Czterdziestka minęła mi kilka lat temu, a życie potoczyło się tak, że teraz jestem samotną matką. Choć nie do końca samotną, bo mam dwoje wspaniałych dzieci – Lenę i Marcela. Ich ojcem jest mój były mąż Krzysiek, z którym rozwiedliśmy się cztery lata temu. To nie była łatwa decyzja, ale wtedy wydawała się jedyną możliwą. Krzysiek i ja oddaliliśmy się od siebie, nasze małżeństwo stało się puste, bez miłości i namiętności. Żyliśmy obok siebie, jak współlokatorzy, a nie jak para. W końcu uznaliśmy, że lepiej będzie, jeśli każde z nas pójdzie swoją drogą.
Po rozwodzie skupiłam się na dzieciach i pracy. Było ciężko, ale z czasem zaczęłam odnajdywać się w nowej rzeczywistości. Jednak mimo wszystko, myśli o Krzyśku często do mnie wracały. Wspomnienia dobrych chwil, które spędziliśmy razem, nasze wspólne marzenia i plany. Z czasem zauważyłam, że moje uczucia do niego nie wygasły tak, jakby się wydawało. W sercu wciąż tlił się płomień, który nie dawał o sobie zapomnieć.
Zawsze miałam go w pamięci
Siedziałam na ławce w parku, ciesząc się ciepłem wiosennego słońca, kiedy nagle usłyszałam znajomy głos:
– Weronika? To ty?
Podniosłam głowę i zobaczyłam Krzyśka. Stał przede mną z uśmiechem na twarzy, trzymając w ręku piłkę. Wyglądał tak samo jak zawsze – wysoki, smukły, z burzą jasnych włosów i tym samym błyskiem w oku, który zawsze mnie urzekał.
– Krzysiek! – powiedziałam, starając się ukryć zaskoczenie. – Co za niespodzianka!
– Lena i Marcel grają tam w piłkę – wskazał na grupę dzieci bawiących się na boisku. – Pomyślałem, że się przysiądę i pogadam chwilę, jeśli nie masz nic przeciwko.
– Oczywiście, usiądź – wskazałam miejsce obok siebie.
Przez kilka chwil rozmawialiśmy o dzieciach i ich szkole, wymienialiśmy się nowinkami z codziennego życia. Nagle rozmowa zeszła na bardziej osobiste tematy.
– Wiesz, czasem myślę, jak to wszystko się potoczyło – zaczął Krzysiek. – Czy naprawdę musieliśmy się rozwieść?
Spojrzałam na niego, czując, że moje serce bije szybciej.
– Nie wiem, Krzyśku. Może po prostu zabrakło nam wtedy siły, by walczyć o nasze małżeństwo. Ale teraz... – zamilkłam, szukając odpowiednich słów. – Teraz myślę, że mimo wszystko, chyba nadal coś do ciebie czuję.
Krzysiek spojrzał mi w oczy, jego wyraz twarzy zmienił się na bardziej poważny.
– Weronika, ja też to czuję. Tęsknię za tobą i za naszym wspólnym życiem. Może warto spróbować jeszcze raz?
W tym momencie poczułam, jak moje serce zalała fala emocji. Nadzieja, lęk, miłość – wszystko to mieszało się ze sobą, tworząc chaos w mojej głowie. Czy naprawdę moglibyśmy spróbować jeszcze raz? Czy to miałoby sens?
Dzieci były przeciwko mnie
Wieczorem, po naszym spotkaniu w parku, wróciłam do domu z ciężkim sercem. Lena i Marcel siedzieli przy stole, odrabiając lekcje. Spojrzałam na nich i poczułam przypływ determinacji – muszę porozmawiać z dziećmi o Krzyśku. W końcu to też ich życie.
– Dzisiaj spotkałam waszego tatę w parku – zaczęłam ostrożnie. – Rozmawialiśmy o różnych rzeczach i doszliśmy do wniosku, że nadal coś do siebie czujemy. Myślimy o tym, żeby spróbować jeszcze raz.
