„Pojechałam do sanatorium, by trochę poflirtować. Chciałam być gorącą partią, a najadłam się wstydu”

zawstydzona kobieta fot. Adobe Stock, Екатерина Переславце
„– Dostałam od córki taką małą czarną, to pomyślałam, że zaszaleję, choć nie bardzo jest w moim stylu. Odważna trochę. – Odważna? – Agata niemal ryknęła śmiechem. – Przecież to koszulka nocna, a nie sukienka! No sama zobacz! Te ramiączka, długość, koronka. To do łóżka się nadaje, a nie na tańce”.
/ 30.12.2023 20:30
zawstydzona kobieta fot. Adobe Stock, Екатерина Переславце

Cieszyłam się na wyjazd do sanatorium jak dziecko. Udało nam się dostać razem z przyjaciółką Agatą na ten sam turnus, więc radość była podwójna.

Musiałam się przygotować

Do wyprawy szykowałyśmy się już od miesiąca, jakbyśmy jechały w podróż życia, a nie na zabiegi zdrowotne. Szturmowałyśmy sklepy w poszukiwaniu odpowiedniego ubioru i wcale nie chodziło o sportowe wdzianka, legginsy itd. Szukałyśmy czegoś z pazurem na te kultowe potańcówki, wieczorki zapoznawcze itd.

– Zobacz, to jest świetne – szturchnęła mnie Agata, gdy przeglądałam kolejne sukienki.

– Kombinezon?

– Ale za to jaki! To krzyk mody.

– No nie wiem, chyba jestem za stara na takie ciuchy.

– Wręcz przeciwnie. Będziesz w tym kapitalnie wyglądać. Przymierz.

Koleżanka miała rację. Wyglądałam w nim całkiem nieźle, więc zdecydowałam się go kupić. Oprócz tego wybrałam jeszcze dwie sukienki, jedną nieco zabudowaną, a drugą ze śmiałym dekoltem. Zakupy zakończyłyśmy w drogerii. Wszak do kompletu brakowało nam jeszcze odpowiedniej szminki, tuszu do rzęs i lakieru do paznokci.

Dostałam prezent od córki

Dzień przed wyjazdem jeszcze raz wszystko dokładnie sprawdziłam, żeby niczego nie zapomnieć. Miałam dwa komplety sportowe na zmianę, wyjściowe spodnie i bluzki plus nowe ciuchy. Do adidasów dorzuciłam jeszcze eleganckie czółenka na tańce albo randkę, kto wie? –  rozmarzyłam się przez chwilę.

– Wybierasz się na kurs podrywu czy podreperować zdrowie? – zapytała córka, gdy zobaczyła zawartość mojego bagażu.

– Mam zamiar połączyć przyjemne z pożytecznym – roześmiałam się.

Mamo, tylko bądź ostrożna i zabawa zabawą, ale nie wracaj mi tu z nowym tatusiem.

– Nie mam takiego zamiaru – uśmiechnęłam się.

– Mam coś dla ciebie – powiedziała córka i wyciągnęła w moją stronę ozdobną torebkę.

– Co to?

– Coś ładnego, bo może trafi się jakiś miły stary kawaler.

– Nie żartuj.

Podziękowałam i dorzuciłam prezent do walizki, nawet nie zaglądając do środka.

Byłyśmy zadowolone

Na drugi dzień wsiadłyśmy z Agatą w pociąg i udałyśmy się na nasz turnus. Jednocześnie to był dla nas babski wypad, na który nie mogłyśmy się zebrać od lat. 

Już na miejscu udałyśmy się na spacer, a właściwie rozeznanie. Szybko zorientowałyśmy się, gdzie wszystko się znajduje, tzn. stołówka, gabinety masażu i sale do rehabilitacji. Okazało się, że miejscem spotkań integracyjnych jest budynek w głębi dużego ogrodu. Był bardzo stylowy i przypominał gigantyczną altanę. Nie mogłyśmy się doczekać właściwie wszystkiego. 

Główny cel wyjazdu musiał być jednak zrealizowany w pierwszej kolejności, dlatego gdy tylko dostałyśmy rozpiskę zabiegów, zaczęłyśmy z nich korzystać. Ja miałam w planach basen i masaż kręgosłupa, a Agata jakieś ćwiczenia dłoni. Wieczorem nawet nie czułyśmy jeszcze zmęczenia, więc wybrałyśmy się na kolację. 

Musiałyśmy się oswoić

Od razu, gdy weszłyśmy na stołówkę, wzbudziłyśmy zainteresowanie męskiej części kuracjuszy. Niektórzy patrzyli na nas nieśmiało, a inni bez ceregieli zaczęli podryw.

– Witam piękne panie – usłyszałyśmy, gdy tylko usiadłyśmy. – Jestem Robert.

– Dobry wieczór – odezwałam się. – Aldona, a to moja przyjaciółka Agata.

– Widzę, że panie nowe, dlatego proponuję jutro poranny spacer. Jestem tu już stałym bywalcem, więc z przyjemnością oprowadzę po kompleksie i opowiem jakieś ciekawostki.

Chętnie skorzystamy – odparłam.

– W takim razie do zobaczenia.

Rozejrzałam się po sali i dostrzegłam grupę bardzo różnorodnych ludzi. Część zapewne przyjechała tutaj, by ratować swoje zdrowie. Ale sporo wyglądało na takich, co to szukają tu małego romansu bez względu na to, czy mają obrączkę na palcu czy też nie.

