Rozpad małżeństwa po pięćdziesiątce wydawał mi się apokalipsą. Mój świat rozpadał się na moich oczach. A ja codziennie o tym rozmyślałam, siedząc na starej kanapie i nie wiedząc, jak odnaleźć się w nowej sytuacji.
Straciłam nie tylko męża
Podobnie było ze znajomymi. Ci, których znałam od ponad 20 lat, teraz mnie unikali. Spotykając ich na ulicy, widziałam jedynie niezobowiązujący i nieco wymuszony uśmiech, który niemal od razu powstrzymywał mnie od rozmowy. Obserwowałam to z pewnym niedowierzaniem. I chociaż już wcześniej słyszałam, że tak się zdarza w przypadku, gdy para ma wspólnych znajomych i się rozstaje, to nigdy nie sądziłam, że mnie także to spotka. Teraz miałam możliwość doświadczyć tego na własnej skórze.
Przykładu nie trzeba było szukać daleko. Zawsze wspólnie obchodziliśmy urodziny Dominika – męża naszej koleżanki. Każdego roku Sylwia wyprawiała wystawną imprezę, na której bawiliśmy się wszyscy razem. Kłopot jednak polegał na tym, że mój były mąż miał z jubilatem nie tylko relacje prywatne, ale także zawodowe. Dlatego w tym roku decyzja mogła być tylko jedna. Na imprezę został zaproszony Karol, a ja zostałam pominięta.
Najgorsze było to, że nie miałam o tym pojęcia. Wydawało mi się, że nasza dotychczasowa bliskość sprawia, że nie muszę oczekiwać na formalne zaproszenie. Dlatego bez zastanowienia zadzwoniłam do Dominika, aby złożyć mu życzenia. Jednak on nie odebrał. Sądząc, że jest po prostu zapracowany, nagrałam mu się na automatyczną sekretarkę. A wieczorem jak gdyby nigdy nic wparowałam na imprezę.
Czułam się niekomfortowo
Moją uwagę od razu przykuła Malwina, moja młodsza następczyni boku Karola. Niestety, prezentowała się jak milion dolarów. A ja wyglądałam przy niej jak uboga krewna. Spojrzałam w lustro zajmujące pół holu i prawie się załamałam. Patrzyła na mnie podstarzała kobieta, z rozczochraną grzywką i smutnym spojrzeniem. Szybko odwróciłam wzrok.
– Może warto wreszcie pomyśleć o zmianie fryzury. W twoim wieku trzeba o siebie zadbać – usłyszałam głos Sylwii, która nagle pojawiła się za moimi plecami.
– W końcu mnie zauważyłaś! Zaczynałam się już obawiać, że stałam się dla ciebie niewidoczna – odparłam radośnie, jednocześnie ignorując jej niezbyt taktowny komentarz.
– No cóż, to nie do końca moja wina. Przychodząc na imprezę postawiłaś nas w dosyć kłopotliwej sytuacji – odpowiedziała Sylwia. – Karol z tą małą i ty to mieszanka wybuchowa.
–Serio? W takim razie chyba powinnam wyjść – powiedziałam oschle.
Starałam się być silna, ale w głębi duszy miałam ochotę się rozpłakać.
– No co ty, zostań – Sylwia szybko się zreflektowała, że nie zachowała się zbyt taktownie. – Będzie nam bardzo miło – dodała. A jednocześnie spojrzała ponad moim ramieniem w lustro. Wyglądało to tak, jakby ujrzała tam drugą osobę.
– Co tam zobaczyłaś? – zapytałam i szybko się rozejrzałam.
Spoglądał na nas jakiś facet
Sylwia długo nie odpowiadała. Zaintrygowało mnie to, bo zbyt dobrze znałam swoją koleżankę. Byłam przekonana, że na horyzoncie pojawił się ktoś nieproszony, kto usłyszał niezbyt miłe słowa Sylwii. A jej zrobiło się głupie, że tak niegrzecznie próbowała się mnie pozbyć.
– Kto to jest? – zapytałam, patrząc na postawnego mężczyznę, który szybko odwrócił od nas wzrok.
Jednak nie na tyle szybko, abym nie zauważyła, że nas obserwuje i podsłuchuje. Najwyraźniej zainteresował się naszą rozmową, co było widać na jego twarzy.
– To pewien marynarz, najnowszy nabytek w kręgu naszych znajomych. Dominik jest nim tak zafascynowany, że zachowuje się tak, jakby odkrył jakiś nieoszlifowany diament – powiedziała Sylwia. – Ale tak naprawdę to nie wiem, dlaczego tak go polubił – dodała szeptem.
