Chciałem rozwodu, bo moje małżeństwo mnie nudziło. Czułem, że duszę się w tej relacji, a marzyły mi się jakieś szaleństwa. Ale czy było warto? Nie jestem o tym przekonany.
Nic nas już nie czekało
Kiedyś Lena i ja byliśmy przyjaciółmi. Po ośmiu latach małżeństwa wydawało mi się, że warto było przy tym pozostać. Im więcej czasu ze sobą spędzaliśmy, próbując wykrzesać z tej naszej relacji coś romantycznego, tym robiło się gorzej. Z początku nawet się udawało, ale potem przyszła praca, szereg różnych obowiązków i chroniczny brak czasu. Nie potrafiliśmy się dogadywać w najprostszych kwestiach, przez co wiecznie się kłóciliśmy.
Z czasem miałem już tego dość. Coraz więcej czasu spędzałem też z koleżanką z pracy, Hanią. Ona bardzo się mną interesowała. Chociaż ze sobą nie spaliśmy, często wychodziliśmy gdzieś w swoim towarzystwie i wiele rzeczy planowaliśmy razem. Kilka razy zdarzyło się też, że się pocałowaliśmy, a ja ją objąłem. Z nią było inaczej niż z Leną. Hania stanowiła moją odskocznię od tego, co miałem w domu. Od tego, od czego zawzięcie uciekałem, by przypadkiem nie zwariować.
Męczyły mnie wieczne pytania Leny, drążenie różnych spraw i nieustanne oskarżenia. W końcu, po wielu dniach wahania, zdecydowałem się powiedzieć żonie to, o czym myślałem już od bardzo, bardzo dawna – że chcę rozwodu.
Chciałem rozwodu
Właściwie do rozwodu namówiła mnie Hania. Wyczuła, że się waham, że nie potrafię się do końca odnaleźć w relacji z Leną. Kiedy wątpiłem w zasadność całego przedsięwzięcia, łudziłem się, że może nasze małżeństwo da się jeszcze naprawić, przypominała mi momenty, w których kłóciłem się z żoną. Przekonywała, że nie mogę trwać w związku, który mnie unieszczęśliwia.
– Dobrze robisz, Oskar – powiedziała mi, gdy w końcu zdobyłem się na odwagę i wyprowadziłem się od Leny. – Nie ma co się tak męczyć.
– Tak uważasz? – zapytałem ją wtedy. – Bo ja ciągle się czuję, jakbym popełniał błąd…
Uśmiechnęła się pokrzepiająco.
– To trudna decyzja – przyznała, ale jej głos emanował takim spokojem i pewnością, że zrobiło mi się jakoś lżej na sercu. – Ale zobaczysz, ulży ci, jak już będzie po wszystkim.
Wbrew temu, co mówiła, rozwód wcale nie sprawił, że poczułem się lepiej. Na sali sądowej przeżywałem koszmar, podobnie jak Lena, choć wszystko na szczęście poszło bardzo sprawnie. Niby była przy mnie Hania, ale mimo to i tak czułem się jakoś tak nieswojo. Zamiast się cieszyć, że znów jestem wolny i mogę wszystko, zmagałem się z ogromnym ciężarem, który przygniatał mi pierś.
Miałem problem, żeby na czymkolwiek się skupić, a myślami wciąż powracałem do swojego małżeństwa. Udane czy nie, mocno wstrząsnęło moim życiem i wcale nie zamierzałem o nim zapominać. Wydawało mi się, że to powinno wyglądać jakoś inaczej. Że należałoby definitywnie zamknąć za sobą rozdział, który już się zakończył. Tyle tylko, że nie potrafiłem.
Z Hanią nie było lepiej
Hania nie była w moim typie. Uświadomiłem to sobie, gdy pomieszkaliśmy ze sobą dłużej niż dwa tygodnie. Ona lubiła wcześnie chodzić spać, ja zdecydowanie zarywałem noce, żeby z kolei pospać dłużej rano. Mogłem sobie na to pozwolić, bo przez większość czasu pracowałem z domu. Jako że mieliśmy zupełnie inny tryb życia, nie potrafiliśmy się ze sobą zgrać. W dodatku jej zupełnie nie przeszkadzał bałagan, a ja nie potrafiłem się skupić pośród takiego chaosu. Kiedy zwróciłem jej na to uwagę, wytknęła mi, że to jej mieszkanie i może sobie w nim robić, co chce.
Wtedy po raz pierwszy zadałem sobie pytanie, czy aby nie popełniłem błędu. Czy na pewno wybrałem właściwą kobietę? Kiedy dłużej nad tym pomyślałem, doszedłem do wniosku, że ja właściwie nawet do niej nic nie czuję. Lubiłem ją, to fakt. Udzielała mi wsparcia, ja też regularnie służyłem jej radą, ale to wszystko. Była dobrą kumpelą, ale nie przyjaciółką ani tym bardziej materiałem na dziewczynę czy żonę.
