„Podsłuchałem, jak żona zdradza przyjaciółce pikantne sekrety z sypialni. Miała mnie za słabego kochanka, który jej nie zadowala”

Mężczyzna, którego zawiodła żona fot. Adobe Stock, Syda Productions
„Już miałem iść do kuchni, zobaczyć co jest do jedzenia, gdy nagle dotarło do mnie, o czym rozmawiają. I dosłownie wbiło mnie w podłogę. Martyna opowiadała przyjaciółce o naszej ostatniej nocy! Przyznaję ze wstydem, że chciałbym o niej jak najszybciej zapomnieć”.
/ 05.09.2022 14:30
Mężczyzna, którego zawiodła żona fot. Adobe Stock, Syda Productions

Moja żona, Martyna, jest cudowną kobietą. Jesteśmy już małżeństwem ponad dwa lata, a ja ciągle kocham ją tak samo mocno jak w dniu ślubu. Jest wyrozumiała, nie czepia się o drobiazgi, toleruje moją pasję do szybkich samochodów i motocykli, a na dodatek dba o to, bym zawsze wyglądał jak człowiek.

Bywam bowiem roztargniony i zdarza mi się założyć krawat we wzorki do koszuli w paski. Spokojnie więc mógłbym nazwać ją ideałem, gdyby nie jeden „drobiazg”. Otóż Martyna jest straszną gadułą.

Nie zaśnie, dopóki nie porozmawia ze swoją najlepszą przyjaciółką. Kiedyś mi to nie przeszkadzało. Wiem, że kobiety muszą sobie poplotkować. Teraz jednak doprowadza mnie to do szału. Dlaczego? Bo zorientowałem się, że moja żona opowiada przyjaciółce o wszystkim. Nawet o najbardziej intymnych szczegółach naszego życia. A ja nie potrafię tego znieść.

Martyna i Iwona poznały się w piaskownicy

Wiem dokładnie, bo słyszałem tę opowieść chyba z dziesięć razy. Jedna zabrała drugiej wiaderko, ta w odwecie walnęła ją w głowę łopatką, co skończyło się dziką awanturą. Między ich matkami, bo dziewczynki szybko zapomniały o incydencie, dały sobie po buziaku i ku zdumieniu wszystkich bardzo się zaprzyjaźniły. Od tamtej chwili stały się nierozłączne.

Razem dorastały, razem chodziły do szkoły, studiowały na tej samej uczelni. Pamiętam, że gdy zaprosiłem Martynę na pierwszą randkę, zaraz następnego dnia zostałem przedstawiony Iwonie. Żartowałem nawet, że Maryna potraktowała mnie poważnie dopiero wtedy, gdy zyskałem uznanie w oczach jej przyjaciółki. Dziś już się z tego nie śmieję. Zupełnie poważnie myślę, że gdyby Iwona mnie nie polubiła, nie zostałbym mężem Martyny.

Może już wtedy powinienem zauważyć, że moja żona i jej przyjaciółka opowiadają sobie nawzajem zbyt wiele. Nieraz zdarzało się, że Iwona zaskakiwała mnie pytaniem o jakiś szczegół z mojego życia o którym opowiadałem tylko Martynie. Ale wtedy nie było to dla mnie ważne. Liczyła się przecież tylko moja ukochana. Wystarczyło, że spojrzała na mnie tymi swoimi pięknymi niebieskimi oczami, uśmiechnęła się, a ja już zapominałem o jej gadulstwie.

Nie wytrzymałem, wściekłem się

Po dwóch latach bycia razem oświadczyłem się Martynie. Zostałem przyjęty i wkrótce rozpoczęły się przygotowania do ślubu i wesela. Pierwszą druhną była oczywiście Iwona. Bywała u nas prawie codziennie, żeby obgadać szczegóły dotyczące uroczystości. To ona pomagała Martynie wybrać suknię, salę weselną, menu, dekoracje, kwiaty. Ja właściwie nie miałem nic do powiedzenia.