Przez chwilę miałam wrażenie, że zapomniała o tym, że niedawno chciała się mnie pozbyć. Brzmiała bardziej tak, jak gdyby chciała pogadać tak jak dawniej. Ale nie miałam zamiaru z nią rozmawiać.
– Na pewno miałby o czym opowiadać, gdybyś się skompromitowała jako gospodyni, wyrzucając swoją wieloletnią przyjaciółkę – powiedziałam złośliwie, doskonale pamiętając, jaki był jej pierwotny zamiar. – Ale nie przejmuj się, już wychodzę. Nie zamierzam ci dłużej przeszkadzać. Nie chcę też denerwować Karola i tej jego Malwiny – dodałam.
– Nie bądź dziecinna, nigdy tego nie chciałam – oburzyła się Sylwia. I szczerze powiedziawszy, to miałam wrażenie, że mówi szczerze.
– No tak, w to akurat wierzę. To zapewne Dominik kazał ci to wszystko załatwić – powiedziałam uspokajająco. – Ale wiesz co? To w sumie na jedno wychodzi. Trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść – zanuciłam pod nosem, maskując prawdziwe uczucia.
Potem wzięłam płaszcz i wyszłam na dwór. Sylwia mnie nie zatrzymywała.
Chciałam już wrócić do domu
Na świeżym powietrzu próbowałam odzyskać równowagę po szoku, który przeżyłam kilka minut temu. Gdy po tylu latach przyjaciele zrywają znajomość, to nie jest to łatwe do przełknięcia. Opierałam się o chłodną ścianę domu i liczyłam oddechy – wdech, wydech, wdech, wydech. To zawsze mi pomagało. Ale nie tym razem. Tego wieczoru nic nie przynosiło ulgi, a ja czułam się tak, jakbym dopiero co dostała w twarz.
Wreszcie się opanowałam.
Postanowiłam zamówić taksówkę, jednak od razu uświadomiłam sobie, że jej koszt będzie dosyć wysoki. W myślach zaczęłam analizować, ile mam gotówki i czy to wystarczy na opłacenie kursu. Oczywiście, nie zamierzałam wracać na imprezę i prosić Sylwię o pożyczkę – tak nisko jeszcze nie upadłam. I wtedy zauważyłam taksówkę wyjeżdżającą zza rogu.
– O, już jest – usłyszałam męski głos. Szybko się odwróciłam i zobaczyłam, że zza zakrętu wyłania się masywna sylwetka żeglarza, honorowego gościa gospodarza.
– Przecież ja jej nie zamawiałam – wymamrotałam, niechętnie patrząc na tego mężczyznę o posturze niedźwiedzia. Nie przepadałam za mężczyznami, których najważniejszą cechą była siła fizyczna.
To był miły gest
– Nie zamawiała pani – odpowiedział mi uprzejmie. – To ja – dodał i zamilkł. Przyglądał mi się uważnie. – I to dla pani – rzekł. – Ale chętnie dołączę – dodał po chwili.
Skorzystałam z propozycji. Wsiedliśmy do taksówki i samochód ruszył. Przez całą drogę nie odzywaliśmy się do siebie. Odzywał się jedynie kierowca. Ale nie otrzymawszy żadnej odpowiedzi z naszej strony, po jakimś czasie także i on zamilkł.
Taksówka zatrzymała się pod moim domem. Chciałam zapłacić, lecz mój towarzysz w porę mnie powstrzymał.
– Ja dalej kontynuuję podróż, więc nie mogę pozwolić, żebyś płaciła – oznajmił.
A ponieważ nie byłam pewna, ile gotówki mam przy sobie, to nie nalegałam. Wysiadłam i pomachałam mu na pożegnanie.
Wchodząc do mieszkania, poczułam powiem optymizmu. Miły gest obcego człowieka sprawił, że poczułam się znacznie lepiej. Może w końcu komuś zaufam? Przez swojego byłego męża straciłam zaufanie do innych ludzi, w których widziałam tylko to, co najgorsze. Nieznajomy z taksówki okazał się nie tylko człowiekiem o misiowatej posturze, ale też kimś o dobrym sercu.
Nie taka była umowa
Tego, niestety, nie mogłam powiedzieć o moim byłym mężu. Zjawił się następnego dnia bez zapowiedzi. Co więcej, otworzył drzwi swoim kluczem i wszedł jak do siebie.
– Mógłbyś przynajmniej zadzwonić – przywitałam go w korytarzu. Nawet nie ukrywałam, że jestem zła.
– Nie zapominaj, że to również moje mieszkanie. Przecież jeszcze nie dokonaliśmy podziału majątku – odrzekł obojętnym głosem. I od razu ruszył do salonu.
– Przecież zapewniałeś mnie, że mieszkanie będzie moje – odpowiedziałam oburzona. – Zabrałeś działkę, oszczędności i auto – dodałam.