Cisza, która zapadła po tych słowach, była niemal namacalna. Lena wytrzeszczyła oczy, a Marcel zmarszczył brwi.
– Żartujesz sobie? – Lena przerwała milczenie. – Po tym wszystkim, co przeszliśmy? Chcesz wrócić do tego samego koszmaru?
– Nie, Lena, to nie tak – próbowałam ją uspokoić. – Myślimy, że może tym razem będzie inaczej. Lepiej.
– Lepiej? – wybuchł Marcel. – A co, jeśli znowu się rozstaniecie? Co wtedy z nami? Mamy znowu przechodzić przez to wszystko?
Wstałam od stołu, czując narastającą frustrację.
– Rozumiem wasze obawy, naprawdę. Ale musicie zrozumieć, że chcę dla was najlepszego. Chcę, żebyśmy byli szczęśliwi jako rodzina.
– Ale my jesteśmy szczęśliwi, mamo – Lena powiedziała cicho, ale stanowczo. – Nie chcemy wracać do tamtego życia. Nie chcemy, żebyście znowu nas zranili.
Próbowałam zachować spokój, ale łzy napływały mi do oczu.
– Kochani, ja też się boję. Ale musimy spróbować. Może tym razem nam się uda.
Marcel wstał gwałtownie, przewracając krzesło.
– Nie, mamo! Nie rozumiesz? Nie chcemy tego! – wrzasnął i wybiegł z pokoju, trzasnąwszy drzwiami swojego pokoju.
Lena spojrzała na mnie z mieszaniną żalu i złości.
– Myślałam, że po tym wszystkim nauczyłaś się, jak nas chronić, mamo. Ale chyba się myliłam – powiedziała, a potem powoli wyszła, zostawiając mnie samą z moimi myślami.
Usiadłam przy stole, czując, jak mój świat się rozpada. Czy naprawdę popełniam błąd? Czy moje pragnienie ponownego związku z Krzyśkiem jest egoistyczne? W głowie miałam tysiące pytań, na które nie znałam odpowiedzi.
Podjęliśmy trudną decyzję
Przez kilka następnych dni atmosfera w domu była napięta. Lena i Marcel unikali rozmów na temat ich ojca, a ja czułam się coraz bardziej rozdarta. Zdecydowałam, że porozmawiam z Krzyśkiem i spróbujemy wspólnie znaleźć rozwiązanie.
– Dzieci nie chcą, żebyśmy wracali do siebie – zaczęłam. – Są przerażone, że znowu się rozstaniemy i będą musiały przechodzić przez to wszystko jeszcze raz.
Krzysiek westchnął ciężko.
– Domyślałem się, że mogą tak zareagować. To dla nich trudna sytuacja. Ale co teraz? – zapytał z nadzieją w głosie.
– Myślałam o tym, żeby spróbować, ale powoli. Nie mówić im od razu, tylko spotykać się, dać im czas, żeby się przyzwyczaiły – zaproponowałam.
Krzysiek spojrzał na mnie z uwagą.
– Może masz rację. Musimy być ostrożni. Dla nich to naprawdę trudne. Ale musimy też pamiętać o sobie, o naszych uczuciach.
– Wiem, Krzyśku. Chcę, żebyśmy byli szczęśliwi, ale nie kosztem naszych dzieci – powiedziałam, czując łzy napływające mi do oczu.
W tym momencie zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na ekran – to była Lena.
– Przepraszam, muszę odebrać – powiedziałam, wstając od stolika.
– Mamo, gdzie jesteś? – usłyszałam zdenerwowany głos Leny.
– Jestem na spotkaniu, kochanie. Co się stało? – zapytałam.
– Marcel podsłuchał rozmowę taty. Mówił, że zamierza się z tobą spotkać i próbować znowu być razem. Marcel jest wściekły. Właśnie wyszedł z domu – odpowiedziała Lena.
