Postanowiłam urządzić imprezkę, bo dlaczego nie? Czuję się młodziej, niż wskazywałaby na to moja metryka. Na co dzień jestem rozsądna i poukładana, wiele przeszłam – w tym rozwód, ale to nie oznacza, że nie mogę się zabawić.
Żałuję, że 30 lat temu nie miałam tyle roztropności w sobie, co teraz. Może nie przyjęłabym oświadczyn Marka, który twierdził, że jest zaradnym, opiekuńczym i dobrym mężczyzną. A, że jeszcze był przystojny. No ideał, jak nic.
Prywatka, jakiej nie przeżył nikt
No więc ten mój Marek był tak idealny, że przez 25 lat żył na moim garnuszku. Muszę przyznać, że jedyny talent, jakiego mu nie można odmówić, to tego do opowiadania bajek. Gdyby jego słowa przełożyć w czyn, żyłabym teraz jak królowa, najprawdopodobniej na Kajmanach. Jednak w końcu przejrzałam na oczy i wykopałam darmozjada i nieroba z domu.
Od tamtej pory odżyłam i nie wpakuję się w kolejny związek. Mam wokół siebie cudownych przyjaciół i znajomych, którzy tak, jak ja, nie poddają się życiu i czerpią z niego garściami. Niektórzy mogą mówić, że osobom w naszym wieku pewne rzeczy nie przystoją, jednak my mamy to gdzieś.
Kiedy któregoś dnia, ktoś zaproponował, żebyśmy zrobili prywatkę, przyklasnęłam głośno z aprobatą. W naszej paczce są tylko dwa małżeństwa, a pozostałe dziewięć osób to rozwodnicy. Niektórzy oczywiście mają bliskie osoby, ale dotychczas nikt nie przyprowadził nikogo do towarzystwa. Co więcej, poza naszą grupą też mamy luźniejszych znajomych, dlatego prywatka to doskonały pomysł, by kogoś poznać.
Jak wspomniałam, jesteśmy nieco szaleni, więc kiedy Baśka rzuciła hasło „musi być pinezka!”, dało się wyczuć niemałą ekscytację.
Dla niewtajemniczonych kiedyś, kiedy dwoje ludzi chciało spędzić trochę czasu sam na sam w trakcie imprezy, wpinało w drzwi pinezkę. To był sygnał, żeby nie wchodzić.
Znów mieć 18 lat
No i Baśka w takcie jednej z prywatek zaszła w ciążę. Wtedy to był taki szok, że nawet jej nie dopuścili do matury. Kandydat na ojca oczywiście zwiał, ale Baśka po narodzinach była tak zmotywowana, że rok później podeszła do matury, a teraz jest dyrektorką w dużym banku. Tamten aparat pewnie gdzieś żłopie piwsko pod sklepem.
Z Baśką nie jeden wieczór o tym przegadałyśmy.
– Gdyby nie Oleńka, to pewnie jeszcze długie lata bym dorastała. A tak, teraz mogę przeżywać drugą młodość. A jak byśmy z Tomkiem wtedy nie wpadli, to może przebalowałabym pół życia, jak on.
– I co, nie żałujesz, że tak się stało? – zapytałam ją o to trzy razy.
Kiedy spytałam o to pierwszy raz, Basia zapewniała, że żałuje. Dwadzieścia lat później mówiła: „chyba nie”. A kiedy pytałam ją o to w ubiegłym roku, usłyszałam, że poszłaby za Tomkiem znów bez wahania.
– Chciałabyś jeszcze raz przez to wszystko przechodzić?
Baśka uśmiechnęła się i pokręciła przecząco głową.
– Nie, Ewuniu. Chciałabym po prostu znów mieć osiemnaście lat – powiedziała cicho.
Ale wracając do prywatki. Na hasło „pinezka” wszyscy się bardzo podekscytowali. Zresztą, kiedyś imprezowaliśmy w dwupokojowych mieszkaniach rodziców i jakoś dawaliśmy radę. Teraz mieliśmy się bawić w wilii Grześka, a tam pokojów było pod dostatkiem.
– Zabraknąć może panów do towarzystwa – wtrąciła Kasia, a od rzeczy nie gada, bo owdowiała aż trzy razy. Nie ukrywa też, że szuka męża numer cztery.
Ustaliliśmy jeszcze, kto co przyniesie do jedzenia. Niby wszystkim nam się dobrze powodziło i moglibyśmy sobie zafundować niezły katering, ale przecież nic nie smakuje tak dobrze, jak własnoręcznie upichcona rybka po grecku, sałatka wielowarzywna czy zimne nóżki.
Zupełnie, jak przed laty
Ustaliliśmy, że dziewczyny zajmą się jedzeniem, a panowie pomyślą o tym, czym zaopatrzyć barek. Co więcej, wszyscy mieliśmy być ubrani w stroje z lat 80, a każdy mógł wziąć osobę towarzyszącą. No bo przecież od przybytku głowa nie boli.
