Siedziałam przy stole w kuchni Jacka, jak zawsze po kolacji. Zegar tykał cicho na ścianie, przypominając mi, ile czasu upłynęło od dnia, kiedy Jowita odeszła. Wciąż nie potrafiłam pogodzić się z tym, że jej nie ma. Jackowi było jeszcze trudniej – widać to było po każdym jego ruchu, spojrzeniu, milczeniu. Byliśmy przyjaciółmi od lat, a teraz… siedziałam tu każdego dnia, próbując wypełnić pustkę w sercu.
– Chcesz jeszcze herbaty? – spytałam, widząc, że jego kubek jest prawie pusty.
– Nie, dziękuję – odpowiedział cicho, ledwie zauważalnie uśmiechając się w moją stronę. Jego twarz, kiedyś tak pełna życia, teraz była jak maska. Zmarszczki na czole pogłębiły się przez ostatnie miesiące.
Obserwując go, czułam narastające napięcie. Byłam przy nich – przy Jacku i Jowicie – przez cały ten czas. Pomagałam, gotowałam, zajmowałam się codziennymi sprawami, kiedy Jowita walczyła o życie. Teraz Jacek był sam. A ja? Zaczęłam czuć coś, co było dla mnie samej trudne do zrozumienia. Czy to było tylko współczucie? Czy może coś więcej? Te myśli napawały mnie niepokojem.
„Czy to jest w porządku? Czy zdradzam pamięć Jowity, czując coś więcej do Jacka? Czy zawsze to czułam, tylko bałam się do tego przyznać?” – te pytania nawiedzały mnie każdej nocy.
Cisza, która między nami zapadła, była przytłaczająca, ale jednocześnie znajoma. To właśnie w tej ciszy zrodziło się coś, czego nie potrafiłam dłużej ignorować. W końcu odważyłam się spojrzeć Jackowi w oczy.
– Cieszę się, że tu jesteś – powiedział nagle, przerywając moje myśli. Jego słowa były ciepłe, ale kryły w sobie smutek, którego nie mogłam się pozbyć. – Nie wiem, co bym zrobił, gdyby nie ty.
Jego spojrzenie było inne niż zwykle – bardziej intensywne. Poczułam, jak serce przyspiesza mi nieznacznie. Tylko ja wiedziałam, jak blisko przepaści jesteśmy.
Nie śmiałam powiedzieć tego na głos
Wieczór zapadał szybko. Z zewnątrz dobiegał szum deszczu, jakby nawet pogoda podzielała nasz nastrój. Siedzieliśmy z Jackiem na kanapie, cicho, bez żadnych planów. Wspólnie spędzane wieczory stały się naszą nową codziennością. Oboje tęskniliśmy za Jowitą, każde na swój sposób. Ja czułam stratę niemal równie boleśnie.
Kiedy nalewałam wino do kieliszków, nasze spojrzenia na chwilę się spotkały. To była ta jedna sekunda, która zmieniła wszystko. Czułam w powietrzu coś, co od dłuższego czasu wisiało nad nami – niezręczność, ale też jakieś głębsze, ukryte uczucie. Może po raz pierwszy od dawna poczułam, że nie jestem tylko jego przyjaciółką?
– Dziękuję – Jacek wziął kieliszek, a jego głos brzmiał nieco łagodniej niż zwykle. – Za to, że jesteś.
– Nie musisz mi dziękować – odpowiedziałam, ale moje słowa zabrzmiały jakby automatycznie. Sama nie wiedziałam, co czuję.
Siedzieliśmy obok siebie w ciszy. Przez chwilę miałam wrażenie, że zaraz się rozstaniemy, każde pójdzie w swoją stronę, ale Jackowi chyba było to potrzebne. Wziął głęboki oddech i spojrzał na mnie z czymś, czego wcześniej nie dostrzegałam. Tego wieczoru było inaczej. Czułam to w każdym spojrzeniu, każdym geście.
– Nie wiem, co teraz zrobić... – zaczął nagle, bawiąc się kieliszkiem. – Bez niej... wszystko jest takie... inne – jego głos się łamał, a ja wiedziałam, że nie mówił tylko o Jowicie.
Poczułam, jak moje serce nagle przyspiesza. Chciałam coś powiedzieć, jakoś podnieść go na duchu, ale jeszcze zanim zdążyłam otworzyć usta, jego dłoń spoczęła na mojej. Przez chwilę oboje patrzyliśmy na nasze splecione palce. To nie było coś, co planowałam, ale ten dotyk był taki naturalny, taki potrzebny...
