Kiedy zacząłem już powoli wątpić w to, że spełnię swoje życiowe plany, poznałem Natalię. Odżyła nadzieja, że z nią mi się uda… Będąc jeszcze względnie młodym kawalerem, wiedziałem, że chcę szybko założyć rodzinę.
Wielu mężczyzn w moim wieku marzy przede wszystkim o tym, żeby się wyszumieć, ale ja do nich nie należę. Kochająca kobieta u boku, gromadka dzieci – to wszystko, czego chciałem od życia. A jednak spełnienie tych marzeń okazało się trudniejsze, niż mogłoby się to na pierwszy rzut oka wydawać.
Skończyłem 35 lat i powoli zaczęło do mnie docierać, że być może całe życie przyjdzie mi spędzić w samotności. Takie ponure myśli nachodziły mnie do tamtego dnia. Dnia, w którym poznałem Natalię.
Przyszła do naszego biura z grubym plikiem rozmaitych dokumentów i uśmiechem od ucha do ucha.
– Jest tu jakiś sympatyczny pan architekt? – spytała głośno, rozglądając się po pracowni.
– Wojtek, nie daj się prosić – szepnął mi do ucha Kuba, najbliższy przyjaciel. – Gdybym nie był od wielu lat żonaty… Taka okazja nie zdarza się co dzień!
Nigdy do tej pory nie zdarzyło mi się łączyć pracy z życiem prywatnym
Ale Natalia pojawiła się tak nagle, tak niespodziewanie… Później często lubiłem powtarzać, że: jak anioł.
Oczywiście tamtego dnia zgodziłem się przygotować projekt aranżacji kuchni w jej niewielkim mieszkaniu. A później zaprosiłem ją na kawę. Przez chwilę nie wierzyłem, że to się dzieje naprawdę.
Taka piękna dziewczyna i ja, zwykły architekt wnętrz? Podświadomie czekałem na słowa, które sprowadzą mnie z nieba na ziemię: „Jesteś sympatyczny, ale mam już narzeczonego” albo „Było miło, ale ograniczmy się do kontaktów zawodowych”.
Ale żadne ze słów, których się tak bałem, nie padły. Natalka uśmiechnęła się olśniewająco, jakby czekała na moją propozycję i powiedziała tym swoim niskim, uwodzicielskim głosem:
– Z przyjemnością.
To były najcudowniejsze dwie godziny w ciągu ostatnich miesięcy. Choć dopiero poznałem Natalkę, miałem wrażenie, że znamy się całe życie. Nic podobnego nie zdarzyło mi się do tej pory. Kilka dni później zaprosiłem ją na kolację do swojego mieszkania. Było tak wspaniale, że kolacja przeciągnęła się do śniadania następnego dnia.
Bez przesady mogę powiedzieć, że wpadłem jak śliwka w kompot. Miałem wrażenie, że Natalia jest kobietą, na którą czekałem całe życie. Po dwóch miesiącach byłem zdecydowany zaproponować ukochanej wspólne zamieszkanie.
– Nie spieszysz się zanadto? – próbował tonować moje zapędy Kuba, najbliższy przyjaciel. – Przecież tak naprawdę nic o niej nie wiesz. A jeśli to oszustka, która poluje na twój majątek?
– Zastanów się, co mówisz – warknąłem, urażony taką sugestią. – Natalia nie potrzebuje moich pieniędzy. Jest samowystarczalna. Ma własne mieszkanie, pracuje…
Kuba tylko wzruszył ramionami, a ja doszedłem do wniosku, że przyjaciel jest zwyczajnie zazdrosny. On poznał swoją żonę w szkole średniej. Od tego czasu byli razem.
Byli zgodną parą, ale mogli tylko pomarzyć o namiętnej miłości, jaka połączyła mnie i Natalkę. Przez to poczucie, że przyjaciel niesprawiedliwie ocenia moją narzeczoną, nie powiedziałem mu prawdy. Natalka rzeczywiście miała swoje mieszkanie, ale było ono mikroskopijne, a narzeczona nie ukrywała, że z pensji nauczycielki w przedszkolu ciężko jej nawet za nie zapłacić. Tym bardziej cieszyłem się, że będę mógł zaoferować jej swoje wygodne lokum w dobrej dzielnicy.
