„Plotkary spod bloku skłóciły mnie z mężem. Uwierzyłam w ich bujdy, a teraz muszę odpracować zaufanie męża”

Sąsiadki skłóciły mnie z mężem fot. Adobe Stock, WavebreakmediaMicro
– Czy ty jesteś jakąś wariatką? Gdybyś mnie zapytała od razu, nie spędziłabyś nawet chwili na tych głupich myślach! Może to z tymi babami powinnaś wziąć ślub zamiast ze mną? Widzę, że łączy was wielkie zaufanie i głęboka relacja... - wykrzyczał mąż.
/ 27.08.2021 13:55
Sąsiadki skłóciły mnie z mężem fot. Adobe Stock, WavebreakmediaMicro

Wszystko zaczęło się dwa tygodnie temu. Postanowiłam upiec mężowi i córce ich ulubiony placek ze śliwkami. Okazało się jednak, że w domu nie ma ani jednego jajka. Pobiegłam więc do naszego osiedlowego sklepiku. Ledwie przekroczyłam próg, gdy dobiegł mnie charakterystyczny, piskliwy głosik sąsiadki, pani Halinki.

Rozmawiała ze sprzedawczynią

Obie były tak zaaferowane, że nawet nie usłyszały, jak weszłam. Stanęłam za półką z napojami i nadstawiłam ucha. Pani Halinka należy do osób, które wszystkim się interesują i wszystko o wszystkich wiedzą. Ciekawa więc byłam, kogo tym razem wzięła na tapetę.

– Nawet pani nie wie, jak mi żal tej Magdy! – mówiła do sprzedawczyni.

– Magdy? – dopytywała się pani Zosia.

– No tej blondynki z mojego bloku, co ma takiego przystojnego męża i nastoletnią córkę, Kasię – odparła.

Zamarłam. Mam jasne włosy, córkę Katarzynę, a mój Piotr rzeczywiście uchodzi za przystojniaka. Mówiła więc o mnie! Wstrzymałam oddech i z jeszcze większą uwagą zaczęłam przysłuchiwać się rozmowie.

– A co z nią? – chciała wiedzieć pani Zosia. – No, co z tą Magdą?

– Z nią chyba wszystko w porządku… Chodzi o jej męża. Ma kłopoty! – zakrzyknęła sąsiadka.

– Tak? A dlaczego pani tak sądzi? – dopytywała się sprzedawczyni.

– To proste. Zawsze był taki pogodny, uśmiechnięty. Jak się spotykaliśmy na ulicy, to zawsze zamieniał ze mną kilka słów. A teraz? Chodzi ze spuszczoną głową, markotny i ledwie na dzień dobry odpowiada – odparła sąsiadka.

– A wie pani, rzeczywiście coś musi z nim być nie tak – przyznała druga. – Kiedy ostatnim razem był u mnie po bułki, to nawet nie zauważył, że mu źle resztę wydałam. Jakby myślami był gdzie indziej. Ciekawe, o co chodzi… – zastanawiała się.

– Na pewno o pracę. Mój syn zatrudnił się w tym samym zakładzie, więc mam wiadomości z pierwszej ręki. Mówił mi ostatnio, że na miejsce męża Magdy szkolą chyba kogoś innego, młodszego. Jak nic wyślą biedaka na zieloną trawkę! No i co ta kobieta wtedy zrobi? Pewnie nawet nie wie, że zbierają się nad nią czarne chmury. Zawsze była taka pewna swego. Z dumą podkreślała, że jej mąż jest cenionym specjalistą i nie musi martwić się o utratę pracy. A tu proszę, taka niemiła niespodzianka… – westchnęła sąsiadka.

– Tak, tak, fortuna kołem się toczy. Raz na wozie, raz pod wozem – dodała sprzedawczyni w zadumie.

Nie mam pojęcia, o czym rozmawiały dalej, bo wymknęłam się cichcem ze sklepu. Nawet jajek nie kupiłam. Raz, że nie chciałam, by kobiety zorientowały się, że podsłuchiwałam rozmowę, dwa, straciłam ochotę na pieczenie ciasta.

Przeszła mi ochota na wszystko!

Wlokłam się do domu noga za nogą, próbując pozbierać myśli.

Piotrek może stracić pracę? Jak to? Przecież to niemożliwe. Niedawno wspominał, że szefowie bardzo go chwalą i być może wkrótce dostanie awans. Czyżby więc kłamał? Tylko dlaczego? Przecież wcześniej czy później i tak by się to wydało. A może to nieprawda, a pani Halinka coś źle usłyszała? Ale przecież jej syn pracuje w tym samym zakładzie… Czyżby więc jednak szykowali wypowiedzenia, a mój Piotrek niczego się nie spodziewa?” – zastanawiałam się.

