„Po rozwodzie zrozumiałem, że jednak kocham żonę. Myślałem, że łatwo ją odzyskam, ale była nieugięta”

rozczarowany mężczyzna fot. Adobe Stock, Viacheslav Yakobchuk
„Łudziłem się, że randka nie poszła po jej myśli, ale się pomyliłem. Była wniebowzięta i miała ten błysk w oku, który kiedyś był na mój widok. Znów poczułem się zazdrosny. I zacząłem mieć wyrzuty sumienia, że nie zawalczyłem o nas”.
/ 25.01.2024 07:15
rozczarowany mężczyzna fot. Adobe Stock, Viacheslav Yakobchuk

Nasze małżeństwo od dłuższego czasu przeżywało kryzys. Nie było zdrady czy awantur. Nic, co zniszczyłoby je z hukiem. Była za to nasilająca się obojętność.

Byliśmy coraz bardziej obcy

Najpierw przestaliśmy razem chodzić na spacery, które od początku naszej znajomości, a później małżeństwa były rytuałem. Nie mieliśmy już dla siebie nawet odrobiny czasu na wspólną kawę czy drinka przed snem. Właściwie to chyba nie chcieliśmy go mieć. Wspólne posiłki były tylko ze względu na dzieci, dla których trzeba było utrzymywać jakieś pozory. Podobnie rodzinne wakacje czy święta.

Dusiłem się w związku, który miał być na całe życie, a okazał się męczarnią. Z Anią łączyły mnie już właściwie tylko dzieci i rachunki. Brakowało mi bliskości, czułych pocałunków przed wyjściem do pracy i łóżkowych igraszek, które kiedyś dawały nam tyle radości. Coś się ewidentnie wypaliło i dołowało nas oboje coraz bardziej. W pewnym momencie zrozumiałem, że już dłużej nie dam rady.

Byliśmy tuż po 40-stce i to był ostatni dzwonek, by coś jeszcze zrobić z naszym życiem. Tyle że osobno.

Coś się wypaliło

Któregoś wieczora, gdy znów smętnie wpatrywaliśmy się w telewizor, a każde z nas było myślami gdzieś indziej, zacząłem rozmowę.

– Nie dam rady tak dłużej...

Żona popatrzyła na mnie i ze smutkiem w oczach przytaknęła.

– Ja też nie, powinniśmy się rozstać. Inaczej niedługo się znienawidzimy – powiedziała.

– Nie kochasz mnie już? – spytałem.

– Nie wiem. Są takie dni, że nie czuję nic. A potem patrzę na ciebie i widzę mężczyznę, w którym się zakochałam – szepnęła. – Michał, my zdeptaliśmy tę miłość.

Nie miałem nic do dodania. Przytuliłem ją, a z jej oczu popłynęły łzy.

Oboje chcieliśmy rozwodu

W ciągu kolejnego miesiąca ustaliliśmy, że naprawdę nie ma już czego naprawiać i trzeba się rozwieść. Na początku myślałem, że może to zbyt brutalny krok i może na początek wystarczy separacja. Wtedy jednak Ania uświadomiła mi, że nasze małżeństwo wyglądało jak separacja już od dawna i teraz nie ma, na co czekać.

Rozwód był więc tylko formalnością. Rozstaliśmy się w zgodzie, bo też nie mieliśmy do siebie wielkich pretensji, a jedynie żal, że nam nie wyszło. Dzieci trochę cierpiały, ale staraliśmy się im wytłumaczyć, że to nie ich wina, a poza tym nic się nie zmienia oprócz tego, że teraz będą dwa domy.

Maja i Grześ zamieszkali z Anią, a ja zostałem tatusiem dochodzącym. Oficjalnie miałem przyznany co drugi weekend, ale ze względu na to, że zostaliśmy po rozwodzie przyjaciółmi, opiekowałem się dziećmi, kiedy tylko mogłem lub po prostu była taka potrzeba.

Wybierała się na randkę

Nie wchodziliśmy sobie z Anią w drogę, ale kiedy pewnego dnia zapytała, czy mógłbym posiedzieć z dziećmi wieczorem, bo ma randkę, coś mnie ukłuło. Zgodziłem się, bo przecież miała prawo ułożyć sobie życie beze mnie. Ja jeszcze o tym nie myślałam.

– Ładnie wyglądam? – spytała tuż przed wyjściem.

– Pięknie – szepnąłem i poczułem się zazdrosny.

– To lecę – uśmiechnęła się. – Powinnam być koło 23.

– W porządku, baw się dobrze.

Tal, byłem naprawdę zazdrosny. Wyglądała po prostu olśniewająco i ten uśmiech... Naprawdę cieszyła się, że idzie na randkę. Tak jak kiedyś cieszyła się ze spotkania ze mną, zanim stanęliśmy przed ołtarzem. Zacząłem grzebać się we wspomnieniach, a przecież dzieci czekały. Zrobiłem im kolację, wykąpałem, a potem włączyłam bajkę.

