„Porzucił mnie w ciąży i przez 5 lat miał gdzieś naszą córkę. O >>rodzince<< przypomniał sobie, gdy palił mu się tyłek”

samotna matka fot. Adobe Stock, etonastenka
„Moja duma nie pozwoliła mi błagać go o to, by został. Kazałam mu się wynosić, a kiedy tylko wyszedł, skuliłam się na łóżku i przepłakałam całą noc. Po rozstaniu z Wojtkiem długo dochodziłam do siebie. Wizja samotnego macierzyństwa mnie przerażała, ale na szczęście nie byłam zupełnie sama”.
/ 19.05.2023 17:15
samotna matka fot. Adobe Stock, etonastenka

Wojtek był moim chłopakiem od czasów liceum. Zostaliśmy parą w klasie maturalnej i tak ciągnęliśmy ten związek przez kolejne 3 lata. On pracował w firmie ojca na Śląsku, a ja poszłam na studia do Krakowa.

Mimo rozłąki bardzo często się widywaliśmy i wtedy wydawało mi się, że zostaniemy razem już na zawsze. Wszystko zmieniło się, kiedy okazało się, że jestem w ciąży. Właśnie zdałam ostatnie egzaminy w sesji letniej i wracałam na wakacje do domu. Wojtek miał po mnie przyjechać, a ja tuż przed jego przyjazdem zrobiłam test. Byłam w szoku, kiedy zobaczyłam pozytywny wynik, ale cały czas przekonywałam samą siebie, że mam partnera, na którym mogę polegać, więc wszystko musi się ułożyć.

– Jak to się stało?!?! Przecież uważamy do cholery! Specjalnie to zrobiłaś? Chciałaś mnie złapać na dziecko? – Wojtek wykrzykiwał w moją stronę oskarżenia, gdy przekazałam mu nowinę.

– Czy ty sobie żartujesz? Przecież studiuję, nie w głowie mi teraz dzieci! Nie planowałam tego, ale stało się i jakoś razem damy sobie radę – próbowałam się jednocześnie bronić i uspokoić Wojtka.

– O nie nie! Nie mam zamiaru rezygnować ze swojego życia, tylko dlatego, że Tobie zachciało się dzieci – powiedział poważnym tonem Wojtek, ostentacyjnie wskazują na mnie palcem.

– Po raz kolejny powtarzam Ci, że nic mi się nie zachciało! Też nie chciałam teraz dziecka, ale jestem w ciąży i nic nie możemy z tym zrobić! – próbowałam przemówić mu do rozumu.

– Właśnie, że możemy i zrobimy! Zawsze da się jakoś załatwić sprawę – stwierdził sucho mój chłopak.

Na początku nie wierzyłam w to, co słyszę

– Chyba oszalałeś, nie ma mowy! Nie zgodzę się na to, urodzę to dziecko i wspólnie je wychowamy! – mówiłam cicho, starając się zachować spokój – Będziemy rodziną i damy temu maluchowi wszystko, co najlepsze...

– Nie ma takiej opcji Domi. Sorry, ale nie będę siedział teraz w pieluchach! Mówię serio, decyduj! – Wojtek był zupełnie poważny, gdy to mówił, a ja zastanawiałam się, czy kiedykolwiek go naprawdę znałam.

Moja duma nie pozwoliła mi błagać go o to, by został. Kazałam mu się wynosić, a kiedy tylko wyszedł, skuliłam się na łóżku i przepłakałam całą noc. Po rozstaniu z Wojtkiem długo dochodziłam do siebie. Wizja samotnego macierzyństwa mnie przerażała, ale na szczęście nie byłam zupełnie sama. Dzięki rodzicom i przyjaciołom udało mi się stanąć na nogi. Byłam na tyle uparta, że skończyłam studia, ucząc się po nocach z dzieckiem na ręku. Przez ten czas nie kontaktowałam się ani z Wojtkiem, ani z jego rodziną. Nie wiedziałam, co się z nim dzieje i nie chciałam tak naprawdę wiedzieć.

Po studiach udało mi się dostać na staż do jednego z banków. Szefostwo szybko doceniło moje zaangażowanie i dostałam stałą, dobrze płatną pracę. Dzięki niej poznałam też Mateusza, który był naszym nowym, ważnym klientem. Chociaż na początku starałam się nie odpowiadać na jego zaloty, to w końcu dałam się namówić na niezobowiązujące spotkanie przy kawie. Nawet nie wiem, kiedy opowiedziałam mu niemal wszystko o moim zwariowanym życiu i jednocześnie poznałam historię jego wzlotów i upadków. Powoli się w nim zakochiwałam, a kiedy zobaczyłam, jak świetnie dogaduje się z moją córką, po prostu przepadłam.

Stworzyliśmy z Mateuszem szczęśliwą rodzinę. Obydwoje odnosiliśmy sukcesy zawodowe, kupiliśmy piękny dom na obrzeżach Krakowa i poświęcaliśmy każdą wolną chwilę Oliwce. Moje życie było w końcu ustabilizowane i zupełnie zapomniałam już o biologicznym ojcu mojego dziecka, jakby był tylko złym snem. Do czasu naszego niespodziewanego spotkania na ślubie znajomych z liceum.

