Moja żona była zawsze bardzo niezależna i to w niej kochałem. Dlatego kiedy po ślubie powiedziała, że nadal zamierza mieć swoje konto, nie protestowałem. Wiem, że gdyby koledzy się o tym dowiedzieli, to by mnie wyśmiali. Już i tak dokuczali mi, że Anka pewnie zarabia więcej ode mnie jako „pani kierownik” w urzędzie gminy. No cóż, więcej może nie zarabiała, ale gdyby nie jej pensja, to nigdy by nas nie było stać na kupienie większego mieszkania, bo moja pensja zwyczajnie nie starczyłaby na raty i życie. A tak bank dał nam kredyt.
Trzy pokoje z kuchnią – to była prawdziwa rozpusta! Wreszcie mieliśmy z żoną swoją własną sypialnię, w której mogliśmy zamknąć się przed dziećmi. To bardzo dobrze zrobiło naszemu małżeństwu. Po dziecięciu latach nasza namiętność wybuchła na nowo. Pamiętam dobrze tamten dzień, kiedy rano pomyślałem sobie, że moje życie jest idealne i niczego więcej mi do szczęścia nie trzeba. Tego samego dnia okazało się, że… Ania ma raka.
To była ponoć rutynowa cytologia. Żona nie spodziewała się czwartej grupy. Kiedy dostała tak fatalny wynik, lekarz poprosił, aby powtórzyła badanie. Znowu wyszło to samo. Wtedy jeszcze Ania nic mi nie powiedziała. Łudziła się, że to nic takiego. Sam nie wiem, jak mogłem się nabrać na opowieści o delegacji, podczas gdy tak naprawdę żona szła do szpitala na biopsję. Kiedy dostała jej wynik, wszystko stało się jasne…
Powiedzieli, że nie mogę zerwać lokaty
Ponad rok leczenia, miesiące złudnej nadziei i wreszcie koszmarny werdykt lekarzy: ostatnie stadium choroby. Kto by wtedy myślał o tak prozaicznych sprawach jak finanse?! Liczył się każdy dzień spędzony razem, gdy żona była przytomna i mogła rozmawiać.
Po jej pogrzebie przez długi czas nie mogłem dojść do siebie. Rachunki płacone były automatycznie, bo w moim banku zostały złożone odpowiednie zlecenia, raty na mieszkanie także były uiszczane. Aż pewnego dnia moje konto całkiem opustoszało. Wtedy przypomniałem sobie, że jest przecież jeszcze konto Ani. Miałem hasła, wszedłem do internetu i dokonałem przelewu.
A jednak tych pieniędzy było dziwnie mało… Na szczęście Ania miała konto w tym samym banku, w którym i ja założyłem swoje. W nim także wzięliśmy kredyt, więc dobrze znałem pracownice oddziału, który mieści się obok mojej pracy. Poszedłem tam i zapytałem o stan konta Ani, wyjaśniając, że żona nie żyje.
– Nie powinnam udzielać panu takich informacji, bo są poufne, ale żona zrobiła lokatę – usłyszałem.
– Rozumiem, że mogę wypłacić te pieniądze? Nie chcę kontynuować lokaty, potrzebna mi gotówka – powiedziałem, myśląc o kolejnej racie.
– No… nie. Pieniądze mogą zostać podjęte jedynie przez spadkobiercę.
– Ja jestem spadkobiercą! Przecież pani mnie zna i znała moją żonę – wyjaśniłem spokojnie.
– To mi nie wystarczy do zrobienia przelewu. Muszę mieć wyrok sądu.
Wyrok sądu stwierdzający, że moje pieniądze są moje? Zwariowali?
– Nie tak do końca pana, są jeszcze dzieci i one także dziedziczą po matce – uświadomiła mi kierowniczka.
– Ale one są niepełnoletnie! Ja zarządzam ich pieniędzmi! – zawołałem.
– Musi pan przeprowadzić postępowanie spadkowe – uparła się.
I to ma być sprawiedliwość?
Pomyślałem, że pójdę do domu i może uda mi się jakoś ściągnąć te pieniądze z lokaty, gdy wejdę na konto Ani. Ale już na nie nie wszedłem. Zostało zablokowane. Przez bank! Nie miałem innego wyjścia, jak tylko biec do prawnika. Oczywiście z postulatem ukarania banku za przywłaszczenie sobie moich pieniędzy.
– Bardzo mi przykro, ale bank działa prawidłowo – usłyszałem tymczasem. – Nie może działać bez wyroku sądu. Kodeks rodzinny chroni dobro dzieci.
– Że niby bez nadzoru sądu okradnę własne córki?! – piekliłem się.
– Pan może nie, ale wielu rodziców potraktowałoby te pieniądze jako własne. A przepisy nie mogą działać wybiórczo – usłyszałem od prawnika.
– I nikogo nie obchodzi, że jeśli nie będę miał z czego zapłacić kolejnych rat za mieszkanie, to moje dziewczynki stracą dach nad głową? – spytałem, ale facet tylko wzruszył ramionami.
Nie miałem wyjścia i musiałem założyć sprawę spadkową. Sąd wyznaczył kuratora, który niby miał czuwać nad tym, czy moim dzieciom nie stanie się krzywda. W tym samym czasie zapożyczałem się, gdzie popadnie, u rodziny i znajomych, aby ten sam bank, który zamroził pieniądze moje i córeczek, nie odebrał nam dachu nad głową z powodu niespłacania rat!
Oczywiście, bank skorzystał na tym podwójnie, bo w czasie kilku miesięcy trwania sprawy spadkowej nie naliczał już odsetek od lokaty. Za to naliczał odsetki od niepłaconych rat za mieszkanie. Czy to sprawiedliwe?!
Czytaj także:
„Mąż zadłużył nas na kupę kasy i bez słowa zwiał jak tchórz. Zostawił mnie z dzieckiem na tonącym okręcie”
„Gdy byłem na urlopie, jakiś cwaniak naciągnął mojego dziadka na kredyt. Nie mogę nic zrobić, bo działał legalnie”
„Dałam się namówić na kupno patelni z pokazu. Okazało się, że podpisałam umowę na kilkumiesięczny kredyt!”