Zanim się zorientowałam, pochyliłam się ku niemu. On również się zbliżył. Zrobiłam pierwszy krok – poczułam jego usta na moich, delikatnie, jakby obawiał się, że to złamie wszystko, co było między nami. Nie protestował, ale też nie rzucił się w wir emocji. To było subtelne, nieśmiałe, pełne niepewności. Kiedy się odsunęliśmy, zapadła cisza.
– Przepraszam... – wyszeptał, cofając rękę.
– Nie. To... to nic takiego – odpowiedziałam szybko, choć wewnętrznie walczyłam ze sobą. Co teraz? Co to wszystko znaczyło?
Wiedziałam, że oboje zostaliśmy przytłoczeni emocjami. Było mi wstyd, że posunęłam się tak daleko, ale jednocześnie nie mogłam udawać, że tego nie chciałam. Patrzyłam na Jacka, który wyglądał na zagubionego. Czułam, że między nami coś się zmieniło.
Nie mogłam przestać o tym myśleć
Minęło kilka dni od tamtego wieczoru. Nasz pocałunek był jak tajemnica, którą ukrywaliśmy przed światem, ale i przed sobą. Każdego dnia widywałam się z Jackiem, choć oboje unikaliśmy rozmowy o tym, co się wydarzyło. Jakbyśmy bali się, że jeśli to nazwiemy, stanie się to zbyt realne.
Tego wieczoru Jacek zadzwonił późno. W jego głosie wyczułam coś dziwnego – niepokój, może nawet smutek.
– Alina, możesz przyjść? – zapytał cicho. – Muszę z kimś pogadać...
Zgodziłam się od razu, choć moje serce biło jak oszalałe. Czułam, że ta rozmowa będzie inna niż wszystkie. Kiedy dotarłam do jego mieszkania, drzwi były uchylone. Weszłam, a Jacek siedział na kanapie z kubkiem herbaty w ręku. Wyglądał na przytłoczonego.
Usiadłam obok niego, niepewna, co powiedzieć. W końcu on zaczął.
– Dużo myślałem o Jowicie – powiedział, unikając mojego wzroku. – Czuję się winny... Wiesz, po tym wszystkim. Z nami... z tobą...
Zrobiło mi się zimno. Czy to wszystko było dla niego tylko reakcją na stratę? Czy ja byłam tylko próbą wypełnienia pustki? Chciałam mu powiedzieć, że czuję coś więcej, ale słowa ugrzęzły mi w gardle.
– Jacek, ja... – zaczęłam, ale on przerwał.
– Alina, nie wiem, co teraz robić. Nie chcę cię stracić, ale boję się, że to wszystko jest... pomyłką.
Jego słowa bolały, choć wiedziałam, że mówił szczerze. Patrzyłam na niego i nie wiedziałam, co odpowiedzieć. To, co między nami się wydarzyło, mogło być początkiem czegoś pięknego – albo największym błędem w naszym życiu.
Nie chciałam być tylko plastrem na rany
Minęło kilka tygodni. Nasze relacje z Jackiem stały się dziwne, pełne niedomówień. Oboje unikaliśmy rozmowy o tym, co się wydarzyło, jakbyśmy bali się, że słowa zniszczą to, co jeszcze mogło się między nami narodzić. Nadal spędzaliśmy razem wieczory, ale coś się zmieniło – była to już nie tylko przyjaźń. To, co wcześniej było proste, teraz wydawało się skomplikowane.
Pewnego wieczoru zdecydowałam, że musimy porozmawiać. To nie mogło trwać wiecznie – te wątpliwości, ten ciężar niewypowiedzianych słów. Zadzwoniłam do Jacka i poprosiłam, żebyśmy się spotkali. Zgodził się bez wahania.
Kiedy przyszłam, był spięty, jakby spodziewał się, że nadchodzi coś trudnego. Zaczęłam powoli, chcąc wybrać odpowiednie słowa.
– Jacek, nie możemy tak dalej... Nie wiem, co czujesz, ale ja... ja muszę wiedzieć. Nie mogę być w twoim życiu tylko po to, żeby wypełniać pustkę po Jowicie – powiedziałam, czując, jak bije mi serce.
Przez chwilę patrzył na mnie w milczeniu, jakby nie wiedział, co powiedzieć. W końcu wziął głęboki oddech.
– Alina... Ty jesteś dla mnie ważna. Naprawdę. Ale... nie wiem, czy jestem gotowy na coś więcej – wyszeptał, spuszczając wzrok. – Wciąż tęsknię za Jowitą. To nie jest coś, co po prostu przestaje boleć.
Słowa Jacka były jak nóż wbijający się głębiej z każdym kolejnym zdaniem. Przez chwilę walczyłam ze łzami, ale wiedziałam, że nie mogę dłużej czekać. Musiałam coś zrobić.