Umówionego dnia córka wiozła mnie do domu Grześka. Szarpnęłam się na przygotowanie śledzików pod pierzynką i siedziałam z nimi na kolanach. Całą drogę moja pierworodna komentowała mój waciak, który wygrzebałam na strychu.
– Mamusiu, wyglądasz w tej kurtałce i chustce, jak robotnica, która właśnie skończyła nocną zmianę.
– Rety, mam aż tak zmęczone oczy? Myślałam, że wyglądam na wypoczętą.
– Raczej na zabiedzoną.
– Córuś, tak się kiedyś ubierało pół Polski – powiedziałam, a córka patrzyła na mnie z nieukrywanym niesmakiem i już więcej nic nie mówiła.
Na prywatkę do Grześka zeszło się około trzydziestu osób. Wśród nich zobaczyłam…
– Marcin – przedstawił się niebieskooki brunet, całując moją dłoń. Był absolutnie w moim typie.
– Ewa.
Nie powiem, jego piękne oczy nabałaganiły mi w głowie. No ale trzeba było zacząć imprezę, więc panowie zaczęli wznosić toasty. Jednak zanim każdy przeszedł do trunków, które lubił, mieliśmy zacząć od kieliszka wódki z czerwoną kartką.
– Matko Boska, to jest tak samo paskudne, jak kiedyś – powiedział Romek i uśmiechnął się niemal od ucha do ucha.
Marcin nie spuszczał mnie z oczu. Co chwilę mnie zagadywał i prosił do tańca i trzeba przyznać, że świetnie mu szło. Wydawał się niezwykle inteligentny i szarmancki, czasem nawet zabawny.
Dałam się uwieść, jak smarkula, bo gdy tylko alkohol zadziałał, to już całowałam się z Marcinem przy Czerwonych Gitarach.
Szkoda, że nie zaszalałam
Z każdym kolejnym drinkiem byliśmy coraz bardziej wylewni. Marcin opowiedział mi, że była żona bardzo go skrzywdziła, a dzieci nie chciały mieć z nim kontaktu. Od razu obudziła się we mnie empatia i instynkt opiekunki. Oto, naprzeciwko mnie stał wspaniały mężczyzna, który został okrutnie skrzywdzony przez los. Kiedy tak go słuchałam, w jego pięknych oczach dostrzegłam błysk, który niegdyś miał mój – były już – Marek. Och pamiętam, jaka byłam wtedy szczęśliwa.
Znów mnie pocałował. A zaraz potem szeptał, że liczy na uśmiech losu, a on wreszcie spotka kobietę, z którą się zestarzeje. Mówiąc to, patrzył mi prosto w oczy, a ja oczywiście w środku płonęłam z ekscytacji.
Tak, ta domówka, to był najlepszy pomysł, który mogliśmy zrealizować. Pinezka Baśki również cieszyła się popularnością. Kiedy więc żegnaliśmy się nad ranem z gospodarzem, obiecywaliśmy sobie po stokroć, że musimy to powtórzyć.
Marcin zaproponował nawet, że odwiezie mnie do domu. Dlaczego wtedy uparłam się, że pojadę własną taksówką? Nie wiem. Wiem jednak, że wracałam uśmiechnięta i ogarnięta nadzieją, że znów mogłabym uwierzyć jakiemuś mężczyźnie. Kiedy Marcin mnie dotykał, czułam dreszcze, a kiedy całował, chciałam, żeby nigdy nie przestawał.
Może i szkoda, że nie zaszalałam, ale też nie byłam tak naiwna, jak trzydzieści lat temu. Już kiedyś wierzyłam jednemu mężczyźnie i nie zamierzałam przytulać do piersi kolejnego złotoustego.
– Szkoda, że nie skusiłaś się na pinezkę – zagadała Basia, gdy spotkałyśmy się na kawce trzy dni później. – Widziałam, że Marcin, tak? Ślinił się do ciebie, jak niemowlak.
– Myślisz, że to starość we mnie obudziła powściągliwość? – zapytałam pochmurnie.
– No coś ty! – roześmiała się Baśka. – Przecież coś sobie obiecałyśmy, pamiętasz?
– No tak, że zawsze będziemy młode – przyznałam.
I to jest na pewno druga młodość, a że mam troszkę dziegciu w swojej beczce miodu, cóż, takie już jest życie. Pewnie jeszcze długo będę pluć sobie w brodę, że nie poszłam na całość z Marcinem, ale kto wie, może jeszcze będzie okazja.
Czytaj także:
„Mój chłopak mnie zostawił, kiedy byłam w ciąży. Związałam się z bogatym Niemcem i w końcu jestem szczęśliwa”
„Chwaliłam się, że córka jest menedżerką w wielkiej firmie. W rzeczywistości była panią do towarzystwa. Brzydzę się nią”
„Wszyscy współczuli rodzicom, że mają niepełnosprawnego syna. Nikt nie pytał, jak ja się czuję, a ja wstydziłam się brata”