Powoli zaczynałem przyzwyczajać się do myśli, że spędzimy z Natalką razem resztę życia
Moją decyzję tylko przyspieszyło to, co stało się później. Siedziałem właśnie w pracy nad projektem dla nowego, obiecującego klienta, gdy zadzwonił telefon.
– Natalka? Coś się stało? – spytałem zdziwiony, bo narzeczona rzadko dzwoniła do mnie w ciągu dnia, tłumacząc się pracą.
– Koniecznie muszę z tobą porozmawiać – Natalka miała zduszony, nie swój głos.
– Dasz radę wyrwać się na lunch?
– Spróbuję – obiecałem, niespokojnie zerkając na otwarty w komputerze projekt.
W tej chwili nic nie było jednak ważniejsze od mojej narzeczonej.
– Masz jakieś problemy? Coś ze zdrowiem?
– Wszystko ci powiem, jak się zobaczymy – obiecała Natalka. – Po prostu zejdź do naszej ulubionej kawiarni.
Biegłem na spotkanie pełen niepokoju. Już jeden rzut oka na narzeczoną sprawił, że poczułem, jak po plecach przebiega mi zimny dreszcz. Natalka wyglądała, jakby przez kilka ostatnich godzin płakała. Miała niestarannie zawiązaną na szyi apaszkę i rozwiane, nieuczesane włosy.
– Coś się stało? – przytuliłem ją odruchowo. – Coś w pracy?
– Jestem w ciąży – wyszeptała, nie patrząc na mnie.
– Słucham? – oniemiałem.
W głowie dudniła mi myśl: „Przecież spotkaliśmy się zaledwie kilka razy…”.
– Nie rozumiesz? – Natalia podniosła głowę, a w jej oczach zaiskrzyły gniewne ogniki. – Zostaniesz ojcem. Jeśli to jest dla ciebie problem…
– Ależ skąd! – porwałem ukochaną w ramiona, dalej oszołomiony usłyszaną właśnie nowiną. – Przecież wiesz, że o tym marzyłem! Tak się cieszę!
– Naprawdę? – Natalia spojrzała na mnie uważnie. – I nie zostawisz mnie samej z dzieckiem?
– Jakże bym mógł opuścić kobietę mojego życia i własne dziecko! – zadeklarowałem patetycznie. – Co więcej, chcę, żebyś była pewna, że zawsze będziemy razem… Natalko, czy zgodzisz się zostać moją żoną?
Przez ułamek sekundy widziałem wahanie na twarzy Natalki, a później z jej ust wyrwało się pełne ulgi:
– Oczywiście, kochany. Przecież ja też tylko ciebie kocham.
Kolejne tygodnie były jednym wielkim szaleństwem
Przygotowania do ślubu, przeprowadzka Natalki do mojego mieszkania, szykowanie gniazdka dla mającej przyjść na świat małej istotki… Momentami miałem wrażenie, jakbym gnał kolejką w wesołym miasteczku, tak bardzo przyspieszyło moje życie.
Ale byłem szczęśliwy. Miałem wrażenie, że oto w końcu spełniają się moje marzenia. Dlatego tak nieprzyjemnie mi się zrobiło, kiedy Kuba pewnego dnia zaprosił mnie na piwo. Byłem pewien, że chce mi po prostu pogratulować, ale on miał bardzo poważną minę.
– Ostatni raz chcę cię upomnieć – powiedział, patrząc na mnie uważnie. – Czy ty sobie wszystko dokładnie przemyślałeś? Nawet nie znasz tej całej Natalii. Ona cię omotała. Powiem wprost. Czy jesteś pewien, że to twoje dziecko?
Tego było już dla mnie za wiele. Owszem, znałem Kubę od wielu lat, przyjaźniliśmy się – ale to nie upoważniało go do oczerniania mojej przyszłej żony! W ostrych słowach powiedziałem mu, co sądzę o takich insynuacjach.
Rozstaliśmy się z przekonaniem, że nieprędko się spotkamy. A później przyszła na świat Amelka – i wszystko inne zeszło na dalszy plan. Nigdy nie zapomnę momentu, kiedy zobaczyłem ją po raz pierwszy. Miała różowe policzki i czarne jak węgielki oczy, którymi patrzyła na mnie rezolutnie.
