony, gdzie zamieszczano najdroższe oferty ekskluzywnych ośrodków na Seszelach i Malediwach.

Mój mąż zupełnie nie podzielał moich fantazji. Jedna para spodni wystarczała mu na cały rok, a jeśli chodzi o mieszkanie, to w zupełności zadowalał go duży pokój, sypialnia i malutki pokoik dla dziecka.

– A co mi więcej potrzeba do szczęścia? – mówił, podrzucając Jankę pod popękany sufit. – Mam dwie cudowne dziewczyny, mam gdzie mieszkać i co jeść. A w przyszłym roku pewnie zmienimy auto. Na co mam narzekać?

Cóż, ja znajdowałam wiele powodów do niezadowolenia

Na przykład pogoda nad polskim morzem. Na dziesięć dni wakacji przez dziewięć lało jak z cebra. Michał próbował nam obu wmówić, że jest całkiem fajnie, ponieważ nawet w deszczu można sobie pospacerować w pelerynach i popatrzyć na fale. Przez cały urlop próbowałam się na niego nie denerwować,  przed snem wyobrażając sobie, że właśnie jestem na Malediwach.

Wciąż chodzisz skwaszona – wypomniał mi kiedyś. – Dlaczego nie cieszysz się tym, co mamy razem? Ja byłbym z tobą szczęśliwy nawet w chatce słomą krytej, wiesz? Bardzo cię kocham i podoba mi się wszystko, co robimy razem.

– Boże, jak ja nie znoszę tego twojego wiecznego optymizmu! – nie wytrzymałam pewnego dnia. – Nie masz żadnych ambicji! Nie chcesz nic zmieniać! Tobie pasuje to, co jest i nigdy się z tego nie wyrwiemy! A ja tu się duszę, rozumiesz?! Mam dosyć tego gównianego mieszkania, tych wakacji na kwaterze i tego, że muszę Jance kupować ciuchy w lumpeksach!

– Przecież sama mówiłaś, że ona tak szybko rośnie i nie opłaca się kupować jej nowych rzeczy… – wyglądał na zdezorientowanego tym wybuchem.

– Nic nie rozumiesz! Nic a nic! – darłam się jak opętana. – Nie opłaca się, bo nas na nic nie stać!

– Jak możesz z tego robić taki dramat? – odparł. – W głowie ci się już całkiem poprzewracało. Ty chyba nie wiesz, w jakich nędznych warunkach potrafią żyć ludzie!

Po tej kłótni mieliśmy cichy tydzień

Nie chciałam z nim rozmawiać, spać ani dzielić życia. Marzenia o luksusie stały się moją obsesją...
Nie wiem, w którym momencie przyszło mi to do głowy, ale zaczęłam się w końcu zastanawiać, skąd tu wziąć bogatego męża, który zapewniłby mi wszystko, na co zasługiwałam.

Poszperałam nieco w internecie i znalazłam stronę, która była rodzajem portalu randkowego, który kojarzył dziewczyny z milionerami.

Szkoda słów, by opisywać niektóre indywidua, które logują się na takie strony. Mężczyźni starzy, paskudni, chamscy albo… zboczeni nie są tam rzadkością. Ale kiedy napisał do mnie Mikołaj, miałam przeczucie, że wreszcie trafiłam na swojego księcia.

W tym momencie moje małżeństwo z Michałem praktycznie nie istniało. Świadomie planowałam dalsze życie bez niego, czekałam tylko na lepsze okoliczności, by się rozwieść.

– Rozwód? Myślałem raczej o terapii małżeńskiej… – wyjąkał zaskoczony Michał, ale byłam nieugięta.

Mikołaj był Polakiem, ale mieszkał na Lazurowym Wybrzeżu, gdzie prowadził sieć ekskluzywnych salonów fryzjerskich. Nie był wcześniej żonaty, nie miał dzieci. Na zdjęciach stał w ogrodzie z fontanną i palmami na tle przepięknej willi. Na innym pozował w kabriolecie.

Był zajęty pracą, ale w wolnym czasie surfował, jeździł konno, co roku spędzał wakacje w jednym ze swoich zagranicznych domów letnich na Bali albo w Tajlandii.

