Zaczęło się całkiem niewinnie… Malwina przekonywała, że dwa konta w banku są nam zupełnie niepotrzebne, bo tylko generują problemy i trzeba za nie oddzielnie płacić. Zaproponowała więc, abyśmy założyli wspólne.
Nie od razu się zgodziłem, bo lubię mieć swobodę finansową i sam decydować, na co i kiedy wydaję własne pieniądze. Ale tak mnie słodko przekonywała, że w końcu machnąłem ręką! Niech jej będzie…
Od samego początku naszego związku przeszukiwała mi kieszenie w spodniach i sprawdzała komórkę. Nie miałem nic do ukrycia, dlatego nawet mnie to wtedy bawiło. „Jest zazdrosna, znaczy mnie kocha – myślałem sobie z uśmiechem. – Wydrapałaby oczy innej babie!”.
Byłem jak mucha przylepiona do miodu. Jadłem, kochałem się, bawiłem, miałem pod dostatkiem tej całej cudownej słodyczy! Tylko, kiedy pewnego razu zapragnąłem poderwać się i pofrunąć gdzieś w dal, nie dałem rady! Trzymała mnie w miejscu. Przepadłem.
Od początku naszej znajomości uczciwie mówiłem, że nie chcę się żenić. Mam złe rodzinne wspomnienia, mój ojciec pił i wiecznie robił awantury, a poza tym wszyscy kumple są rozwiedzeni i klną na czym świat stoi, jakimi byli idiotami, obrączkując się przed czterdziestką.
– Trzeba się wyszumieć, poznać życie, zabawić i poszaleć zanim weźmiesz na łeb rodzinę i obowiązki – tłumaczyli mi. – Popatrz na nas… Alimenty, sądy, wojna o majątek i dzieci. Masakra!
Palił się w niej diabelski ogień
Malwinę poznałem przez kolegów z pracy. Była z nimi na imprezie. Nawet niespecjalnie mi się wtedy podobała, ale tak jakoś mną zakręciła, że wyszliśmy razem. Tamtą noc zapamiętam do końca życia.
Trzeba przyznać – w łóżku sprawdzała się znakomicie. Żadna z wcześniej znanych mi kobiet nie dała mi takiej erotycznej satysfakcji, jak Malwina. Niby wyglądała całkiem zwyczajnie, ale palił się w niej diabelski ogień i tym mnie przy sobie zatrzymała. Po prostu była sexy.
Zaczęliśmy się spotykać coraz częściej, potem ona zostawała na noc, więc przenosiła, jak kura ziarno, swoje kosmetyki, bieliznę, ubrania… Zanim się zorientowałem, moja kawalerka całkowicie zmieniła swój charakter. Zamiast surowego minimalizmu – wszędzie naćkane poduszeczki, kwiatki, naklejki, wazoniki i szklane figurki.
Malwina wprost uwielbia łapacze kurzu. Twierdzi, że one tworzą klimat domu. Mój dom przestał być moim, a stał się malwinowym!
Gust ma średni. Kocha pastele… Ja nie lubię spać w różach i błękitach, w dodatku śliskich jak cholera. Ona musi mieć jedwabną satynę i poduszeczki z koronkowymi wstawkami. Skrapia to wszystko duszącymi i kręcącymi w nosie perfumami albo pali kadzidełka.
Łeb mi rano pęka i chce mi się wymiotować! Ale jak odmówić kobiecie, która w tych wszystkich jedwabiach robi z ciebie wielkiego szczęściarza? Tłumaczyła mi, że jestem jak sułtan, który kocha się z najlepszą niewolnicą z haremu. Miałem zamykać oczy i pozwolić jej działać. Tak robiłem i... Cóż, faktycznie, była najlepsza! Po prostu nigdy nie spotkałem takiej kobiety.
Zaczynałem się dusić!
Chciałbym uchwycić moment, kiedy zaczęło mi być wygodnie i miło z tymi zamkniętymi oczami również w innych chwilach i sprawach. Nie potrafię. Może to było wtedy, gdy zamiast na ryby pojechałem z nią do SPA? Czułem się jak idiota umazany czekoladą i masowany od stóp do głów, ale ona promieniała.
