„Po 8 latach wyszłam z więzienia i chciałam wrócić do rodziny. Na progu domu okazało się, że córka ma już nową mamusię”

smutna kobieta fot. Getty Images, Javier Sanz
„Nie wiedziałam, co ze sobą począć ani co zrobić z faktem, że moja córka nie chce mnie znać. Radek złamał mi serce, ale ten wyrzut i zimna wściekłość na twarzy Olgi – nic nie zabolało mnie nigdy bardziej niż to”.
/ 10.11.2023 19:16
smutna kobieta fot. Getty Images, Javier Sanz

Myślałam, że mam do czego wracać. Miałam partnera, ukochaną córkę. Przeżyłam szok, gdy pojawiłam się w naszym mieszkaniu. Zrozumiałam, że zostałam z niczym.

Czekałam na ten dzień jak na zbawienie

Nie tak wyobrażałam sobie najlepsze lata swojego życia. Właściwie te osiem lat miałam w ogóle wyjęte z życiorysu. Gdyby ktoś powiedział mi wcześniej, że trafię do więzienia za oszustwa finansowe w firmie, w której pracowałam, chyba bym go wyśmiała. Co tam, że nie miałam o niczym pojęcia. Nikogo nie obchodziło, że wmanewrowała mnie w to koleżanka, która oczywiście wszystkiego się wyparła. Przegrałam sprawę i byłam winna. Musiałam spędzić osiem lat za kratkami.

Nie wychylałam się. Nie chciałam kłopotów. Z utęsknieniem wyczekiwałam tylko na dzień, w którym miałam odzyskać wolność. Miałam przecież dla kogo żyć: w domu zostawiłam kochającego partnera i córkę. Radek żarliwie zapewniał, że mnie kocha i żyje tylko myślą o moim powrocie. W ostatnim roku mojej odsiadki co prawda nie przychodził na widzenia, ale wiedziałam, jaki jest zapracowany. Na jego głowie było też wychowanie naszej jedynej córki, Olgi, więc nie widziałam w tym nic dziwnego. Nawet nie spodziewałam się ciosu, który miał dopiero nadejść.

Pierwszy dzień poza murami więzienia był jak prawdziwy dar od losu. Czułam się taka lekka i beztroska. Jak na skrzydłach pomknęłam do domu – w końcu o tym tylko marzyłam. Nie mogłam się doczekać, aż znów zobaczę Radka i Olgę. Moją kochaną córeczkę widziałam ostatnio, jak miała zaledwie osiem lat! Teraz była już nastolatką i pewnie interesowały ją zupełnie inne rzeczy niż wtedy.

W końcu stanęłam przed drzwiami mieszkania i zapukałam. Ku mojemu zdziwieniu otworzyła jakaś obca kobieta. Popatrzyła na mnie bez większego zainteresowania.
– Tak? ‒ rzuciła.

– Co pani tu robi? – wypaliłam.

– Słucham? – uśmiechnęła się, najwyraźniej rozbawiona.  Ja tu mieszkam.

Zaczęłam się zastanawiać czy Radek się nie wyprowadził. Nie rozumiałam jednak, czemu nic mi nie powiedział i nie zostawił nowego adresu.

– Szukam Radka – stwierdziłam, siląc się na uprzejmość. – Mieszkał tu… no, jakiś czas temu. Jestem jego dziewczyną…

– No teraz to pani chyba żartuje. – kobieta zdawała się mocno oburzona. – Ja jestem żoną… – urwała i przyjrzała mi się uważniej. – Oliwia? Ta z więzienia?

Nie bardzo wiedząc, jak zareagować, pokiwałam głową.

– Radek! ‒ zawołała. – Chodź tutaj!

To był pierwszy cios

Stałam i patrzyłam, jak człowiek, dla którego zmuszałam się, by wstawać każdego kolejnego dnia, a potem znosić okropności więzienia, staje obok tej kobiety. Dostrzegłam też, że objął ją ramieniem.

