„Pochowałam 3 narzeczonych i nie chciałam więcej się wiązać. Całe życie czułam się wdową, choć nigdy nie wyszłam za mąż”

Strapiona kobieta fot. iStock by GettyImages, Pheelings Media
„Tymek był uroczy, ale ja powiedziałam sobie nie. Nie dam się wmanewrować w żaden związek. On zresztą, gdyby wiedział, jakiego pecha przynoszę, na pewno też nie byłby chętny. A jeszcze mogłyby mu przyjść na myśl zaręczyny, które wzbudzały we mnie teraz jedynie paraliżujący strach”.
/ 21.10.2023 21:15
Strapiona kobieta fot. iStock by GettyImages, Pheelings Media

Kiedy kończyłam liceum, wydawało mi się, że świat stoi przede mną otworem. I wcale nie chodziło o naukę czy zdobywanie doświadczenia zawodowego. To swoją drogą – dużą wagę przywiązywałam jednak do uczuć.

Tyle się nasłuchałam o sile miłości, co dzień zresztą oglądałam swoich rodziców, którzy tak świetnie się dogadywali przez wszystkie spędzone wspólnie lata. Czasem nie dowierzałam, że można się aż tak kochać, ale oni niczego nie udawali i po prostu ze sobą byli. Na dobre i złe.

Myślałam, że i ja będę mieć szczęście. Ludzie zwykle uważali mnie za duszę towarzystwa, a chłopacy często zwracali na mnie uwagę. Zawsze dużo się śmiałam, dużo mówiłam, potrafiłam zresztą wejść w każdy temat, chyba że zupełnie się na czymś nie znałam. Raczej ze wszystkimi żyłam w zgodzie i liczyłam, że znalezienie drugiej połówki to w moim przypadku jedynie kwestia czasu.

Trzy pogrzeby w ciągu dziesięciu lat

Mój koszmar zaczął się już na studiach. Poznałam bardzo miłego chłopaka, Antka. Chodziliśmy razem na jeden z fakultetów i jakoś tak połączyły nas wspólne zainteresowania muzyczne. Miałam 21 lat, kiedy mi się oświadczył. Euforia była ogromna. Zdążyłam poinformować o tym rodziców, gdy nagle kontakt z Antkiem się urwał.

Nie odbierał telefonów, nie przychodził na zajęcia. Po trzech dniach udało mi się dorwać jego siostrę, kiedy koczowałam pod jego mieszkaniem. Jak się okazało, mój narzeczony miał wypadek samochodowy i zginął. Jego siostra zamierzała mi o tym powiedzieć, ale z tego wszystkiego jeszcze się do tego nie zebrała.

Choć trudno mi było się pogodzić z nagłą śmiercią Antka, próbowałam żyć dalej. Poświęciłam się nauce, by za dużo nie myśleć. Potem z kolei rzuciłam się w wir pracy. Dopiero sześć lat później w moim życiu pojawił się Rafał. Pracowaliśmy w tej samej firmie i świetnie się uzupełnialiśmy, jeśli chodzi o działanie przy projektach. Spędziliśmy ze sobą wspaniałe trzy miesiące, a potem przeżyłam kolejne oświadczyny.

Po nich byliśmy szczęśliwi jeszcze przez trzy tygodnie, dopóki nie dostałam informacji od jego matki, że miał nieszczęśliwy wypadek w domu. Podobno poślizgnął się pod prysznicem i uderzył w głowę. Reanimowano go, ale niestety nie przeżył.

Byłam kompletnie oszołomiona tym, co się stało. Potwornie rozbicie psychiczne sprawiło jednak, że na gwałt szukałam sobie nowego faceta. Fakt, nie było to zbyt mądre, zwłaszcza że umawiałam się na randki przez Internet. Większość z nich kończyła się rzeczywiście niewypałem, ale pośród tych wszystkich dziwnych lub napuszonych pozerów, wyłowiłam spokojnego Darka. Tym razem na oświadczyny musiałam czekać pół roku.

Darek w ogóle z niczym się nie śpieszył i to mnie w sumie uspokajało. Mimo to, kiedy mówiłam „tak”, miałam w sobie jakiś taki dziwny niepokój. Odetchnęłam jednak z ulgą, gdy minął miesiąc i nic się nie przytrafiło. Któregoś wieczora Darek wyciągnął mnie do baru. Miło spędziliśmy czas i koło dwudziestej trzeciej chcieliśmy wrócić do domu. Niestety, napadli na nas jacyś bandyci. Spanikowana, chciałam im od razu oddać torebkę, ale Darek się postawił. Wtedy jeden z nich dźgnął go nożem i uciekł. Kolejny narzeczony zmarł mi na rękach.

Bałam się spotykać z facetami

W wieku 30 lat byłam sama, znerwicowana i skutecznie zniechęcona do jakichkolwiek związków. Po wcześniejszych wydarzeniach obawiałam się w ogóle wchodzić w relacje z mężczyznami. Nie miało już żadnego znaczenia, czy któryś mi się podoba, czy nie. Wolałam skupić się na swoim życiu zawodowym niż miłosnym, bo to stanowiło ogromną porażkę. Zaczęłam nawet wierzyć, że autentycznie przynoszę pecha każdemu facetowi, który się ze mną zwiąże.

Mama próbowała mnie przekonywać, że przesadzam. Twierdziła, że to wszystko to okrutne zbiegi okoliczności, których nigdy nie powinnam doświadczyć. Mimo to bardzo chciała, żebym była jeszcze szczęśliwa. Ja jednak uważałam, że najszczęśliwsza jestem sama – jak wokół mnie nie umierają żadni ludzie i nie muszę być świadkiem kolejnych traumatycznych wydarzeń.

