„Po rozwodzie znalazłem szczęście przy Lucynie, ale moja córka stanęła nam na drodze. Musiałem wybrać tylko jedną”

Kobieta i nastolatka fot. iStock by Getty Images, StockPlanets
„Stanąłem przed niełatwą decyzją, która z nich jest dla mnie ważniejsza. Chyba każdy facet miałby z tym problem, bo przecież wybranie ukochanej osoby albo własnego dzieciaka to istna męczarnia. Tak naprawdę to już od dawna wiedziałem, co zrobię...”.
/ 29.09.2024 22:00
Kobieta i nastolatka fot. iStock by Getty Images, StockPlanets

Rozmawiała przez telefon. Akurat szedłem koło toalety, a ona nie zamknęła dobrze drzwi, więc mimo odgłosów puszczanej wody, docierała do mnie każda jej wypowiedź…

Nie cierpię tej gówniary – mówiła. – To bezczelna i arogancka smarkula. Celowo wyprowadza mnie z równowagi, żeby zobaczyć jak dużo jeszcze zniosę. Ledwo zipię, boję się, że w końcu nie wytrzymam, przywalę jej i będzie po wszystkim… Z trudem trzymam nerwy na wodzy.

– Kto tak cię zdenerwował? – zagadnąłem.

Na dźwięk mojego głosu aż podskoczyła z zaskoczenia.

– Dlaczego się tak zakradasz? – wrzasnęła. – Podsłuchujesz mnie? Co to ma znaczyć?!

– Nie zmieniaj tematu – burknąłem. – Kim jest ta gówniara, której nie trawimy?

Nowo przyjęta praktykantka. Dopiero od kilku dni u nas pracuje, zielona jest jak szczypiorek na wiosnę, a pozwala sobie na nie wiadomo co, jakby była najmądrzejsza. Okropnie nieprzyjemna pannica. Strasznie mnie wkurza!

Byłem pewien, że kłamie. Tę opowieść stworzyła na poczekaniu, ale obydwoje zdawaliśmy sobie sprawę, że wcale nie chodziło o jakąś tam praktykantkę, tylko o moją córkę z poprzedniego związku – Renatę, która od paru miesięcy dzieliła z nami mieszkanie. Jej matka po raz kolejny próbowała ułożyć sobie życie u boku nowego faceta.

W tym całym galimatiasie nastoletnia córka była jak piąte koło u wozu, więc moja była żona stwierdziła, że teraz moja kolej, by zająć się zbuntowaną czternastoletnią pannicą. Nie miałem tu nic do powiedzenia.

Moja relacja z Lucyną była w rozkwicie

Wszystko się między nami świetnie układało, snuliśmy mnóstwo wspólnych planów i czuliśmy się po prostu szczęśliwi razem. Lucyna zamieszkała u mnie, a kwotę, którą zarabiała, wynajmując swoje mieszkanie, odkładaliśmy na specjalne konto, które przeznaczyliśmy na podróże. Marzyliśmy o wyprawie do Ameryki Południowej i planowaliśmy ją zrealizować z końcem roku.

Niespodziewanie, jak piorun z jasnego nieba, spadła na nas informacja o przyjeździe Renaty. Lucyna odebrała to wyjątkowo boleśnie, bo potraktowała wizytę mojej córki jako zaprzepaszczenie wszystkich naszych zamierzeń i zagrożenie dla naszego związku.

– Jak można ot tak, bez ostrzeżenia niszczyć komuś życie? – dopytywała z furią w głosie. – Liczę na to, że odmówisz, prawda?

– Niby jak mam odmówić? – odparłem. – To w końcu moja córka! Gdzie niby ma się podziać? Zamieszkać pod mostem?

– Są przecież jakieś internaty, chyba ma jeszcze jakichś krewnych? Czemu akurat ty?!

– No jak to czemu, bo jestem jej ojcem?

– No i co w związku z tym? Ty żyjesz swoim życiem, a ja jestem jego częścią. Chyba oczywiste, że się stresuję.

– Jasne, doskonale to rozumiem, ale nie mam innego wyjścia. Pomyśl, jak ty byś się zachowała, będąc mną?