– Odpoczywasz? – szczebiotała. – Powiedz, że odpoczywasz… Powiedz! Jest ci dobrze? Nigdy jeszcze ci tak nie było, prawda?
Chciałem wywrzeszczeć jej całą prawdę – zaczął się sezon na karasia i moi kumple na pewno ciągną prawdziwe okazy, a ja tu leżę jak kretyn wysmarowany jakimś świństwem! Ale ona tak błagalnie na mnie patrzyła, tak się przytulała i wdzięczyła, że przytakiwałem: „Jasne, jest bardzo fajnie! Zdecydowanie lepiej pachnieć piżmowym olejkiem niż zdechłą rybą! Masz całkowitą rację, kochanie!”.
A kiedy zorientowałem się, że grzebie w moim laptopie? Wkrótce po tym, jak zdjąłem wszystkie zabezpieczenia. Po prostu któregoś dnia jej komp się zepsuł i musiała korzystać z mojego. Tak już zostało, chociaż kupiłem nowy sprzęt. Sam nie wiem, dlaczego.
– Chyba nie mamy przed sobą żadnych tajemnic, prawda? – pytała, patrząc mi prosto w oczy. – Po co ci te hasła? Moje znasz…
Decydowała dosłownie o wszystkim; nosiłem te koszule, które się jej podobały, spodnie najbardziej znanych marek, bo były modne, kupowała mi bieliznę, wodę po goleniu, a nawet nauczyła jeść szpinak i brokuły, chociaż kiedyś dosłownie dławiłem się na sam ich widok.
W domu było czyściutko, lodówka pełna, nigdy nie wychodziłem do roboty bez śniadania. W niedzielę dostawałem pyszne ciasto i kieliszeczek likieru. Wieczorami oglądaliśmy telewizję, filmy, seriale i teleturnieje… Zaczynałem się dusić!
Marzyło mi się, żeby skoczyć do kolegów na piwo i męskie pogaduchy. Nie tłumaczyć się gdzie, z kim, i kiedy wrócę. Nie prosić o pozwolenie. Rozwalić się z zimnym browarkiem na fotelu, położyć nogi na ławie i oglądać mecz albo wyścigi…
A potem jechać nad wodę i patrzeć, jak szczytówka wędziska drga na znak, że podchodzi ryba. Zmarznąć, spocić się, czuć dym z ogniska zamiast tych przeklętych kadzidełek! Być wolnym. Upić się raz na jakiś czas i zapomnieć o całym świecie. Kupić sobie nowy, bardzo drogi kołowrotek. Połowić z kutra. Nosić przepoconą koszulkę, powyrzucać porcelanowe pieski z półki. Być wolnym…
Oznajmiła mi, że spodziewa się dziecka
Dwa dni temu Malwina niespodziewanie oznajmiła mi, że spodziewa się dziecka, więc musimy jak najszybciej pomyśleć o ślubie i większym mieszkaniu. W sobotę jedziemy na proszony obiad do jej rodziny. Mam się prezentować poważnie. Tak mi powiedziała!
– Koniec z tymi głupotami – zrobiła wtedy groźną minę. – Wkładasz garnitur i krawat. Moja mama nie znosi chłystków, pamiętaj o tym!
Już się nie wydostanę z tej sieci. Wpadłem na dobre. Malwina, niczym wielki, tłusty, różowy pająk, czeka, żeby mnie ostatecznie wykastrować. A do tego, zapewniam, już bardzo niewiele brakuje.
Wymyśliła, że nasze ślubne zaproszenia będą białe, złocone, z piórkami i perełkami. Mam włożyć kremowy smoking, który będzie pasował do jej sukni ślubnej. Wszystko sobie dokładnie zaplanowała. Gdybym zwiał w ostatniej chwili, byłbym potworem bez serca i sumienia. A kim będę, jeśli zostanę?
Czytaj także:
„Były mąż skradł moje najlepsze lata i zamienił je w piekło. Niesamowite, że mimo wszystko jestem mu wdzięczna”
„Matka najpierw rozbiła mój związek, a po latach postanowiła naprawić błędy. Chce mnie zeswatać z jakimś burakiem”
„Spijałam słowa z ust kochanka, widziałam nas na ślubnym kobiercu. Marzyłam, by urodzić mu gromadkę dzieci”