– Dziękuję ci za najpiękniejszy prezent, kochanie – szepnąłem, ściskając zmęczoną porodem żonę. – Zrobię wszystko, żeby Amelce nigdy niczego nie zabrakło.
Jak powiedziałem, tak zrobiłem. Kilka tygodni po narodzinach mojego dziecka poszedłem do kierownika z prośbą o przydzielenie mi większej ilości zleceń. Wcześniej pracowałem po osiem godzin dziennie. Byłem zadowolony z zarobków, które starczały mi na kupno nowoczesnego mieszkania w Warszawie i wygodne życie. Ale narodziny Amelki wszystko zmieniły. Żona zaczęła przebąkiwać o kupnie domu i zamianie samochodu na większy.
Byłem gotów zrobić wszystko, żeby moje ukochane kobiety były szczęśliwe. Zacząłem więc pracę po kilkanaście godzin dziennie. Niestety, Natalka nie była z tego zadowolona. Kiedy wracałem do domu, robiła mi niekończące się wyrzuty. Opieka nad córką zdawała się ją przerastać.
– Tobie to dobrze, całe dnie cię nie ma, jesteś między ludźmi, a ja tu siedzę sama z niemowlakiem, zamknięta jak w więzieniu – powtarzała.
Starałem się w miarę możliwości odciążać żonę. Wstawałem do Amelki w nocy, mimo że to ja chodziłem codziennie do pracy. Co kilka dni gotowałem obiad, żeby Natalka nie musiała już tego robić. Sprzątałem. Ale to wszystko było niewystarczające.
Moja żona wydawała się coraz bardziej nieszczęśliwa
W takiej sytuacji nie mogłem jej się przyznać, że praca na dwa etaty coraz bardziej daje mi się we znaki. Podsypiałem nad projektami, nabrałem zwyczaju picia po kilka kaw dziennie, a pewnego dnia doszło do tego, że… zasłabłem w drodze do służbowej łazienki. Jak na złość, akurat zauważył to Kuba.
– Wszystko w porządku? – spytał z niepokojem w głosie.
– Nic się nie dzieje – mruknąłem.
Wciąż nie zapomniałem dawnemu przyjacielowi tego, co insynuował jeszcze przed ślubem. – Jestem po prostu zmęczony.
– Natalia nie daje ci wytchnienia – pokiwał ze zrozumieniem głową Kuba. – Dawno ostrzegałem cię przed tą kobietą.
Machnąłem lekceważąco ręką, żeby dać Kubie znać, że nie interesują mnie jego „rewelacje” na temat mojej żony, ale niezrażony przyjaciel kontynuował:
– Myślisz, że ta twoja Natalia grzecznie siedzi z Amelką w domu, gdy ty tracisz zdrowie, zaharowując się na śmierć?
– A gdzie ma być? – warknąłem.
– Człowieku – roześmiał się ironicznie Kuba. – Gdybyś słuchał mnie wcześniej… Dowiedziałem się co nieco o tym twoim „aniele”. Powiem ci jedno. Natalia dobrze to sobie wszystko wymyśliła. Sprytna z niej dziewucha. Nie zastanowiło cię, że ukochana powiadomiła cię o ciąży natychmiast po tym, jak zaczęliście się spotykać? Nie uważasz, że to dziwny zbieg okoliczności? I te czarne jak węgielki oczy… Czy ktokolwiek w twojej rodzinie takie ma?
– Jak śmiesz coś podobnego sugerować! – warknąłem zniecierpliwiony.
– Więcej nie będę cię ostrzegał – mruknął. – Jesteś dorosły. W końcu przejrzyj na oczy.
Byłem wściekły na przyjaciela, ale nie mogłem przestać myśleć o jego słowach jeszcze długo po powrocie do domu. Co on sugerował? Że Natalka była w ciąży, jeszcze zanim się poznaliśmy i bezczelnie „wrobiła mnie w dziecko”? Ale jak mogłaby być tak wyrachowana? I po co miałaby to robić?