Gdy znalazłam się pod blokiem, byłam tak skołowana, że już sama nie wiedziałam, co o tym wszystkim myśleć.

Przez następne trzy dni próbowałam delikatnie wybadać męża

Nie miałam odwagi zapytać wprost, czy ma kłopoty w pracy. Harował jak wół, by coś osiągnąć. I był taki dumny ze swoich zawodowych sukcesów. I z tego, że właściwie to on utrzymuje rodzinę. Nie chciałam go zranić, niepotrzebnie zdenerwować czy zmartwić. Poza tym on tak nie lubił plotek. Liczyłam na to, że sam się przyzna albo przynajmniej czymś zdradzi.

Ale on zachowywał się zupełnie normalnie. Na pytania, co tam w firmie, uśmiechał się i niezmiennie odpowiadał: w porządku. Albo nie chciał mnie martwić, albo nie miał pojęcia o tym, co się szykuje… Byłam coraz bardziej niespokojna. W nocy zamiast spać zastanawiałam się, co będzie z naszą rodziną. Pracuję na pół etatu i moja pensja ledwie wystarczyłaby na opłacenie rachunków.

A co z resztą? Oczami wyobraźni już widziałam, jak mój Piotrek wpada w depresję, bo nie może znaleźć innego zajęcia, a ja stoję w kolejce w opiece społecznej po zasiłek dla najbiedniejszych. Tak mnie to przeraziło, że aż się popłakałam.

Czułam, że jeśli z kimś nie pogadam, to zwariuję

Wybór padł na siostrę. W przeszłości nie zawsze się zgadzałyśmy, ale w trudnych chwilach zawsze mogłam na nią liczyć. Tak było i tym razem. Gdy usłyszała, o co chodzi, natychmiast wysłała swoją rodzinę do kina, żeby nikt nam nie przeszkadzał.

– Mów! Jak na świętej spowiedzi – poprosiła, gdy zostałyśmy same.

Opowiedziałam jej o wszystkim. O rozmowie podsłuchanej w sklepie, swoich obawach, podchodach, zachowaniu męża. Asia słuchała spokojnie, nie przerywała, nie komentowała, nie wymądrzała się. Odezwała się dopiero wtedy, gdy skończyłam.

– Chcesz mojej rady? –zapytała.

– Jasne. Ta niepewność mnie zabije!

To opowiedz Piotrowi o wszystkim. Tak jak mnie. I zapytaj, co się dzieje – odparła.

– Tak po prostu. – Zwariowałaś? Przecież tłumaczyłam ci, dlaczego nie mogę i…

– Wiem, wiem – przerwała mi. – Nie chcesz zranić jego męskiej dumy. Ale innego wyjścia nie ma. Jeśli dłużej będziesz się zadręczać pytaniami, to naprawdę trafisz do wariatkowa.

– No, nie wiem… – wahałam się.

– Ale ja wiem! I ostrzegam cię, jeśli ty nie pogadasz z nim w ciągu tygodnia, to ja to zrobię. Jesteś moją siostrą i muszę dbać o twoje zdrowie – zagroziła.

– No co ty, Aśka, nie odważysz się! – przestraszyłam się.

– Nie odważę? Sprawdź mnie – uśmiechnęła się szelmowsko.

W tamtej chwili żałowałam, że zwierzyłam jej się ze swoich problemów

Odkładałam rozmowę z mężem przez trzy dni. Ale czwartego zebrałam się na odwagę. Gdy Piotr wrócił z pracy, zaciągnęłam go do kuchni. Nie chciałam, żeby Kasia usłyszała złe wieści.

– Słuchaj, Piotruś, musimy pogadać. Tylko błagam cię, bądź ze mną szczery, niczego nie ukrywaj – zaczęłam.

– O rany, ale jesteś poważna… O czym chcesz porozmawiać? – był lekko przestraszony.

– O twojej pracy. Czy… – głos mi uwiązł w gardle.

– O pracy? To już wiesz? Jakim cudem? – był zdziwiony.

– Wiem – wykrztusiłam.

– I nie cieszysz się?

– Z czego? Że cię zwolnili? – myślałam że się rozpłaczę.

Zwolnili? O czym ty mówisz? Dostałem awans i dużą podwyżkę. Miałem ci powiedzieć dopiero za tydzień, jak już oficjalnie ogłoszą decyzję i dostanę nową umowę. Ale skoro sama zaczęłaś… – przyglądał mi się z uwagą.

– Awans? Naprawdę?! – nie wierzyłam własnym uszom.

– Naprawdę. Już nowego pracownika szkolą na moje miejsce. Ale wracając do tego zwolnienia, skąd ci to w ogóle przyszło do głowy? – dopytywał się.

– A tam… W telewizji straszą, że firmy będą zwalniać, i chyba te informacje za mocno podziałały mi na wyobraźnię – wykręcałam się.

