„Po miesiącu znajomości wyszłam za Hiszpana poznanego na wakacjach. Romantyczna bajka szybko zamieniła się w koszmar”

Wesele mojej córki miało być najpiękniejszym dniem fot. Adobe Stock, WavebreakMediaMicro
„Przed ślubem Jorge obiecywał, że jako jego żona będę mogła uczyć się portugalskiego, a nawet studiować, ale gdy potem usiłowałam poruszyć ten temat, zbywał mnie. W dodatku z dawnej czułości mojego ukochanego niewiele zostało. Po prostu… jakby przestał zauważać”.
/ 25.03.2023 09:15
Wesele mojej córki miało być najpiękniejszym dniem fot. Adobe Stock, WavebreakMediaMicro

To miały być wakacje mojego życia! Szalone i odważne. Tuż po maturze wybrałam się z trzema koleżankami w podróż po Europie. Miałyśmy przed sobą trzy miesiące wolnego, nieco euro w kieszeni, dwa lekkie namioty i wyładowane plecaki. Ojcu się nie przyznałam, jakie mamy zamiary. Po śmierci mamy wychowywał samotnie mnie i mojego starszego brata.

Jako wojskowy, w domu także trzymał dryl, wszystko musiało być na czas i pod sznurek. Bałam się, że mimo iż jestem pełnoletnia, zabroni mi pojechać z koleżankami, więc wymyśliłam przekonującą historyjkę, że wybieramy się tylko do Francji na winobranie.

Owszem, miałyśmy to w planach, ale nie tylko

Chciałyśmy zarabiać i zwiedzać, czyli kiedy zabraknie nam gotówki popracować jako kelnerki lub przy zbiorze owoców, a potem ruszać dalej. Oczywiście autostopem, bo jak by inaczej? W końcu nasz plan zakładał także minimum wydatków. Podzieliłyśmy się więc na dwie pary i codziennie umawiałyśmy się w jednym miejscu, do którego docierałyśmy różnymi środkami lokomocji. Było cudownie! Po raz pierwszy tak daleko od domu i rodziny czułam się jak psiak zerwany ze smyczy. Chłonęłam wrażenia wszystkimi zmysłami, dotykając tak namacalnie życia w innych krajach. Francja była piękna, Hiszpania mnie zachwyciła, ale… to Portugalia tak naprawdę rzuciła mnie na kolana! Dlaczego? Nie wiem… Może dlatego, że Portugalczycy jako południowcy są tacy egzotyczni, a jednocześnie spontaniczni jak Polacy. Pewnego dnia jechałyśmy z Porto do Lizbony, zamierzając zatrzymać się po drodze w jakichś małych nadmorskich miasteczkach. Niestety, była to niedziela, fatalny dzień na podróżowanie autostopem, bo mijające nas samochody były wypełnione rodzinami z dziećmi. W końcu Iwonie i Kaśce udało się złapać transport, a my z Gośką nadal tkwiłyśmy na poboczu w kurzu i upale. Traciłyśmy już nadzieję, że ktokolwiek się zatrzyma i planowałyśmy nocleg „na dziko” w pobliskich krzakach, kiedy z piskiem opon zahamował przy nas jakiś piękny, duży kabriolet, a siedzący za kierownicą atrakcyjny chłopak zawołał po angielsku:

Hej, dziewczyny, podwieźć was?

A potem wcale nie wyrzucił nas tak po prostu przy campingu, tylko zaprosił na kolację. A kiedy dowiedział się, że jest nas więcej, skrzyknął swoich kumpli.

To był świetny wieczór!

Tym bardziej, że ciemne oczy Jorge’a były wpatrzone we mnie jak w obrazek. Od początku czułam, że zwrócił na mnie uwagę i że ta cała akcja z kolacją ma na celu tylko jedno – lepsze poznanie mnie. Istotnie, Jorge nawet nie chciał słyszeć o tym, że za dwa dni jedziemy dalej do Lizbony. Namawiał nas serdecznie na pozostanie w jego miasteczku, a kiedy upierałyśmy się przy swoim planie… zadecydował, że pojedzie z nami jako przewodnik! To był ostatni miesiąc naszej podróży i miałyśmy już trochę dosyć autostopu. Przyjęłyśmy więc jego propozycję z entuzjazmem. A ja wręcz z zachwytem. Oczywiście przez całą podróż siedziałam z przodu auta, obok Jorge’a i bardzo szybko jego prawa dłoń spoczęła na moich nagich, opalonych udach.

Wreszcie rozumiemy zalety automatycznej skrzyni! Można podrywać dziewczynę zamiast zmieniać biegi – śmiały się dziewczyny, trochę zazdrosne o to zainteresowanie mną ze strony Jorge’a.