Nie to, żebym z tego powodu jakoś specjalnie cierpiał. Prawdę mówiąc, nie znam się na organizacji takich imprez. Ale pomyślałem, że Martyna mogła mnie przynajmniej zapytać o zdanie. Tymczasem ona wszystko konsultowała z przyjaciółką. W pewnej chwili zastanawiałem się nawet, czy Iwona nie wybierze się z nami w podróż poślubną.

Na szczęście do Wenecji pojechaliśmy sami. Nie oznacza to jednak, że moja żona straciła na ten tydzień z nią kontakt. Relacjonowała jej przez telefon każdy szczegół naszej podróży. Chwilami miałem wrażenie, że jej przyjaciółka siedzi z nami w gondoli lub pije wino w kawiarni na placu Świętego Marka. Tylko w nocy dawała sobie spokój. No tak, ale wtedy miała co innego do roboty, niż paplanie przez telefon.

Po ślubie Iwona nadal była u nas częstym gościem

Nie przeszkadzało mi to specjalnie. Mamy duże mieszkanie i jeśli nie chciałem słuchać najnowszych ploteczek – a tak zazwyczaj bywało – zamieniałem kilka słów i wymykałem się do innego pokoju lub szedłem do garażu pogrzebać przy motorze. Nie obchodziło mnie, o czym gadały dziewczyny. Czasem zastanawiało mnie tylko, skąd Iwona tak wiele wie o naszym małżeństwie. Tłumaczyłem sobie, że przecież często u nas bywa i mogła podpatrzeć to i owo. I pewnie trwałbym w tym przekonaniu do dziś, gdyby nie przypadek.

Dokładnie pamiętam tamten dzień. Szef kazał mi załatwić kilka ważnych spraw w urzędach. Uwinąłem się z tym raz-dwa i wróciłem do domu wcześniej niż zwykle. Gdy wszedłem do mieszkania, żona akurat rozmawiała z przyjaciółką. Była tym tak zajęta, że nawet się nie zorientowała, że stoję w przedpokoju.

Już miałem iść do kuchni, zobaczyć co jest do jedzenia, gdy nagle dotarło do mnie, o czym rozmawiają. I dosłownie wbiło mnie w podłogę. Martyna opowiadała przyjaciółce o naszej ostatniej nocy! Przyznaję ze wstydem, że chciałbym o niej jak najszybciej zapomnieć. Nie sprawdziłem się bowiem wtedy jako kochanek. Byłem potwornie zmęczony po ciężkim dniu w pracy, no i nie stanąłem, że tak powiem, na wysokości zadania. Pierwszy raz mi się to zdarzyło.

Żona pocieszała mnie, że to nic takiego, że to normalne, ale widziałem, że była zawiedziona. No i teraz zwierzała się z tego Iwonie.

– Słuchaj, a może on spotyka się z jakąś babą? Przecież to nienormalne, żeby facet w tym wieku miał kłopoty z seksem. Jeszcze niedawno wystarczyło, żebym się do niego przytuliła, a już był zwarty i gotowy. A teraz? Szkoda gadać… Muszę mu się bliżej przyjrzeć. Kto wie, czy te ważne zebrania w firmie to naprawdę zebrania – paplała jak szalona.

Początkowo nie zamierzałem reagować od razu

Byłem oczywiście zły na żonę, że opowiadała przyjaciółce o naszych intymnych sprawach, ale zamierzałem porozmawiać z nią o tym później, gdy sobie wszystko przemyślę, i co najważniejsze, uspokoję się. Chciałem więc cichutko podejść do drzwi i trzasnąć nimi głośno, żeby myślała, że dopiero wróciłem. Ale te słowa tak mnie zabolały i wkurzyły, że nie wytrzymałem. Wparowałem do pokoju jak burza i wyrwałem jej komórkę z ręki. Mało brakowało, a walnąłbym nią o ścianę.

– Co ty najlepszego wyprawiasz? – wrzasnąłem. Spojrzała na mnie zaskoczona.