– A od kiedy ty oglądasz wiadomości? Pewnie te plotkary spod bloku czegoś ci nagadały!

Zawstydziłam się. Piotr od razu to zauważył.

– Dlaczego od razu mnie nie zapytałaś? Wierzysz w plotki, które rozsiewają z nudów stare baby? Przez ostatnie parę dni zachowywałaś się dziwnie i teraz już wiem dlaczego!

– Nie chciałam cię urazić, myślałam, że może sam już wiesz o zwolnieniu i czekasz na dobry moment, żeby mi powiedzieć... Nie chciałam stawiać cię pod murem.

– Jakich zwolnieniach? Przecież ty sobie całą tę sytuację wymyśliłaś w głowie, bo usłyszałaś stare plotkary! Zamiast zapytać mnie wprost, nakręciłaś sobie całą historię! Naprawdę bardziej ufasz babom spod klatki niż mnie? Bałaś się ze mną porozmawiać o czymś takim? – Piotr zdenerwował się nie na żarty. 

Nagle poczułam się zażenowana własnym zachowaniem. Jak mogłam być taka głupia i dać się tak zmanipulować...

– Piotruś, przepraszam... To był dla mnie szok, zmartwiłam się, zaczęłam myśleć co będzie, jeśli stracisz pracę, jak sobie poradzimy...

Czy ty jesteś jakąś wariatką? Gdybyś mnie zapytała od razu, nie spędziłabyś nawet chwili na tych głupich myślach! Może to z tymi babami powinnaś wziąć ślub zamiast ze mną? Widzę, że łączy was wielkie zaufanie i głęboka relacja...

Teraz to ja się wkurzyłam.

Piotr zaczął przeginać, stawał się złośliwy

Wiem, że popełniłam błąd, ale nie musiał być dla mnie aż takim chamem. Przecież go przeprosiłam! Nigdy wcześniej nie zachowywał się w podobny sposób. Co mu się stało? Może faktycznie go zwolnili, a ta historia o awansie to tylko przykrywka... Skoro tak bardzo go rozjuszyło to, co powiedziały sąsiadki.

Powiedziałam mu to, ale szybko zdałam sobie sprawę, że teraz to ja przesadziłam. Piotr trzasnął drzwiami i wyszedł. Nie wracał przez wiele godzin, a ja leżałam na kanapie mocząc poduszkę łzami.

Jak mogłam narazić naszą więź, nasze małżeństwo i całe zaufanie, które zbudowaliśmy? A to wszystko przez miastowe plotkary... Miałam ochotę pójść do sklepu i im wygarnąć, ale wiedziałam, że najbardziej winna całej sytuacji jestem ja.

Późnym wieczorem usłyszałam skrzypienie drzwi. Piotr wrócił, ale nadal był obrażony.

Odkupienie win miało mi zająć trochę więcej

Postanowiłam więc, że zacznę od następnego dnia. Kupię dobre wino, zrobię kolację i jeszcze raz przeproszę męża za brak zaufania.

Obudziłam się już spokojniejsza, chociaż nadal byłam wkurzona na sklepową, sąsiadkę i plotkary jej pokroju. Postanowiłam pójść do sklepu. Gdy wychodziłam, miałam nadzieję, że spotkam w sklepie panią Halinkę. Poszczęściło mi się. Gdy tylko stanęłam w drzwiach, usłyszałam charakterystyczny, piskliwy głos sąsiadki. Znowu rozprawiała o kimś ze sprzedawczynią. Odważnie podeszłam do lady.

– Przepraszam, że paniom przeszkadzam, ale chciałam tylko prosić o butelkę Chianti. Albo od razu dwie – powiedziałam wesołym tonem.

– No, no, taki zakup… – pokręciła głową pani Halinka. – Chyba ma pani jakiś powód do świętowania.

– A mam! Mój mąż dostał awans w pracy. Bardzo się cieszę, zwłaszcza że gdzieś ostatnio słyszałam, że ma zostać zwolniony. Ludzie uwielbiają plotkować… – powiedziałam z niewinną minką i się pożegnałam.

Gdy wychodziłam, w sklepie panowała kompletna cisza. Założę się, że obie kobiety miały otwarte buzie!

Czytaj także:
„Po ślubie moja Kalinka zmieniła się w jędze nie do wytrzymania. Szkoli mnie jak w wojsku. Ktoś mi podmienił żonę"
„Urodziłam i mąż stracił na mnie ochotę. Woli po nocach oglądać porno niż pójść ze mną do łóżka. Czuję się jak śmieć"
„Po 12 latach pracy, dzięki której wzbogacił się on, jego dzieci i jego była żona, ja nie mam nic”

Redakcja poleca

REKLAMA