„Płaciłem rachunki za moją matkę, bo chciałem być dobrym synem. Gdy raz odmówiłem, zrobiła z mojego życia piekło”

Płaciłem rachunki za moją matkę, bo chciałem być dobrym synem fot. Płaciłem rachunki za moją matkę, bo chciałem być dobrym synem/Getty Images, gpointstudio
„– Iza, to moja matka – próbowałem zachować spokój. – Miała wysokie rachunki, mówiła, że ledwo wiąże koniec z końcem… – A my to co? Mamy magiczne źródło pieniędzy? – przerwała mi żona. – Przecież mieliśmy odłożyć na wakacje! Obiecałeś, pamiętasz?”.
/ 10.03.2025 20:00
Płaciłem rachunki za moją matkę, bo chciałem być dobrym synem fot. Płaciłem rachunki za moją matkę, bo chciałem być dobrym synem/Getty Images, gpointstudio

Od zawsze uważałem, że rodzina jest najważniejsza. Moja matka wpoiła mi, że syn powinien dbać o swoją rodzicielkę, bo to ona poświęciła dla niego wszystko. Wychowywała dzieci sama, bez ojca, rezygnując z własnych potrzeb, żeby miały lepsze życie. Dlatego, gdy dorosłem, naturalne było dla mnie, że jej pomagam.

Iza, moja żona, nie podzielała tego podejścia. Coraz częściej irytowało ją, że regularnie przelewałem mamie pieniądze, płaciłem za jej rachunki i dokładałem do różnych wydatków.

– Jarek, przecież to dorosła kobieta, a nie dziecko, którym musisz się opiekować! – powtarzała w kółko. Nie rozumiała, jak bardzo czułem się odpowiedzialny.

Z każdym miesiącem w naszym domu narastało napięcie. Widziałem, że zmierzam w stronę decyzji, której nie chciałem podejmować. Ale w końcu nadszedł moment, gdy musiałem wybrać: matka czy żona?

Wciąż się o to kłóciliśmy

Iza stała nad stołem, trzymając w dłoni telefon.

– Znowu? –zapytała mnie. Na ekranie świeciło się powiadomienie z banku: „Przelew został zrealizowany”. – Jarek, ja już nie mam siły. Ile tym razem?

Otworzyłem usta, ale zanim zdążyłem odpowiedzieć, wyrzuciła z siebie kolejne słowa:

– Wiesz co? Ja już nawet nie pytam, czy coś wysłałeś, tylko ile. Bo to, że jej płacisz, jest dla ciebie oczywiste, prawda?

– Iza, to moja matka – próbowałem zachować spokój. – Miała wysokie rachunki, mówiła, że ledwo wiąże koniec z końcem…

– A my to co? Mamy magiczne źródło pieniędzy?! – przerwała mi ostro. – Przecież mieliśmy odłożyć na wakacje! Chciałeś zabrać mnie do Grecji, pamiętasz?!

Zamilkłem. Oczywiście, że pamiętałem. Ale co miałem zrobić? Matka dzwoniła wczoraj wieczorem z roztrzęsionym głosem, że nie ma na rachunek za prąd, że sąsiadka musiała jej pożyczyć na jedzenie. Miałem ją zostawić w takiej sytuacji?

– Iza… – próbowałem złapać ją za rękę, ale cofnęła się. – Przecież wiesz, że ona nie ma nikogo poza mną.

– A twój brat? On to co, sierota?! – Iza była czerwona na twarzy. – Marek nigdy jej nie pomaga, ale jakoś nie słyszę, żebyś do niego dzwonił z pretensjami!

Oparłem się o blat, czując, jak ściska mi się żołądek. Miała rację. Marek od lat powtarzał, że matka jest dorosła i powinna radzić sobie sama. Że on nie zamierza płacić za jej błędy.

– To nie jest takie proste – mruknąłem, bardziej do siebie niż do niej.

Iza nagle zamilkła. Przez chwilę patrzyła na mnie, jakby coś analizowała. Potem westchnęła i powiedziała spokojniejszym, ale zimnym tonem:

– Jarek, musisz się określić. Albo zaczynasz stawiać granice, albo ja przestaję walczyć o to małżeństwo.

Zamarłem. Wiedziałem, że prędzej czy później to usłyszę. Ale dopiero teraz poczułem, jak cholernie trudny wybór przede mną stoi.

Musiałem ustalić coś z matką

Następnego dnia długo się wahałem, zanim wybrałem numer mamy. Wiedziałem, jak to się skończy. Mogłem przewidzieć każdą jej reakcję, każdą emocję, którą mi rzuci. Ale w głowie wciąż brzmiały mi słowa Izy: „Musisz się określić”.

Telefon zadzwonił raz, drugi. Odebrała niemal od razu.