Poczułam uścisk w brzuchu. Tak się przecież umawialiśmy. Karol miał zostawić mi mieszkanie, a ja w zamian miałam nie utrudniać mu rozwodu i nie wnosić pozwu z orzeczeniem o jego winie. Planował przenieść się do Malwiny i tam wić z nią swoje nowe gniazdko. Ale najwidoczniej zmienił zdanie.
– Przecież obiecałeś, że nie zostawisz mnie bez dachu nad głową. Nie mam się gdzie podziać – dodałam płaczliwie. – Wiesz dobrze, że umawialiśmy się zupełnie inaczej.
Nie miał skrupułów
– Nie zachowuj się jak dziecko. W twoim wieku powinnaś mieć nieco więcej zdrowego rozsądku – powiedział ironicznie mój mąż. A potem ominął mnie i ruszył w stronę szafy, z której wyjął plik dokumentów.
– Co robisz? – zapytałam przerażona.
– Zabieram dokumenty auta. To na początek. Potem przedstawię ci propozycję podziału majątku – oznajmił mi mój były mąż. A potem dodał, że nie mogę zostać w tym mieszkaniu.
– Spłacę cię i będziesz mogła sobie kupić jakąś niewielką kawalerkę. Większe mieszkanie nie jest ci do niczego potrzebne – dodał.
– Karol! Co ty opowiadasz?! – wykrzyknęłam oburzona.
– Co Karol? To jest korzystna oferta. I w dodatku jedyna, jaką mogę ci zaproponować. Jeżeli chcesz coś jeszcze, to będziemy musieli spotkać się na sali sądowej.
– Wiesz przecież, że nie dam sobie rady bez prawnika. A nie mam pieniędzy – powiedziałam cicho. Karol milczał i patrzył na mnie pogardliwym wzrokiem.
Próbowałam wziąć go na litość
– Obiecałeś, że nic się nie zmieni, a ja nadal będę tu mieszkać. To przecież mój dom.
– Niestety, nie jestem w stanie spełnić obietnicy. Przepraszam, ale sytuacja uległa zmianie.
Tego było już dla mnie za wiele.
– Czy ta zmiana ma na imię Malwina? To ona zamarzyła sobie mieszkanie w kamienicy? – zapytałam. A potem dodałam z całą stanowczością, na jaką było mnie stać: – Bardzo chytrze z jej strony. Szkoda tylko, że próbuje układać sobie życie czyimś kosztem.
Karol na moment spuścił wzrok. Jednak szybko się pozbierał i przeszedł do ataku.
– Nie graj męczennicy – powiedział ironicznie. – Ktoś mógłby powiedzieć, że wyrzucam cię pod most. A przecież tak nie jest.
No tak, może nie planował wyrzucić mnie pod most, ale i tak moja sytuacja nie była najlepsza. Karol pozbawił mnie wszystkiego, a ja po tylu latach małżeństwa zostałam z niczym. Co gorsza, nie wiedziałam jak obronić się przed chciwością Karola i jego nowej partnerki.
Postanowiłam zawalczyć
Udałam się do prawnika i przedstawiłam mu swoją sytuację. Okazało się, że nie stoję na przegranej pozycji, bo według prawa należy mi się połowa majątku. Jednak mój były mąż nie próżnował i postanowił samodzielnie zabrać to, co według niego mu się należało.
Po powrocie do domu odkryłam, że brakuje antycznej komody i stołu. Miałam do tych mebli duży sentyment, bo samodzielnie znalazłam je na pchlim targu i oddałam do renowacji. Dlatego zrobiło mi się tak smutno. Ale co miałam zrobić? Wezwać policję? Według prawa te meble były także jego. Prawie się załamałam. W ciągu kilku miesięcy straciłam męża, przyjaciół i pieniądze. Poczułam łzy spływające mi po policzkach.
Sylwia zmieniła front
W tym samym momencie zadzwoniła Sylwia. Początkowo odrzuciłam połączenie, ale ona była uparta i dzwoniła kilka razu. W końcu się poddałam i odebrałam telefon.
– Dowiedziałam się, co wyczynia Karol. To jakiś obłęd – usłyszałam jej głos. – Początkowo go wspierałam, ale teraz nie chcę mieć z nim wspólnego – dodała.
Ciekawe co się zmieniło? – pomyślałam sarkastycznie.
– Chcę, żebyś wiedziała, że jestem z tobą i zrobię wszystko, żeby ci pomóc – powiedziała.
I chociaż początkowo nie potrafiłam jej zaufać, to pomyślałam, że w sumie nic nie tracę. Dlatego postanowiłam jej wybaczyć.
– Wiem, że potrzebujesz pieniędzy na prawnika. Dlatego mam pewną propozycję.