– Ja cię rozumiem. Ale jeśli nie chcesz być ze mną naprawdę, to muszę odejść. Muszę myśleć o sobie, nie mogę dłużej żyć w cieniu Jowity – powiedziałam zdecydowanie, choć w środku czułam, że serce mi się łamie.
Jacek podniósł na mnie wzrok, jakby nie mógł uwierzyć w to, co słyszy.
– Nie chcę cię stracić – wyszeptał, ale w jego głosie nie było pewności.
Nie odpowiedziałam. Odwróciłam się i wyszłam, wiedząc, że ten wieczór mógł być końcem czegoś, co nigdy nie miało szansy się naprawdę narodzić.
Musiałam mieć pewność co do jego uczuć
Przez następne dni unikałam Jacka. Czułam, że muszę dać sobie czas, żeby zrozumieć, co się właściwie wydarzyło. Z jednej strony tęskniłam za nim – za jego obecnością, rozmowami, za bliskością, którą przez lata przyjaźni budowaliśmy. Ale z drugiej... musiałam myśleć o sobie, o swoim życiu. Czy mogłam być z nim, wiedząc, że zawsze będzie tęsknił za Jowitą?
Tego wieczoru wpadłam na niego przypadkiem, na ulicy. Wychodziłam właśnie ze sklepu, a on szedł w moją stronę, z rękami w kieszeniach i zmęczonym wyrazem twarzy. Nie mogłam uniknąć spotkania, choć przez chwilę miałam ochotę udawać, że go nie widzę.
– Możemy porozmawiać? – zapytał, kiedy tylko się zbliżył. Jego głos był cichy, niemal błagalny.
Nie miałam siły, żeby mu odmówić. Skinęłam głową i wskazałam ławkę w pobliskim parku. Usiadłam, czując narastający ciężar w piersi.
– Wiem, że... to wszystko jest skomplikowane. Że nie jestem gotowy, by zacząć coś nowego – zaczął, unikając mojego wzroku. – Ale nie chcę cię stracić. Jesteś... jesteś kimś więcej niż tylko przyjaciółką.
Patrzyłam na niego, próbując znaleźć w sobie odpowiedź. Te słowa, które mówił, były tym, czego pragnęłam usłyszeć, ale w jego oczach widziałam coś innego – strach, zagubienie. Wiedziałam, że Jacek wciąż nie uporał się z bólem po stracie Jowity, i to nie miało się zmienić w jeden dzień.
– Nie jestem pewna, czy to wystarczy – odpowiedziałam w końcu. – Ja... nie chcę być tylko tymczasowym rozwiązaniem. Musisz to sobie przemyśleć. Nie mogę być w twoim życiu, jeśli nie jesteś pewien.
Cisza, która zapadła, była ciężka i dusząca. Jacek spuścił głowę, jakby ważył każde moje słowo. Przez chwilę oboje milczeliśmy, a ja czułam, jak narasta we mnie niepewność.
– Masz rację – powiedział w końcu. – Ale boję się, że jeśli odejdziesz... to już nie wrócisz.
Spojrzałam na niego. Był zagubiony, rozdarty między przeszłością a przyszłością. Moje serce biło szybciej, bo wiedziałam, że teraz to ja muszę podjąć decyzję.
– Jacek... – zaczęłam, czując, że to najtrudniejsze słowa, jakie kiedykolwiek wypowiedziałam. – Nie mogę być twoją przystanią, jeśli ty wciąż jesteś na morzu.
Odwróciłam się i odeszłam, zostawiając go samego. W głębi serca wiedziałam, że to była jedyna słuszna decyzja. Musiałam pozwolić mu odnaleźć siebie, zanim mógłby odnaleźć nas.
Zaczął o mnie walczyć
Minęły kolejne tygodnie, a ja nauczyłam się żyć bez Jacka. Próbowałam odnaleźć spokój, choć w głębi serca czułam, że zostawiłam tam część siebie. Spotkania z nim były coraz rzadsze, a nasze rozmowy ograniczyły się do wymiany uprzejmości. Bolało, ale wiedziałam, że tak musiało być.
Pewnego dnia, niespodziewanie, Jacek zapukał do moich drzwi. Kiedy je otworzyłam, zobaczyłam go z bukietem kwiatów w ręku. Wyglądał inaczej – zmęczony, ale jakby... zdeterminowany. Milczał przez chwilę, szukając słów.
– Wiem, że zrobiłem wiele złego – zaczął, a jego głos drżał. – Ale przez te tygodnie zrozumiałem jedno: nie mogę dalej uciekać. Straciłem Jowitę, a z nią część siebie, ale to nie znaczy, że powinienem stracić ciebie.
