„Po rozwodzie zapomniałam, że moja 16-letnia córka mnie potrzebuje. Ocknęłam się, gdy zobaczyłam jej brzuch”

matka z córką fot. Adobe Stock, Ermolaev Alexandr
„Żołądek momentalnie zwinął mi się w supeł. Moja szesnastoletnia córka za kilka miesięcy zostanie mamą. Jak to mogło się stać? Nie potrafiłam sobie tego w żaden sposób wyobrazić. W głębi duszy czułam się też winna, bardzo winna”.
/ 10.09.2024 13:50
matka z córką fot. Adobe Stock, Ermolaev Alexandr

Lekarka, która zadzwoniła po mnie ze szpitala była w szoku.

– Naprawdę pani nie wiedziała? – powtórzyła z niedowierzaniem swoje poprzednie pytanie. – Jak to możliwe? Mieszka pani z córką pod jednym dachem i nie zauważyła pani, że szesnastolatka jest w ciąży? W tak zaawansowanej ciąży?

Byłam w szoku

Żołądek momentalnie zwinął mi się w supeł. W tej chwili nie potrafiłam zastanawiać się nad tym, że nic nie zauważyłam. Teraz najbardziej przerażała mnie myśl, że moja szesnastoletnia córka za kilka miesięcy zostanie mamą. Jak to mogło się stać? Przecież Ala sama jest jeszcze dzieckiem, dopiero zaczęła chodzić do liceum. Byłam przekonana, że jest poukładaną dziewczynką, dobrą uczennicą i posłuszną córką. A tu nagle ciąża?

– Nie zauważyłam – odpowiedziałam w końcu. – Dużo pracuję, mało bywam w domu. Moja córka nie jest już maleńką dziewczynką, którą trzeba kąpać i pilnować, żeby umyła zęby.

Pani doktor pokiwała głową.

– A… – zaczęła powoli.

Sama wychowuję córkę! – przerwałam jej gwałtownie. Byłam pewna, że o to właśnie chce zapytać.

– Rozumiem – odpowiedziała tylko.

– Czy mogłabym zobaczyć się z Alą?

– Pacjentka w tej chwili śpi. Nie można jej budzić, bo powinna odpocząć. Proszę jechać do domu i wrócić jutro. Wszystko będzie dobrze, Ala tylko zasłabła. Jest wyczerpana, ma lekką anemię. Zostanie u nas kilka dni na obserwacji.

Tego dnia nie wróciłam już do firmy. Pojechałam do domu, musiałam ochłonąć, pomyśleć, zastanowić się. Byłam przerażona. Co dalej? Nie potrafiłam sobie tego w żaden sposób wyobrazić. W głębi duszy czułam się też winna, bardzo winna. Już dawno zostawiłam Alicję samą, bez wsparcia. Uczyła się dobrze, nie miała kłopotów w szkole, więc uważałam, że wszystko jest w porządku. Niestety, chyba od lat już nie było.

Zawsze była odpowiedzialna

Po rozwodzie, kiedy ojciec Alicji zostawił nas obie i odszedł do innej kobiety, popadłam w depresję. Ala miała wtedy dwanaście lat. Była wspaniałą dziewczynką, idealną córką, bardzo odpowiedzialną. To raczej ona opiekowała się mną, zamiast odwrotnie, mimo że sama miała prawo przeżywać rozwód rodziców. Ja w tamtym czasie prawie nie wychodziłam z domu. Nie pracowałam, bo dotychczas utrzymywał nas mąż.

Teraz obie z Alą żyłyśmy z alimentów. To ona robiła zakupy, sprzątała, czasem nawet wmuszała we mnie jedzenie. Ja snułam się po mieszkaniu w szlafroku i płakałam. Po miesiącu przyjechała moja siostra. Mieszkała daleko, prawie na drugim końcu Polski i samotnie wychowywała dwoje maluchów, więc niełatwo jej było przyjechać. Dziś myślę, że Ala wtedy musiała do niej zadzwonić. Dorota wpadła do naszego mieszkania jak furia. Alę wysłała do koleżanki, a sama wzięła się za mnie. Tak mi nagadała, tak na mnie nakrzyczała, że jedną tą rozmową postawiła mnie do pionu.  Zaraz następnego dnia zaciągnęła mnie do psychiatry i zmusiła do brania leków.