Bo to od początku było wyraźnie coś więcej niż tylko zwykły wakacyjny flirt. Mój Portugalczyk zachowywał się tak, jakby spotkał miłość swojego życia! Nadskakiwał mi, uprzedzał moje pragnienia, komplementował i troszczył się o mnie. Jednym słowem ideał chłopaka, a do tego taki przystojny! W dodatku, w przeciwieństwie na przykład do Włochów, wcale nie chciał tak od razu zaciągnąć mnie do łóżka! Jego zaloty były takie romantyczne… Z dnia na dzień wpadałam coraz bardziej w tę miłość. Kiedy nieuchronnie zbliżał się koniec naszych wakacji, Jorge robił się coraz bardziej niespokojny.

– Jesteś mi potrzebna! Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie! – w jego głosie pobrzmiewały tragiczno-histeryczne tony.

Ja także byłam już zakochana w nim po uszy

Dlatego, gdy wyjął pierścionek zaręczynowy, prawie umarłam ze szczęścia! Zaręczyliśmy się! I… Jorge nalegał na jak najszybszy ślub. Prawdę mówiąc, to chciał się żenić po prostu od razu.

Po co masz wracać do Polski? Sama mówiłaś, że mieszkasz tylko z ojcem, z którym niezbyt dobrze ci się układa. Przecież tutaj w Portugalii także możesz studiować. A moja rodzina ma ogromny, piękny dom. Będzie ci z nami dobrze.

Jego błagania brzmiały dla moich uszu jak najpiękniejsza muzyka. Obiecałam więc, że wrócę do swojego kraju tylko po potrzebne dokumenty. Słysząc to Jorge od razu zarezerwował termin ślubu cywilnego na początek października. Miałam więc tylko niecały miesiąc na załatwienie formalności, przetłumaczenie na język portugalski swojego aktu urodzenia i zaświadczenia, że jestem zdolna prawnie do zawarcia związku małżeńskiego. Niby mało czasu, a mnie wydawało się to wiecznością! Wróciłam do Polski jak na haju i od razu zajęłam się załatwianiem wszystkiego. Oczywiście ojcu nic nie powiedziałam, z wiadomych względów. Chyba by mnie przykuł kajdankami do łóżka. Moje przyjaciółki także nie wiedziały, co się szykuje. Bałam się, że będą usiłowały mnie zatrzymać, przemówić mi do rozsądku, że niby Jorge jest miły, ale ślub z nim po miesiącu znajomości to czyste szaleństwo. Nie były mi potrzebne ich głosy rozsądku, kiedy miałam ochotę rzucić się na głęboką wodę. Jorge dzwonił do mnie po kilka razy dziennie i nie wyobrażałam sobie już życia bez niego. Piątego października wzięłam niewielką walizeczkę i zamiast na uczelnię pojechałam na lotnisko. Mój ukochany opłacił mi bilet i czekał na mnie na miejscu. Byłam pewna, że zawiezie mnie od razu do domu i przedstawi rodzicom. Ale, ku mojemu zdumieniu, zamieszkaliśmy w Lizbonie w hotelu. A następnego dnia wzięliśmy ślub w tamtejszym urzędzie!

Byliśmy tylko my i świadkowie – przyjaciele Jorge’a

– Chcę cię wprowadzić do mojego domu już jako żonę! – oświadczył mi mój ukochany.

Czym mnie trochę przestraszył, ale i wzruszył. Cóż, mój ojciec i brat przecież też nie wiedzieli, że wychodzę za mąż. Kiedy zadzwoniłam do ojca, że zostałam właśnie żoną Portugalczyka, był wstrząśnięty!

– Nie wiesz, co robisz, córeczko… – po raz pierwszy od lat porzucił swój wojskowy suchy ton. – Ale życzę ci wiele szczęścia, bo moim zdaniem będziesz go potrzebowała.