To był genialny plan
Okazało się, że jej znajomy potrzebuje pokoju do wynajęcia.
– To profesor fizyki, który wrócił ze Stanów Zjednoczonych. Zaproponowano mu pracę w katedrze na naszym uniwersytecie, a on ją przyjął. Jednak chwilowo nie ma gdzie mieszkać i dlatego poszukuje czegoś do wynajęcia. Mógłby zamieszkać u ciebie?
– Kto to taki? – zapytałam Sylwię.
– Poznałaś go u nas na imprezie – odpowiedziała.
– To ten marynarz? – zapytałam zaskoczona.
– On pływa od czasu do czasu. A tak naprawdę jest naukowcem – dodała.
A potem powiedziała coś, co całkowicie zmieniło moją sytuację. Otóż okazało się, że mój nowy lokator to przyszły szef Karola i Dominika. I wtedy w pełni zrozumiałam genialny plan Sylwii – Karol nie będzie mnie gnębił, bo jego szef będzie u mnie mieszkał. Na samą myśl aż uśmiechnęłam się w duchu.
– Jesteś genialna – powiedziałam do koleżanki. A potem nieco się przestraszyłam.
– Ale czy pan profesor będzie chciał zamieszkać z wynajmowanym pokoju? Skąd w ogóle ten pomysł?
– Spokojnie – uspokoiła mnie Sylwia. – Profesor obecnie mieszka w hotelu i ma już tego serdecznie dosyć. Poza tym nie podjął jeszcze decyzji o pozostaniu w kraju. Więc taka opcja jest mu bardzo na rękę. Pytał mnie, czy nie znam kogoś, kto mógłby mu pomóc.
Zamyśliłam się.
Zamieszkałam z obcym facetem
– Czy pytał o mnie?
– W pewnym sensie tak – odpowiedziała Sylwia po chwili milczenia. – Dlatego sugeruję, żebyś poszła do fryzjera i zrobiła coś ze swoimi włosami – zaśmiała się. A ja jej zawtórowałam.
I faktycznie próbowałam zrobić coś ze sobą. Niestety nie zdążyłam. Michał, zwany niedźwiedziem, zjawił się nagle na progu mojego mieszkania z walizką w ręku. Przejrzał szybko pokój, wydał z siebie dźwięki aprobaty i pojechał po resztę swoich rzeczy. Musiałam przyznać, że nie marnował czasu na niepotrzebne rozmowy.
Tuż po jego wyjściu usłyszałam zgrzyt klucza w zamku. To był Karol, który tym razem przyprowadził swoją narzeczoną. Chciała zobaczyć swoje przyszłe mieszkanie. Weszła do sypialni i bezceremonialnie otworzyła szafę.
– Chciałabym się przekonać, czy ma wystarczająco dużą pojemność – powiedziała kpiąco.
– Oczywiście, że tak. Sam mam dużo garniturów, więc potrzebuję dużo miejsca – odparł jej Karol.
Pomógł mi pozbyć się Karola
I kiedy już myślałam, że za chwilę dojdzie do awantury, to do mieszkania wrócił Michał. Potem dowiedziałam się, że zobaczył auto Karola i postanowił sprawdzić, czy wszystko jest w porządku. Podszedł do mnie jak gdyby nigdy nic, objął mnie i pocałował prosto w usta.
– Znakomicie urządziłaś to miejsce. Kochanie, będziemy tu naprawdę szczęśliwi – powiedział. Byłam w szoku, ale nie odzywałam się ani słowem.
Za to reakcja Karola była bezcenna. Była tak szokowany, że bezładnie wymachiwał rękoma. A potem odciągnął Malwinę od szafy, pożegnał się z profesorem i opuścił moje mieszkanie. Na mnie nie spojrzał w ogóle. Za to Michał patrzył na mnie z niepewnością.
– Czy nie przegiąłem? – zapytał niepewnie. – Zobaczyłem taki trik w filmie i pomyślałem, że sprawdzi się i tym razem.
Zapewniłam go, że jego występ był doskonały i bardzo mi pomógł. Żadne z nas nie wspomniało o pocałunku, który moim zdaniem wcale nie był wcale taki udawany. Cóż, mówią, że w naszym wieku niektóre rzeczy są już nie na miejscu... Ale ja byłam innego zdania.
Czytaj także: „Przyjaciółka zdradziła mi tajemnicę. Obiecałam, że się nie wygadam, ale po 3 godzinach, połowa miasta znała jej sekret”
„Nie znoszę, gdy synowa przywozi mi wnuki. Potajemnie włączam im bajki i smażę frytki, bo nie będę się przemęczać”
„Mój ukochany zawsze sprawiał, że czułam się jak bohaterka baśni. Magia zniknęła, gdy poznałam jego żonę i dzieci”