Stanęłam na głowie, żeby go oczarować

Czułam, że wymaga od kobiety czegoś więcej niż dobrego wyglądu, więc na potęgę czytałam, słuchałam muzyki, uczyłam się geografii i oglądałam skrupulatnie wiadomości, by móc z nim porozmawiać o problemach współczesnego świata.

No i się udało! Pewnego dnia Mikołaj wyznał mi, że jest pod wrażeniem mojej inteligencji, że nigdy z nikim tak dobrze mu się nie rozmawiało i że bardzo chętnie się ze mną spotka.

Zostawiłam Jankę pod opieką byłego już wtedy męża i natychmiast poleciałam do Francji. Nicea mnie oszołomiła.

– Poczekaj, aż zobaczysz Cannes – powiedział Mikołaj podczas pierwszej kolacji w drogiej restauracji.

To były cztery cudowne dni. Odwiedziliśmy Cannes i Paryż. Wszędzie mieszkaliśmy w drogich pięciogwiazdkowych hotelach i jadaliśmy w najlepszych restauracjach.

Żebym lepiej się czuła w takim otoczeniu, zabrał mnie na zakupy i doradził, co mam kupić. Nigdy by mi do głowy nie przyszło, by wybrać ubrania w kolorach pastelowych, ale skoro Mikołaj uważał, że powinnam tak się ubierać i za wszystko płacił, nie zgłaszałam sprzeciwu.

Zawiózł mnie też do jednego ze swoich salonów fryzjerskich i kazał zrobić mi farbowanie, strzyżenie z grzywką i lekki skręt. Po wyjściu miałam problem, żeby się rozpoznać w lustrze, ale musiałam przyznać, że wyglądałam zjawiskowo.

Po powrocie do domu nie ustawałam w staraniach, żeby jeszcze bardziej oczarować mojego księcia. Dbanie o ciało – to było oczywiste. Siłownia, bieganie, solarium, depilacja i zabiegi kosmetyczne.

O mój rozwój intelektualny zadbał sam Mikołaj

– Przeczytaj te dwie książki, o których ci mówiłem – polecił podczas rozmowy na Skypie. – I kup sobie jakiś poradnik stylu. Słuchałaś już tej muzy, którą ci wysłałem? To fantastyczny młody zespół, spodoba ci się!

Słuchałam więc, czytałam i oglądałam, co tylko wymyślił. Chciałam być dla niego jak najatrakcyjniejsza. Chciałam mieszkać w cudownym domu na Lazurowym Wybrzeżu i codziennie jeździć po ulicach Nicei kabrioletem!

Nasze wspólne weekendy stały się w końcu czymś normalnym. Mikołaj zawsze kupował mi bilet na samolot przez internet i wysyłał po mnie kierowcę na lotnisko.

W domu najczęściej czekało już na mnie kilka pudeł z butami i ubraniami. Kupował mi też kosmetyki najdroższych marek. Podobałam mu się w burgundowej szmince. W sumie nigdy sama bym na to nie wpadła, ale teraz pasowało to do moich nowych, kasztanowych włosów.

W końcu stało się to, o czym marzyłam. Mikołaj powiedział, że chciałby, abym z nim zamieszkała.

– Przyjadę do Polski i poznam Jankę – zapowiedział. – Jestem pewien, że się polubimy.

Miał rację. Janka od razu polubiła wujka, który przywiózł jej suknię Belli z paryskiego Disneylandu i obiecał, że ją tam zabierze.

Wakacje miałyśmy spędzić we Francji

Obie nie mogłyśmy się tego doczekać! Wiedziałam, jakie mam zadanie na tych kilka tygodni: musiałam przekonać Mikołaja, że Janka i ja powinnyśmy stać się częścią jego życia. Oczami wyobraźni już widziałam moją córeczkę w prywatnej francuskiej szkole, siebie w luksusowym spa, a całą naszą trójkę na Mauritiusie albo na Polinezji.

Dlatego starałam się być idealną partnerką dla Mikołaja. Imponował mi i chciałam, by był ze mnie zadowolony.

W łóżku było nam razem dobrze, choć musiałam się otworzyć na wiele nowych rzeczy, które dla Mikołaja były czymś oczywistym. Bywały nawet takie chwile, kiedy sądziłam, że jestem w nim zakochana.

