„Pomogłem kuzynowi, a on wysysał ze mnie kasę jak pijawka. Gdy to ja potrzebowałem wsparcia, kazał mi spadać na drzewo”

Zdradzony mężczyzna fot. Adobe Stock, Daniel Jędzura
„Jak mogą mnie stawiać w takiej sytuacji? Mam mu dać pieniądze? Przecież on okradł moją firmę. Oszukał mnie. Nigdy nie usłyszałem od niego ani >>dziękuję<<, ani >>przepraszam<<. Nie rozumiem, jak ogóle mogą jeszcze przyjść prosić mnie o pomoc”.
/ 23.03.2023 12:30
Zdradzony mężczyzna fot. Adobe Stock, Daniel Jędzura

– Maciek, coś jest nie tak. Ja chyba rodzę. Przecież to za wcześnie! Ona jest jeszcze za malutka – Aneta obudziła mnie w środku nocy.

Byłem przerażony. Trzęsły mi się ręce. Moja żona była dopiero w siódmym miesiącu ciąży. Próbowałem udawać, że wszystko mam pod kontrolą.

– Kochanie, nic się nie martw, wszystko będzie dobrze, zobaczysz – powtarzałem, nerwowo szukając kluczyków od auta.

Udało mi się jakoś doprowadzić żonę do samochodu. Nigdy mnie nie zawiódł. Ale akurat tej nocy nie odpalił.  Próbowałem kilka minut. Krzyczałem, błagałem, ale auto ani drgnęło. Zadzwoniłem na pogotowie. Usłyszałem, że na razie nie ma wolnych karetek i że lepiej, żebyśmy spróbowali przyjechać sami.

Do żadnej taksówki nie mogłem się dodzwonić. Był długi majowy weekend, wszyscy znajomi byli poza miastem. Teściowie – na Krecie. Moi rodzice – u babci na wsi. Panicznie szukałem rozwiązania. I wtedy przypomniałem sobie o moim kuzynie Dominiku. Nie lubiliśmy się. Ale przecież rok temu mu pomogłem. To dzięki mnie kupił samochód i zarabiał jako taksówkarz. Nie może mi odmówić. Dominik odebrał zaspany. I chyba nieźle skacowany.

– Czego? – warknął. Zacząłem może mało składnie mówić, co się stało, i prosić o pomoc. – Daj mi spokój, zmęczony jestem. Poczekaj na pogotowie – warknął i się rozłączył.

Karetka przyjechała po 20 minutach. Wszystko skończyło się dobrze. Julka jak na wcześniaka była w bardzo dobrej formie, lekarze wypisali ją do domu już trzy tygodnie później. Długo nie chciałem martwić mamy i nie mówiłem jej o incydencie z Dominikiem. Mama wiedziała, że babci bardzo zależy, żebyśmy jako rodzina trzymali się razem. A ja starałem się, jak mogłem. Nie wytrzymałem, gdy zaczęła nalegać, że muszę zaprosić kuzyna na chrzciny.

– Mamuś, daj spokój… Mam już dość Dominika.

Opowiedziałem jej o tamtej nocy. Zrozumiała. I nie nalegała.

Kuzyn dręczył mnie od dziecka

Z Dominikiem nigdy nie było mi po drodze. To syn młodszej siostry mojej mamy, Kasi. Kilka miesięcy po tym, jak zaczęła naukę w liceum, zachorował dziadek. Moja mama już wtedy mieszkała w mieście. Babcia, zajęta opieką nad dziadkiem, nie miała dla młodszej córki czasu. Nie zauważyła, że Kasia zaczęła wagarować, wpadła w złe towarzystwo. Alkohol, narkotyki. W dniu pogrzebu dziadka Kasia zniknęła z domu. Wróciła trzy miesiące później. W ciąży. Po porodzie znowu zniknęła.

Potem wnukiem zajmowała się babcia. Kasia wróciła, gdy szedł do przedszkola. Miała pracę w mieście i narzeczonego. Dominik zamieszkał z nią. Jacek, mąż cioci Kasi, miał na świat i ludzi inne poglądy do tych, które wpajali mi rodzice. Dominik był zawsze w niego wpatrzony jak w obraz. Próbował się zachowywać i ubierać jak on. Pierwsze wspólne wakacje u babci spędziliśmy, gdy ja miałem sześć lat, a Dominik osiem.