– Co? Gdzie poszedł? – zapytałam przerażona.
– Nie wiem, mamo. Posłuchaj, on jest naprawdę wkurzony. Powiedział, że nie wróci, dopóki nie przestaniesz myśleć o tacie – odpowiedziała Lena z rozpaczą w głosie.
– Dobrze, Lena. Wracam do domu. Zaraz będę – powiedziałam, kończąc rozmowę.
Spojrzałam na Krzyśka.
– Muszę iść. Marcel uciekł z domu. Musimy go znaleźć.
Krzysiek wstał, sięgając po płaszcz.
– Pojadę z tobą. Razem go znajdziemy.
Razem ruszyliśmy w kierunku domu. Po drodze próbowałam dzwonić do Marcela, ale jego telefon był wyłączony. W głowie miałam tylko jedno – musimy go znaleźć, zanim coś mu się stanie.
Gdy dotarliśmy do domu, Lena czekała na nas na progu.
– Gdzie on może być? – zapytałam, próbując nie panikować.
– Często chodził na boisko za szkołą, kiedy był zdenerwowany – odpowiedziała Lena.
– Jedźmy tam – powiedział Krzysiek, a ja skinęłam głową.
Gdy dotarliśmy na boisko, zobaczyliśmy Marcela siedzącego na ławce, z twarzą ukrytą w dłoniach. Podeszłam do niego powoli.
– Marcel, kochanie, wszystko w porządku? – zapytałam, siadając obok niego.
Spojrzał na mnie z gniewem i bólem w oczach.
– Mamo, dlaczego? Dlaczego chcesz znowu to zrobić? Znowu nas zranić?
– Marcel, rozumiem, że się boisz. Ale musisz zrozumieć, że chcę tylko, żebyśmy byli szczęśliwi. Chcę spróbować, ale nie musimy się spieszyć. Możemy to zrobić powoli, dać wam czas – powiedziałam, starając się go uspokoić.
Krzysiek dołączył do nas, kucając przed Marcelem.
– Synu, wiem, że to trudne. Ale chcemy spróbować dla was, dla naszej rodziny. Daj nam szansę.
Marcel spojrzał na nas, a w jego oczach pojawiły się łzy.
– Obiecajcie mi, że jeśli to nie wyjdzie, nie będziecie znowu nas ciągać po sądach.
Spojrzeliśmy na siebie z Krzyśkiem, a potem na Marcela.
– Obiecujemy – powiedzieliśmy jednocześnie.
Robili wszystko, by nas rozdzielić
Po tej emocjonalnej rozmowie z Marcelem zdecydowaliśmy się z Krzyśkiem na bardziej ostrożne podejście do naszego związku. Spotykaliśmy się dyskretnie, nie wprowadzając dzieci w nasze plany. Chcieliśmy dać im czas, żeby przyzwyczaiły się do tej myśli, zanim cokolwiek im oficjalnie oznajmimy.
Ale później Lena i Marcel zaczęli sabotować nasze spotkania z Krzyśkiem. Często wracali do domu wcześniej niż zwykle, nagle potrzebowali naszej uwagi właśnie wtedy, gdy mieliśmy spędzić czas razem. Było to frustrujące, ale rozumiałam ich lęk i niepewność.
Pewnego wieczoru, gdy myślałam, że dzieci śpią, usłyszałam ich rozmowę przez uchylone drzwi.
– Musimy coś zrobić, Lena. Oni naprawdę myślą, że mogą znowu być razem – powiedział Marcel.
– Wiem, Marcel. Ale co mamy zrobić? Jeśli się rozstaną, to znowu będzie koszmar – odpowiedziała Lena.
Pogadałam z Krzyśkiem i postanowiliśmy zorganizować pożegnalną kolację. Chcieliśmy w ten sposób zamknąć ten rozdział naszego życia, pokazując dzieciom, że jesteśmy gotowi zrezygnować z naszych uczuć dla ich dobra. Wiedzieliśmy, że to trudna decyzja, ale wydawała się być jedyną słuszną.