Było mi dobrze, kiedy wygrzewaliśmy się w jacuzzi na tarasie jego willi i patrzyliśmy w gwiazdy przez przeszklony sufit. Czułam się szczęśliwa, kiedy mknęliśmy kabrioletem wzdłuż Lazurowego Wybrzeża, a na moich kolanach leżała torebka od Chanel prosto z salonu.

Czy to była miłość? Tak wtedy sobie wmawiałam

Mikołaj chyba był ze mną szczęśliwy. Jego poprzednie związki kończyły się zawsze okropnie.

– Spotykałem same zołzy – zwierzył mi się któregoś razu. – Widzisz, ja jestem taki, że jeśli kocham kobietę, to oddam jej całe serce, wszystko dla niej zrobię. Traktowałem każdą z moich byłych jak księżniczkę, a co dostawałem w zamian? Fochy, awantury, pretensje! Chyba po prostu za bardzo się starałem. Ale dla ciebie będę starał się jeszcze bardziej, bo wiem, że ty jesteś inna. Ty i Janka jesteście spełnieniem moich marzeń. Ona jest wspaniała, naprawdę. Wyglądałyście na koktajlu u Jean Pierre’a wspaniale w tych identycznych sukienkach. Ludzie mi zazdrościli. Co ja mówię, nawet ja sam sobie zazdroszczę!

Tak, to było urocze garden party. W życiu bym nie wpadła na pomysł, by ubrać moją ośmioletnią córkę w taką samą sukienkę jak moja, ale Mikołaj te sukienki dla nas wybrał i nie było innej możliwości. Ludzie faktycznie na nas zerkali i czułam się odrobinę jak jakiś wystawowy piesek, ale przecież tak naprawdę to było słodkie.

Mikołaj był taki szczęśliwy, przedstawiając nas swoim wpływowym przyjaciołom. W połowie sierpnia wróciłyśmy do Polski, ale tylko po trochę rzeczy. Decyzja została podjęta: zamieszkamy z Mikołajem we Francji.

– Nie zabieraj za dużo z kraju – przestrzegł mnie. – Wszystko kupię wam we Francji. Żadnych starych ubrań i pierdół. Dostaniecie wszystko, o czym zamarzycie, nie ma co ściągać śmieci z Polski.

Nie odważyłam się powiedzieć, że te „śmieci” to całe moje dotychczasowe życie. Ale dostosowałam się do jego wytycznych. Janka spakowała w walizkę swoje ukochane zabawki, gry i pamiątki znad morza.

Po co ci te rzeczy? – zdziwił się Mikołaj na widok pluszaków z oberwanymi uszami i sfatygowanej planszy do Monopoly. – Wiesz, jakie tu są sklepy z zabawkami? Jutro pojedziemy i wybierzemy ci, co będziesz chciała. A to każę na razie zanieść do magazynu. Chodź, zobacz swój pokój.

Sypialnia Janki wyglądała jak bajki

Księżniczki Disneya na ścianach, łóżko w kształcie muszli, chyba inspirowane „Małą Syrenką”, na podłodze puszysty dywan.

– Mamo, ja bym wolała mieć plakaty ze zwierzętami – wyszeptała Janka, gdy Mikołaj wyszedł. – Kiedyś obiecaliście mi z tatą psa, pamiętasz?

Powiedziałam jej, żeby nie marudziła, tylko była wdzięczna Mikołajowi. I za pokój, za szafę pełną prześlicznych, wręcz cukierkowych ubrań i za opłacanie jej edukacji w prywatnej szkole. O psie musiała zapomnieć, Mikołaj nie lubił zwierząt.

Na mnie czekała garderoba pełna ubrań. W końcu wyjaśniło się, że kupowała je specjalnie zatrudniona przez Mikołaja stylistka. Co zabawne, nigdy jej nie spotkałam, więc nie miała szansy zapytać, co mi się podoba. Od września Janka poszła do szkoły, a ja… dostałam listę obowiązków.

