„Po 19 latach mąż poczuł, że chce zacząć życie z inną. Wrócił na klęczkach z brylantem w dłoni”

Kobieta odrzuciła brylant na przeprosiny fot. Adobe Stock
Tłumaczył, że to było tylko zauroczenie i że muszę mu wybaczyć. Doprawdy!? Czy ja cokolwiek muszę jeszcze robić dla tego drania?
/ 15.03.2021 08:43
Kobieta odrzuciła brylant na przeprosiny fot. Adobe Stock

Tadek się wyprowadził. Normalnie. Po 19 latach udanego, jak sądziłam, małżeństwa nagle doznał olśnienia.

– Muszę wszystko zacząć od nowa – powiedział, wrzucił parę ciuchów do walizki i poszedł. Przez dwie godziny przemierzyłam pokój chyba z tysiąc razy w tę i z powrotem. Miotałam się w czterech ścianach niczym lew w klatce. W końcu sięgnęłam po telefon i wystukałam numer przyjaciółki.

– Tadek właśnie się wyprowadził – rzuciłam i się rozryczałam.

– A to suczy syn – wyrwało się przyjaciółce, a ja pomyślałam, że w jej słowach jest sporo racji.

Jak to, wyjechać? Tak po prostu? Na dodatek sama?!

Pół godziny później Zośka była już u mnie. Zdyszana, bo wbiegła na trzecie piętro, nie czekając na windę.

– Opowiadaj – rzuciła od progu, wyjęła mi z ręki kieliszek z winem i wychyliła jednym haustem. Poszłam do kuchni, ona za mną.

– Od paru dni wiedziałam, że coś się święci – mówiłam. – On chodził jakiś taki podminowany… A dzisiaj, po śniadaniu, powiedział, że powinniśmy porozmawiać. A potem coś tam gadał, a na koniec: „odchodzę”.

– Powiedział do kogo? Zresztą, nieważne – Zośka machnęła ręką. Na pewno nie do o 30 lat starszej od niego kobiety, której nos już odpada po piątej operacji plastycznej. Niech zgadnę – zapatrzyła się w sufit, dopijając wino. – Ma dwadzieścia parę lat, nogi do samej szyi, kocha go bezgranicznie i chce mu urodzić kompanię wojska, oczywiście jeśli wcześniej co miesiąc będzie wieszał jej brylanty na anorektycznej szyi.

– Coś w tym stylu, ale bez rodzenia. Dzisiaj to nie jest modne. Żadna za 500 złotych nie chce zrobić z siebie mamki, przedszkolanki, kucharki, sprzątaczki i zaopatrzeniowca, czyli co najmniej dziesięciu zaharowanych kobiet, które od rana do wieczora uśmiechają się do męża i oczywiście stale mają ochotę na szaleńczy seks – wyrzuciłam na jednym oddechu.

– To chyba jasne.

– Co mam zrobić?

– Zadzwoń do pracy. Powiedz, że matka ci niedomaga, i musisz wziąć kilka dni wolnego.

– Mamę pochowałam dwa lata temu.

– Zanim się zatrudniłaś, więc nic o tym nie wiedzą. A zatem ani im, ani tym bardziej twojej mamie, świeć Panie nad jej duszą, nie będzie to przeszkadzać – oświeciła mnie Zośka.

Godzinę później byłam spakowana. To znaczy ja pakowałam, co mi wpadło w rękę, a Zośka z 10 swetrów wybrała jeden, a z 15 sukienek dwie. W międzyczasie wysłała swojego faceta po bilety na dworzec, kierunek Zakopane. Dlaczego właśnie tam? Otóż przed czterema laty Zośka przeżywała to samo co ja. Pojechała wówczas bez walizki do Zakopanego, i tam spotkała swojego obecnego faceta.

Najwidoczniej uznała, że takie historie lubią się powtarzać. Ja też miałam taką nadzieję. Kiedy wsiadałam do sypialnego, Zośka obiecała, że zadzwoni do góralki, do której co roku sama wpada. Pojechałam. Ponieważ obawiałam się bezsennej nocy, wzięłam proszki. Podobno wystarczyłby jeden, ale na wszelki wypadek łyknęłam dwa. Rano konduktor ledwo mnie dobudził. Kiedy wyszłam przed dworzec, nie bardzo wiedziałam, gdzie jestem.

Wreszcie zobaczyłam białego niedźwiedzia i stojącego obok górala z aparatem. Wróciła mi świadomość, gdzie i po co tu przyjechałam.

– Masz odpoczywać – usłyszałam w telefonie głos Zośki.

Jak spotkasz fajnego faceta, to rwij. Potem przepuść go przez sokowirówkę, dodaj trochę cytryny, martini i parę kropel wódki. Wypij to duszkiem i niech ci świat znowu zawiruje w głowie. Szkoda czasu na tego palanta, który był twoim mężem.

– Jest… Nadal nim jest.

– Był! Powiedz sobie, że miał zawał, i właśnie wróciłaś z jego pogrzebu. Wszyscy się z tego cieszą, a ty jesteś w tym gronie najbardziej szczęśliwa.

– Musiałabym chyba wypić litr wódy.

– To na co czekasz? Zaczynaj. Nie zaczęłam.

Zośka musiała coś góralce nagadać, gdyż ta obchodziła się ze mną jak z jajkiem. No i dostałam najlepszy pokój z widokiem na Giewont.

 

On niczego nie udaje, kocha mnie i kocha góry

Wiosna powoli rozwijała listki na drzewach, ale na szlakach było jeszcze niewielu turystów. Po trzech dniach samotnego włóczenia się po górach powoli wróciło logiczne myślenie. Właściwie, to czego ja tak się wystraszyłam? Że niby co, bez chłopa to już jestem kaleką, urwało mi przez to nogę? A jeśli chodzi o TE sprawy, to wibrator na pewno będzie od niego lepszy.