– Zrozum, że musisz się pozbierać – powtarzała – ja nie mogę u ciebie zamieszkać, mam mnóstwo własnych obowiązków. Dzieciaki zostawiłam sąsiadce, muszę do nich wracać. A ty musisz zająć się Alą, ona cię potrzebuje. To ona jest córką, a ty matką. Nie odwrotnie. Zapamiętaj to sobie, wbij to tego pustego łba. Facetów możesz mieć jeszcze wielu – dodała ze złością – a córkę masz tylko jedną. To twoje dziecko. Też jest zagubione – rzuciła na koniec.

Stanęłam na nogi

Pozbierałam się, nie miałam innego wyjścia. Stanęłam na nogi i postanowiłam szukać pracy. Co wieczór powtarzałam sobie, że ja jeszcze pokażę temu gnojowi, który mnie zostawił, że sama dam sobie radę. Jeszcze  będzie żałował, że odszedł. Jednak poszukiwanie pracy nie szło mi łatwo. Cały czas miałam pod górkę. Dopiero, kiedy u fryzjera spotkałam przypadkiem koleżankę, z którą chodziłam do liceum, wszystko nagle się odmieniło. Pogadałyśmy, powspominałyśmy, i namówiła mnie na wspólne założenie salonu kosmetycznego. Pierwszego, bo dziś mamy już trzy.

I właśnie wtedy zaczęłam przeginać w drugą stronę. Zamiast snuć się po mieszkaniu, rzuciłam się w wir pracy. Jagoda była singielką, nie miała dzieci ani żadnych obowiązków. Cały swój czas poświęcała pracy i nowej firmie. Przecież nie mogłam być od niej gorsza, musiałam dotrzymać jej kroku. Czułam się wspaniale w roli bizneswoman, z tygodnia na tydzień coraz lepiej. Zaczęłam jednak zapominać, że jestem również matką.

Myślałam, że córka jest szczęśliwa

Alicja zawsze była samodzielną i odpowiedzialną dziewczynką. Przynajmniej ja byłam o tym przekonana. Dobrze się uczyła, obiady jadła w szkole, po lekcjach miała zajęcia dodatkowe. Latem jeździła na kolonie i obozy językowe. Kupowałam jej ładne ubrania, bo salon szybko zaczął przynosić zysk. Naprawdę niczego jej nie brakowało.

Byłam przekonana, że wszystko jest wspaniale, że Ala jest szczęśliwa. Niestety, tak naprawdę niewiele o swojej córce wiedziałam. Nie znałam jej przyjaciół, nie interesowałam się, co robi popołudniami, jak spędza wolny czas, jakie czyta książki, jakiej słucha muzyki ani jakie ogląda filmy. Nie miałam czasu pytać jej o to wszystko. Z czasem nawet w weekendy, kiedy obie byłyśmy w domu, każda zajmowała się swoimi sprawami. Oddaliłyśmy się od siebie zupełnie. Kochałam swoją córkę, kocham ją cały czas, ale tak się jakoś stało, że żyłyśmy nie jak matka z córką, ale raczej jak dwie koleżanki.

A teraz nagle okazuje się, że moje szesnastoletnie dziecko jest w piątym miesiącu ciąży. I ja nic o tym nie wiem, nic nie zauważyłam, nie wyczułam. Co ze mnie za matka?  A ona nic mi nie powiedziała, nie przyszła do mnie po radę ani wsparcie. 

Czułam się winna

Zasłabła w galerii handlowej, już nie wspominając o tym, że w tym czasie powinna być w szkole. Kelnerka w kawiarni zadzwoniła po pogotowie, a pani doktor z oddziału patologii ciąży zadzwoniła do mnie. Gdyby tak się nie stało, może dowiedziałabym się o wszystkim dopiero zostając babcią? A może w ogóle bym się nie dowiedziała? Kto wie, jakie plany w stosunku do dziecka miała Ala, skoro nie wspomniała o nim ani słowem?