– Zobaczysz, miesiąc szybko minie. Spodoba ci się, będziecie się z kuzynem świetnie bawić – mama starała się trzymać fason, ale widziałem, że ma łzy w oczach. Nigdy nie rozstawaliśmy się dłużej niż na jeden weekend. Teraz rodzice robili remont i uznali, że lepiej będzie mi u babci.

W niedzielę przyjechała ciocia Kasia z Dominikiem. Był już o dwie głowy wyższy ode mnie. Ostrzyżony na jeża, w spodniach bojówkach i koszulce moro. Wystraszyłem się go i schowałem za babcię.

– Maciuś, no daj spokój, przecież to twój kuzyn. No już, podaj mu rękę – babcia próbowała mnie wypchnąć zza siebie.

– Mamuś, to tu są rzeczy Dominisia. Zadzwonię wieczorem, pa! – ciocia Kasia pogłaskała mnie po głowie, pocałowała syna i zniknęła.

Dominik sięgnął do torby i wyciągnął plastikowy karabin.

– Tadadada – zaczął krzyczeć i wybiegł na podwórko.

– Kasia – babcia pobiegła za córką. Złapała ją w ostatniej chwili. – Przecież cię prosiłam, żadnych karabinów i czołgów. Wiesz, że nie pochwalam takich zabawek. Zabierz mu to, proszę.

To było koszmarne lato

Ciocia Kasia, przewracając oczami, wysiadła z auta, zabrała synowi karabin i odjechała. To było koszmarne lato. Dominik mnie terroryzował. Przywiązywał do drzewa, kazał udawać psa. Musiałem też oddawać mu cukierki, które po równo wydzielała nam babcia.

Co roku błagałem mamę, żeby nie posyłała mnie do babci na wakacje, jeżeli ma tam być też Dominik. Ale jedyne, co udawało mi się wywalczyć, to krótsze pobyty. Oprócz tego widywałem kuzyna w święta i na uroczystościach rodzinnych. Starałem mu się schodzić z drogi, ale nie zawsze się udawało. Ostatni raz wakacje z kuzynem u babci spędziłem po piątej klasie. Rok później Dominik już nie chciał przyjeżdżać.

– U babci jest nudno, nie ma komputera i PlayStation – oświadczył.

Odetchnąłem z ulgą. W liceum zacząłem do babci jeździć z kolegami. Rozbijaliśmy namioty w sadzie, pomagaliśmy w zbieraniu truskawek i we wszystkim, o co babcia poprosiła. Na studiach poznałem kobietę mojego życia, Anetę. Bardzo nie chciałem dużego wesela. Między innymi dlatego, żeby nie musieć zapraszać Dominika. Wiem, że to małostkowe. Ale rodzice Anety i tak nie byli zachwyceni mną. Mieli własną firmę, dużo pieniędzy i uważali, że ich córka zasługuje na lepsze życie niż u boku socjologa ze stypendium doktoranckim. Kuzyna Dominika wolałem trzymać od nich z daleka.  Ale mama twardo postawiła sprawę.

– Wiesz, jak babci zależy, żeby rodzina trzymała się razem. Nie możesz jej tego zrobić.

Na weselu ciocię Kasię i jej rodzinę posadziłem tak daleko od rodziny Anety, jak się tylko dało. Niestety, nie pomogło. Dominik nawyzywał mojego szwagra Arka  (ma długie włosy), zaczepiał kelnerki i domagał się, żeby DJ puszczał disco polo. Na koniec zasnął z twarzą w sałatce. Ku mojemu zdziwieniu teść, żegnając się z nami, poklepał mnie po plecach.

– Nie martw się, Maciek, człowiek nie odpowiada za całą swoją rodzinę. Nie twoja wina.

Po ślubie teść zaczął naciskać, żebym zostawił uczelnię i posadę asystenta i zaczął pracować z nim.

– Potrzebuję kogoś, kto mi pomoże, a potem przejmie firmę. Arek dał mi jasno do zrozumienia, że nie jest zainteresowany. Przemyśl to.

Aneta mnie nie namawiała. Ale gdy zaczynałem rozmowę o dzieciach, znacząco rozglądała się po naszej kawalerce.

– A łóżeczko postawimy na kuchence?