– Jareczku, kochanie, już się bałam, że zapomniałeś o swojej starej matce – zaczęła od razu ciepłym, ale pełnym wyrzutu tonem. – Coś się stało?

Przymknąłem oczy. No to zaczynamy.

– Mamo, musimy poważnie porozmawiać.

– Oczywiście! – rozchmurzyła się od razu. – Wiesz, bo ja właśnie chciałam cię poprosić o drobną pomoc… Bo ta lodówka, co ją mam, to zaczęła dziwnie buczeć, a wiesz, jak to jest, jeszcze coś się spali i zostanę bez niczego. Może mógłbyś mi…

– Mamo – przerwałem jej zdecydowanie. – Nie mogę ci już tak pomagać jak do tej pory.

Zapadła cisza. Tak głęboka, że usłyszałem własne bicie serca.

– Co ty mówisz, Jarek? – Jej głos zmienił się w zdziwiony, jakby nie do końca wierzyła, że dobrze usłyszała.

– Mówię, że muszę przestać cię finansować. Nie mogę już przelewać ci pieniędzy co miesiąc.

– Nie możesz? – Głos jej się załamał. – Czy nie chcesz?

Poczułem, jak ściska mi się gardło. Wiedziałem, że to będzie trudne, ale nie sądziłem, że aż tak.

– To nie tak, mamo…

– A właśnie, że tak! – Jej ton nagle stał się ostry. – To przez Izę, prawda? Ona ci tego zabroniła! Mówiłam ci, Jarek, mówiłam, że ta kobieta chce cię ode mnie odciągnąć!

Westchnąłem ciężko, czując, że ta rozmowa zmierza dokładnie tam, gdzie się spodziewałem. A to był dopiero początek.

Powiedziała coś okropnego

Postanowiłem porozmawiać z mamą w cztery oczy. Poszedłem do niej. Nie planowałem podsłuchiwać, ale drzwi były uchylone, a głos matki niósł się po całej klatce schodowej. Wszedłem do mieszkania i cicho zamknąłem drzwi.

– No i widzisz, Krysiu, co ta jego żona ze mną robi? – mówiła do sąsiadki. – Zawsze mi pomagał, był dobrym synem, a teraz nagle nie ma dla mnie pieniędzy. Wszystko przez tę babę! Ona go nastawiła przeciwko mnie!

Poczułem, jak coś ściska mi się w żołądku. Wiedziałem, że mama będzie obwiniać Izę, ale słyszeć to na własne uszy? To co innego.

– Mówiłam ci, Teresko – westchnęła sąsiadka. – Teraz te młode dziewuchy to tylko patrzą, jak odciąć chłopa od matki.

Ja już dla niego nie istnieję! – lamentowała matka. – A tyle dla niego zrobiłam, poświęciłam się… Gdyby nie ona, nigdy by mnie tak nie zostawił!

Zacisnąłem pięści. Wszedłem do mieszkania i spojrzałem jej prosto w oczy.

Naprawdę tak myślisz, mamo? – zapytałem, a ona aż się cofnęła. – Że to Iza jest winna?

– Jareczku, kochanie… – zaczęła, ale tym razem nie zamierzałem jej pozwolić zmienić tematu.

Całe życie ci pomagałem, płaciłem rachunki, spełniałem każdą prośbę – mówiłem spokojnie, ale stanowczo. – A teraz, kiedy próbuję w końcu coś zmienić, robisz ze mnie niewdzięcznego syna?

Matka zamilkła, ale w jej oczach zobaczyłem coś, co ścisnęło mnie za gardło. Nie poczucie winy. Nie smutek. Złość.

– A jak myślisz? – syknęła nagle. – Że to twoja decyzja? Nie. To ona tobą manipuluje!

Wtedy po raz pierwszy naprawdę dotarło do mnie, że nasza relacja nigdy nie była zdrowa.

Opowiedziałem wszystko bratu

Postanowiłem poradzić się brata. Marek wysłuchał mnie w milczeniu, opierając się o blat kuchenny w swoim mieszkaniu. Gdy skończyłem mówić, tylko pokręcił głową i prychnął.

– Jarek, serio? – spojrzał na mnie z politowaniem. – Naprawdę przejmujesz się tym, co matka gada za twoimi plecami?

To nie tylko gadanie – odpowiedziałem zmęczonym głosem. – Wiesz, co ona robi? Opowiada sąsiadkom, że zostawiłem ją na pastwę losu, że jestem niewdzięcznym synem. Przedstawia mnie jak jakiegoś potwora!

Brat wzruszył ramionami.

– Bo ona zawsze tak robiła. Szkoda, że dopiero teraz to zauważasz.