– Żona Jean Pierre’a i dziewczyna Ludovica zabierają cię jutro na lunch. Będziesz musiała się im zrewanżować, więc zaprosisz je w piątek na śniadanie do „La Sorciere”. Włóż jutro coś eleganckiego, ale buty na płaskim obcasie. Genevieve jest niemal karlicą, nie można jej onieśmielać. Aha, w czwartek pojedziesz z Mathiasem wybrać nowe dywany. Już mu powiedziałem, co powinien kupić.

W takim razie po co mam z nim jechać? – miałam ochotę zapytać, ale wiedziałam, że to bez sensu. Mikołaj życzył sobie, żeby jego partnerka „wybierała” dywany, więc nie miałam wyjścia. Nie miałam też wyboru w innych sprawach.

Dostałam platynową kartę członkowską do ekskluzywnego fitness klubu, gdzie czekał już na mnie trener personalny. Nikogo nie obchodziło, co chciałabym ćwiczyć. Musiałam robić, co mi kazano.
W podziemiach domu był wspaniały basen i strasznie się z Janką ekscytowałyśmy, że codziennie będziemy w nim pływać.

– Nie, najwyżej dwa razy w tygodniu. Woda niestety jest chlorowana, bo takie są idiotyczne przepisy. A chlor wam wysuszy skórę i włosy.

Zaczęłam zdawać sobie sprawę, że żyję w złotej klatce

Niby miałam wszystko, ale mogłam z tego korzystać tylko na warunkach, które ustalił Mikołaj.
Do listopada jeszcze udawałam, że jestem szczęśliwa w tej pięknej rezydencji, w eleganckich ubraniach i z włosami w kolorze rudy brąz, ale kiedy zaczął się sezon przedświąteczny, zrozumiałam, że się duszę.
Nie miałam prawa wybrać ozdób na choinkę.

Robiła to wynajęta stylistka. Z kolei Mathias, osobisty asystent mojego ukochanego, przekazywał mi, w jakiej restauracji mam zamówić catering, na kiedy mam umówioną wizytę u fryzjera i jakie atrakcje czekają mnie w danym tygodniu.

Nie śmiałam się sprzeciwiać Mikołajowi, a zresztą nawet kiedy próbowałam, to i tak nic z tego nie wychodziło, tak jak wtedy, kiedy odważyłam się zaprotestować przeciwko kolejnej zmianie koloru włosów.

– W takim razie nie mogę nic zrobić z pani włosami, madame – powiedziała młoda Azjatka, mistrzyni fryzjerstwa. – Proszę zadzwonić do monsieur Nicolay i zapytać, czy on się zgadza na coś innego.

Nie zadzwoniłam, poddałam się

Wyszłam z czekoladowym kolorem na głowie. Czułam się w nim nieswojo i staro, choć obcinała mnie najlepsza fryzjerka w Nicei, do której w kolejce ustawiały się wszystkie celebrytki.

Najgorsza była zima. Nie chciało mi się wychodzić z domu, miałam ochotę spać cały dzień. Po co wstawać, skoro czekała na mnie następna lista idiotycznych rzeczy do wykonania, które wymyślił Mikołaj?

Janka coraz częściej się denerwowała, a ja musiałam tłumić jej wybuchy histerii. Nigdy nie odzyskała swoich starych zabawek, nie znosiła ubrań, które dla niej kupowano, bała się jeździć konno, a taki właśnie sport wybrał dla niej Mikołaj.

– Mamo, ja wolałam, jak byłyśmy biedne – powiedziała po tym, jak Mikołaj narzucił jej naukę gry na pianinie. – Nie chcę już z nim mieszkać! Chcę wrócić do taty!

To mnie przeraziło. Tylko Janka umiała jeszcze wywołać uśmiech na mojej twarzy. Wszystko inne mnie męczyło albo powodowało smutek. Mikołaja to coraz bardziej irytowało. Żądał, żebym była radosna, złościł się, że przestałam o siebie dbać.

Kiedy trzy razy nie poszłam na siłownię, mój trener osobisty zjawił się w naszym domu. Nie miałam odwagi go wyrzucić. Wykonałam wszystkie ćwiczenia.

W marcu mieliśmy całą trójką lecieć na Galapagos

Mikołaj chciał zobaczyć słynne żółwie. Starałam się tym cieszyć, ale było mi wszystko jedno.