– Nie jestem tobą, więc ciężko mi powiedzieć, ale na pewno nie wpakowałabym cię w taką sytuację, w jakiej ja teraz jestem. Nie znam tej dziewczyny i nie dogadam się z nią. Zobaczysz, jeszcze będą z tego problemy.

Zirytowało mnie, że Renatę określiła mianem „tamtej dziewczyny”, ale odpuściłem temat. Wierzyłem, że jakoś powoli wszystko się poukłada.

Grubo się pomyliłem

Pierwsza kłótnia rozgorzała w minutę po tym, jak Renata wkroczyła do naszego domu. Lucyna zmierzyła ją nienawistnym wzrokiem, patrząc na obuwie ciśnięte na środek korytarza i spytała:

– Halo, co to ma być?

Ta pani niedowidzi? – Renata zwróciła się w moją stronę. – Masz ślepą współlokatorkę?

– Daj spokój – starałem się załagodzić sytuację. – Postaw te adidasy na miejsce, a najlepiej wrzuć je do szafki. Takie mamy zasady.

– Po co chować coś, co za chwilę się wyciągnie? Bez sensu. Strata czasu i wysiłku.

– Schowaj – powtórzyłem, ale ona już zniknęła. Zostawiła swój dobytek, siatki, paczki i poszła do pokoju dziennego. Kiedy tam dotarłem, wylegiwała się na sofie i gapiła w telewizor.

No cóż, wtedy dotarło do mnie, że nie będzie łatwo…

Lucyna już po trzech dniach miała dość i chciała się wyprowadzić. Musiałem ją długo namawiać, żeby nie dała się sprowokować i zachowała zimną krew, bo Renata ewidentnie robiła to specjalnie. Wobec mnie była w porządku, ale Lucynę non stop starała się wyprowadzić z równowagi.

Starałem się ją przekonać, że córka to wciąż mała dziewczynka, która nie umie sobie radzić z własnymi uczuciami. Ten bunt to jej sposób na sprzeciwienie się sytuacji, na którą nie miała wpływu. Mówiłem, że mała czuje się postawiona pod ścianą, tak jak my, i dlatego jest zła na cały świat. Stąd to odgrywanie się na nas. Lucyna wysłuchała mnie, a potem zapytała tylko o jedno:

Dlaczego ja mam to wszystko znosić?

– Z miłości do mnie? – odparłem, również pytaniem. – Bo jesteśmy razem? Bo co moje, to i twoje...?

– Postaram się – odpowiedziała. – Ale nie obiecuję, że sobie poradzę. Nie jestem workiem treningowym!

Prawdę powiedziawszy, Renata zachowywała się fatalnie. Z jednej strony pyskując Lucynie, z drugiej zaś ją lekceważąc, zupełnie ignorowała fakt, że to przecież Lucyna rządzi i gospodaruje w naszym domu. Ona dba o zakupy, porządki, posiłki, pranie i dźwiga na barkach cały ten ciężar, bo ja pracuję od rana do wieczora i zjawiam się w domu o późnej porze.

Lucyna ma ustalone godziny pracy, zatem jest w stanie tak zorganizować swoje zadania, aby wszystko ze sobą współgrało. Jednak Renata raz za razem to wszystko niszczyła…

Wyobraźcie sobie taką sytuację: Lucyna miała w planach zrobić pranie, a tu nagle Renata z premedytacją okupuje łazienkę. Potrafiła siedzieć w wannie całe wieki albo bez końca bawić się swoimi włosami. Lucynę to strasznie drażniło, a ja starałem się ją jakoś udobruchać.

Córka zawsze stawiała na swoim...

Kaprysiła też przy posiłkach. To było okropne, niejednokrotnie zauważałem, jak moja Lucyna z trudem panuje nad sobą, aby nie cisnąć naczyniem o podłogę. Cóż mogłem na to poradzić?

Pocieszałem ją, że w końcu sprawa jakoś się ułoży. No i faktycznie tak się stało, ale zupełnie inaczej niż bym sobie tego życzył.

Kiedy usłyszałem tę gadkę, wszystko stało się dla mnie jasne. Lucyna nie cierpi Renaty i nic tego nie zmieni. Moja córka też jej nie trawi, a poza tym naprawdę potrafi być upierdliwa. Niektóre matki mają dość własnych dzieci w tym wieku, więc co dopiero jakaś obca kobieta.