Zacisnąłem dłonie w pięści. Wiedziałem, że Marek ma rację. On od dawna był odporny na emocjonalne szantaże matki. Ale ja? Ja wciąż próbowałem być tym „dobrym synem”.

– A wiesz, co jest najgorsze? – Marek spojrzał na mnie uważnie. – To nie jest tak, że ona sobie nie radzi. Ma emeryturę, mieszkanie, wszystko. Po prostu przyzwyczaiła się, że to ty ją utrzymujesz. I robi wszystko, żebyś z tego nie zrezygnował. To dla niej wygodne.

Słuchałem go, ale w głowie wciąż miałem obraz matki z tamtej rozmowy. Jej zimne spojrzenie.

Wieczorem przyszła do nas teściowa. Przyszła niby na herbatę, ale od razu wiedziałem, że chce ze mną porozmawiać.

– Jarku – zaczęła cicho. – Musisz coś z tym zrobić. Iza cię kocha, ale nie wytrzyma tego wiecznie.

– Pani tego nie rozumie… To moja matka.

A Iza to twoja żona – przerwała mi. – Jeśli teraz nie postawisz granic, to któregoś dnia się obudzisz i nie będzie obok ciebie ani jednej, ani drugiej.

Nagle poczułem, że naprawdę muszę podjąć decyzję.

Postawiłem na swoim

Siedziałem w samochodzie przed blokiem matki, wpatrując się w ciemne okna jej mieszkania. Ostatni raz byłem tu dwa tygodnie temu. Ostatni raz usłyszałem, że jestem niewdzięcznym synem, że zdradziłem własną matkę dla „obcej baby”. Ale mimo wszystko byłem tutaj znowu.

W końcu wysiadłem i ruszyłem na górę. Otworzyła niemal od razu, jakby czekała. Spojrzała na mnie surowo, zmierzyła wzrokiem, a potem bez słowa cofnęła się do środka.

Przyszedłeś po rozum do głowy? – rzuciła lodowato, siadając w fotelu.

Wziąłem głęboki oddech.

Przyszedłem ci powiedzieć, że to koniec.

Jej oczy zwęziły się w szparki.

– Co masz na myśli?

Nie będę cię już utrzymywał, mamo. Pomogę, jeśli naprawdę będziesz tego potrzebować, ale koniec z przelewami, rachunkami, kupowaniem wszystkiego, o co poprosisz.

Milczała. Znałem ją na tyle, by wiedzieć, że to cisza przed burzą.

– A więc to prawda – powiedziała w końcu, zaciskając usta. – Ta twoja żona zrobiła ci pranie mózgu.

– Nie, mamo – odpowiedziałem spokojnie. – To ja zrozumiałem, że całe życie mną manipulowałaś.

Nagle jej twarz wykrzywiła się w gniewnym grymasie.

– To dla mnie już nie istniejesz, Jarek – syknęła, patrząc mi prosto w oczy. – Nie chcę cię więcej widzieć.

Serce ścisnęło mi się w piersi, ale nie powiedziałem już nic więcej. Wyszedłem, zamykając za sobą drzwi. Po raz pierwszy od lat poczułem ulgę. Ale czy nie straciłem czegoś równie ważnego?

Został we mnie żal

Minęły trzy miesiące. Matka się nie odezwała, tak jak obiecywała. Nie dzwoniła, nie pisała, nawet na święta. Czasem łapałem się na tym, że sięgam po telefon, ale szybko odkładałem go z powrotem. Wiedziałem, że jeśli zadzwonię pierwszy, wszystko wróci do dawnego schematu.

Iza na początku była ostrożna, jakby bała się, że się wycofam. Ale z każdym dniem było lepiej. Po latach ciągłego napięcia w naszym małżeństwie wreszcie pojawił się spokój. Zaczęliśmy planować przyszłość – coś, co wcześniej było niemożliwe, bo zawsze istniało „najpierw mama”.

A jednak… Czasami, w cichych chwilach, czułem ukłucie pustki. W końcu to była moja matka. Może kiedyś zadzwoni? Może wyciągnie rękę? Mam nadzieję, że wreszcie zrozumie swój błąd.

Nie wiedziałem. Ale pierwszy raz w życiu to ja miałem wybór. I to była moja największa wygrana.

Jarosław, 37 lat

Czytaj także:
„Teściowa ma gdzieś moje zasady. Ja uczę córkę oszczędzać, a ona daje jej kasę i spełnia wszystkie zachcianki”
„Wszyscy czekali na spadek babci Tereski, ale ona nie była głupia. W testamencie zakpiła sobie z pazernej rodzinki”
„Poza kasą ze spadku dziadek przepisał mi też tajemnicze puzderko. Wtedy nie wiedziałem, że to puszka Pandory”

Redakcja poleca

REKLAMA