Kulisy życia po zabiegach

Nazajutrz Robert rzeczywiście zabrał nas na przechadzkę i opowiedział o wszystkim dość szczegółowo niczym sanatoryjny przewodnik. Dowiedziałyśmy się, którzy rehabilitanci są w porządku, a którzy się nie przykładają, kiedy najlepiej pojawiać się na posiłkach i na co zwracać uwagę, a także jak wygląda budowanie relacji między kuracjuszami.

– Nie będę owijał w bawełnę – powiedział. – Gra w warcaby, szachy i inne te gierki to rozrywka dla starych ludzi.

– Tak? – zaśmiałam się. – A jakie są dla tych niestarych? 

– Lubimy sobie pograć wieczorem w pokoju w pokera na kasę albo w butelkę. Zależy, jakie towarzystwo się zgromadzi. Jak będziecie chciały dołączyć, to podam wam hasło, które trzeba powiedzieć na wejściu.

– Hasło? A po co? – zdziwiłam się.

– A po to, by te świętoszki, co po zabiegach siedzą w kaplicy, czasem nie zorientowały się, że niektórzy wolą inne rozrywki.

– OK, podaj w takim razie.

Nachylił się i szepnął nam ucho tajne hasło, a potem zniknął do swoich zajęć. Miałyśmy niezły ubaw, że panuje tutaj taka konspiracja. Miałyśmy w planach wybrać się na takie spotkanie, by przekonać się, o czym mowa, ale to za dzień lub dwa. Póki co trzeba było się wystroić na pierwszy wieczorek zapoznawczy. 

Postanowiłam zaszaleć

W ciągu dnia widziałam kilku mężczyzn, którzy spoglądali na mnie z zainteresowaniem, dlatego postanowiłam się wystroić i zrobić wrażenie już na wejściu. Agata wyszykowała się pierwsza i postanowiła, że już pójdzie i zajmie nam dobre miejsce, a ja do niej dołączę. Gdy zamknęły się za nią drzwi, zaczęłam przymiarkę, ale coś mi nie pasowało. Wtedy przypomniałam sobie o podarunku od córki.

Pogrzebałam w walizce i znalazłam torebkę. A w niej piękną małą czarną na ramiączkach wykończoną koronką. Trochę odważna – pomyślałam, ale raz się żyje. Ubrałam i prezentowałam się całkiem nieźle, choć jak na mój gust sukienka była trochę zbyt kusa. Nie wiem, co podkusiło córkę, by sprawić mi taki prezent. Może się pomyliła? Włożyłam szpilki, a na ramiona zarzuciłam lekki szal i udałam się na naszą integrację.

Ale się wygłupiłam

Zbliżałam się do budynku powoli, uważając, by nie skręcić kostki na brukowanej ścieżce. Czułam jak chłodne powietrze owiewa mi skórę, ale wiedziałam, że w środku będzie ciepło. Miałam do przejścia jeszcze parę metrów, gdy usłyszałam gwizdnięcie. 

– Fiu, fiu... ale z ciebie gwiazda, Aldonko – cmoknął Robert, który właśnie mnie dogonił.

– Przesadziłam?

– Powiem tak, takiej petardy jeszcze tutaj nie widzieli.

Zarumieniłam się. Nie wiedziałam, czy się ze mnie nabija, czy po prostu lubi w ten sposób się przekomarzać. Chwycił mnie za rękę i wprowadził do środka. Muzyka grała dość głośno, część ludzi już podrygiwała mniej lub bardziej odważnie na parkiecie, a część właśnie wlepiła we mnie swoje spojrzenia. Pomyślałam wtedy, że muszę naprawdę świetnie wyglądać. Dojrzałam Agatę machającą z końca sali i dumnym krokiem zmierzałam w jej stronę, zbierając po drodze dwuznaczne uśmiechy.

Coś ty na siebie włożyła? – szepnęła mi na ucho, gwałtownie pociągając mnie na krzesło.

– Dostałam od córki taką małą czarną, to pomyślałam, że zaszaleję, choć nie bardzo jest w moim stylu. Odważna trochę.

– Odważna? – Agata niemal ryknęła śmiechem. – Przecież to koszulka nocna, a nie sukienka! No sama zobacz! Te ramiączka, długość, koronka. To do łóżka się nadaje, a nie na tańce.

Zrobiłam się czerwona jak burak. Szybko narzuciłam na siebie szal i wybiegłam pod obstrzałem śmiechów i spojrzeń. Pewnie sobie wszyscy pomyśleli, że jestem jakąś wyuzdaną babą, która przyjechała tu tylko po jedno.

Było mi tak wstyd, że od następnego dnia unikałam wszystkich jak ognia. Chodziłam na wyznaczone zabiegi, a potem czytałam książkę w pokoju. Nie miałam odwagi stanąć twarzą w twarz z innymi, a córka dostanie niezłą burę, jak tylko wrócę do domu.

Czytaj także: „Komendant policji zamknął mnie na dołek, a potem mi się oświadczył. Uparty Witek przypadkiem uratował mi wtedy życie”
„Rodzina męża zaprosiła nas na ferie. Zamiast relaksu gospodarze zafundowali nam obóz pracy”
 „Syn zaginął 20 lat temu, a ja nie traciłam nadziei, że się znajdzie. Pękło mi serce, gdy znów go zobaczyłam”

 
 

 

 

 

Redakcja poleca

REKLAMA