– Oliwia… – odchrząknął i wolną ręką podrapał się po głowie. – No tak, to już. Ja i Martyna… nie wiedziałem, jak ci to powiedzieć. Zakochałem się.

– Osiem lat to bardzo długo – poparła go moja rozmówczyni. Jego żona. –Nie wszyscy mają tyle samozaparcia, żeby czekać. Musisz to zrozumieć. Zaakceptować. Wiem, że to niełatwe…

– Chcę się zobaczyć z córką – przerwałam jej drżącym głosem.

Wymienili spojrzenia.

– Nie wiem, czy to dobry pomysł… – zaczął Radek.

– Gdzie ona jest? – spytałam mimo to.

– W swoim pokoju – mruknął.

Przepchnęłam się między nimi i ruszyłam we właściwym kierunku. Zapukałam do drzwi odpowiedniego pokoju, a potem nie czekając na pozwolenie, weszłam. Dziewczyna, która tam siedziała, ledwie przypominała moją Olgę. Kiedy mnie zobaczyła, otworzyła szerzej oczy, zaskoczona.

– Olga, to ja – zaczęłam, ledwie panując nad emocjami. – Twoja mama.

Mina dziewczyny natychmiast się zmieniła. Dostrzegłam gniew, niedowierzanie, a potem obojętność.

– Nic od ciebie nie chcę – powiedziała, nawet na mnie nie patrząc. Kiedy podeszłam bliżej i położyłam jej dłoń na ramieniu, zerwała się jak oparzona. –Głucha jesteś? Nie potrzebuję cię! Mam już matkę. Zresztą, ojciec też cię już nie chce. No, ale to chyba już wiesz.

Tylko Fabian się przejął

Z mieszkania… z naszego mieszkania wyszłam potwornie skołowana. Nie wiedziałam, co ze sobą począć ani co zrobić z faktem, że moja córka nie chce mnie znać. Radek złamał mi serce, ale ten wyrzut i zimna wściekłość na twarzy Olgi – nic nie zabolało mnie nigdy bardziej niż to. Uznałam, że będę się tak snuć po osiedlu, bo i co innego mi pozostało. Moi rodzice nie żyli, nie miałam też żadnej dalszej rodziny. Niewiele wtedy widziałam, bo łzy skutecznie rozmazywały widok. Nagle ktoś poderwał się z ławki pod blokiem.

– Oliwia?

Odwróciłam się i zobaczyłam Fabiana, najbliższego przyjaciela mojego… nie, nie mojego. Po prostu Radka.

– Wiedziałem, że dziś wychodzisz i… tak pomyślałem, że tu cię znajdę – mruknął. – Pewnie… już wiesz?

Pokiwałam głową. Uznałam, że głos mógłby mnie w tamtym momencie zawieść.

– Masz się gdzie podziać? – dopytywał. Wtedy wcale mnie nie dziwiło, czemu.

Tym razem zaprzeczyłam.

– Tak właśnie myślałem. – westchnął. ‒ Chodź, zabiorę cię do siebie.

Zamrugałam.

– Fabian, no coś ty – rzuciłam zmieszana. – Nie chcę sprawiać kłopotu…

– Żaden kłopot – stwierdził natychmiast. – Mam wolny pokój, a ty, jak sama twierdzisz, nie masz gdzie teraz mieszkać. Zatrzymasz się u mnie, a jak będziesz chciała, to potem sobie czegoś poszukasz.

Próbowałam się z nią skontaktować

Choć z oporami, to jednak przystałam na propozycję Fabiana. W sumie dobrze mi się z nim mieszkało, a on też się nie narzucał, zwłaszcza wtedy, gdy potrzebowałam spokoju. Regularnie natomiast podejmowałam próby skontaktowania się z Olgą. Tak się złożyło, że Fabian miał jej numer telefonu, więc uparcie do niej dzwoniłam. Odebrała tylko raz, gdy nie wiedziała, kto dzwoni. Kiedy już pojęła, z kim rozmawia, prędko się rozłączyła, a kolejne połączenia ode mnie ignorowała.