Przygotowałam ulubione dania Leny i Marcela, starając się, by ten wieczór był wyjątkowy. Krzysiek przyjechał wcześniej, żeby mi pomóc. Razem nakrywaliśmy do stołu, a dzieci krążyły wokół nas, wyczuwając napiętą atmosferę.
– Lena, Marcel, wiecie, że bardzo was kochamy – zaczął. – I dlatego podjęliśmy trudną decyzję. Dla waszego dobra, dla waszego spokoju, postanowiliśmy zrezygnować z prób odbudowania naszego związku.
Dzieci spojrzały na nas zszokowane. Lena była pierwsza, która przerwała ciszę.
– Co? Dlaczego? – zapytała, jej głos drżał od emocji.
– Widzimy, jak bardzo się boicie – kontynuowałam. – Nie chcemy, żebyście przechodzili przez kolejne rozstania. Wasze szczęście jest dla nas najważniejsze.
Marcel opuścił głowę, jego twarz była ukryta w cieniu.
– Ale my... – zaczął niepewnie. – Nie chcemy, żebyście się rozstawali, ale też nie chcemy, żebyście byli razem tylko po to, żeby nas zadowolić.
Spojrzeliśmy na siebie z Krzyśkiem, zdając sobie sprawę z głębokości ich lęków.
– Więc co teraz? – zapytała Lena.
Usiadłam obok niej, trzymając ją za rękę. Wiedziałam, że tak może się stać.
– Teraz spróbujemy powoli, krok po kroku. Będziemy się spotykać, spędzać razem czas jako rodzina. Damy sobie czas, żeby się przekonać, czy to naprawdę może się udać.
Lena i Marcel spojrzeli na siebie, a potem na nas.
– Dobrze, spróbujmy – powiedziała Lena z determinacją w głosie.
Kolacja, która miała być pożegnalna, zamieniła się w nowy początek. Rozmawialiśmy długo, dzieląc się naszymi obawami i nadziejami. Wiedzieliśmy, że przed nami długa droga, ale teraz mieliśmy nadzieję, że możemy ją przejść razem.
Znowu byliśmy rodziną
Kilka miesięcy później siedzieliśmy wszyscy razem w salonie, oglądając film. Atmosfera była ciepła i rodzinna, a nasze relacje zdawały się wracać na właściwe tory. Choć nadal mieliśmy przed sobą wiele wyzwań, czuliśmy, że jesteśmy na dobrej drodze.
Patrzyłam na dzieci, które śmiały się z Krzyśkiem, i czułam wdzięczność za ten moment. Wiedziałam, że decyzja, którą podjęliśmy z Krzyśkiem, była trudna, ale potrzebna. Daliśmy sobie i dzieciom szansę na zrozumienie i akceptację.
– Kocham was wszystkich – powiedziałam cicho, a Krzysiek objął mnie ramieniem.
– My ciebie też kochamy, mamo – odpowiedzieli Lena i Marcel niemal jednocześnie, śmiejąc się.
Przyszłość była niepewna, ale teraz wiedzieliśmy, że możemy stawić czoła każdemu wyzwaniu, jeśli będziemy razem. I to było najważniejsze. Razem jako rodzina, gotowi walczyć o swoje szczęście i miłość, niezależnie od przeszkód, które mogły się pojawić na ich drodze.
Weronika, 46 lat
Czytaj także:
„Wyszłam za rolnika i to był mój koniec. Byłam dla niego częścią inwentarza, zaraz po widłach i siewniku”
„Chłopak rzucił mnie dla mojej przyjaciółki. Gdy oni tańczyli na swoim weselu, ja pocieszałam się w ramionach jego ojca”
„Najpierw zostawił mnie mąż, a teraz syn odszedł do panienki. Uważają, że traktuję ich jak nieporadnych niemowlaków”