– Hanka, to nie ma sensu – mruknąłem któregoś wieczoru, gdy zbierała się spać.
– Co nie ma sensu? ‒ spytała, choć miałem wrażenie, że w sumie to nie bardzo mnie słucha.
– My, Hanka. My nie mamy sensu – wstałem, przetarłem twarz i spojrzałem na nią, zmęczony jak nigdy wcześniej. – Jutro zbiorę swoje rzeczy i się wyprowadzę.
Obecnie nie miałem mieszkania. Na szczęście dobrze płatna praca pozwoliła mi na wynajęcie niewielkiej kawalerki na obrzeżach miasta. Czynsz nie był wysoki, właściciel też nie chciał zbyt wiele – wyjeżdżał z kraju i właściwie bardziej zależało mu na tym, żeby ktoś zaopiekował się mieszkaniem, niż żeby na nim zarobić. Mnie pasował taki układ, więc przełknąłem trzecie, czyli ostatnie piętro w bloku bez windy.
Byłem naprawdę wściekły
Po wyprowadzce od Hani trochę się uspokoiłem. Przestałem odczuwać złość na siebie samego, w związku z tym, że robię coś wyraźnie wbrew sobie i swoim pragnieniom. Miałem wrażenie, że osiągnąłem względną stabilizację, dopóki przypadkiem nie wybrałem się do miasta, żeby w końcu trochę się odprężyć. Odpocząć.
Idąc przez główny plac miasta, dostrzegłem znajomą kobiecą sylwetkę. Poznałbym ją wszędzie i o każdej porze. To była Lena. Stała przed księgarnią, uwieszona na szyi jakiegoś faceta. Nie mogłem w to uwierzyć. Nie mieściło mi się w głowie, że tak szybko się pocieszyła. A ja? Miałem ochotę rzucić się na niego z pięściami. Chociaż sam sobie przecież byłem winny.
Wróciłem wtedy do wynajmowanej kawalerki, zataczając się jak pijany. Wściekłość rozsadzała mnie od środka. Nie mogłem znieść myśli, że ten facet jest teraz z Leną. Że to on słucha jej śmiechu, pociesza ją, gdy ma jakiś problem i co rano budzi się obok niej w łóżku. Wtedy pojąłem, że naprawdę ją kochałem i nigdy nie przestałem. Że trudno mi sobie wyobrazić dalsze życie bez niej. Bo to, czego cały czas mi brakowało, to była ta niezwykła więź, jaka mnie z nią kiedyś połączyła.
Tylko jakie to miało znaczenie, skoro ona znalazła sobie innego? Byłem przekonany, że o mnie już dawno nie pamięta. Musiałem przecież stanowić dla niej zwykłą, nic nieznaczącą pomyłkę. Nic więcej. Zebrałem się na odwagę i postanowiłem porozmawiać z Leną. Choć z początku nie chciała mnie wpuścić do mieszkania, ostatecznie się zgodziła.
Rozmawialiśmy długo, a nasza wymiana zdań nie była łatwa. Zwłaszcza że powiedziałem jej o wszystkim: wyjawiłem, że wciąż ją kocham, chociaż wiem, że ona już mnie nie potrzebuje. Przyznałem się, że popełniłem największy błąd w swoim życiu, składając papiery rozwodowe. Nie potrafiłem nawet sensownie wyjaśnić, dlaczego to zrobiłem. W końcu wspólnie uznaliśmy to za jakieś nietypowe zaćmienie umysłu.
Okazało się, że ona wcale nikogo nie ma. Ten facet, z którym ją widziałem, był tylko starym przyjacielem, a że wrócił właśnie do kraju po długim pobycie w Stanach, ich powitanie było dość wylewne. Nieomal śmiałem się wtedy z siebie, że tak się nakręciłem. Ją też to trochę rozbawiło, mimo że nastrój był raczej grobowy.
Mam ogromne szczęście, bo Lena także wciąż mnie kocha. Uważa, że nasz rozwód był okropną pomyłką i nadal nie potrafi zrozumieć, dlaczego się na niego zdecydowałem. Mimo wszystko, choć nie miałem o tym pojęcia, ona wie o mnie i Hani. Właśnie dlatego przeczuwam, że nie pójdzie mi tak łatwo. Aby ją odzyskać, będę musiał o nią zawalczyć. Nie zamierzam się jednak poddawać, bo już rozumiem, że to właśnie Lena jest dla mnie wszystkim. Niezależnie od tego, co mogła sobie kiedyś wyobrażać Hania.
Czytaj także:
„Żonie nie wystarczyło, że przyprawiła mi rogi, chciała mnie jeszcze zrobić w bambuko. Z kochasiem gorzko tego pożałują”
„Zbierałam szczękę z podłogi, gdy poznałam lubieżną profesję Gośki. Imię Alfons było jej bliskie”
„Wychowywała mnie pierwsza żona mojego ojca. W przeciwieństwie do biologicznej matki, ona potrafiła mi okazać uczucia”