„Po upojnej nocy przyjaciel wyznał mi, że w łóżku czuł się ze mną jak z siostrą. Chciałam zapaść się pod ziemię”

zasmucona kobieta fot. iStock, Javi Sanz
„Przy każdej możliwej okazji pojawiają się koszmarne pytania, typu: >>A gdzie kawaler?<<, albo >>Ciągle jesteś sama? Musisz się spieszyć, nie będziesz wiecznie młoda<<, czy też inne, równie kłopotliwe odzywki”.
/ 10.08.2023 20:45
zasmucona kobieta fot. iStock, Javi Sanz

Mam 27 lat i od zawsze jestem singielką. Nigdy nie byłam z nikim w żadnym związku – moje najdłuższe relacje z mężczyznami trwały jakieś dwa miesiące i nie wychodziły poza etap podchodów i randek.

Jest mi z tym całkiem dobrze, jednak czasem zdarzają się sytuacje, w których doskwiera mi mój status, a najczęściej są to rodzinne uroczystości, takie jak komunie i wesela. Dla wszystkich moich ciotek, wujków i dziadków nie jestem bowiem żadną singielką – w ich opinii jestem starą panną, która niemal chyli się nad własnym grobem.

Przy każdej możliwej okazji pojawiają się koszmarne pytania, typu: „A gdzie kawaler?", albo „Ciągle jesteś sama? Musisz się spieszyć, nie będziesz wiecznie młoda", czy też inne, równie kłopotliwe odzywki. W moim przypadku powiedzenie, że z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu, sprawdza się fenomenalnie. Spotkania z moimi krewnymi są tak przyjemne, jak leczenie kanałowe. 

Ze względu na te okoliczności, staram się jak mogę, żeby nie wchodzić w to oko cyklonu i omijam wszelkie imprezy rodzinne. Jednak nie zawsze mi się to udaje – tym razem na swój ślub zaprosiła mnie córka siostry mojej mamy, czyli moja bardzo bliska kuzynka. Wychowywałyśmy się razem, a w liceum nasze drogi się rozeszły – okazało się, że nie nadajemy na tych samych falach. Mamie byłoby przykro, gdybym wymiksowała się z tej uroczystości, dlatego postanowiłam pójść, dopuszczając się jednak małego oszustwa.

Poprosiłam mojego najbliższego przyjaciela, Janka, żeby ze mną poszedł jako moja osoba towarzysząca, udając jednocześnie mojego chłopaka. Znamy się jak łyse konie, wspieramy się we wszystkim, spędzamy ze sobą mnóstwo czasu, więc to kłamstwo miało sens – nikt by się nie zorientował, że tak naprawdę nie jesteśmy razem. Na szczęście Janek się zgodził i dzięki temu koszmar kolejnej rodzinnej uroczystości już mnie tak bardzo nie przerażał.

Podczas przysięgi coś mnie tknęło

Nadszedł wielki dzień ślubu i wesela mojej kuzynki. Janek przyjechał do mnie godzinę wcześniej, żeby ustalić szczegóły naszego sfingowanego związku. Wymyśliliśmy, że wszystkim będziemy opowiadać, że jesteśmy parą od sześciu miesięcy i zakochaliśmy się w sobie od pierwszego wejrzenia, kiedy to Janek niezwykle rycersko obronił mnie przed napastliwym typem w metrze. Ta historia spokojnie mogłaby stanowić fabułę kiepskiego harleuqina, ale miała jedną poważną zaletę – ciotkom się spodoba, a wredne i wiecznie dogadujące mi kuzynki zzielenieją z zazdrości.

Muszę w tym miejscu dodać, że Janek dba o siebie bardziej niż niejedna kobieta — regularnie ćwiczy na siłowni, elegancko się ubiera, zawsze ma idealnie ułożone włosy i używa drogich perfum. Do tego ma nieco śniadą cerę i niski głos. Sama zastanawiam się jakim cudem ciągle jest singlem. Wypiliśmy po lampce wina na odwagę i ruszyliśmy do kościoła.

Na miejscu okazało się, że przyjechaliśmy jako ostatni, a to spowodowało, że mieliśmy wielkie wejście, bo gdy tylko otworzyliśmy wrota katedry, rozległo się wielkie skrzypnięcie, a wszystkie oczy zwróciły się na nas. Cała moja rodzina obserwowała z zaciekawieniem z kim przyszłam. Pierwszy raz w obliczu rodzinnej uroczystości czułam się pewnie. Taki przyjaciel jak Janek to prawdziwa wygrana na loterii.

Uroczystość zaślubin była iście wzruszająca. Kościół ozdobiony był polnymi kwiatami, a w tle śpiewała bardzo zdolna mezzosopranistka. Miałam poczucie, że uczestniczę w czymś niezwykłym, bo przecież za chwilę dwoje ludzi przyrzeknie sobie miłość i wierność aż do końca życia. Czy można wyznać coś piękniejszego drugiej osobie?

Od czasu do czasu spoglądaliśmy na siebie z Jankiem, obdarzając się nawzajem dyskretnym uśmiechem. Aż w końcu podczas przysięgi małżeńskiej coś we mnie drgnęło. Wsłuchiwałam się w słowa pary młodej, patrząc jednocześnie na Janka i zrozumiałam, że... od dawna go kocham! Przestraszyłam się tego, co właśnie do mnie dotarło, bo przecież nasza relacja od zawsze była wolna od takich podtekstów. Jednocześnie byłam tak poruszona atmosferą panującą w katedrze, że nie chciałam tego tak zostawić.