Poddałem się. Ku mojemu zdziwieniu okazało się, że mam smykałkę do interesów. Dość szybko zostałem prawą ręką teścia. Wreszcie kupiliśmy większe mieszkanie i Aneta zgodziła się, że czas pomyśleć o dziecku. Podczas kolejnych świąt u babci na wsi Dominik zachowywał się wyjątkowo poprawnie. Nawet przez chwilę uwierzyłem, że wreszcie się pozbierał. Tajemnica wyjaśniła się wieczorem.

– Maciek, chodź na chwilę, Kasia i Dominik chcieliby o czymś z tobą porozmawiać – poprosiła mnie mama.

Chodziło o pieniądze. Dominik wpadł na pomysł, że zostanie taksówkarzem. Tyle że nie miał samochodu.

– Wiesz, to będzie dla ciebie taka inwestycja. Będę ci wypłacał udziały w zyskach – mój kuzyn miał już widać wszystko przemyślane. Ciocia Kasia szturchnęła go. – No tak, i w ogóle to chciałem przeprosić za zachowanie na weselu. Słabą głowę mam – Dominik po tych przeprosinach uśmiechnął się szeroko. Był z siebie najwyraźniej bardzo zadowolony.

Powiedziałem, że muszę pogadać z Anetą i dam znać.

– Pantoflarz – syknął Dominik, ale jego matka szarpnęła go za ramię. – Dzięki, Maciek, jasne.

– Mamuś, to nie fair stawiać mnie w takiej sytuacji. W święta, u babci. Przecież jak odmówię, to kuzynek rozniesie ten dom – wybuchnąłem, gdy zostaliśmy z mamą sami. – Ale pogadam z Anetą i zobaczę, co da się zrobić.

Aneta zrozumiała.

– Maciek, to rodzina. Jak możemy pomóc, to spróbujmy. Mamy te pieniądze na drugie auto. Daj je Dominikowi, jeden samochód nam wystarczy. Jak mu się uda, to przecież nam odda.

Tej pożyczki nigdy nie odzyskałem. Ale Dominik rzeczywiście stanął na nogi, zaczął na siebie zarabiać, wyprowadził się od matki. Uznałem, że było warto. Pożałowałem mojego gestu dopiero tej nocy, kiedy rodziła się Julka. Bo przecież mogliśmy mieć drugi samochód i miałbym czym zawieźć żonę do szpitala. A kuzynowi nie przeszło nawet przez myśl, że powinien mi pomóc! Dwa lata temu zmarła babcia. Dominik przyszedł na jej pogrzeb pijany. Na stypie w domku babci zaczął czegoś szukać.

– Gdzie są pieniądze, gdzie je ta stara schowała – bełkotał. Poprzewracał meble, potłukł naczynia.

Wiedziałem od mamy, że Dominik kilka miesięcy wcześniej rozbił taksówkę. Prowadził po pijaku, stracił prawo jazdy i źródło utrzymania. Po pogrzebie mama zaczęła mnie prosić, żebym znalazł mu zajęcie w firmie.

– Dominik musi mieć pracę, bo inaczej zupełnie się stoczy.

Znowu się zgodziłem. Pomyślałem, że babcia by tego chciała. Zatrudniłem Dominika w jednym z naszych magazynów. Nie pamiętam, czy kiedykolwiek usłyszałem od niego „dziękuję”. Ale gdy kilka razy spotkaliśmy się w pracy, przynajmniej mnie nie obrażał. Pomyślałem, że to już coś. Trzy miesiące później okazało się, że z magazynu ginie towar. Miałem złe przeczucia, ale potrzebowałem dowodów. Zainstalowałem kamerę. Niestety, miałem rację.

To mój kuzyn okradał firmę

Kilka dni później przyłapałem go na gorącym uczynku. Niczego się nie wypierał.

– Oj, kuzyn, przecież to w rodzinie zostaje, po co te nerwy – głupkowaty uśmieszek nie znikał z jego twarzy. – Nie mam tych fantów, sprzedałem. Pieniądze wydałem. I co mi zrobisz?

Nie miałem wyjścia. Wyrzuciłem go na zbity pysk. Teść był wściekły.

– Maciek, mówiłem, żebyś go nie zatrudniał. Teraz to twój problem. Jak nie odzyskam tych pieniędzy, to zgłoszę kradzież na policję.

W pierwszym odruchu pomyślałem, że to dobry pomysł. Może jak Dominik pójdzie na kilka miesięcy do więzienia, to coś do niego dotrze. Mama jednak ubłagała mnie, bym tego nie robił.