Żeby zapewnić sobie i dziecku wygodne życie – przebiegła mi przez głowę niepokojąca myśl. Żeby się „ustawić”. Przecież Natalia często mówiła, jak ważne są dla niej pieniądze…
Nie chciałem przyznać się nawet przed samym sobą, że rewelacje Kuby zrobiły na mnie jakiekolwiek wrażenie, ale czułem, że dla spokoju sumienia muszę sprawdzić to, co usłyszałem. Następnego dnia wsiadłem w samochód, ale nie pojechałem do pracy. Zaparkowałem w bliskiej odległości od domu. Nie musiałem długo czekać.
Natalka wyszła z mieszkania niespełna godzinę po mnie. Szła w wysokich szpilkach i czerwonej sukience, nonszalancko pchając przed sobą wózek z Amelką. W najmniejszym stopniu nie przypominała zaniedbanej Matki Polki, którą widywałem ostatnio po powrocie z pracy. Nawet się nie obejrzała. Najwyraźniej była pewna, że nikt jej nie śledzi.
Po kilkuset metrach wpadła wprost w objęcia ciemnowłosego mężczyzny z czarnymi jak węgiel oczami… Jak zahipnotyzowany patrzyłem, jak moja żona przytula się do tamtego człowieka, jak śmieje się beztrosko, jak odgarnia niesforne włosy niczym zakochana nastolatka.
I te czarne jak węgiel oczy tamtego faceta…
Identyczne jak oczy Amelki… Mojej Amelki… Nie mogłem po tym wszystkim tak po prostu wrócić do domu. Zadzwoniłem do Kuby, prosząc go o spotkanie. Byłem winny przyjacielowi co najmniej przeprosiny.
– Przecież to ty namawiałeś mnie, żebym zwrócił uwagę na Natalię – wyrzuciłem mu z pretensjami, gdy opadły pierwsze emocje.
– Początkowo nic nie podejrzewałem – wzruszył ramionami Kuba. – Ale potem… Nie gniewaj się, ale zwróciłem uwagę na duży biust Natalki. Moja żona za każdym razem miała właśnie powiększony biust, kiedy spodziewała się dziecka. Ta myśl nie dawała mi spokoju. Że może ta cała Natalia już jest w ciąży… Że może to jej sposób na zapewnienie przyszłości dziecku. I to jej wypytywanie…
– Jakie wypytywanie? – jęknąłem. – Nie mogłem ci powiedzieć, bo obiecałem jej dyskrecję – westchnął Kuba. – Ale Natalka codziennie mnie o ciebie pytała. Co lubisz, co ci się podoba.
– Przedstawiła mi się jako kobieta idealna, bo wiedziała, czego szukam – westchnąłem zamyślony.
Nie musiałem już nic dodawać, ale oboje wiedzieliśmy jedno.
Amelka nie urodziła się jako wcześniak
Moja córka urodziła się o czasie. To jej matka musiała ukryć swoje oszustwo.
– Co ja mam teraz zrobić? – szepnąłem. – Ona jest jak skóra zdjęta z tamtego faceta. To na pewno jej ojciec.
– Jest pewne jak w banku, że uknuli to razem – surowo stwierdził Kuba. – Jeśli powiesz Natalii, że o wszystkim wiesz, stracisz i żonę, i córkę. Pobij ją własną bronią.
Choć początkowo nie byłem na to gotowy, w końcu przyjąłem, że to jedyne, co mogę zrobić. Dalej pracuję na dwóch etatach. Ale powiedziałem Natalii, że szef obciął mi pensję. Regularnie odkładam bowiem pieniądze.
Zamierzam za nie kupić mieszkanie dla siebie i córki – za pewien czas, kiedy emocje trochę opadną.
Zamieszkamy tam razem, gdy już rozwiodę się z jej matką, zostawiając ją bez grosza. To będzie moja zemsta. Bo o tym, że to oszustwo nie ujdzie Natalii płazem, jestem przekonany. Tak samo jak jestem przekonany, że Amelka zawsze będzie moją i tylko moją córką. Mimo czarnych jak węgiel oczu i faktu, że ma matkę oszustkę.
Czytaj także:
„Moja córka poszła na nocowanie do koleżanki. A tam... upiła je matka Gośki. Kobieta alkoholizuje 16-latki!”
„Myślałam, że Bogdan to mój najlepszy kumpel z dzieciństwa. A on patrzył na mnie jak... na chodzący bankomat”
„Na emeryturze harowałam ciężej, niż w pracy. Byłam nianią, kucharką i sprzątaczką”