Następnego dnia pojechałam do szpitala. Początkowo sama nie wiedziałam, czy zrobić jej awanturę, czy przepraszać, że nie miała we mnie wsparcia i pomocy. Ala leżała w łóżku taka bladziutka i smutna. Miała podkrążone oczy i była bardzo szczupła. Tylko niewielki brzuszek rysował się delikatną linią pod cienką kołdrą.

– Alusia – szepnęłam – dziecko moje.

Chciałam zapytać, kto jest ojcem, ale kiedy odwróciła buzię w stronę okna i powoli po jej policzkach zaczęły spływać łzy, zrezygnowałam. Jeszcze przyjdzie czas na taką rozmowę. Na razie najważniejsza jest Ala, moja mała córeczka. Usiadłam na brzegu łóżka i wzięłam ją za rękę.

Nie płacz, kochanie – gładziłam jej dłoń – nie płacz. Wszystko będzie dobrze.

– Nie jesteś na mnie zła? – zapytała cichutko i zerknęła na mnie niepewnie.

Chciałam krzyknąć, że jestem bardzo zła, bo zmarnowała sobie życie, bo narobiła problemów sobie i  mnie. I może nawet temu dziecku, którego matką też będzie dziecko. Ale nie zrobiłam tego, nie mogłam tego zrobić.

– Nie jestem – skłamałam. – Chociaż zachwycona tym, że zostanę babcią, a ty nastoletnią matką, też nie jestem – dodałam.

Przepraszam, mamo – szepnęła. – Nie chciałam, żeby tak wyszło.

– Wiem kochanie, wiem – zaczęłam i nagle nie wytrzymałam. – Dlaczego nic mi nie powiedziałaś?! Czy ktoś cię skrzywdził?!

Miała do mnie żal

Pokręciła głową

– Nie – odpowiedziała tak cichutko, że bardziej się domyśliłam niż usłyszałam.

– Dlaczego mi nie powiedziałaś? – powtórzyłam pytanie.

– Bo ty nigdy nie miałaś czasu. Zawsze byłaś zajęta. A poza tym, bałam się. Co teraz będzie, mamo? – po jej mizernej buzi płynęły łzy.

– Nie płacz – pogłaskałam ją po policzku, odgarnęłam spocony kosmyk włosów – nie płacz, wszystko będzie dobrze. Zostaniesz tu kilka dni, dojdziesz do siebie, a potem zabiorę cię do domu i wszystko jakoś ogarniemy, przemyślimy, ustalimy. Będzie dobrze – mówiłam tak, bo chciałam ją pocieszyć, podnieść na duchu. Czułam się winna. Winna zaniedbania. Jednak wcale nie wiedziałam, czy wszystko będzie tak dobrze. Nie wyobrażałam sobie małego dziecka w domu. Nie miałam pojęcia, kto będzie się nim zajmować, bo przecież Ala musi chodzić do szkoły, musi zdać maturę, a potem iść na studia.

– Będę musiała trochę mniej pracować – oznajmiłam wspólniczce jeszcze tego samego dnia. Popatrzyła na mnie zdziwiona.

– Coś się stało? – spytała – Jesteś chora?

– Nie, muszę zaopiekować się córką.

– Przesadzasz – roześmiała się Jagoda. – Twoja córka to już duża panna, samodzielna, dorosła prawie.

– Jest w ciąży.

Jagoda zamarła wpół ruchu.

– W ciąży? Taka smarkula?

– Ano widzisz, taka smarkula. Przed chwilą powiedziałaś, że jest prawie dorosła.

– No, ale nie na ciążę.

Wiele pewnie takich opinii jeszcze usłyszę. Już sobie wyobrażam, co powie mój były mąż. Zrobi ze mnie wyrodną matkę, a z Alicji pierwszą puszczalską w mieście. Ja jednak będę twardo stała za córką, we wszystkim jej pomogę. Muszę, bo gdybym nie zapędziła się tak za własnymi sprawami, za pracą, za biznesem, gdybym była bliżej z Alą, może nie doszłoby do tej przedwczesnej ciąży.