– O, już wróciłeś? Nie zauważyłam nawet kiedy…

– A tak! I to dobrych kilka minut temu. Stałem w przedpokoju i dokładnie wiem, o czym gadałaś z Iwoną! Jak mogłaś! Przecież to nasze prywatne sprawy! Nie życzę sobie, żebyś o nich opowiadała – aż kipiałem. Martyna poczerwieniała.

– Słucham? To ja się pytam, jak mogłeś! Zakradłeś się do domu jak złodziej, podsłuchiwałeś i jeszcze masz do mnie pretensje? Nie spodziewałam się tego po tobie! A rozmawiać mogę sobie o czym chcę i z kim chcę. Nie jestem twoją niewolnicą – napadła na mnie.

Własnym uszom nie wierzyłem

Byłem przekonany, że zrobi się jej głupio, a ona wyskoczyła do mnie z pretensjami.

Przepraszam, bo nie jestem pewien, czy dobrze zrozumiałem. Naprawdę uważasz, że nie zrobiłaś nic złego? – dopytywałem się.

– Oczywiście, że nie! To ty zachowałeś się jak idiota! Jak mnie natychmiast nie przeprosisz, to pożałujesz – naburmuszyła się.

– Ani myślę. Jeśli jeszcze raz przyłapię cię na takiej rozmowie, to nie ręczę za siebie – wrzasnąłem, a potem odwróciłem się na pięcie i poszedłem do garażu pogrzebać przy motorze.

Czułem, że jeśli nie wyjdę, to nerwy zupełnie mi puszczą i jej normalnie przyłożę.

Do mieszkania wróciłem po dwóch godzinach. Martyna siedziała w salonie ze skwaszoną miną. Jak już wspomniałem na początku kocham ją nad życie i nie chciałem się z nią kłócić. W garażu zdążyłem ochłonąć i postanowiłem z nią spokojnie porozmawiać.

Usiadłem koło niej, przytuliłem. Zacząłem tłumaczyć, że jest mi przykro, że opowiada przyjaciółce o wszystkich szczegółach naszego życia, że są pewne sprawy, o których powinni wiedzieć tylko małżonkowie.

Mam wrażenie, że nic się nie zmieniło

– Chciałabyś, żebym mówił chłopakom, jak zachowujesz się w łóżku? – zapytałem.

– Nie… – przyznała.

– No widzisz. To chyba rozumiesz, dlaczego tak się zdenerwowałem? – ciągnąłem dalej.

– Chyba tak…

– Będziesz więc bardziej dyskretna? – naciskałem. Zastanawiała się przez chwilę.

– Postaram się. Ale tobie też nie wolno mnie szpiegować! – zaznaczyła od razu.

Od tamtej pory minęły dwa miesiące. W naszym małżeństwie teoretycznie wszystko jest jak dawniej. Martyna ciągle o mnie dba i nie czepia się o drobiazgi. Wydaje mi się jednak, że nie dotrzymuje słowa i ciągle rozmawia o nas z Iwoną. Tyle tylko, że lepiej się pilnuje. Gdy wchodzę do mieszkania, przerywa rozmowę lub zamyka się z telefonem w innym pokoju.

Kilka razy próbowałem podsłuchiwać, ale drzwi mamy grube, solidne i na moje nieszczęście bardzo szczelne. Nic więc mi to nie dało. Trochę mi głupio, że jestem taki podejrzliwy, ale nie mogę się opanować. Coraz częściej łapię się na tym, że nie ufam żonie. Czyżby to był początek końca naszego małżeństwa? Może dramatyzuję, ale wydaje mi się, że tak może być…

Czytaj także:
„Syn w domu nawet szklanki po sobie nie umyje, ale u babci zasuwa jak robot. Podlizuje się, bo chce wyciągnąć od niej pieniądze?”
„Żona zorganizowała mi całe życie. Myślałem, że to z miłości, ale dotarło do mnie, że więziła mnie jak zwierzę w klatce”
„Mam 52 lata i pracuję na kasie w monopolowym. Klienci mnie upokarzają, a szef w wieku mojego syna wiecznie krytykuje”

Redakcja poleca

REKLAMA