Moja koleżanka z pracy spędza pół dnia na rozmowach telefonicznych. Rozmawia przy mnie, zupełnie nie przejmując się tym, że słyszę wszystko. W dodatku potem zdradza mi szczegóły. Czasami bardzo intymne…
Przecież ja nie znam tych osób
Krępuje mnie to. Co mnie obchodzi, że jej szwagier się upił i zrobił awanturę żonie? Albo że syn jej koleżanki narozrabiał i wyrzucili go ze szkoły? Albo że jej siostra dostała awans? Po pierwsze, przecież ja nie znam tych osób. Po drugie nie sądzę, żeby ktokolwiek był zadowolony, gdyby dowiedział się, że o jego prywatnych sprawach wie pół miasta. Bo na pewno nie tylko ja muszę wysłuchiwać opowieści Beaty…
Czasami mam wrażenie, że moja koleżanka dowartościowuje się w ten sposób. Właściwie prawie zawsze wychodzi na to, że wszyscy dookoła popełniają błędy, tylko ona jest nieomylna. Kiedyś myślałam, że mówi mi o czymś, bo chce się podzielić kłopotem albo wysłuchać mojej rady. Ale nie – to jej w ogóle nie interesuje. Kiedyś próbowałam jej podsunąć pomysły na rozmowę z mamą chłopca, który nie zdał. Tylko prychnęła.
– Ale to jej problem, przecież nie będę za nią wychowywać dziecka! – powiedziała. – Jest dorosła, nie?
Kilka razy miałam ochotę powiedzieć Beacie, żeby w takim razie nie dzieliła się ze mną takimi opowieściami. Ale jakoś nigdy nie zdobyłam się na odwagę. Pracowałyśmy razem i podejrzewam, że gdybym ją skrytykowała, to atmosfera w pracy zrobiłaby się nie do zniesienia. Z dwojga złego wolałam już wysłuchiwać tych intymnych zwierzeń na cudzy temat i starałam się jak najmniej odzywać.
Doskonale bowiem zdawałam sobie sprawę z tego, że skoro Beata nie ma zahamowań przy mnie, to innym też może nadawać na mnie. A nie miałam najmniejszej ochoty stać się dla kogoś tematem do plotek. Ostatnio jednak usłyszałam coś, co mnie zastanowiło.
Otóż ta jej siostra, co awansowała, miała niby zostać główną księgową w pewnej firmie. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że akurat znam tę firmę. Pracuje tam bowiem moja przyjaciółka, która dwa miesiące temu zadzwoniła i powiedziała, że ma kłopot.
Po co zdradzać cudze tajemnice?
– Słuchaj, Maryś, zaproponowali mi stanowisko głównej księgowej – powiedziała, nie wiedzieć czemu, zmartwiona. – Ale ja się trochę boję.
– Czego się boisz, Iwona? – zdziwiłam się. – Przecież jesteś świetnym fachowcem, na pewno dasz radę.
– Tylko że to jest olbrzymia odpowiedzialność… – westchnęła. – Co będzie, jeśli popełnię jakiś błąd?
– A zwykła księgowa niby nie ponosi odpowiedzialności? – spytałam. – Dziewczyno, co ty wymyślasz?
– No nie wiem, naprawdę… – wyraźnie się wahała. – To co, mówisz, żeby przyjąć to stanowisko?
– Jasne! Ja w ciebie wierzę.
Tydzień później Iwona zadzwoniła. Powiedziała, że się zgodziła i od nowego miesiąca obejmuje posadę.
No i właśnie wtedy Beata opowiedziała mi o awansie swojej siostry. Byłam zdziwiona – w jednej firmie zazwyczaj nie ma dwóch głównych księgowych. Upewniłam się, czy na pewno dobrze usłyszałam nazwę firmy.
– Tak, to ta, tam gdzie robią największe projekty budowlane – przytaknęła Beata, wyraźnie dumna z siostry. – A czemu dopytujesz?
– A nie, tak sobie – wzruszyłam ramionami i zmieniłam temat.
Tyle było z plotkowania!
Pomyślałam, że może nie wiem wszystkiego. Może Iwonie się jednak powinęła noga i ją zdegradowali? Zadzwoniłam do niej tego samego dnia.
– Pewnie, że jestem tą księgową i chociaż nadal się denerwuję, to idzie mi całkiem nieźle – oznajmiła zadowolona z siebie. – A czemu pytasz?
– A znasz niejaką Agnieszkę R.? – odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
– Znam, to moja podwładna – w jej głosie usłyszałam zdziwienie. – A ty ją znasz?
– Nie, tylko z opowieści, to siostra mojej koleżanki z pracy – wyjaśniłam. – A powiedz, czy ona też szykowała się na twoje stanowisko?
– Agnieszka? Nie sądzę – w głosie Iwony usłyszałam rozbawienie. – Prawdę mówiąc, pewnie niedługo ją zwolnią. Ciągle się myli, jest niesolidna. Poprosili mnie, żebym wystawiła jej opinię i chyba nie mam innego wyjścia, jak napisać prawdę. Ale nawet mi jej nie żal. Bo gdyby chociaż przepraszała za swoje błędy albo próbowała się czegoś nauczyć… Ale ona jest wyjątkowo krnąbrna i leniwa.
Już kilka razy miałam ochotę pokazać Beacie, że wiem, jak naprawdę wygląda kariera jej siostry. Może by wreszcie przestała mnie zanudzać tymi swoimi opowieściami. Ale pomyślałam, że na razie nic nie powiem. Bo właściwie sama nie wiem, jak jest.
Może moja koleżanka wcale nie zmyśla, tylko siostra ją oszukuje, a ona w dobrej wierze powtarza to, co usłyszała? Ale z drugiej strony, po co w ogóle powtarza? No cóż, w każdym razie jakby co, to mam haka na Beatę i jeżeli mnie wkurzy, to go wykorzystam. Może następnym razem nie będzie taka chętna, żeby zdradzać cudze tajemnice.
Czytaj także:
„Ojciec powtarzał mi, że kobiety rodzą się po to, by służyć mężczyźnie. Moja bezczelna żona tego nie rozumie”
„Urabiałam się po łokcie, żeby wyżywić męża i dorosłych synów. Żerowali na mnie jak hieny i czyścili mi konto z wypłaty”
„Babcia miała wielkie serce, pomogła wielu ludziom. Dzięki jej ofiarności, ja i moja rodzina mamy dach nad głową”