Musiałam wszystko od nowa poukładać

Ala nie wróciła już do szkoły, ustaliłyśmy, że ten rok i tak pójdzie na straty, będzie musiała go powtórzyć. Jak to zrobimy, żeby mogła wrócić do nauki i skończyć szkołę,  kto w tym czasie zajmie się dzieckiem, nie miałam jeszcze pojęcia. Sporo czasu spędzałam ostatnio w domu z córką, oglądałyśmy telewizję, rozmawiałyśmy, nawet wspólnie gotowałyśmy. Obie bardzo starałyśmy się nadrobić zagubioną więź. Powoli szykowałam się do pytania o sprawę kluczową, o to, kto jest ojcem. Ala nie wspominała o nim ani słowa. Nie wiedziałam, czy się boi, czy nie daj Boże w ogóle nie wie, kto nim jest.

– Ala – nie wytrzymałam pewnego wieczoru – musisz mi powiedzieć, kto jest ojcem twojego dziecka.

– Chcesz go poznać? – odpowiedziała pytaniem, a ja tylko kiwnęłam głową.

Chłopak był starszy od Alicji, chodził do klasy maturalnej. Niestety, mimo zaproszeń Ali nie dał znaku życia.

– Obiecuje tylko, że kiedyś przyjdzie cię poznać i na tym się kończy – szeptała Ala. – On chyba nie chce tego dziecka, mamo – wyznała mi w końcu.

Córka czuła się samotna

Kiedy nie pokazał się przez kolejne kilka tygodni, zapytałam córkę.

– Alusia, a czy ty kochasz tego Kacpra?

Córka wzruszyła obojętnie ramionami.

– Sama nie wiem, mamo…

– Jak to nie wiesz? Więc dlaczego…?

– Podobał mi się. Spotykałam się z nim, bo czułam się bardzo samotna, a on był miły, czuły, mówił, że mnie kocha i że jestem ładna. A potem wpadliśmy i kompletnie nie wiedziałam, co zrobić.

– A on?

– Tak samo. Powiedział, że nie może powiedzieć swoim rodzicom, bo ojciec by go zabił, że przed maturą. I takie tam…

– Chciałabyś wspólnie z nim wychowywać dziecko? – zapytałam.

– Nie wiem. Tak naprawdę każde z nas ma swoje życie. Nie chcę wyprowadzać się z domu, mamo – nagle spojrzała na mnie z rozpaczą.

– Ależ Alu – próbowałam ją uspokoić – nigdzie nie będziesz się wyprowadzać. We wszystkim ci pomogę. Będę teraz miała dla ciebie więcej czasu, obiecuję.

Nie ma co liczyć na ojca dziecka

Kilka dni później pojechałam porozmawiać z rodzicami Kacpra. Nie była to miła rozmowa. Najpierw usłyszałam, że nie ma pewności, że to jest dziecko ich syna. Wtedy stwierdziłam, że można zrobić badania genetyczne i będzie pewność. W odpowiedzi dowiedziałam się, że moja córka jest puszczalską i chce ich pieniędzy.

Żeby nie to, że bardzo się wkurzyłam, to zaczęłabym się śmiać. Moje salony funkcjonowały bardzo dobrze, Ala nie musiała zaczajać się na niczyje pieniądze. Wyszłam stamtąd, trzaskając drzwiami. Nie miałam ochoty dłużej rozmawiać z tymi ludźmi, nie byli tego warci. Kiedy dziecko przyjdzie na świat, zrobimy badania, ustalimy ojcostwo i alimenty. Chociaż tyle należy się maluszkowi.

A teraz musiałam zająć się Alą, musiałam nadrobić i naprawić własne zaniedbania. Więcej nie pozwolę, żeby moja córka czuła się samotna i opuszczona, żeby z tej samotności wpadała w tarapaty. Kocham ją i będę się starała, aby ona tę miłość czuła, aby była jej pewna.

Sabina, 40 lat

Czytaj także: „Gdy żona odeszła do innego, z zemsty znalazłem nową partnerkę. Chciałem się podnieść na duchu, a znalazłem się na dnie”
„Opiekuję się mamą, ale mam dość. Ciągle narzeka i bywa tak wredna, że powoli tracę cierpliwość”
„Rzuciłam faceta, bo miał pretensje, że mało zarabiam. Myślałam, że już się nie spotkamy, a tu niespodzianka”

Redakcja poleca

REKLAMA