Rodzice i siostra Jorge’a także byli w szoku, że tak niespodziewanie przywiózł do domu żonę. Nie mam pojęcia, jak on sobie wcześniej to wszystko wyobrażał, dlaczego uważał, że sprawy między mną a jego rodziną ułożą się idealnie. Myślałam, że skoro ich tak dobrze zna, to wie, co robi. A jednak nie… Rodzina Jorge’a od początku dała mi do zrozumienia, że jestem intruzem w ich domu! Teść jeszcze się trochę chyba łamał, urzeczony moją delikatną słowiańską urodą. Ale matka i dwie starsze siostry były nieprzejednane. Wszelkie moje próby nawiązania z nimi kontaktu spaliły na panewce. Tym bardziej, że nie znałam portugalskiego, a one nie miały zamiaru mówić po angielsku, chociaż wiedziałam, że potrafią. Ich rodzina faktycznie miała duży dom, a pięknie urządzony „apartament” Jorge’a zajmował w nim pół piętra. W najśmielszych przewidywaniach nie sądziłam, że na kilka miesięcy stanie się moim… więzieniem! Dobrowolnym więzieniem, bo Bogiem a prawdą, nikt mi nie zabraniał z niego wychodzić, tylko że… nie bardzo miałam dokąd. Przed ślubem Jorge obiecywał, że jako jego żona będę mogła uczyć się portugalskiego, a nawet studiować, ale gdy potem usiłowałam poruszyć ten temat, zbywał mnie słowami: „wrócimy to tego później”. W dodatku z dawnej czułości mojego ukochanego niewiele zostało. Nie, nie traktował mnie źle, nie bił i nie obrażał.

Po prostu… jakby przestał zauważać

Ponieważ wcześniej nadskakiwał mi wręcz przesadnie, było to dla mnie prawdziwym szokiem!

„No tak, zdobył mnie, więc nie jestem już dla niego atrakcyjną kobietą” – myślałam gorzko.

Nawet nie miałam się komu wyżalić. Do ojca nie zadzwoniłabym za nic w świecie, do przyjaciółek także. Nie chciałam usłyszeć ich: „a nie mówiliśmy!”. Tym bardziej, że chwilami wydawało mi się, iż wszystko jeszcze ulegnie zmianie i znowu będzie bajkowo. Tak było na przykład wtedy, gdy Jorge zabierał mnie na zakupy i stroił jak lalkę. Miał niesamowity gest, chociaż gust jak dla mnie zbyt wyzywający, taki typowo południowy. A mnie, blondynce, przeważnie nie było do twarzy w jaskrawych kolorach. Jednak Jorge był tymi ciuchami zachwycony, a ja tak bardzo chciałam mu się podobać! Nosiłam je więc bez szemrania. Po jakimś czasie odkryłam, że nie jestem jedyną osobą, która je zakłada… Mój mąż często wychodził wieczorami twierdząc, że prowadzi biznesowe rozmowy, w których żona tylko by mu przeszkadzała. W pewnym momencie odkryłam jednak, że gdy on wychodzi, z mojej szafy znika jedna z tych wyzywających sukienek! Byłam wściekła! Myślałam, że ma jakąś babkę na boku, której daje to włożyć na siebie i zabiera na służbowe spotkania. Dobrze wiedział, że nie będę miała się komu poskarżyć czy zwierzyć, bo i tak nikt nie będzie chciał mnie słuchać. Przynajmniej u niego w domu. A dodatkowo mógł bez podejrzeń kupować mi ubrania, które tak naprawdę dawał innym kobietom. Nie miałam zamiaru żyć w takim chorym układzie ani minuty dłużej! Nie bacząc na groźby Jorge’a, że mnie zniszczy, jeśli go opuszczę, wyszłam z jego domu tak jak stałam, zabierając tylko swoje dokumenty i trochę gotówki.

I złapałam autostop w kierunku Polski

Jechałam do domu prawie tydzień, z duszą na ramieniu, bo przecież tym razem podróżowałam zupełnie sama, śpiąc w tanich hotelach przy autostradach. Ale widocznie Pan Bóg uznał, że już dosyć mnie doświadczył, bo nic złego mi się nie stało. A kiedy stanęłam w drzwiach rodzinnego domu, tata bez słowa mnie przytulił, jak nie robił tego od lat. O nic nie pytał. Wróciłam więc do swojego normalnego życia, które dla Jorge’a zawiesiłam na kołku przed kilkoma miesiącami.

Podjęłam studia i wystąpiłam w polskim sądzie o rozwód. I tylko biały ślad po obrączce na moim serdecznym palcu, opalonym przez portugalskie słońce świadczył, że jeszcze niedawno byłam mężatką. A potem i on zniknął. Tak, jakby Jorge nigdy się w moim życiu nie pojawił i jakbym nie była rozwódką w wieku 20 lat.

Czytaj także:
„Ślub miał być początkiem szczęścia, a był zwiastunem tragedii. Rodzice postawili na swoim, a ja straciłam miłość życia”
„Odwołałam ślub 2 godziny przed ceremonią i porzuciłam narzeczonego, ale dzięki temu poznałam miłość życia”
„Narzeczony porzucił mnie przed ołtarzem, więc... wyszłam za kumpla. Nie po to przez 2 lata planowałam ślub, żeby się nie odbył”

Redakcja poleca

REKLAMA