Zarabiałam dobrze, nie byłam nawet po pierwszej operacji plastycznej i mój nos mocno siedział na swoim miejscu. No i byłam jeszcze całkiem do rzeczy. Przynajmniej to powiedział mi pewien facet podczas wczorajszej kolacji.

– Jest pani najpiękniejszą kobietą w tej sali – usłyszałam mianowicie.

– Jesteśmy tu tylko my dwoje – zauważyłam wówczas z przekąsem.

– O, przepraszam – wskazał na wiszące na ścianach portrety pięknych góralek. – A te damy to pies?

Tobiasz – takie imię nosił nieznajomy – miał zamglone spojrzenie, lekko przyprószone siwizną skronie, duże uszy, lekko kwadratową szczękę, szare oczy, a na dużym nosie równie wielkie rogowe okulary. Wszystkie te elementy z osobna nie były ładne. Jednak złożone w całość na jednej twarzy miały w sobie pociągający czar.

– Widziałem przez okno, że co rano wychodzi pani w góry i wraca dopiero wieczorem – odezwał się znowu.

– Śledził mnie pan?

– Słyszała pani o Macie Hari? Skłamałam, że nie.

– Była szpiegiem. Zwerbowali ją w górskim pensjonacie.

– A ten, który tego dokonał, miał na imię Tobiasz?

Roześmieliśmy się z tych zmyślanych bzdurek i poszliśmy na spacer.

Tobiasz był niezłym piechurem, ale i równie wielkim leniuchem. Co jakiś czas zatrzymywał się, przysiadał i gapił się na góry z wyrazem chłopięcego zachwytu na twarzy. W pewnej chwili wyciągnął metalową piersiówkę i nalał mi naparstek koniaku. Był pyszny. Od tego dnia co rano spotykaliśmy się na śniadaniu i żegnaliśmy po kolacji. Oczywiście co wieczór dzwoniła do mnie Zośka i już na początku zadawała pytanie: „Spotkałaś go?”.

– Czy ty myślisz, głupia, że ja przyjechałam tu na polowanie? – broniłam się ze śmiechem. – A po co innego? – odpowiadała szczerze przyjaciółka. – Lekarstwem na miłość jest druga miłość.

– Na razie doszłam do wniosku, że nie kocham już Tadka.

– Więc tym bardziej nie musisz mieć skrupułów. Zapoluj na któregoś z tych dziwolągów, którzy noszą spodnie. Wreszcie przyznałam się przyjaciółce, że „upolowałam” spodniastego.

– Jest teraz obok ciebie?

– Teraz jest noc i leżę w łóżku.

– No to powinien być obok. Przecież jutro będziesz o dzień starsza. A jak wtedy zapadniesz na demencję starczą? Zawsze będziesz o jeden orgazm do przodu, wariatko.

– Odwal się, świntucho – rzuciłam do słuchawki. – Idę spać.

Następnego dnia wieczorem nie odebrałam telefonu od Zośki, gdyż byłam zajęta… Tobiaszem. Tydzień później wróciłam do domu. Rozpakowałam się i przegadałam cały wieczór z Zośką. Następnego dnia w domu zjawił się Tadeusz.

– Strasznie cię przepraszam. To było chwilowe zauroczenie. Kocham tylko ciebie. Wiem, postąpiłem jak głupiec. Jestem nim. Ale od dziś wszystko się zmieni! – przysiągł, po czym ukląkł przede mną i wyciągnął z kieszeni złoty pierścionek z ładnym brylantem. – Musisz mi wybaczyć – dodał i już chciał wsunąć mi na palec pierścionek, gdy zobaczył na nim niepozorny pierścionek z tombaku ze szklanym czerwonym oczkiem. Dla mnie bezcenny.

– Co to? – spytał zaskoczony.

– Pierścionek zaręczynowy – odpowiedziałam, odwracając się na pięcie. – Przecież jesteśmy małżeństwem… – Tadzik był zaszokowany.

– Byliśmy, ale ty mnie rzuciłeś dla jakiegoś smarkatego koczkodana.

– On jest ode mnie bogatszy? Pokręciłam przecząco głową. – Młodszy? Znowu zaprzeczyłam. – Więc co ma, czego ja nie mam?

Nie udaje, kocha mnie i spacery po górach, których ty nienawidzisz.

– I chcesz z nim spędzić resztę życia?

– To już moja sprawa. A jeśli chodzi o twoje rzeczy, to dziś rano wynajęta ekipa wywiozła je do twojej mamy.

– Ale mama mieszka w dwupokojowym mieszkaniu – jęknął Tadek.

– Więc coś sobie wynajmiesz. A potem na pewno znajdziesz sobie jakąś laskę, która urodzi ci pułk wojska, będzie zawsze zadbana, uśmiechnięta i chętna na seks choćby w zamrażalniku. Kiedy zostałam sama, spojrzałam na pierścionek połyskujący na palcu. Tobiasz kupił mi go na straganie, bez żadnej deklaracji. Nie byłam zaręczona. Na razie. Dziś wieczorem idę z Tobiaszem na umówioną kolację. A potem… kto wie.

Więcej prawdziwych historii:
„Mój brat ma 4 dychy na karku, a spotyka się z nastolatką. Przecież to jeszcze dziecko!”
„Od wielu lat mam męża i kochanka. Obydwu kocham tak samo i nie potrafię z nich zrezygnować”
„Rodzice byli wściekli, gdy Aśka przestała przysyłać pieniądze ze Stanów. Nikt nie wiedział, jaka była prawda...”

Redakcja poleca

REKLAMA