Stanąłem przed niełatwą decyzją, która z nich jest dla mnie ważniejsza. Chyba każdy facet miałby z tym problem, bo przecież wybranie ukochanej osoby albo własnego dzieciaka to żadne tam wybieranie, tylko istna męczarnia. Strasznie się nad tym głowiłem, żeby w końcu dojść do jakiegoś wniosku.

– Słuchaj, daj sobie spokój i posłuchaj mnie uważnie – powiedziała do mnie pewnego wieczoru Lucyna. – To się po prostu nie uda. Ty nie zrezygnujesz z córki, a ja nie przekonam się do niej. Jestem o tym przekonana.

– Nie uważasz, że trochę przesadzasz? – odparłem. – Ludziom udaje się rozwiązywać o wiele trudniejsze problemy. Dlaczego nam miałoby się nie udać?

– Bo tak naprawdę wcale tego nie chcemy. Renata nie chce mnie, a ja nie chcę jej. Taka jest rzeczywistość. Tylko ty chciałbyś jakoś pogodzić te dwa przeciwieństwa, ale robisz to dla własnego komfortu i dobrego samopoczucia, a nie dla naszego dobra. Ogień i woda to dwa zupełnie przeciwstawne żywioły. Albo woda ugasi ogień, albo on ją wysuszy. Nie ma innego rozwiązania.

Musiałem wybrać jedną

Dotarło do mnie, że Lucyna dokładnie to wszystko przeanalizowała i jako inteligentna kobieta miała rację. Z naszego związku nic nie wyjdzie, gdyż ja już jakiś czas temu, w sercu dokonałem wyboru. Stało się to, gdy Renata do nas się wprowadzała, a Lucyna ostrzegała mnie, że to kiepski pomysł. Zaryzykowałem, mając świadomość, że w razie kłopotów, postawię na córkę. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że Lucyna doskonale zdawała sobie z tego sprawę!

Wcześniejszy rozwód nie był moim wyborem. Żona zadecydowała o odejściu, zabierając przy tym nasze dziecko. Ja przystałem na jej decyzję, chociaż gdzieś w głębi duszy liczyłem na to, że emocje opadną i do mnie wróci. Lucyna wyczuwała, co kryje się w moim sercu. Kiedyś, podczas kłótni, rzuciła mi prosto w twarz: „Jesteś przy mnie tylko dlatego, że nie masz tej drugiej... Gdyby tylko dała ci jakiś znak, pognałbyś za nią w te pędy, nawet nie spoglądając za siebie!”. Wtedy poczułem się dotknięty jej słowami, ale w rzeczywistości mówiła samą prawdę.

Renata daje mi nadzieję, że moja była małżonka do mnie wróci. Jeśli tylko by tego chciała, puściłbym w niepamięć całą przeszłość, bo moje uczucia do niej wciąż są żywe. To właśnie dzięki Renacie zdałem sobie z tego sprawę.

Najgorsza jest świadomość, że ona chyba już nigdy nie wróci. Zostanę samotny, z krnąbrną, zbuntowaną i wymagającą córką, ponieważ żadna kobieta nie będzie w stanie znieść jej zachowania, a ja nie poradzę sobie z okiełznaniem jej charakteru. Lucyna to cudowna osoba. Dała mi wiele radości. Nasze wspólne życie było wspaniałe, ale co z tego, skoro stoję na rozstaju dróg i nie potrafię zdecydować, którą ścieżkę wybrać?

Niektóre decyzje nie wymagają zastanowienia. Los podejmuje je za nas.

Jakub, 42 lata

Czytaj także:
„Mąż nie mógł upilnować się nawet we własnym domu. Poderwał narzeczoną naszego syna i uciekł na koniec świata”
„Gdy kochanek nie zapraszał mnie do siebie, myślałam, że wstydzi się ciasnej kawalerki. A potem odkryłam, co ukrywał”
„Po rozwodzie teść chciał mnie przeprosić za syna. Nadrabiał za niego najpierw w restauracji hotelowej, a potem w łóżku”

Redakcja poleca

REKLAMA