Byłam zaskoczona, słysząc te słowa. Moje serce biło mocniej, a dłonie nieznacznie zadrżały. Chciałam mu uwierzyć, ale nie mogłam zapomnieć, ile razy bał się podjąć decyzję.
– Jacek, nie wiem, co chcesz mi teraz powiedzieć – powiedziałam ostrożnie. – Ja... już raz cię zostawiłam, bo nie chciałam być dla ciebie tylko ucieczką od bólu.
Spojrzał na mnie z determinacją, jakiej wcześniej u niego nie widziałam.
– Nie jesteś ucieczką, Alina – odpowiedział. – Jesteś jedyną osobą, która przy mnie była, kiedy sam nie wiedziałem, kim jestem. Ale wiem, że muszę się w końcu z tym zmierzyć... z przeszłością, z Jowitą, i... z tobą.
Przez chwilę nic nie mówiłam. Te słowa, choć długo wyczekiwane, nadal były dla mnie niewystarczające.
– Musisz zrozumieć. Ja potrzebuję czegoś prawdziwego, czegoś pewnego. Nie możesz wrócić tylko dlatego, że się boisz samotności – powiedziałam cicho, choć w środku walczyłam z emocjami.
– Wiem. Dlatego wróciłem, bo teraz to jest prawdziwe. Chcę to naprawić. Chcę z tobą spróbować. Jeśli tylko mi pozwolisz... – jego głos złamał się na końcu zdania.
Patrzyłam na niego, starając się znaleźć odpowiedź. Miałam przed sobą człowieka, którego znałam tak dobrze, a jednocześnie bałam się, że znowu zostanę zraniona. Ale coś w jego oczach, w tym, jak na mnie patrzył, mówiło mi, że tym razem naprawdę jest gotowy.
Wzięłam głęboki oddech.
– Dobrze. Ale to będzie trudne. Obiecuję, że spróbuję, ale musisz być pewien – powiedziałam, pozwalając sobie na cień nadziei.
Zbliżył się do mnie, a ja poczułam, jak moje serce bije szybciej.
– Teraz jestem pewien – powiedział, a ja wiedziałam, że to był początek czegoś nowego.
Wreszcie się odnaleźliśmy
Od tamtego wieczoru minęło kilka miesięcy. Nasza relacja z Jackiem powoli się odbudowywała, krok po kroku. Nie było łatwo – żałoba po Jowicie wciąż rzucała cień na nasze życie, a ja czasem wątpiłam, czy naprawdę możemy zacząć od nowa. Ale Jacek próbował, i ja również.
Każdego dnia widziałam w nim kogoś, kto uczył się na nowo żyć. Choć ból po stracie nigdy nie zniknął całkowicie, powoli znajdowaliśmy swoje miejsce w teraźniejszości. Wspólne wieczory stały się codziennością, ale już nie były przesiąknięte smutkiem i żalem. Były nasze, autentyczne.
Pewnego dnia, kiedy siedzieliśmy razem w parku, Jacek złapał mnie za rękę i spojrzał mi prosto w oczy.
– Muszę ci coś powiedzieć – zaczął, a jego głos był pewny. – Zrozumiałem, że przeszłość nigdy nie zniknie. Jowita zawsze będzie częścią mnie, ale... to ty jesteś moją teraźniejszością. I przyszłością, jeśli tylko mi na to pozwolisz.
Te słowa były tym, na co czekałam przez tak długi czas. Spojrzałam na niego, czując mieszankę ulgi i ciepła rozlewającego się po całym ciele. W tym momencie wiedziałam, że podjęłam słuszną decyzję, dając mu szansę.
– Jeśli ty jesteś gotowy, ja też – odpowiedziałam, a on uśmiechnął się po raz pierwszy od dawna z autentyczną radością.
Nie było górnolotnych deklaracji, obietnic na całe życie. Ale była w tym prawda, której wcześniej brakowało. Wiedzieliśmy, że czeka nas jeszcze wiele trudnych chwil, ale teraz byliśmy na to gotowi. Razem.
Przyszłość była niepewna, ale teraz przynajmniej mieliśmy nadzieję. I siebie nawzajem.
Alina, 36 lat
Czytaj także:
„Do 60-tki byłam szczęśliwą singielką. A teraz biorę ślub, żeby miał mi kto na starość podać szklankę wody”
„Poznałam sekret zięcia i aż mnie zmroziło. Wiem, że nie powinnam się wtrącać, ale tak tego nie zostawię”
„Michał był o mnie chorobliwie zazdrosny. To co zrobił w moim biurze było absolutnym przegięciem”