– Ty chyba tęsknisz za Polską – uznał, tłumacząc sobie mój brak entuzjazmu. – Słuchaj, polećcie z Janką do kraju na kilka dni przed feriami. Spotkaj się z rodzicami, zawieź im prezenty. Mathias je dla nich kupi.

Pojechałam więc z prezentami wybranymi przez obcego człowieka i jedną walizką. Kiedy przyjechałam do mamy, ta nieomal mnie nie poznała. I nie chodziło tylko o włosy, ciało i styl. Nie poznawała mnie, bo ciągle pytałam ją, czy mogę coś zrobić, dokądś pójść i z kimś się spotkać.

– Ircia, przecież jesteś dorosła, możesz robić, co chcesz – roześmiała się, kiedy zapytałam, czy mogę wieczorem wyjść spotkać się z przyjaciółką.

Zośka również była zszokowana, gdy nie umiałam powiedzieć, dlaczego przefarbowałam włosy i bałam się zjeść karpatkę.

– Będę musiała potem więcej ćwiczyć, a nienawidzę ćwiczyć… – wyznałam lękliwie.

– Ale dlaczego? – zdziwiła się Zosia.

– No bo przytyję… – zająknęłam się.

I wtedy dotarło do mnie, w co się zmieniłam

Mikołaj całkowicie mnie od siebie uzależnił. Dawał mi wszystko, ale też wszystkiego żądał. Mojej figury, włosów, mojego czasu i duszy!

Najpierw poczułam gniew. Jakby ktoś wyjął mi korek z głowy. Zadzwoniłam do Mikołaja i wygarnęłam mu, że nigdy nie wrócę już do jego złotej klatki. Był zdumiony. Mówił coś o Galapagos i wakacjach.

– W dupie mam żółwie! – straciłam już kontrolę nad gniewem. – Wyssałeś ze mnie wszystkie soki! Nienawidzę cię! Jesteś wampirem!

I tak wyszłam na kolejną zołzę w jego życiu. Powiedział mi to z rozczarowaniem w głosie, dodając:

– Naprawdę myślałem, że jesteś inna. Cóż, pozdrów ode mnie Jankę.

– Lepiej odeślij jej zabawki – odparowałam, połykając łzy. – Są dla niej więcej warte niż wszystkie prezenty, które jej dałeś we Francji.

I rzeczywiście. Mikołaj uniósł się honorem i odesłał nam wszystkie rzeczy, które przywiozłyśmy z kraju.
Na początku byłam w szoku, że muszę gnieździć się w dwóch pokojach i jeździć autobusem. Ale też zachłystywałam się wolnością. Mogłam jeść to, co chciałam, i ubierać się, jak chciałam! Mogłam wreszcie wrócić do swojego koloru włosów i zapuścić tę idiotyczną grzywkę.

Mama znalazła mi pracę w banku, Janka wróciła do starej szkoły. Znowu mieszkałyśmy w bloku, ale za to mogłyśmy adoptować psa!

Z każdym dniem czułam coraz większą radość z powrotu do starego życia. Brakowało w nim tylko kochającego mężczyzny. Michał nikogo nie miał, ucieszył się, że wróciłyśmy.

– Chcę nadrobić te miesiące, kiedy nie widziałem się z Janką – oznajmił.

– A ze mną nie? – zażartowałam.

– Irka… – westchnął tylko ciężko.

Wtedy zrozumiałam, że zrobię wszystko, by go odzyskać. Liczę, że wciąż coś do mnie czuje, że da mi drugą szansę ze względu na córkę. Muszę go tylko przekonać, że popełniłam ogromny błąd.

Czytaj także:
„Nigdy nie wierzyłem w przeznaczenie, ale tego dnia coś było na rzeczy. W tramwaju poznałem miłość swojego życia”
„Najlepsza przyjaciółka odradzała mi związek z Mirkiem. Teraz już wiem, dlaczego była sceptyczna”
„Córka wstydziła się mnie przed nowym chłopakiem. Udawała, że mnie nie zna, bo nie byłem tatusiem z okładki. Dla ojca to cios”

Redakcja poleca

REKLAMA