Za którymś, może i setnym razem, odebrała. Tak mi się przynajmniej wydawało.

– Olga? – rzuciłam pośpiesznie. – Ja…

– Przestań do niej dzwonić – odezwał się kobiecy głos. Rozpoznałam w nim Martynę. – Ona nie chce cię znać, rozumiesz? Zostaw nas w spokoju, jeśli nie chcesz, żebyśmy ci narobili problemów.

Prychnęłam z irytacją.

– Skoro Olga nie chce mnie znać, nich mi to sama powie – stwierdziłam z determinacją. – No, daj ją do telefonu.

– Ty naprawdę jesteś taka tępa? – warknęła. – Ona mnie prosiła, żebym to ja odebrała! Bo wierzy, że wreszcie się odczepisz. A ja, jako jej matka, prawdziwa matka, dopilnuję, żebyś jej nie niepokoiła.

Sprawiał, że zapominałam

Po rozmowie z Martyną przepłakałam wiele dni. Zawsze jednak w odpowiedniej chwili znajdowałam chusteczki, usłużnie podsunięte przez Fabiana, podobnie jak posiłki, które pojawiały się dokładnie wtedy, gdy padałam z nóg z wycieńczenia.

Z czasem zaczęliśmy ze sobą rozmawiać. Spędzaliśmy coraz więcej czasu we dwoje, oglądaliśmy filmy, dyskutowaliśmy o przeczytanych książkach. W końcu Fabian zaproponował mi pracę u siebie w firmie. Miałam prowadzić jej media społecznościowe.

Byłam mu bardzo wdzięczna. Co więcej, łapałam się na tym, że coraz częściej zapominam o tym, jak beznadziejne mam życie. Kiedy byłam z nim, nie myślałam ani o Oldze, ani o wszystkich straconych szansach, jakie pewnie mieliśmy z Radkiem. Z nim czułam się inaczej, ale jednocześnie nie musiałam się o nic martwić. To on też sprawił, że zaczęłam wychodzić z domu. Pomógł mi nadrobić wszelkie zaległości, jakich narobiłam sobie w więzieniu. Był cierpliwy i we wszystkim mnie wspierał.

Teraz już wiem, że tamto życie odeszło bezpowrotnie. Radek i Olga mieli własne sprawy, własną rodzinę, z którą ja najwyraźniej nie miałam nic wspólnego. Niektórzy pewnie powiedzieliby, że mogłam zawalczyć o swoją relację z córką. Cóż, pewnie tak. Tyle że ja naprawdę nie chciałam im tego wszystkiego niszczyć, wywracać Oldze życia ponownie do góry nogami.

Zresztą, ani razu nawet nie dała mi do zrozumienia, że chciałaby spróbować. Że może i nie chce mnie traktować jak matki, ale… na pewno mogłyśmy zostać koleżankami. Nawet takimi od serca. Ona jednak wybrała inaczej.
Teraz trzymam się Fabiana. Choć wcześniej nigdy nie byliśmy tak blisko, te wydarzenia jakoś do nas przemówiły. Chciałabym móc pomyśleć o nim jako o swoim przyszłym partnerze, czy nawet mężu, ale nie chce na razie zaczepiać. Wiem też, że to już ostatni dzwonek, by zajść ciążę. Może się uda?

Czytaj także:
„Nie byłem przekonany do sanatoryjnych miłostek ojca. Jego zauroczenie niemal zakończyło się wyprawą na tamten świat”
„Lekarz kazał mi załatwić ziemskie sprawy i wybrać sobie wygodną trumnę. Mam rozliczyć się z życiem”
„Dla rodziców mój brat był majętnym człowiekiem sukcesu. Do momentu, gdy w drzwiach stanęli policjanci z listem gończym”

Redakcja poleca

REKLAMA