– A czy mama przyprowadzi nowego tatusia? – zapytała nagle córeczka.

Zatkało mnie.

– Yyy nie, córeczko. To ja jestem waszym tatusiem i to się nie zmieni.

– A możemy mieć dwóch? Byłoby fajnie.

O nie, nie myślałem o tym w ten sposób, ale przecież jeśli ten facet zagości w życiu Anki na stałe i jeszcze się tu wprowadzi, to siłą rzeczy będzie jaki drugi ojciec. Nie mogłem na to pozwolić.

Byłem zazdrosny

Położyłem dzieci spać, włączyłem film i czekałem na powrót Ani. O dziwo, zjawiła się przed umówioną godziną. Łudziłem się, że randka nie poszła po jej myśli, ale się pomyliłem. Była wniebowzięta i miała ten błysk w oku, który kiedyś był na mój widok. Znów poczułem się zazdrosny. I zacząłem mieć wyrzuty sumienia, że nie zawalczyłem o nas.

– Widzę, że randka udana.

– Bardzo, nie masz pojęcia, jaki to cudowny facet... – rozpędziła się, ale przerwała, gdy zobaczyła moją minę.

Szybko zmieniłem temat. Dzieci śpią, to zbieram się do siebie. Liczyłem, że może zaproponuje mi nocleg na kanapie, ale nie.

– Jasne, dzięki za pomoc i do zobaczenia.

Wróciłem do siebie, ale tej nocy nie mogłem zasnąć. Docierało do mnie coraz bardziej, że gdzieś w głębi jeszcze coś czuję do Ani. Może uda się to jeszcze rozpalić? Musiałem opracować plan działania.

Próbowałem ją odzyskać

Postanowiłem, że będę ją jeszcze bardziej wspierać w opiece nad dziećmi, ale też docenię jako kobietę. Przy następnej wizycie zjawiłem się z torbą zakupów.

– Ale po co to? – zdziwiła się. – Mamy pełną lodówkę.

– Ale na pewno nie masz składników na pizzę, a to jest mój plan na dzisiejszy wieczór. Rodzinne gotowanie.

– W porządku, to wołam dzieci. Poczekajcie na mnie, zadzwonię jeszcze tylko do Filipa.

Ot, i cały mój entuzjazm prysł. Dzieciaki przybiegły z okrzykami radości, a ja usiłowałem usłyszeć cokolwiek z rozmowy Anki. Na próżno jednak. Po kwadransie dołączyła do nas, ale myślami była gdzieś daleko. Pewnie z tym całym Filipem.

Takie podchody robiłem jeszcze przez kolejne tygodnie. Starałem się być zawsze blisko, na każde zawołanie i bez niego. Kupiłem Ance nawet kwiaty na imieniny, ale gdy je wręczałem, zobaczyłem, że na komodzie za jej plecami stoi już jeden bukiet. O wiele większy od mojego.

– Pomyślałem, że może poszlibyśmy jutro na kolację imieninową?Mama pewnie chętnie zostanie z dziećmi – spytałem.

– Zostanie, ale wiesz... umówiłam się już z Filipem.

– Jasne.

Już nie miałem szans

Nie dawałem jednak za wygraną. Aż pewnego dnia moja była żona poprosiła mnie o rozmowę.

– Michał, widzę co się dzieje. Zachowujesz się, jak na początku naszego związku, a nie powinieneś.

– Myślałem...

– Że do siebie wrócimy?

– Tak – powiedziałem.

– Przykro mi, ale nie ma takiej opcji. Szanuję cię jako ojca naszych dzieci i dobrego przyjaciela, ale nic więcej.

– Może jeszcze jednak jest dla nas jakaś szansa? – spytałem.

– Nie ma. Michał, ja się zakochałam.

To wyznanie było jak kubeł zimnej wody na moje nadzieje. Nie miałem już czego ratować. Czułem się, jakby mnie zdradziła, choć byliśmy po rozwodzie. Nie mogłem znieść myśli, że dotyka ją obcy facet. A gdy wkrótce oznajmiła, że razem zamieszkają, to był dla mnie koniec. Muszę to zaakceptować, bo dzieci go lubią, a ja nie chcę wprowadzać w ich życie niepotrzebnego chaosu.

Czytaj także: „Ja byłam sprzątaczką, a mój brat wielkim panem z kasą. Los się odmienił, gdy odkryłam jego przekręt”
„Na emeryturze pojechałam w podróż życia. Syn się obraził, bo musiał wynająć opiekunkę do dzieci”
„Zakochałam się w katoliku, a sama jestem ateistką bez chrztu. Nasze rodziny muszą zrozumieć, że ślubu nie będzie”


 

Redakcja poleca

REKLAMA