Przełomowy wieczór

Wesele również było bardzo udane, a goście bawili z klasą. Na szczęście obyło się bez wodzireja wymyślającego przaśne i niezręczne zabawy. Na sali weselnej utrzymywała się romantyczna atmosfera, a to za sprawą wszechobecnych żywych kwiatów, światełek i lampionów nad naszymi głowami. Dodatkowo, sala była otwarta na ogród, w którym panowało słodkie, letnie, wieczorne powietrze. Czułam się jak w bajce.

Jeszcze przed weselem, chcąc odegrać udany spektakl przed moją rodziną, umówiliśmy się z Jankiem, że wykorzystamy każdą możliwość do wspólnego wolnego tańca i zadbamy o jego namiętność. Ja nie musiałam grać — czułam, że pragnę go każdą komórką mojego ciała. Miałam wrażenie, że Janek odpowiada mi tym samym. Między nami było tak wysokie napięcie, że z jego strony to również nie mogła być zwykła gra.

Kolejne godziny wesela mijały, a wraz z nimi wzrastał stan naszego upojenia, a w konsekwencji i poziom wzajemnej namiętności. Po każdym kieliszku przesuwały się nasze granice, aż w końcu czułam, że jesteśmy na skraju kompletnego zatracenia. Tańcząc w ogrodowej altanie, zaczęliśmy się całować. Wtedy już miałam absolutną pewność, że Janek nie udaje, bo nikogo poza nami tam nie było, a więc nie mieliśmy przed kim grać. W tamtej chwili czułam już tylko przepełniające mnie szczęście i ogromne, instynktowne, wręcz zwierzęce pożądanie.

Nie pamiętam jak i kiedy znaleźliśmy się w pokoju hotelowym, mimo że nam nie przysługiwał, bo noclegi były przewidziane tylko dla gości weselnych przybywających z daleka, a nie tak jak w naszym przypadku, niemal zza rogu sąsiedniej ulicy. Jednak w tamtej chwili nic innego się nie liczyło, bo jedyne na czym mi zależało, to żeby kochać się z Jankiem.

Nigdy czegoś podobnego nie czułam

– Kocham cię – wyszeptałam zaraz po tym, gdy oboje szczytowaliśmy, a ja opadłam na jego klatkę piersiową.

W odpowiedzi usłyszałam przeszywającą ciszę i zrobiło się bardzo niezręcznie. Leżeliśmy nadzy, dysząc i dochodząc do siebie po tym, co przed chwilą się wydarzyło. Starałam się nie zrażać brakiem odpowiedzi. Pomyślałam, że może Janek po prostu mnie nie usłyszał.

– Kocham cię – powtórzyłam. Poczułam, że Janek się spiął, a jego serce zaczęło walić jak oszalałe.

– O co chodzi? – zapytałam.

– Też cię kocham – usłyszałam w odpowiedzi i poczułam rozpierające szczęście i spełnienie. – Jak przyjaciółkę – dodał, a mnie zmroziło. Miałam wrażenie, że zderzyłam się z ołowianą ścianą.

Czułam się jak w potrzasku. Miałam ochotę stamtąd zniknąć, ale z drugiej strony nie chciałam zaprzepaścić tylu lat prawdziwej przyjaźni. Leżałam w bezruchu, nie dając po sobie poznać jakie emocje mną targają.

– Nigdy nie myślałem o tobie w tym kontekście i przepraszam, ale to się raczej nie zmieni – oznajmił, jak gdyby nigdy nic.

Mógł mi o tym powiedzieć podczas wspólnego clubbingu, gry w tenisa, albo leniwego filmowego wieczoru, ale on za stosowny uznał moment, w którym się ze sobą przespaliśmy. Mistrzowskie wyczucie czasu.

– Nie rozumiem... przecież było ci dobrze. Czułam to, oboje szczytowaliśmy – mamrotałam.

– Sam nie wiem jak to się stało. Nie chcę cię oszukiwać.

Marzyłam tylko o jednym. Chciałam zapaść się pod ziemię.

Czy to koniec naszej przyjaźni?

Fakt, że nocleg nie był dla nas przewidziany, stanowił doskonały pretekst, żeby zaproponować rychły powrót do domu, nie ujawniając jednocześnie jak bardzo źle mi z tym, co przed chwilą usłyszałam. Ubraliśmy się, zamówiliśmy taksówkę i w milczeniu Janek odwiózł mnie do domu. Każda minuta tej ciszy ciągnęła się jak doba. Wysiadając, spojrzałam na niego, próbując wyczytać z jego oczu czy wszystko między nami jest w porządku. Jednak odniosłam wrażenie, że i jemu towarzyszy podobne poczucie niepewności. Wysiadłam z taksówki, a Janek pojechał dalej.

Kiedy tylko weszłam do swojego mieszkania, napełniłam wannę gorącą wodą, chcąc zmyć z siebie wydarzenia minionej nocy. Pragnę cofnąć czas. Nie mam pojęcia co mogę teraz zrobić. Milczeć i czekać, aż wszystko rozejdzie się po kościach? Obrócić to w żart? Udawać, że nic się nie wydarzyło? A może szczerze porozmawiać z Jankiem? Bardzo się boję, że już zawsze będzie nam towarzyszyć ta atmosfera niezręczności. Czy to koniec naszej przyjaźni?

Czytaj także:
„Zdradziłam faceta i bez żalu wymieniłam go na lepszy model. Gdy związał się z moją przyjaciółką, poczułam zazdrość”
„Sprytna złodziejka użyła podstępu, by zwinąć mi z konta okrągłą sumkę. Zgubiło mnie moje miękkie serce”
„Przez szczeniacki wybryk mój 8-letni syn omal nie wylądował w poprawczaku. To byłoby najmniejsze zło”

Redakcja poleca

REKLAMA