Uniknęłam wielkiego błędu

Strasznie cieszyłam się na ślub mojej przyjaciółki z liceum. Co prawda teraz mieszkałyśmy dość daleko od siebie, ale przez lata udało nam się utrzymać dobry kontakt. To, czego nie przewidziałam to, że na przyjęciu pojawi się również Wojtek, który był bliskim znajomym pana młodego. Byłam tak szczęśliwa, że zupełnie o nim zapomniałam. Kiedy go zobaczyłam, miałam ochotę odwrócić się na pięcie i odejść. Zamiast tego złapałam mocniej Mateusza za rękę, wyszeptałam mu do ucha, że ten facet to Wojtek i wspólnie podeszliśmy się przywitać.

– Cześć Domi, super wyglądasz, kopę lat! – powiedział Wojtek z wielkim uśmiechem na twarzy, w którą miałam ochotę po prostu go uderzyć.

– Hej, to jest Mateusz, mój mąż – odpowiedziałam bez emocji, poczekałam aż panowie podadzą sobie ręce i szybko dodałam, że musimy iść przywitać się z parą młodą.

Miałam nadzieję, że uda mi się uniknąć dalszych kontaktów z Wojtkiem, ale on miał zupełnie inny plan. Gdy w trakcie przyjęcia wyszłam na chwilę zaczerpnąć świeżego powietrza, nagle obok mnie pojawił się Wojtek. Poprosił żebyśmy się przeszli, bo chciał ze mną pogadać. Nie miałam na to najmniejszej ochoty, ale chciałam mieć to już za sobą. Pomyślałam też, że może chce się dowiedzieć czegoś o Oliwce, ale po raz kolejny przeceniłam tę gnidę.

– Domi strasznie zawaliłem! Żałuję, że Cię straciłem, zachowałem się jak jakiś dureń i od dawna chciałem ci to powiedzieć – mówił skruszonym głosem.

– Nie, zachowałeś się jak totalny bydlak i szczerze mówiąc, miałam nadzieję, że już się nigdy nie spotkamy – nie miałam dla niego litości.

Nagle Wojtek się zatrzymał, spojrzał mi prosto w oczy i złapał mnie w talii.

– Domi proszę, spróbujmy jeszcze raz! Kocham Cię jak szalony, chcę być częścią Twojego życia, chcę cię znowu mieć blisko. Tęsknie za Twoim ciałem, pamiętasz jak było nam dobrze w łóżku? No jasne, że pamiętasz, przecież tego nie da się zapomnieć! Będzie nam razem dobrze, zobaczysz!

Stałam w osłupieniu i do końca nie wiedziałam, co się dzieje. Dopiero po chwili dotarło do mnie, co ten kretyn próbuje zrobić. Szybko odepchnęłam go i uwolniłam się z jego uścisku. Patrzył na mnie, nie dowierzając w to, że nie rzucam mu się w ramiona, jak jakaś stęskniona laska.

Żałosny...

– Czy Ciebie zupełnie porąbało?! Zostawiłeś mnie w ciąży samą, przez 5 lat nie zainteresowałeś się ani mną, ani swoim dzieckiem, a teraz chcesz, żebym do Ciebie wróciła? – mówiłam zdenerwowana.

– Kotek przecież nie kochasz tego sztywniaka w dobrze skrojonym garniaku. Ty potrzebujesz emocji, a ja Ci to wszystko dam. No pomyśl tylko, co mogę Ci dać – Wojtek dalej pieprzył farmazony, jakby nie słyszał, co do niego mówię.

– Tak się składa, że ten sztywniak jest najlepszym facetem, jakiego w życiu spotkałam, a ty nie dorastasz mu do pięt! W łóżku też! – dodałam. Potem natychmiast się odeszłam i nie oglądałam się za siebie.

Później znajomi powiedzieli mi, że po śmierci ojca Wojtek przejął jego firmę i doprowadził ją do ruiny. Był zupełnie spłukany, przesiadywał całymi dniami w knajpie i mieszkał u mamy, która go utrzymywała. Nic dziwnego, że szukał drogi powrotnej, gdy zobaczył, jak dobrze mi się w życiu powodzi.

Czułam nawet lekką satysfakcję, ale było mi jednocześnie przykro, że facet, który był ojcem mojego dziecka, nawet nie zapytał, jak ma ono na imię. To tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że podjęłam w przeszłości dobrą decyzję. A jedynym prawdziwym ojcem Oliwki jest Mateusz.

Czytaj także:
„Janka zdradziła mnie z moim bratem i wychodzi za niego za mąż. Moja w tym głowa, żeby ich ślub zamienił się w koszmar”
„Gdy narzeczony zdradził mnie tuż przed ślubem, wpadłam w czarną rozpacz. Mama uknuła plan, by mnie stamtąd wyciągnąć”
„Najpierw zdradził mnie mąż, a teraz syn. Ożenił się z cwaniarą, której ślinka leci, gdy myśli o mojej kasie”

 

Redakcja poleca

REKLAMA