Tymek sam się przyplątał

Nikogo nie szukałam, naprawdę. Kiedyś jednak uciekł mi autobus, którym zwykle jeździłam do pracy i całą drogę musiałam pokonać piechotą. Inaczej nie miałabym szans zdążyć. Oczywiście, musiałam się puścić biegiem. I wtedy akurat musiałam się potknąć i na kogoś wpaść. Przewróciłam się i na moment mnie zamroczyło. Chciałam już się zacząć podnosić, by pobiec dalej, ale wtedy poczułam czyjś dotyk na ramieniu.

– Przepraszam, w porządku?

Spojrzałam w górę i zobaczyłam mężczyznę, chyba niewiele starszego ode mnie. Uroku dodawały mu gęste, mocno kręcone włosy z grzywką. Uznałam, że jest naprawdę przystojny. A potem przypomniałam sobie, że nie powinnam oceniać facetów w ten sposób. Już nigdy.

– Tak, tak – wymamrotałam. – Muszę lecieć, bo spóźnię się do pracy.

Może cię podwieźć? – spytał. – Zaparkowałem niedaleko.

Zawahałam się.

– No nie wiem… Nie znamy się nawet…

– Tymoteusz – przedstawił się. – Dla znajomych Tymek. I nie martw się. – Puścił mi oko. – Zawsze możesz się odwdzięczyć jakąś kawą.

Wzięłam głęboki oddech.

– Zuzanna. Dla znajomych Zuza.

Lubiłam go, chyba aż za bardzo

Nie wiem, dlaczego dałam mu się wtedy odwieźć. Na dodatek wplątałam się w następne spotkanie z nim w ramach rewanżu. No i poszłam z nim na tę kawę. Ku mojemu przerażeniu, bardzo mi się podobało. Miałam wrażenie, że z żadnym z moich wcześniejszych chłopaków nie dogadywałam się tak dobrze, jak właśnie z Tymkiem.

Rozmawialiśmy o wszystkim: o pracy, czasie wolnym, tym, co planujemy na przyszłość. Ja tylko unikałam wspominania o swojej przeszłości. Byłam przekonana, że mój towarzysz na pewno nie marzy o słuchaniu o trzech pogrzebach i moim wiecznym staropanieństwie, okraszonym jakimś potwornym fatum.

Wiedziałam, że on cały czas mi się przygląda i czułam, jak na moją twarz występują rumieńce. Odnosiłam wrażenie, że Tymek śledzi każdy mój gest, jakby chciał zapamiętać co i w jaki sposób robię. Nie powiem – to było nawet słodkie. Tyle tylko, że nie powinno mnie interesować.

– To co? – spytał w końcu. – Dasz się jeszcze gdzieś kiedyś wyciągnąć?

Przygryzłam wargę.

– Nie powinnam – mruknęłam. – Zdecydowanie nie powinnam.

– Nie? – Przekrzywił głowę. – A dlaczego? Jestem aż tak kiepskim towarzyszem?

Zaśmiałam się lekko, choć trochę nerwowo.

– Nie, po prostu… przynoszę pecha.

Tym razem to on się roześmiał.

– A ja się pecha nie boję – powiedział przekornie. – I chętnie go od ciebie odgonię.

Westchnęłam ciężko, zerkając na niego z ukosa z pewnym wahaniem. Tymek był uroczy, ale ja powiedziałam sobie nie. Nie dam się wmanewrować w żaden związek. On zresztą, gdyby wiedział, jakiego pecha przynoszę, na pewno też nie byłby chętny. A jeszcze mogłyby mu przyjść na myśl zaręczyny, które wzbudzały we mnie teraz jedynie paraliżujący strach.

Próbuję zrobić krok naprzód

Tymek nie dał się wyrzucić z mojego życia. Zaprosił mnie na randkę, a potem na kolejną i jeszcze kolejną. Chociaż broniłam się przed tym rękami i nogami, chyba muszę w końcu przyznać przed sobą, że jesteśmy teraz razem. Cieszę się tylko, że on jeszcze nie mówi o niczym więcej, mimo że raczej traktuje nasz związek poważnie.

Wciąż jeszcze boję się, że jeśli zaplanuje oświadczyny, stanie mu się jakaś krzywda. Po wielu naciskach wreszcie zdecydowałam mu się wszystko opowiedzieć, a mama też dołożyła swoje trzy grosze. Miałam ją ochotę za to udusić, zwłaszcza że Tymek nie wziął wszystkiego na poważnie. Naturalnie bardzo mi współczuł, ale zapewniał jednocześnie, że on nie da się śmierci.

Był przekonany, że jeśli tylko oboje będziemy tego chcieli, bez trudu doprowadzimy do ślubu i wesela – tak hucznego, jak się da. A wtedy już nigdy nie miałabym być sama.

Trochę przeraża mnie ten jego optymizm. Obawiam się jednak, że nie mam wyboru i muszę odpuścić. Ten ostatni raz.

Czytaj także:
„Znałem wiele tajemnic, które pomogły mi się ustawić w życiu. Niejeden polityk jadł mi z ręki”
„Aleksandra chciała oskubać męża, żeby się gzić z młodszym kochasiem. Cwana lafirynda myślała, że jej się upiecze”
„Na cmentarzu spotkałam miłość z podstawówki. Rozpacz po stracie małżonków nas rozpaliła i zaprowadziła do łóżka”

Redakcja poleca

REKLAMA