– Kasia wszystko odda, tylko w ratach. Proszę cię, to rodzina. Zrozum…

Skończyło się na tym, że pokryłem wszystkie straty z własnej kieszeni. Ciocia obiecywała, że zwróci mi te pieniądze, ale wiedziałem, że nie ma z czego.

– Ciociu, zapomnijmy o tym. To ja dałem pracę Dominikowi na własną odpowiedzialność. Ale więcej mu nie pomogę.

W rozmowie z mamą postawiłem sprawę jasno

– Mamuś, miarka się przebrała. Nie chcę Dominika więcej widzieć ani o nim słyszeć.

Wyrzuciłem tę ulotkę Kilka tygodni temu szykowaliśmy się Anetą do wyjazdu nad morze.

– Maciek, wiem, że jesteś zajęty, ale mam ważną sprawę – głos mamy w słuchawce był zdenerwowany.

– Coś się stało? Tata? – wystraszyłem się.

– Nie, u nas wszystko dobrze. Ale mogę wpaść na chwilę?

Mama przyjechała po kwadransie. 

– Popatrz, to jest Patryk, synek Dominika – mama pokazała mi w komórce zdjęcie dziecka.

Chłopiec był malutki, z nosa wystawała mu rurka, do klatki piersiowej miał poprzyklejane elektrody. Ale na dźwięk imienia kuzyna zerwałem się z krzesła.

– Mamo, umawialiśmy się…

– Maciek, usiądź, proszę. Posłuchaj. Błagam…

Usiadłem. Dowiedziałem się, że Dominik od dwóch lat nie pije. Pracuje jako nocny portier na budowie. Matkę Patryka poznał na spotkaniach AA.

– On naprawdę próbuje się ustatkować. Ale chłopiec urodził się z wadą serca. Miał operację, ale się nie udała. Jedyną szansą na uratowanie Patryka jest operacja w Niemczech. Droga operacja. Pieniądze próbuje zebrać fundacja, ale słabo idzie. A czas ucieka. Kasia oddała Dominikowi, co miała. My też dorzuciliśmy z oszczędności. Ale to za mało. Nie musisz im dawać tych pieniędzy. Możesz pożyczyć. Będą oddawać w ratach. Ale jak nie pomożesz, to ten mały umrze – mama zaczęła płakać.

Byłem wściekły.

– Mamo, jak możesz mnie stawiać w takiej sytuacji? Mam mu dać pieniądze? Przecież on okradł moją firmę. Oszukał mnie. Nigdy nie usłyszałem od niego ani „dziękuję”, ani „przepraszam”. Nie rozumiem, jak ogóle mogłaś przyjść prosić mnie o pomoc.

Mama wstała i bez słowa wyszła.

– Maciek, co to jest? – Aneta stanęła w drzwiach kuchni z jakąś ulotką w ręku. Było tam zdjęcie Patryka, numer konta w fundacji i apel o pomoc. – Kto to?

Powiedziałem jej prawdę. I zapewniłem, że Dominik nie dostanie już ode mnie ani złotówki. Ulotkę wyrzuciłem do śmieci. Aneta się nie odezwała. Tylko długo patrzyła mi w oczy. Nie mogłem spać. Przed oczami cały czas miałem zdjęcie tego chłopca. Był taki malutki i bezbronny. Nie zasłużył na śmierć. Przypomniałem sobie dzień urodzin Julki. Też była taka malutka…

Poszedłem do kuchni. Zmięta ulotka leżała na stole.

– Mamuś. No cześć. Powiedz cioci Kasi, że mogą planować wyjazd do Niemiec. Cała suma na operację powinna dziś być na koncie fundacji. Trzymamy wszyscy kciuki za małego.

Aneta nic nie powiedziała, ale kątem oka zobaczyłem, że się uśmiecha.

Czytaj także:
„Mój mąż zginął w wypadku. Jechała z nim jego kochanka... moja siostra. Mieli romans od wielu lat”
„Teściowa sama zrobiła z siebie popychadło, a mój mąż to wykorzystuje. Zmieniła go w egoistę i ofermę”
„Wakacje w Chorwacji skończyły się, zanim zdążyliśmy dojechać. Mój mąż przegrał w kasynie pieniądze na wyjazd”

Redakcja poleca

REKLAMA